Strony
▼
czwartek, 24 lipca 2014
Dama w podróży
Sezon urlopowy w pełni, najwyższy czas udać się do wód albo na odkrywczą ekskursję. Zawsze bardziej pociągało mnie to drugie, wywczasy u wód były dla mnie zbyt monotonne. Być może przyczyna takiego a nie innego podejścia do sposobu spędzania wolnego czasu tkwi w tym że dzieciństwo spędziłam w miejscowości aspirującej do miana kurortu. Ja, rodowita łodzianka wylądowałam w wieku lat trzech nad Bałtykiem. Miejscowość w której mieszkałam jeszcze wówczas nie doświadczyła potwornych skutków boomu budowlanego, choć pojawiały się już pierwsze jaskółki "radosnej" twórczości "architektów". Było dzikawo i pięknie, a w sezonie wręcz obrzydliwie. Wczasowanie kojarzy mi się z zapychającym wąskie uliczki tłumem, wdzierającą się w uszy muzyką z knajp i dyskotek, ogólnym syfilandem śmieciowym i z wyobrażeniem Kowalskiego o tym jak powinien wyglądać wypoczynek. Wypoczywający Kowalski był zmorą mojego dzieciństwa! Słabo docierały do mnie ekonomiczne argumenty ( "Ludzie muszą z czegoś żyć" ) bo już wtedy zalęgło się we mnie przekonanie że pieniądze Kowalskiego nie rekompensują wszystkiego co Kowalski robi z realem małego, nadmorskiego miasteczka. To dziwne niby, bo dziecięciem w sumie byłam ale trochę tak jak w opowieści o nowych szatach cesarza, dziecko czasem widzi rzeczy takimi jakie one są a nie jakimi ludzie chcą je widzieć. Niedaleko mojego miasteczka był prawdziwy kurort, taki z przedwojennymi tradycjami i tam gustom Kowalskiego nie schlebiano. To Kowalski musiał dorosnąć do elitarnego stylu kurortu. Tresowanie Kowalskiego wyraźnie się opłaciło, ( kurort pozostał kurortem z odpowiednim cennikiem rzecz jasna ) a miejscowość w której przyszło spędzić mi dzieciństwo jest dziś obrzydliwym, zatłoczonym, zaśmieconym, hałaśliwym wczasowiskiem dla tzw. masowego turysty. Skrzyżowanie dyskoteki z wesołym miasteczkiem + solarium. Coraz więcej urokliwych miejsc zabudowywanych okrucieństwami ( nawiasem pisząc trzeba być kretynem żeby wznosić budynki na niestabilnych klifach ), coraz więcej tandety wdzierającej się w imię zysku w miejsca które powinno się chronić prawem. Oczywiście nadal cienkawo ze świadomością że podcina się gałąź na której się siedzi i że można działać inaczej. "No bo ludzie muszą z czegoś żyć"! Fakt, śmieciarze na wysypiskach zarabiają niezłe pieniądze, jest tylko drobne ale - wysypisko to miejsce pracy a nie miejsce zamieszkania. Zresztą jak tak dalej pójdzie to mało kto będzie chciał mieszkać w takim wczasowisku Kowalskiego poza sezonem. Właściciele wynajmowanych apartamentów prędzej czy później wyniosą się na stałe w ciekawsze do życia miejsce ( co już się powolutku zaczyna, sporo apartamentowców to własność innego kapitału niż miejscowy ) a interes będzie się kręcił w sezonie jak ta budka z lodami czy inną rybą. Poza sezonem miasteczko duch, uśpiony w trzech porach roku pomnik kiczu. Z czasem Kowalski znajdzie sobie inne miejsce typu Ibiza i trzeba będzie komuś wepchnąć za jakiekolwiek pieniądze możliwość spędzenia czasu " w pięknym kurorcie" nad Bałtykiem. Uff, dałam upust uczuciom. Temat psowania krajobrazu i dziedzictwa przyrodniczego i kulturowego zawsze powoduje u mnie tzw. ulewanie żalów. W zamierzeniu dygresja a rozciąga się niemal na cały wpis.
Odkrywcza ekskursja nie zmusza człowieka do przebywania mentalnie w miejscach które napawają go obrzydzeniem. Możliwość zmiany, zobaczenia czegoś więcej niż tylko wczasowiska u wód we wczasowisku u wód, to moim zdaniem największa zaleta odkrywczej ekskursji. Nie trzeba rzucać się od razu w dziką Amazonkę czy tam inne Himalaje. Uroki dziczyzny, tętniące życiem miasta, ciekawych ludzi mamy tuż pod naszym nosem. Wystarczy tylko odkryć w sobie odkrywcę. Wielką prawdą jest że podróż nosi się w sobie, reszta to tylko kilometry. Prawdziwy odkrywca jak się solidnie uprze to odkryje ciekawe rzeczy nawet w paskudnym nadmorskim miasteczku nastawionym na masowego turystę, he, he. Musi być tylko wyjątkowo upartym i nawykłym do niebezpieczeństw podróżnikiem, he, he ( w końcu turyści na ogół wracają z wywczasów czy innych wycieczek, prawdziwym podróżnikom o wiele częściej zdarza się nie wrócić ). Odkrywać można wszystko i wszędzie, ja na przykład zamierzam odkryć tajemniczy świat Tajojów. Geograficznie leży we wschodniej Polsce ale za sprawą historii, kultury przenika kraj Lechitów. Tajojowie ( nazwa wywodzi się od słynnego "Ta joj!" ) zostali opisani przez Jarosława Iwaszkiewicza, który w latach międzywojennych szalał automobilem w okolicach Sandomierza i Lublina, a nawet zapuszczał się pod niebezpieczny Rzeszów czy tajemniczy Lwów. Ja tak daleko nie wyląduję, ale choć trochę tajojszczyzny liznę. Tajemniczy świat polskiego Orientu otwiera się przede mną!
Udanych wakacji !!!
OdpowiedzUsuńDzięks! Króciutkie będą ale nie o ilość wolnych dni w moich wakacjach biega tylko o intensywność przeżyć.
OdpowiedzUsuńWypoczywaj, dobrej pogody Ci życzę :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie.
Dzięks! Pogoda to w sumie prycho, szkółking w Towarzystwie się szykuje!
OdpowiedzUsuńI to jest to co tygrysy lubią najbardziej :)
OdpowiedzUsuń