Dziś w ramach ozdóbstw średniowieczne źwierzątka z manuskryptów. A w ramach muzycznika pieśń o tym że wszystko wokoło kwitnie, znaczy "Tempus est iocundum" z kantaty Carla Orffa "Carmina Burana".
Strony
piątek, 30 kwietnia 2021
Przegląd prasowy - czy mła to już "ekstrema"?
czwartek, 29 kwietnia 2021
Szpagetka rozlizana
Dobra, ciąg dalszy. Po przyjeździe do Pana Dohtora oglądanie. Do dokładnego oglądania Szpagetka była miła, potem wprost przeciwnie bo mimo że Pan Dohtor się starał to bolało. Po rozsunięciu nóżki aż do pachwiny smród okrutny się rozszedł i Pan Dohtor oznajmił mła że Szpagetka na jego oko ze cztery dni lizała. Diagnoza na dzień dobry - ropień i nie wiadomo co pod ropniem, natychmiast dawka uderzeniowa antybiotyku. Szpagetka mimo że już nie była dotykana skrzeczała jak małpa w moich ramionach, same brzydkie miauki i wyzwiska. Druga dawka w sobotę po południu, w międzyczasie Rivanol i zasypka. Doktor pamiętający numery z kołnierzem w jej wykonaniu i wtykanie inszym kotom Szpagetkowych łap połamanych do wylizywania, zarzundził natentychmiastowe wyrośnięcie u mła oczu wokół głowy. Mam pilnować Skarba żeby lizactwem nie grzeszyła. Na szczęście przeciwbólowe zostały dane, przeciwgorączkowych osobno nie trza było i Szpagetka po pochłonięciu około dziesięciu deko surowej wołowiny poszła spać. Przed spaniem zdecydowała się dopuścić mła do łask, były ocierki policzkami i pomrukiwanie. Przed chrapaniem odwiedziła ją też Małgoś, Szpagetka znająca rolę chorego kota na pamięć już czekała z łebkiem nastawionym do głaskania i z malowniczo upozowanym odnóżem. Mła ma nadzieję że to co pod ropniem da się jakoś opanować. Długi weekend przed nami, mła ogłosiła że nic jej nie obchodzi i czas ma wyłącznie dla kota. Małgoś, Pan Dzidek, Ciotka Elka i Gienia w związku z tym zdecydowali się nie umierać w czasie majówki. Jutro chorą nawiedzi Cio Mary z dobrutkami. Koty poobwąchiwały Szpagetkę, trochę przy niej poleżały a potem myk do ogrodu, podobno Ocelot Drugi przyprowadził nowego kumpla.
Bardzo dziękujemy Wam za wsparcie, przydało się. Świadomość że są na świecie insze kotne ludzie, które wiedzą jak to jest czyni człowieka silniejszym. Na pocieszkę dziś we wpisie koty Tetsuo Tkahary, wszystkie podobne do Szpagetki. W muzyczniku kołysanka dla Szpagetki.
środa, 28 kwietnia 2021
Pochwała tegorocznej kwietniowej aury
W tym roku w ogrodzie pod koniec kwietnia liście jeszcze w pąkach. Rozwija to się wszystko powolutku, w swoim tempie. Mła enty raz podkreśli że uważa to za bardziej naturalne dla nas niż te wybuchy letniej pogody, które czyniły z kwietnia miesiąc niekoniecznie dobry dla wegetacji roślin. Tym bardziej że taka dość długo trwająca aura jak z marzeń "wiecznego wczasowicza" potrafiła niespodziewanie zmienić się w całkiem niewymarzone pogodzisko z mało klasycznymi przymrozkami wiosennymi. Mało klasycznymi dlatego że temperatura potrafiła zjeżdżać znacznie poniżej minus pięciu stopni, tak jak to miało miejsce parę lat temu po upalnych, prawie jak lipcowych dniach maja. Najważniejsze jest jednak to że w tym roku kwiecień wcale nie był suchy. Wiem, wiem, glina, potoki wody, błocko, Serbinów - te klimaty. Hym... mła mieszkająca na tym powstającym Stepie Okołobełchatowskim ceni sobie jednakże wiosenne opady. Wszak co wrasta potrzebuje wody.
