Strony

piątek, 20 lutego 2015

Radości sekatorowania czyli rzecz o Kubie Przycinaczu.

Ostatnia, niepełna dekada lutego.  Ciężko usiedzieć w domu, bo za oknem kosy pitulą,  bo koty chcą   posłuchać z bliska ptasich trelów  i lepiej żeby ktoś pilnował publiczności  na kosowych koncertach, bo  pączki na niektórych  drzewach  i krzewach są jakieś podejrzanie duże i w ogóle to czuje się że zima chyba ma dosyć tego zalegania w Środkowej Europie i chętnie wróciłaby już  tam gdzie wieczna zmarzlina. Co prawda trafiam na okrutne fotki w necie takie jak zlodowaciały  wodospad Niagara, ale to w Hameryce a nie u nas. Rzeczywiście chyba jest jakaś prawidłowość w tym że jak  na kontynencie północno - amerykańskim jest ostra i długa zima to w naszej części Europy jest dość lightowa, a  w zachodniej części kontynentu bardziej deszczowa lub śnieżna niż zazwyczaj. No cóż, ostatnie dwie zimy przyszalały w  Hameryce, nam odpuszczono. Do Polski przylatują już pierwsze bociany, spływają info o widzianych kluczach inszego wiosną przylatującego  do nas ptactwa, lada moment obudzą się miśki i będą  grandzić w Tatrach  i Bieszczadach. Przedwiośnie znaczy gotowe do odpalenia! Sekator w dłoń i chodu do  ogroda straszyć drzewka i krzaczki. Szykuje się też wielka akcja  tyrawnikowa, nie ma zmiłuj. Naszemu "zielonemu kobiercowi" nieco odpuściłam w ubiegłych latach ( chodzi o pielęgnacje, jeśli  biega o zmniejszenie areału trawska to raczej zdrowo  docisnęłam ) i czas nadrobić zaniedbania.

 Przede mną grabienie do upadłego, nacinanie darni, napowietrzanie gleby i tym podobne tyrawnikowe obsrywantes. Zrobię  bo czuję że muszę ale wielkiej radochy mi to nie sprawi. Nie jestem z tych co to  "przepiąknym Tyrawnikiem" się zachwycają, trawę uprawiam jakby mimochodem - w końcu  koty  i Dżizaas lubią od czasu do czasu zalegać na zielonym.
Znacznie bardziej interesujące jest dla mnie sekatorowanie, w cięciu jest coś niebezpiecznie wciągającego - zaczynam  od  lekkiego przycięcia a potem się rozkręcam i i nie wiadomo kiedy stoję nad krzaczydłem o rozmiarach lilipucich. Taka perwersja jakaś czy cóś się we mnie wyzwala. Przyuważyłam że Mamelon ma podobnie,  jak  już zacznie przycinanie to jedzie na ostro. Niektórym krzewom takie przycinanie służy, jednak  przy innych lepiej chuć sekatorową trzymać na wodzy. Raz na parę lat robię solidne prześwietlanie drzew i krzewów, sprawa dość męcząca ale konieczna, niektóre strzygę corocznie, choćby  dlatego że muszę ograniczać ich rozmiary.  Pech chce że akurat tych, które muszę przycinać najczęściej wcale przycinać nie lubię. Głównie przez zakolcowane pędy i tzw. problemy  logistyczne ( zgranie  Dżizaasa albo Pana Andrzejka z drabiną i  tzw. wolnym czasem )

