czwartek, 24 lipca 2014
Dama w podróży
Sezon urlopowy w pełni, najwyższy czas udać się do wód albo na odkrywczą ekskursję. Zawsze bardziej pociągało mnie to drugie, wywczasy u wód były dla mnie zbyt monotonne. Być może przyczyna takiego a nie innego podejścia do sposobu spędzania wolnego czasu tkwi w tym że dzieciństwo spędziłam w miejscowości aspirującej do miana kurortu. Ja, rodowita łodzianka wylądowałam w wieku lat trzech nad Bałtykiem. Miejscowość w której mieszkałam jeszcze wówczas nie doświadczyła potwornych skutków boomu budowlanego, choć pojawiały się już pierwsze jaskółki "radosnej" twórczości "architektów". Było dzikawo i pięknie, a w sezonie wręcz obrzydliwie. Wczasowanie kojarzy mi się z zapychającym wąskie uliczki tłumem, wdzierającą się w uszy muzyką z knajp i dyskotek, ogólnym syfilandem śmieciowym i z wyobrażeniem Kowalskiego o tym jak powinien wyglądać wypoczynek. Wypoczywający Kowalski był zmorą mojego dzieciństwa! Słabo docierały do mnie ekonomiczne argumenty ( "Ludzie muszą z czegoś żyć" ) bo już wtedy zalęgło się we mnie przekonanie że pieniądze Kowalskiego nie rekompensują wszystkiego co Kowalski robi z realem małego, nadmorskiego miasteczka. To dziwne niby, bo dziecięciem w sumie byłam ale trochę tak jak w opowieści o nowych szatach cesarza, dziecko czasem widzi rzeczy takimi jakie one są a nie jakimi ludzie chcą je widzieć. Niedaleko mojego miasteczka był prawdziwy kurort, taki z przedwojennymi tradycjami i tam gustom Kowalskiego nie schlebiano. To Kowalski musiał dorosnąć do elitarnego stylu kurortu. Tresowanie Kowalskiego wyraźnie się opłaciło, ( kurort pozostał kurortem z odpowiednim cennikiem rzecz jasna ) a miejscowość w której przyszło spędzić mi dzieciństwo jest dziś obrzydliwym, zatłoczonym, zaśmieconym, hałaśliwym wczasowiskiem dla tzw. masowego turysty. Skrzyżowanie dyskoteki z wesołym miasteczkiem + solarium. Coraz więcej urokliwych miejsc zabudowywanych okrucieństwami ( nawiasem pisząc trzeba być kretynem żeby wznosić budynki na niestabilnych klifach ), coraz więcej tandety wdzierającej się w imię zysku w miejsca które powinno się chronić prawem. Oczywiście nadal cienkawo ze świadomością że podcina się gałąź na której się siedzi i że można działać inaczej. "No bo ludzie muszą z czegoś żyć"! Fakt, śmieciarze na wysypiskach zarabiają niezłe pieniądze, jest tylko drobne ale - wysypisko to miejsce pracy a nie miejsce zamieszkania. Zresztą jak tak dalej pójdzie to mało kto będzie chciał mieszkać w takim wczasowisku Kowalskiego poza sezonem. Właściciele wynajmowanych apartamentów prędzej czy później wyniosą się na stałe w ciekawsze do życia miejsce ( co już się powolutku zaczyna, sporo apartamentowców to własność innego kapitału niż miejscowy ) a interes będzie się kręcił w sezonie jak ta budka z lodami czy inną rybą. Poza sezonem miasteczko duch, uśpiony w trzech porach roku pomnik kiczu. Z czasem Kowalski znajdzie sobie inne miejsce typu Ibiza i trzeba będzie komuś wepchnąć za jakiekolwiek pieniądze możliwość spędzenia czasu " w pięknym kurorcie" nad Bałtykiem. Uff, dałam upust uczuciom. Temat psowania krajobrazu i dziedzictwa przyrodniczego i kulturowego zawsze powoduje u mnie tzw. ulewanie żalów. W zamierzeniu dygresja a rozciąga się niemal na cały wpis.
Odkrywcza ekskursja nie zmusza człowieka do przebywania mentalnie w miejscach które napawają go obrzydzeniem. Możliwość zmiany, zobaczenia czegoś więcej niż tylko wczasowiska u wód we wczasowisku u wód, to moim zdaniem największa zaleta odkrywczej ekskursji. Nie trzeba rzucać się od razu w dziką Amazonkę czy tam inne Himalaje. Uroki dziczyzny, tętniące życiem miasta, ciekawych ludzi mamy tuż pod naszym nosem. Wystarczy tylko odkryć w sobie odkrywcę. Wielką prawdą jest że podróż nosi się w sobie, reszta to tylko kilometry. Prawdziwy odkrywca jak się solidnie uprze to odkryje ciekawe rzeczy nawet w paskudnym nadmorskim miasteczku nastawionym na masowego turystę, he, he. Musi być tylko wyjątkowo upartym i nawykłym do niebezpieczeństw podróżnikiem, he, he ( w końcu turyści na ogół wracają z wywczasów czy innych wycieczek, prawdziwym podróżnikom o wiele częściej zdarza się nie wrócić ). Odkrywać można wszystko i wszędzie, ja na przykład zamierzam odkryć tajemniczy świat Tajojów. Geograficznie leży we wschodniej Polsce ale za sprawą historii, kultury przenika kraj Lechitów. Tajojowie ( nazwa wywodzi się od słynnego "Ta joj!" ) zostali opisani przez Jarosława Iwaszkiewicza, który w latach międzywojennych szalał automobilem w okolicach Sandomierza i Lublina, a nawet zapuszczał się pod niebezpieczny Rzeszów czy tajemniczy Lwów. Ja tak daleko nie wyląduję, ale choć trochę tajojszczyzny liznę. Tajemniczy świat polskiego Orientu otwiera się przede mną!
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Udanych wakacji !!!
OdpowiedzUsuńDzięks! Króciutkie będą ale nie o ilość wolnych dni w moich wakacjach biega tylko o intensywność przeżyć.
OdpowiedzUsuńWypoczywaj, dobrej pogody Ci życzę :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie.
Dzięks! Pogoda to w sumie prycho, szkółking w Towarzystwie się szykuje!
OdpowiedzUsuńI to jest to co tygrysy lubią najbardziej :)
OdpowiedzUsuń