Mrutek ucieka, potem wraca "rabladorując" , Szpagetka skrzeczy a potem im niespodziewanie mija i razem łapią fruwające owady. Kiedy wtacza się Okularia Mrutek ją napada a Szpagetka skrzeczy na mła żeby napadła Mrutka. Ech, gry i zabawy towarzyskie, fête galante. Mła usiłuje cichutko zniknąć im z pola widzenia i zabrać się do wycinki bukszpanów ale ledwie cóś tam ruszy a entreprise élégante już się koło niej kręci. Cud że madka wycięła całkiem sporo bukszpanowych krzewów. Z kotami kręcącymi się pod nogami, włażącymi na plecy i rozkazująco skrzeczącymi. Kiedy tylko mła wyłazi na chwilkę z ogrodu oderwani od śledzenia gołębi Sztaflik i Pasiak biegną do domu aż się kurzy rycząc "Jeść!". Zdaje się że śledzenie gołębi pobudzająco działa na apetyt. Mła zamiast robić sobie kawkę odprężającą na szybciora ładuje żarło do misek ( nawet Szpagetka czuje się na tyle zdrowo żeby sobie nie darować przetestowania mła na okoliczność bycia najszybciej ładującą kocie żarło do michy ). No cóż, pańcie i madki wielkotne majo przerąbane. Odpuszczam kawkę i kiedy one zajęte chlaniem dyskretnie ulatniam się do Alcatrazu coby bukszpanowe korzenie w spokoju wykopać.
Robota straszna bo bukszpany były wieloletnie, staruszki, które jeszcze Stryj Mieczysław sadził. Strasznie mi ich żal ale nie ma zmiłuj. Takie chynchory stać nie mogą bo ani to miłe dla oka ani dla Alcatrazu niedobre bo nie wiadomo co wraża ćma zwabiona bukszpanem jeszcze wpieprzy. Zwijać się muszę na szybciorka zanim znów przylezą koty z propozycjami typu; syp przede mną kwiatki ( Szpagetka ), mów mię Carewicz ( Mrutek ), mogłabyś mię znaleźć jakiegoś porządnego kawalera, najlepiej to rudego maine coona ( Okularia ). Na ryki i gulgotania dobiegające z Podwórka ( Sztaflik i Pasiak ) mła ledwie co zwraca uwagę ale na trójkę rezydującą w Alcatrazie tak nie zwracać uwagi się po prostu nie da. Nadal biję się z myślami co posadzić na miejscu pobukszpanowym, okazało się że to jest znacznie więcej przestrzeni niż mła sądziła ( wicie rozumicie - złudzenie apteczne, bukszpany rosły i mła się wydawało że to metr szerokości co najwyżej, a to znacznie więcej ).
Cóś mła się zdaje że będą przemeblirowki ogrodowe a nie kupowanie nowych roślin. Chyba przesadzę kalinę japońską która niezbyt dobrze sobie radzi na dotychczasowym ( hym... książkowym ) stanowisku. Za mocno nie urosła i nie powinno być z przesadzaniem jej żadnego problemu. Zastanawiam się też nad oczarami, też specjalnie nie ruszyły i przeprowadzka nie powinna być ani kłopotliwa dla nich ani dla mnie. A może przesadzę na to nowe miejsce azalki? Środek dawnego stanowiska bukszpanowego mogłabym obsadzić japońskimi karzełkami azalkowymi, one u mnie całkiem przyzwoicie rosną. No i wówczas mogłabym przesadzić w azaliowe okolice niektóre z moich "leśnych" bylin. Przy azalkach sadzić prosto nie jest ale cóś bym wykombinowała. Jest nad czym myśleć podczas bukszpanowych wykopków.
Na porządkach z bukszpanami cięcie się nie skończy, wczoraj musiałam dać trochę światła rodkom i paprociom ( wbrew powszechnej opinii rodki wcale nie lubią bardzo głębokiego cienia, najlepiej rosną w rozproszonym półcieniu, tak samo jest z większością paproci ). Dać trochę światła oznaczało przyniesienie drabiny. Oczywiście domyślacie się kto był z mła na drabinie i ryczeniem zachęcał ją do pracy! Nawet inwalidka się poświęciła i wlazła choć ciężko jej szło! Szczerze pisząc to myślałam że zejdę po tym podcinaniu jesionkowych i klonowych gałęzi, nawet nie tyle z wysiłku co ze stresu. No bo wiecie jak któś po mła stojącej na drabinie usiłuje wleźć na drzewo to jest to stresogenne ( mła to wczorajsze cięcie z drabiny jeszcze dziś przeżywała ). Nie do uwierzenia że Mrutek jeszcze niedawno bał się wchodzić na podwórkową robinię zwaną akacją. Teraz to on jest orłem i sokołem a jak się da to nawet sępem.
Dzisiejsze fotki są z Alcatrazu, na pierwszej jest zaspana i pełna pretensji Szpagetka a na drugiej śledzący kumara Carewicz Mrutek. Jest nawet muzyczka, bo cóś nam się od życia po tej wycince należy. Rytmy latynosko - celtyckie, czyli Salsa Celtica.
ścięte do parteru bukszpany, obżarte zeszłoś latoś przez ćmę, pięknie w tym roku odrastajo.
OdpowiedzUsuńJejku, jak się cieszę że nadajesz. :-) Mła się martwi bo jej pożarte i ścięte w zeszłym roku dwa krzoczki nie odbiły, myślę że do tego stanu przyczyniła się zeszłoroczna susza. W tym roku mam bukszpanową "hatakumbę", te stare okazy które mła ścina mogą nie odbić, jest za to szansa na to że obije bukszpanowy żywypłocik na Podwórku. Trza mieć nadzieję. :-)
UsuńO Matko Mrutka! Wspominając wieszanie firanek (mała kocim domowa drabinka)przy kocim wspomaganiu oddycham z ulgą, że żyjesz. U mnie firanka poległa. Kotom wyjątkowo do pyszczka w zieleni. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńTen cham gugiel.. znowu mądrzejszy.
OdpowiedzUsuńChamstwem G. się nie przejmuj, wiadomo kto zacz. ;-) Wiesz, był taki moment że młą się zastanawiała czy wejście na drabinę ( dużą, malarską ) jest bardziej niebezpieczne w chałupie czy w ogrodzie. W domu dużo twardych rzeczy z kantami itd. ale za to w ogrodzie sporo kłujących. Hym... nadal nie wiem. Mła była niedawno w ogrodzie ale wróciła, straszna duchota. Szpagetce to nie przeszkadza, skrzeczała na mła z ogrodu że posiłek ma być tam przyniesiony ( zeżarła całe 100 gram ). Dziś konfiguracja jest taka że Mrutek i Sztaflik tępią trawki w ogrodzie, Okularia prowadza się z Pasiakiem, choć to prowadzanie takie trochę problematyczne bo Pasiak by głównie na parapecie rezydował. Szpagetka jak zwykle w bazie tępi mróweczki jak Felicjan z Lalusiem tępili. Mła dogorywa i chyba weźmie się w domu za czytanie, u nas wczoraj w nocy był deszcz i dlatego teraz mamy saunę.:-)
UsuńWspółczuję Ci tych pomocników i poganiaczy niewolników. Mnie wystarczy jeden sygnalista, czyli co zmieni się na parkingu, to idzie do mnie dziamgotać i wołać mnie żebym zobaczyła co się stało.
OdpowiedzUsuńBo on jest stróżujący a Ty po prostu nie doceniasz. Niewdzięczna! ;-)
Usuń