Ten brak wybuchy wiosny, nagłej zmiany soczystych pąków w młodą zieleń liści, pozwala mła nacieszyć się "wykluwaniem zielonego". Zielone czasem wcale nie jest zielone, młodziutkie liście niektórych drzew bardziej przypominają jesienną orgię kolorów, którą mła tak lubi na nich obserwować. Klony japońskie w tej fazie są urodne jak mało które inne drzewka, ciągną ślepia że hej. Mła czeka na rozwój liści jej ulubionego jarzęba - jarzęba mącznego Sorbus aria. To nie jest orgia kolorów, to jest najwyższa forma wyrafinowania kolorystycznego, monochromatyczne niby ale zawierające w sobie tysiąc i jeden odcieni przygaszonej bielą zieleni pąki to dla mła coroczna uczta dla oczu. Najpiękniejsza faza w życiu tego drzewa dla mła to właśnie to pączenie przechodzące w młode liście. Jesienią jarząb mączny jest i owszem urodziwy ale dechu jego uroda nie zapiera.
Na jarzęba mła jednak jeszcze będzie musiała troszki poczekać, na razie cieszy się że magnoliowe kwiaty jako tako przetrwały przymrozki. No i przyziemiem się cieszy, bo całkiem nieźle sobie rośliny poradziły. Nierozbisurmanione ciepłem to dały radę, zarówno te cebulowe -
- jak i te bez cebulek, ze zwykłymi korzonkami.
W muzyczniku Adele z piosenka, która mła się jakoś tak wiosennie kojarzy.
wtorek, 27 kwietnia 2021
Po przymrozku
Mła dziś po południu zdobyła się na odwagę i poszła do Alcatrazu oglądać straty po przymrozku. dzisiejszej nocy było u nas coś kole trzech stopni na minusie a to nie jest temperatura która sprzyja zachowaniu urody magnolkowych kwiatów. No cóż, jest raczej średnio ale mła pociesza się że mogło być gorzej. Magnolki w zasadzie jeszcze w większości w pąkach więc przymrozek nie wyrządził szkód straszliwych i niszczących urodę kwitnień, tym niemniej nie jest tak że nie wyrządził szkód widocznych. wszystkie magnolkowe kwiaty które szykowały się do rozwinięcia i były w tym szykowaniu zaawansowane, oberwały na tyle że jest to widoczne z daleka. To co stulone i dopiero wchodzące w fazę prawdziwego pąka kwiatowego przetrwało jako tako, znaczy mróz uszkodził takie pąki w bardzo niewielkim stopniu. Uff... naprawdę mogło być gorzej, mła pamięta rozwinięte pięknie magnoliowe kwiaty którymi drzewa były wręcz obsypane a które w ciągu jednej mroźnej nocy zamieniły się w jeden z najsmętniejszych ogrodowych widoków. Naprawdę dobrze że w tym roku wiosna wiosna nie wybuchła znienacka tylko jest taka jak być powinna w naszej strefie klimatycznej, magnolki nie kwitły na całego i ich kwiaty jakoś wczorajszo - dzisiejszy nocny przymrozek zniosły.
Przyziemie zniosło przymrozki zdecydowanie lepiej, hiacynty, tulipany, ciemierniki - praktycznie żadnych uszkodzeń mła nie zauważyła. Jedyne co ją troszkę martwi to brak przyrostu liści u rozsadzonych niedawno, tak trochę niezgodnie ze sztuką, fiołków motylkowatych które Ciotka Elka z uporem nazywa motylkami fiołkowatymi. Mła dzieliła i rozsadzała bo się jej wydawało że rośliny powinny to jakoś bezstresowo znieść a tymczasem listków cóś nie widać. Za to mła znalazła dziś liście anemonopsisa, małe bo małe ale zawsze cóś. Ucieszyła się jak Rarabara z cudem ocalonego bodzicha, mła myślała że jej rarytetne anemonopsisy przegrały jednak walkę o byt która się zaczęła dwa lata temu wraz z suszą a tu proszę, jednak są oznaki życia. Mła postara się dopieścić, choć będzie musiała to robić bardzo ostrożnie bo anemonopsisy przesady dobrutkowej nie lubią, jak to rośliny leśnej proweniencji. Z ogrodu mła wygarnęła Szpagetkę która po wczorajszym spotkaniu z Fantą usiłowała zaznaczyć swoje panowanie we wszystkich częściach naszej hacjendy. No bo wicie rozumiecie Wielka Imeratorowa Parteru spotkała się z Jej Trójkolorowością Gwiazdą Piętra i próba sił była, znaczy każda chciała pokazać co potrafi zrobić swojej służbie która trzyma kotę w ramionach. Fanta wykonała wsadzenie łapy w oko a Szpagetka zasięście na głowie. Dziś rano Szpagi jeszcze przeżywała spotkanko i wypruła na dwór coby wszystko opoliczkować. Skutek był taki że mła wyciągnęła jej z polika kleszczora, którego Mrutek natychmiast chciał adoptować.
