Podczas inspekcji siostrzanego ogródka nad Bałtykiem doszłam do wniosku że mam jednak sporo szczęścia mieszkając w trochę bardziej zacisznej Odzi. Magdowe krokusy wiosenne po prostu leżały położone bezczelnie przez wiatr, to maluszki krokusowe czyli tzw. "botaniczne" robią u Magdzioła wiosnę. Wydaje się niemal niemożliwe żeby tak przyziemnemu kwitnieniu zagrażał wiatr ale na własne patrzałki widziałam tę krokusową zgrozę. Moje krokusy mają w porównaniu z wygwizdowiem nadbałtyckim wręcz komfortowe warunki. Dziarskie kieliszki nie wykazują najmniejszej tendencji "glebopoznawczej", sterczą radośnie ku radości trzmieli i pszczół. Uprawiam niemal wszystkie dostępne na naszym rynku odmiany Crocus vernus z wyjątkiem tych o żółtym kolorze kwiatów. Przyczyn mojej awersji do krokusów w żółtym kolorze nie jestem w stanie zgłębić, wiem tylko że od dzieciństwa krokusy w kolorze małych kaczuszek po prostu mnie nie kręciły ( jedyny wyjątek to Crocus chrysanthus 'Zwanenburg Bronze' - ale to taka ubłocona kaczuszka i w dodatku malutka ). Kiedyś najwięcej było w Alcatrazie krokusów wiosennych w odcieniach fioletu ale od pewnego czasu zaczęłam doceniać urok paskowanych odmian. 'Pickwick' i 'King of the Streaped' to obecnie dwie najchętniej sadzone przeze mnie odmiany Crocus vernus. Nasadzenia z tych odmian wydają mi się mniej monotonne niż w sumie mało różniące się między sobą nasadzenia z poszczególnych odmian w kolorze ciemnofioletowym.
Przyznaję się bez bicia że różnice pomiędzy takim 'Negro Boy' a 'Purpureus Grandiflorus' czy 'Victor Hugo' jakoś nie dają mi zadziwiająco po patrzałkach. Inna sprawa z odmianą 'Remembrance', która ma wyraźnie jaśniejsze kwiaty. Jednak nasadzenia z nią w roli rozjaśniacza odmian o ciemnofioletowych kwiatach mnie nie powaliły. Takoż niepowalona poczułam się po rozjaśnieniu ciemnofioletowej trzódki krokusowej biało kwitnącą odmianą 'Jeanne d'Arc' - za duży kontrast! Wyglądało to "mozaikowo" ( określenie mojego św. pamięci sąsiada, który uwielbiał tzw. "ciechocinki" czyli nasadzenia z niskich kwiatów sezonowych z których słynęły niegdyś kurorty ). Mnie nasadzenia "mozaikowe" vel "ciechocinki" w moim własnym ogrodzie zawsze przyprawiały o dreszcze, no nie ta bajka, nie ten zamek i na 100% nie ta księżniczko - wróżka od upraw. Jedyne co człowiek w razie przypadkowego zapuszczenia "ciechocinka" z cebulowych może wykonać to jak najszybsze dosadzenie "odkontrastowiacza". Paskowane odmiany krokusów sprawdziły się w tej roli znakomicie, nasadzenia z krokusów wiosennych zaczęły wyglądać znośnie. Niestety nie wszystkie krokusy o paskowanych płatkach chcą współpracować z Alcatrazem ( albo Alcatraz wierzga, choć jakoś go specjalnie o wybiórczą złośliwość względem odmian Crocus vernus nie podejrzewam ). Odmiana 'Vanguard' nie przyrasta i szczerze pisząc to w ogóle nie jest specjalnie zatykająca dech w piersiach! Wymoczkowata!
Teraz trwa najmilszy czas kiedy nie odeszły jeszcze kwiaty malutkich krokusów a kwitną już "prawdziwe" krokusy. O dziwo w przypadku połączenia Crocus vernus z maluszkami najdziksze połączenia fioletów z kremami czy niebieskawą bielą mnie nie rażą - zupełnie jakby styki w mózgu działały wyłącznie na zbyt kontrastowe połączenia krokusów o dużych kielichach. Malizna jest po prostu poza skalą ocen, uwielbiam ją w każdym kolorze i nawet "dzikość" niektórych zestawów barw mnie nie zraża. Małe krokusy są the best a wymagania i kręcenie nosem zostawiam sobie dla krokusów wiosennych. Ten krokusowy festiwal nie będzie trwał wiecznie, o ile utrzyma się taka pogoda jak dziś to za parę dni pożegnam się z tymi kwiatami. Przyjdzie czas na dokarmienie "szczypiorku" kompostem i lekkie zadolomicenie w bardziej "kwaśnych" okolicach. Jesienną porą dokupię troszkę cebulowego dobra ale będzie to głównie dobro "botaniczne", może się trafią i cebulki krokusa wiosennego ale stawiam raczej na rozrastanie się "wielkokwiatowych" krokusów już zapuszczonych w Alcatrazie a nie na ciągłe ich dosadzanie. Tegoroczny sezon krokusowy uważam za udany, nawet wysypianie się Lalka na kępie 'Romance' jestem w stanie znieść z godnością ( w końcu to nie jest jedyna kępa tej odmiany w Alcatrazie a Lalkowi pięknie w koglo - moglowym kolorze )!
A ja mam małe "obsesion" na krokusy po tym, jak zobaczyłam całe ich fioletowe kobierce na Podhalu :)
OdpowiedzUsuńA powiedz no mi jeszcze, co tam słychać u Twoich nówek magnoliowych, jak tam 'Vulcan', zapowiada kwitnienie ? A 'Genie' u przyjaciółki ?
UsuńGienka obsypana, 'Vulcan' tylko liściasty. Ja mam obsesję "botaniczno - krokusową", "vernusy" jakoś na mnie mniej kręcą. Teraz marzą mi się łączki przylaszczkowe.
OdpowiedzUsuńFajnie przed snem obejrzeć takie łany krokusów. Pozdrówka.
OdpowiedzUsuńJuż po nich, niestety! Trzeba czekać do przyszłego roku na nowe łany.
OdpowiedzUsuń