Robota Kuby Przycinacza zajmie mi w tym roku sporo czasu bo w zeszłym sezonie wkradło się tzw. zapuszczenie. No i niestety są w ogrodzie krzewy, które należy przyciąć solidnie przed planowaną eksmisją. Wylatuje kolejna partia śnieguliczek i tawuł wierzbolistnych. Kiedyś tam lekkomyślnie zapuściłam i od paru lat sukcesywnie się pozbywam błędów "ogrodniczego  dzieciństwa". Myślałam że uda mi się dokonać wywalenia krzewów w ciągu jednego sezonu ale się przeliczyłam, nauczona  bolesnym ( pęcherze na rękach, kręgosłup rozklekotany, wszystko boli ) doświadczeniem bardzo uważnie czytam info na temat krzewów, które zamierzam posadzić w Alcatrazie.  Krzewy mocno "chodzące"odpadają w przedbiegach - nigdy więcej walki z niekontrolowaną dżunglą.  Mam też w planach tegorocznego przycinania bardzo mocne prześwietlenie berberysów rosnących w okolicy skarpki telekomunikacyjnej.  Przycinanie zimozielonych berberysów to rozkosz dla masochisty. Chcąc uniknąć pokłucia wkładam na się w celach ochronnych rękawice spawacza i stary skórzany płaszcz zwany gestapo - najczęściej i tak berberysy wygrywają i jeszcze długo po przycinaniu  tych krzewów wyciągam z ciała ich   kolce.  Berberysy zimozielone mają znacznie twardsze i "bardziej podstępne" ukolczenie niż berberysy o liściach opadających jesienią. Co nie oznacza bynajmniej że berberys  Thunberga jest łagodnopędowy i miękki jak baranek.

Osobną sprawą jest przycinanie róż. O tej porze roku przycinam angielki, floribundy i mieszańce  herbatnie. Starych róż i dzikunów nie ruszam, prawie wszystkie kwitną na starszych pędach, więc wszelkie korekty, prześwietlania i wycinania uskuteczniam zaraz po ich kwitnieniu. W tym roku angielki zamierzam przyciąć nieco wyżej niż w latach poprzednich. Ma to związek z nasadzeniami z lilii orienpet w okolicach różanych. Z roku na rok lilie są coraz wyższe i towarzystwo róż musi być też w odpowiednim dla lilii rozmiarze. Wszystko wskazuje na to że w tym roku za oknami będę miała wysokie różane krzewy i jeszcze wyższe lilie. Okna wyłażą szczęśliwie na południe i zachód, więc jest szansa że w mieszkaniu będzie jasno. Zobaczę jak  to się sprawdzi, jeżeli taki układ nasadzeń będzie mi przeszkadzał, w przyszłym roku sekatorowanie  będzie bezlitosne.

4 komentarze:

  1. U nas w ogrodzie jeszcze zima regularna, ale Twój post dobrze działa jako 'motywatorek' - chyba mimo błotnego lodowiska wychynę z nory z ciężkim sprzętem - wilki na jabłonce mam naprzeciw okna i już patrzeć na nie nie mogę. Jeśli chodzi o berberysy, łączę się w bólu: zachciało mi się sadzić, to teraz trzeba ciąć. I utylizować gałęzie, a to znacznie większy problem niż cięcie - metropolia Kraków :[ odpady zielone owszem, łaskawie odbiera, ale jak sobie je sama na wysypisko odwiozę.
    Pozostaje więc własny młynek do gałęzi i skórzane rękawice. A potem kolce w kompoście :[

    Za to tyrawnik, mam nadzieję, to już będzie kaszka z mleczkiem i kosmetyka. Co się rok temu natyrałam, to moje, teraz powinnam leżeć i pachnieć. I on też. Suszonym obornikiem ;P

    Ale pierwsze oznaki wiosny na naszym lokalnym bieguniku zimna już są: wyłażą hurtowe wysortowe krokusiki botaniczne i jest ich zauważalnie więcej niż rok temu, co cieszy. I gdzieniegdzie jakiś przebiśnieg się przebije, tudzież ciemiernicze początki :)

    OdpowiedzUsuń
  2. U mnie wyłażą przebiśniegi i pierwsze krokusiki na słonecznych stanowiskach. Tyrawnik się stawia, niestety.

    OdpowiedzUsuń
  3. Przyłączam się do około-berberysowych rozważań, ze swoimi ponad 20-letnimi krzewami, wymagającymi odmłodzenia...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O rany, 20 - latki do cięcia! Publicznie składam tzw. wyrazy, to się zapowiada na niezły horror!

      Usuń