Strony
▼
niedziela, 30 grudnia 2018
Codziennik - ferie świąteczne w przyprawie orientalnej
W tym roku mam świąteczne ferie, znaczy dłużej leżę odłogiem sprytnie wykorzystując fakt że tradycyjnie w okolicach świąt podłapałam jakieś świństwo. Rodzina jak zwykle w święta też w połowie leżąca, Dżizaas z Dżizaasowym zawieźli w prezencie dychawiczny kaszelek a nadmorska część rodziny obdarowała ich w zamian jelitówką. Ależ było wesoło, jakieś zawody w długości rzygu, konkurs na najpiękniejszy kaszel i tym podobne radości integrowały rodzinę. No cóż, tak to bywa jak zarazki z Centralno - Polski spotykają się z pomorskimi bakcylami. Szczęśliwie wszyscy przeżyli, nawet wiekowa Sukowska nie ucierpiała zbytnio i uznają święta za udane i w dodatku spędzone tradycyjnie ( znaczy z chorobą w tle ). Ódzką część rodziny szczęśliwie choróbsko ominęło bo sprytnie profilaktycznie zażywała doustnie Amol i nie tylko. Cio Mary stwierdziła że ewentualny alkoholizm to bardziej "przyjemna" choroba niż grypopodobne świństwa i ani jej się śni zaprzestać wraz z Wujkiem Jo zażywania ochraniających przed grypą specyfików. Mogą co najwyżej dodatkowo nosić maseczki, choć Cio Mary jest zdania że mustasze Wujka Jo chronią go lepiej niż maska gazowa. Ciotka Elka wspiera kurację Cio Mary i Wujka Jo nalewkami ziołowymi, będę musiała z nią poważnie porozmawiać o rozpijaniu rodziny oraz o załatwianiu jej cukrzycy ( zrzut ciast z kuchni ciotki Elki był w tym roku taki że wprost zalało nimi kamienicę ). Z drugiej strony Ciotka Elka jest z tych którzy są uszczęśliwieni tym że pożera się i wypija ich wyroby, wicie rozumicie Homo obdarowiensis.
Takiego człowieka nie można unieszczęśliwiać odmową pożerania i chlania, a na co komu ciężko nieszczęśliwa ciotka? Małgoś - Sąsiadka jest podobnym typem ale nauczona poprzednimi świątecznymi zrzutami dobra wszelakiego zaniechała wyczynowej działalności kulinarnej. Święta spędziłyśmy prawie na krzywy ryj ( prawie bo rosołek antyprzeziębieniowy został ugotowany i zapodany leczniczo mła ) co wpisało się zresztą w przygotowanie Małgoś - Sąsiadki do roli osoby niemogącej uczestniczyć w rodzinnych zebraniach. Do tego numeru Małgoś - Sąsiadka zbierała się długo, wykonywanie rozpoczęła tuż przed świętami. Na dwa dni przed Wigilią Małgoś sprytnie porozkładała po domu trzymane "na wszelki wypadek" ( czytaj pobyt szpitalny ) pieluchomajty w miejscach strategicznych ( znaczy takich które wpadają w oczy - na fotelu na ten przykład ) oraz wyciągnęła wszystkie leki przeciwbólowe jakie udało jej się znaleźć w domu i narzekając przez telefon przystąpiła do udawania schorowanej staruszki. Po wigilijnych wizytach rodziny trochę przestraszonej stanem zdrowia seniorki ( musiałam uspokajać i przyrzekać "opiekę nad staruszką" ), przekazaniu prezentów i tym podobnych rodzinnościach, Małgoś pożegnała familię udając się do łoża boleści w którym miała zażyć leczniczej drzemki a z którego niemal zaraz po wyjściu onej rodziny ryczała do mła coby podać jej pilota do telewizora, gazetkę, kieliszek z ajerkoniakiem i kota.
Obsługiwałam starszą damę plącząc się po jej mieszaniu w stroju odświętnym czyli szlafroku, skarpetach wełnianych i supergrzejnych majtach. Dwa dni tak sobie wypoczywałyśmy wzajemnie podając do wyrek smakołyki i stwierdzam że mimo mojego nieudawanego słabowania było bosko. Małgoś też się podobało, twierdzi że jak dożyje przyszłych świąt ( "Wiesz jak się ma dziewięć dych na karku to planowanie jest trochę ryzykowne" ) to powtórzy numer z chorą staruszką, może nawet wprowadzi elementy Alzheimera dla większego autentyzmu. Przyjacielstwo i sąsiedztwo wypoczywało podobnie, znaczy przemykało w szlafrokach i piżamkach. Kto wie czy Mamelon nie zarzundzi w przyszłym roku zakupu odpowiednich świątecznych szlafroków do świętowania? Chyba rodzi nam się nowy sposób obchodzenia świąt, już nie tylko obiadki proszone i zasiadanie wielogodzinne przy stole, maratony odwiedzin dobijające głównie panie domu. Domowe święta to naj - najbardziej bliscy, szlafroki, książki czy tam inne przyjemności życia jakie ludzie preferują ( filmiki, spacerki, wcale nieukradkowe wyprawy do lodówki ). Mniej tradycyjnego żarła poza wigilijnymi potrawami, więcej luzu i czasu dla tych naprawdę ważnych a także dla siebie. I nie potrza tu żadnej "wigilijnej wieczerzy" z dwunastoma potrawami czy pieczonego świątecznego indyko - schaba, wystarczy usiąść do stołu ze starą sąsiadką albo przycupnąć niekompletnie ubraną na jej wyrku z talerzykiem pełnym ciasta i kubkiem z kawą i już są święta.
