sobota, 2 maja 2015

Królewicz Maj

Słonimski wspominkował jak to w czasach jego dzieciństwa obowiązywał młodopolsko - poetycko - infantylny styl opisywania przyrody. On sam za w miarę prosty i rzeczowy opis zjawisk związanych z tą porą roku został zjechany przez  nauczyciela i przyszło mu żałować że w swoim wypracowaniu na temat wiosny  nie umieścił  takiej  figury jak "królewicz maj".  Świat się zmienia, mody literackie przemijają, jak to wszelkie mody mają w zwyczaju  - po paru latach ów nauczyciel usiłował coś tam publikować w  "Wiadomościach Literackich",  ale w  międzywojniu styl pisania jaki prezentował był "drugiej  świeżości".  Z literaturą jak z kuchnią - odgrzewane potrawy na ogół słabo smakują, a  wyjątki od tej zasady  muszą być prawdziwymi dziełami sztuki. Po latach jednak nie da się już niczego literacko odgrzać, natomiast staroć zaczyna  posiadać ów charakterystyczny dla ramotek wdzięk. No, patyna nadaje pewną szlachetność nawet straszliwej  grafomanii, "królewicze maje" powracają jako świadectwa historii. Upatruję w tym zjawisku szansę na to że moje  blogowanie jakoś tam przetrwa i mimo  tego że jest dalekie od  doskonałości, spowoduje u odległego w czasie czytelnika nostalgiczne rozrzewnienie - ależ to babcie i  dziadki kiedyś ogrodowały! Może zdziwko wywoła fakt że tak same z siebie, bez projektanta, wyciągniętych z elektroniki bilansów całego założenia ( ilość zużywanej wody pewnie będzie  już limitowana ), inteligentnych narzędzi ogrodniczych, co to same wiedzą jak korzeń od mleczyka usunąć. Pozostaje mi za  Pawlikowską - Jasnorzewską powtarzać sobie że będę osobą "której młodość zeszła marnie, bez kikimobilu, biofonu, wirocyklu i astrodaktylu".  No i będę miała straszliwe  grzechy ekologiczne na sumieniu -  swego czasu  "wierzyłam w chemię"! Może za  "dziesiąt"  lat jakiś "kopacz internetowy" dołączy moją bazgraninę do powstającego w Elektronicznym Archiwum Narodowym działu Ogrodnictwo w III Rzeczypospolitej. Kto wie, może jakaś nowa Dżizaas będzie  się w celach badawczych  przebijać  przez ohydną  kwiecistość mojego stylu,  usiłując wyciągnąć  spod  niego ogrodowe konkrety?  Pewnie tylko jedno się  nie zmieni -  kontakt z Elektronicznym Archiwum Narodowym będzie, tak jak  to ma miejsce z obecnymi archiwami, doświadczeniem z rodzaju "niezadowalniających". Niektórych zjawisk nie da się szybko wyrugować, niemal zamieniły się w narodową tradycję . Kikimobil, biofon, wirocykl i astrodaktyl nie pomogą jak coś "jest na stanie ale tego nie ma" albo "tym zajmuje się ktoś  inny", "ale w ogóle to o co chodzi?".  Może i dobrze  - przyszła Dżizaas poczuje pewną więź z moją Dżizaas, te same  wiatraki do zwalczania, he, he.
Świadoma wszystkich tych "cudnie tu opisanych" możliwości informuje czytelników mojego bloga że oto "Królewicz Maj" objawił się "w całej wiosennej krasie", w asyście  "świergolących ptasząt", "młodego listowia", "kwiecia upojną wonią oszałamiającego","z motyli cudnym korowodem" i tym podobnymi pitigrilli. Znaczy tłumacząc z polskiego na nasze - prawdziwy maj, iryski SDB mają duuuuże  pąki!


2 komentarze:

  1. Nie wiem jak maj skojarzył Ci się z tak daleką przyszłością ale uśmiałam się :)
    Pozdrawiam Ciebie majowo :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Usiłuję przebrnąć przez XIX wieczną powieść ( niby klasyka ale moim zdaniem nie najwyższych lotów ). Ze względu na styl jakim jest napisana chyba nie dobrnę i padnę. No i będę miała braki w wykształceniu. To czytadlenie zastępcze, znaczy miałam zjazda zdrowotnego i zamiast straszyć roślinki w ogrodzie gniłam w wyrze. Zgroza!

      Usuń