Modrak sercolistny czyli Crambe cordifolia to bylina pochodząca z "Kaukazu i okolic". Należy do olbrzymiej rodziny Brassicaceae czyli kapustowatych. Do rodzaju Crambe zalicza się całkiem sporo gatunków ale u nas w zasadzie uprawie się trzy, z czego dwa amatorsko. Modrakiem abisyńskim po łacinie zwanym Crambe hispanica nie będziemy się zajmować bo to roślina "rolna". W ogrodach uprawia się dwa gatunki - modrak morski Crambe maritima i uprawiany też przez mła modrak sercolistny. O ile modrak morski, zwany też kapustą morską, to tzw. warzywo dla zajadłych warzywnikouprawców ( znaczy takich ogrodników którzy uprawiają mało znane albo całkiem zapomniane warzywa ) o tyle modrak sercolistny to król rabat ozdobnych. Naprawdę król bo roślina osiąga wysokość ponad 150 cm a jej szerokość jest jeszcze większa. Kwitnącego modraka nie da się przeoczyć, mimo tego że nie jest bylinką o urodzie nachalnej. To raczej subtelniaczek, mimo rozmiarów jakie osiąga. Mła pierwszy raz zobaczyła modraka na fotkach tabazowej cooleżanki i czym prędzej zapragnęła i nawet sadzonkę dostała. Niestety zrobiła błąd i posadziła roślinę na cięższej glebie. Latem było OK, niestety po mokrej zimie okazało się że modrak zasnął w Wielkim Ogrodowym i powiększył grono roślin niebiańskich a mnie się ostał trupek palowego korzonka. Brzydki, mokro - podgniły jak z horroru. Kwitnącego modraka pierwszy raz żywcem zobaczyłam w ogrodzie RHS
Wisley, rósł sobie przy różach historycznych i angielskich. Robił
oszałamiające wrażenie! Czym prędzej zapomniałam o trupku i
postanowiłam że jak tylko odszopkuje i odperzę podwórkowe piochy to
modrak będzie na rabacie. No po prostu to była dla mnie roślina typu
must have.
Dlaczego na piochach chciałam posadzić, mimo tego że modrak sercolistny lubi żyzną, bogatą w składniki odżywcze i i wilgoć glebę? Pioch zawsze można podlać i czymś użyźnić a dla uprawy modraka najważniejszą rzeczą jest przepuszczalność gleby ( i tu nie zgadzam się z opinią ś.p. Zoji Litwin o modrakowych zdolnościach przystosowawczych - na cięższych glebach modraki potrafią fiknąć zimą ). No i posadziłam dwa egzemplarze bylinki. Parę lat temu posadziłam i uzbroiłam się w cierpliwość bo modrak nie zakwita w pierwszym roku a czasem zakwita po paru latach. Moje modraki coś nie rosły jak na drożdżach, choć z roku na rok były coraz większe. Oczywiście złośliwie nie kwitły ale ich liści robiły się coraz większe. Niestety te olbrzymie liście ( wicie rozumicie, takie o 30 cm szerokości ) przyciągają wielu amatorów darmowej wyżerki, od dzieci bielinka kapustnika, poprzez ślimaki na pchełkach kończąc. Ponieważ mój ogród taki mało chemiczny to nie zawsze liście modraka prezentowały się należycie. Na szczęście rośnie w tyle rabaty, wiechę kwiatów widać a liści niekoniecznie. Jak pisałam modrak do odpowiedniego wyglądu potrzebuje sporo wody i składników odżywczych ale to nie znaczy że nie zakwitnie bez podlewania. Tak, tak, wiem co piszę bo mój niepodlewany kwitnie. Osiągnął jak na pierwsze kwitnienie całkiem niezły rozmiar i daje po oczach. Właściwie to nie powinno dziwić bo to stepowa roślina. Jak się solidnie rozrośnie to dzięki palowemu systemowi korzeniowemu jest odporna na suszę. Jest też odporna na niskie temperatury, mrożenie znosi do - 28 stopni Celsjusza. Sadząc modrak musimy zapewnić mu sporo przestrzeni, najbliższe rośliny sadzimy przynajmniej 150 cm od niego. Modrak dobrze jest dokarmić, ja robię mu specjalną mieszankę kompostu, dolomitu i węgla drzewnego. Czasem daję nawóz o przedłużonym działaniu z "tych droższych". Kapucha żre! Ale za to jak wygląda!
Prześliczna roślina i ten Twój ogród... boski. :))) Jak ja czytam te wszystkie nazwy roślin, podziwiam, bo ja w życiu tego nie zapamiętam. hehe Pozdrawiam, miłego dnia. :)
OdpowiedzUsuńRoślinka jest z tych które mła bardzo lubi - dzięki jej wiechom rabata nie jest taka "ciężka". Mła darzy sympatią niewdzięczne gipsówki czy śliczne limonia, są takie delikatne i wdzięczne kiedy kwitną. Co do ogrodu to tak po prawdzie to jest Podwórko, tyle że potraktowane roślinami kwitnącymi zamiast tujami czy tam innym tyrawnikiem. Co do nazw to jak pisał mistrz William - "To, co zwiemy różą, pod inną nazwą równie by pachniało". Grunt to właściwą roślinę na właściwym dla niej miejscu posadzić a potem to już niekoniecznie przejmować się jej nazwą czy przynależnością do takiej a nie innej botanicznej rodziny. Ogrody z nazw są mniej do mła przemawiające niż te stworzone z roślin. ;-)
OdpowiedzUsuń