Teraz o obabrazkach ozdabiających ten wpis. Ten świąteczno - sylwestrowy okres spędziłam głównie na lekturze "Dzieci Północy", mojej własnej a nie pożyczonej książki. No i miałam czas na smakowanie bo powieść Rushdiego jest taką lekturą do smakowania i mlaskania.Czas z potomkami doktora Aziza i z nim samym, z tym dziwnym dla nas miejscem jakim są wieloetniczne i wielokulturowe Indie ( mam na myśli kraj, przestrzeń historyczno - kulturową nie państwo, czyli Indie sprzed podziału na państwa Indie i Pakistan, oraz Bangladesz ). Wicie rozumicie, świetny język ( chwała tłumaczowi a właściwie to tłumaczce), klimat i spokój czyli niezakłócone smakowanie z mlaskaniem sprawiły że odleciałam w kaszmirską dolinę i okolice Bombaju zwanego dziś Mumbajem. Postanowiłam podzielić się z Wami dobrem i choć trochę prawdziwie indyjskiego klimatu przydać temu świątecznemu wpisowi. Sięgnęłam do najwyższej półki, znaczy prezentuję miniatury z epoki Mogołów ( choć nie tylko, na przykład ta otwierająca wpis jest postmogolska, to już czasy Kompanii Wschodnio - Indyjskiej a nie jest to jedyna później niż w epoce mogolskiej stworzona miniatura zamieszczona w tym wpisie ). Mam nadzieję że choć trochę orientalnej magii te obabrazki przydadzą mokrej, polskiej końcówce grudnia i rozgrzeją Wasze zmysły. Niech kolendra i cynamon będą z Wami!
O, jak milo brzmi takie szlafrokowe świętowanie, preferowałabym jednak bez chorobowych atrakcji.
OdpowiedzUsuńŻyczę zdrowia i obyś Tabazo wraz z rodzinno sasiedzką oraz kocią gromadką miło wkroczyła w 2019.
No ale numer na chorą staruszkę byl niezły, przyznam, jak na 90 latke, to spruciula ta Małgoś.
Na łagodność i małą siejność wirusów przy takiej aurze nie ma co liczyć. Oby nam choć troszki przymroziło. Za życzenia dziękujemy, wkraczamy w Nowy pełni oczekiwań. Małgoś szczwana jak Machiavelii. ;-)
UsuńSpoko oko proszę Tabaazy, obrazki bardzo podpasowały. Bo po pierwsze, mam takie wydanie baśni 1000 i 1 nocy i tam są też takie obrazki. A ponieważ te obrazki już dziecięciem będąc, oglądałam wtedy jeszcze ukradkiem - melony, owoce granatu itp. owocowa pornografia opisowa, to jakoś mi się miło kojarzą. A w kwestii lektur świątecznych, łykam :"Siedem filarów mądrości". i cieszę się każdą stroną. Też tajemniczy, mistyczny wschód, choć inna strona.
OdpowiedzUsuńŻycie jest piękne, choć pogoda bywa parszywa ostatnio. Ale podczas parszywej pogody tak dobrze się książki czytają.
Pozdrowienia!
He, he, he pamiętam to wydanie z łobabrazkami cudnej urody, takowe u mła w domu tyż było. Najbardziej cieszy mnie że miałam taki niezakłócony czas dla się, polekturzyłam sobie i odpłynęłam trochę dalej od teraźniejszości. Potrzebne mła to było, nawet bardzo. :-)
UsuńZaraziłaś mnie przez internet, dlaczego to zrobiłaś? ( i jak ?) Przeziębienie dopadło i trzyma. Glut długi a rozciągliwy, gardło i uszy przytkane, wzrok mętny a suknia plugawa. Bo i po co inna. Tak będę świętować zmianę w kalendarzu - wew szlafroku i w łóżku. Howgh.
UsuńNa Twoim miejscu to bym czym prędzej komórkę odłączyła bo jeszcze kto zarażony czymś gorszym zadzwoni. ;-) To świństwo co je miałam trzyma ledwie parę dni. Zdrówka na ten Nowy Rok życzę. :-)
UsuńŁadnie gilga ją po stopach, a ten pompon- zdmuchiwacz kurzu?
OdpowiedzUsuńŁadne fotki, a ja nadal pewna, że chciałabym ukończyć kurs tańca brzucha (bądź brzuchem).
U mnie ogólnie zdrowe, ale Absorber z rumieniem zakaźnym, więc słyszę zgrzyt zębów w robocie, bo opieka do 7 stycznia.
