Słonimski wspominkował jak to w czasach jego dzieciństwa obowiązywał młodopolsko - poetycko - infantylny styl opisywania przyrody. On sam za w miarę prosty i rzeczowy opis zjawisk związanych z tą porą roku został zjechany przez nauczyciela i przyszło mu żałować że w swoim wypracowaniu na temat wiosny nie umieścił takiej figury jak "królewicz maj". Świat się zmienia, mody literackie przemijają, jak to wszelkie mody mają w zwyczaju - po paru latach ów nauczyciel usiłował coś tam publikować w "Wiadomościach Literackich", ale w międzywojniu styl pisania jaki prezentował był "drugiej świeżości". Z literaturą jak z kuchnią - odgrzewane potrawy na ogół słabo smakują, a wyjątki od tej zasady muszą być prawdziwymi dziełami sztuki. Po latach jednak nie da się już niczego literacko odgrzać, natomiast staroć zaczyna posiadać ów charakterystyczny dla ramotek wdzięk. No, patyna nadaje pewną szlachetność nawet straszliwej grafomanii, "królewicze maje" powracają jako świadectwa historii. Upatruję w tym zjawisku szansę na to że moje blogowanie jakoś tam przetrwa i mimo tego że jest dalekie od doskonałości, spowoduje u odległego w czasie czytelnika nostalgiczne rozrzewnienie - ależ to babcie i dziadki kiedyś ogrodowały! Może zdziwko wywoła fakt że tak same z siebie, bez projektanta, wyciągniętych z elektroniki bilansów całego założenia ( ilość zużywanej wody pewnie będzie już limitowana ), inteligentnych narzędzi ogrodniczych, co to same wiedzą jak korzeń od mleczyka usunąć. Pozostaje mi za Pawlikowską - Jasnorzewską powtarzać sobie że będę osobą "której młodość zeszła marnie, bez kikimobilu, biofonu, wirocyklu i astrodaktylu". No i będę miała straszliwe grzechy ekologiczne na sumieniu - swego czasu "wierzyłam w chemię"! Może za "dziesiąt" lat jakiś "kopacz internetowy" dołączy moją bazgraninę do powstającego w Elektronicznym Archiwum Narodowym działu Ogrodnictwo w III Rzeczypospolitej. Kto wie, może jakaś nowa Dżizaas będzie się w celach badawczych przebijać przez ohydną kwiecistość mojego stylu, usiłując wyciągnąć spod niego ogrodowe konkrety? Pewnie tylko jedno się nie zmieni - kontakt z Elektronicznym Archiwum Narodowym będzie, tak jak to ma miejsce z obecnymi archiwami, doświadczeniem z rodzaju "niezadowalniających". Niektórych zjawisk nie da się szybko wyrugować, niemal zamieniły się w narodową tradycję . Kikimobil, biofon, wirocykl i astrodaktyl nie pomogą jak coś "jest na stanie ale tego nie ma" albo "tym zajmuje się ktoś inny", "ale w ogóle to o co chodzi?". Może i dobrze - przyszła Dżizaas poczuje pewną więź z moją Dżizaas, te same wiatraki do zwalczania, he, he.
Świadoma wszystkich tych "cudnie tu opisanych" możliwości informuje czytelników mojego bloga że oto "Królewicz Maj" objawił się "w całej wiosennej krasie", w asyście "świergolących ptasząt", "młodego listowia", "kwiecia upojną wonią oszałamiającego","z motyli cudnym korowodem" i tym podobnymi pitigrilli. Znaczy tłumacząc z polskiego na nasze - prawdziwy maj, iryski SDB mają duuuuże pąki!
Nie wiem jak maj skojarzył Ci się z tak daleką przyszłością ale uśmiałam się :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Ciebie majowo :)
Usiłuję przebrnąć przez XIX wieczną powieść ( niby klasyka ale moim zdaniem nie najwyższych lotów ). Ze względu na styl jakim jest napisana chyba nie dobrnę i padnę. No i będę miała braki w wykształceniu. To czytadlenie zastępcze, znaczy miałam zjazda zdrowotnego i zamiast straszyć roślinki w ogrodzie gniłam w wyrze. Zgroza!
Usuń