Aaa...pomaluję sobie lub pomotankuję. Nie ma tego...;)
Ja na razie hoduję brzuch żeby było czym tańczyć. ;-) Co prawda w tzw. tribal style będącym dla mła tym najprawdziwszym nowoczesnym tańcem brzucha nie widać specjalnie obłości bijących po oczach, no ale w końcu to jest hamerykańska wersja starej sztuki. Tradycyjne wałki i fałdki to pewnie już tylko w romskich plemionach w Egipcie.
UsuńWspółczuwamy małemu Absorberowi, rumień jest do dupy. Zgrzytami aż tak się nie przejmuj, nie Twoje to zęby więc niech zgrzytają - protetycy zarobią. I sobie twórz, nie żałuj ani oszczędzaj - co zrobisz to Twoje! :-)
Wprawdzie nie w szlafroka i tylko słabując na pół gwizdka, ale święta spędziliśmy na total luzie i tak samo mamy zamiar spędzić Sylwestra. Przydałaby się taka cio oraz Seniorka Małgoś:)Świat byłby weselszy:)
OdpowiedzUsuńWszystkiego dobrego:)
Aaaa... nie dopisałam- lubię takie klimaty-hinduskie, ryciny, hafty, stroje itp. W ogóle kultura Wschodu jest bardzo interesująca.
UsuńMła też lubi Orient w domu i zagrodzie, pewnie przez tzw. korzenie jej się ta lubość zrobiła. A w Sylwka mła się będzie bawić ale w takim swojskim towarzystwie, na domóweczce. Mła się specjalnie nie ustroi, co najwyżej posypie bombkowym brokatem bo mła będzie grała ( spokojnie, tylko w gry planszowe i mła tyż będzie spokojna a nie jak Cio Mary która zanieczyściła Bałtyk planszą i pionkami do gry w Chińczyka, kiedy przegrała piątą z rzędu partię z Wujkiem Jo ). :-)
UsuńO, jak miło poczytać o takim świętowaniu, bo już się martwiłam ciszą w eterze, że coś się Felicjanowi pogorszyło, a to tylko Ty chora, więc luzik ;))))))))))
OdpowiedzUsuńŻartowałam!
Choć nie do końca, bo Felicjan mi po głowie chodził.
Za hinduskimi klimatami nie przepadam ale za szlafrokową Tobą i Małgoś-Sąsiadką pasjami!!! :)
Strategia Małgoś-Sąsiadki jest super i warta przyswojenia.
P.S.
Wigilię mieliśmy tradycyjną, rodzinną i z pompą ale fajną, a już od 25. pidżama party szło na całego :D
Aaaa, no i zapomniałam dodać, że w świąteczne pidżamy z puchatego polarku w reniferki, choineczki i gile zaopatrzyłam się jeszcze w ubiegłym roku - polecam. Elegancja polega na dobraniu stosownego stroju do okoliczności. W świątecznej pidżamie zdecydowanie odświętniej się świętuje ;)
UsuńTfu, tfu, tfu, Felicjan przyswaja treści pokarmowe całkiem nieźle, nawet surowizna drobniutko pokrajana została pożarta. Jedyne co mła czeka to obcięcie mu pazurka ( co będzie bolesne dla niej jak mła zna życie za to gad koci będzie miał satysfakcję ). Oby tak dalej szło jak teraz idzie bo nie zapeszając Felicjan jakby w lepszej formie. Szlafrokowanie świąteczne będzie kontynuowane w Nowy Rok a jak się da to może i w Trzech Króli ( choć przyznaję że bachor we mnie drzemiący domaga się widoku przemarszu koronowanych ). Jutro zatem tylko chwilowa przerwa w zaleganiu. Co do Twoich świąt to kontynuujesz piżamową galę świąteczną przynajmniej drugi rok z rzędu, zaraz z tego się zrobi tradycja. No i dobrze! :-D
OdpowiedzUsuńTaa, mnie tyż się wydaje że trza reniferkowe ubabranka nabyć na wyprzedażach poświątecznych. Jest tylko drobny problem z kasą bo Sławencjusz namówił Mamelona i mła do strasznej rzeczy, aż mła się wierzyć nie chce że poszła na ten numer. To że ostrożna Mamelon dała się namówić to już w ogóle sprawa z kategorii cudów. No ale Sławencjusz Podpuszczalski tak ma, wie jak kusić kobitę domową i kobietona dochodzącego. Teraz liczenie piniążków a właściwie liczenie się z piniążkami mła czeka.:-O
UsuńHłe, hłe, hłe, nie spytam wycieczkę dokąd tym razem żeśta zarezerwowali ;)
UsuńA w sprawie pidżam - alledrogo też dla ludzi.
Liczyć się z piniążkami, tiaaaa... tyż powinnam. Tylko odkryłam stronę zielonyparapet.pl a tam Crassula pyramidalis i haworthię, com ich nie miała i oplątwy i kocie ogony. Także tego, no...
Napiszę o całej sytuejszyn jak tylko ochłonę, pieniędze liczę bo jadę na cudzym paliwie a to nie jest dla mła komfortowe. :-/
Usuń