Fotki to zdziśki z ogrodu a w muzyczniku kalina z propozycją nie do odrzucenia.
poniedziałek, 26 kwietnia 2021
Wpis przyciężki czyli o nadpoprawności politycznej i jej możliwych gównianych konsekwencjach
OK., mła rozumie i popiera całą sobą, gay zdecydowanie ładniej brzmi od obelżywego pedała a Romowie to Romowie a nie Cyganie. To jest dla niej tak jasne jak słoneczko w zenicie. Problematycznie się robi kiedy poprawność polityczna przeszkadza w opisywaniu stanu faktycznego - kształcenie dzieci nie jest dla Romów priorytetem, w badaniach przeprowadzanych w roku 2007 czyli czternaście lat temu wychodziło że co trzeci Rom nie miał wykształcenia podstawowego. Czy pisanie i mówienie o tym jest stygmatyzacją czy po prostu pisaniem o realiach? Mła rozpatruje to w kategorii problemu bo brak wykształcenia w dzisiejszym świecie jest problemem a problemów jej zdaniem nie powinno się zamilczać, choćby nawet miały za sobą nieść ryzyko stygmatyzacji. Zamilczanie w żaden sposób nie poprawia sytuacji Romów, od niemówienia i niepisania o tym że postrzeganie przez tę społeczność edukacji jako obszaru marginalnego przekłada się na jej status, Romom się jakoś lepiej nie robi. Babcia Wiktoria nazywała takie zamilczanie spraw istotnych albo obchodzenie ich dookoła przyklepywaniem gówna i twierdziła że przyklepywane się tylko nawarstwia by po czasie runąć i rozprzestrzenić się na okolicę.
Takoż samo w Hameryce, policjant udusił obywatela o ciemnym coolorze skóry i za to został skazany w uczciwym procesie. Pan Władza nadużył władzy i będzie musiał za to zapłacić o ile sąd wyższej instancji nie przychyli się do apelacji. Jednakże nie oznacza to z automatu że zabity obywatel o ciemnym coolorze skóry był aniołem. Był byłym bandytą, ćpunem który odsiedział swoje za napad z bronią w ręku na starą kobitę i który czym prędzej opuścił groźny stan Texas po wyjściu z więzienia. W Minneapolis na zbyt krewkiego gliniarza napatoczył się kiedy będąc pod wpływem usiłował płacić fałszywą dwudziestodolarówką. Nadużywanie władzy przez białego policjanta nie wybiela, za przeproszeniem, czarnego obywatela. Zdaniem mła cały ruch Black Lives Matter zbudowano na kiepskich fundamentach nadpoprawności politycznej, Georg Floyd to nie była taka osoba jak Rosa Parks. Ruch praw obywatelskich był ruchem grupującym czarnych obywateli ale nie tylko, jego hasła wykraczały znacznie poza walkę o miejsce dla pochodzącej z Afryki części społeczeństwa amerykańskiego, dotyczyły tak naprawdę praw wszystkich obywateli, wystarczy przeczytać tekst "I Have a Dream".
Mła za największe osiągnięcie społeczne XX wieku w Hameryce uważa właśnie ten ruch, wymyślony przez czarnych obywateli a dotyczący praw obywatelskich dla wszystkich. Nowy ruch czarnych obywateli bierze na sztandary osobę zamieszaną w pospolite przestępstwa kryminalne i jakby w "zgodzie z etosem" usprawiedliwia zamieszki i plądrowanie w trakcie demonstracji, co oczywiście nijak się ma do biernego oporu który pozwolił uzyskać pełnię praw obywatelskich osobom o innym niż biały kolorze skóry. Mam wrażenie że rasizm to wylewa się tu nie tylko z przeciwników Black Lives Matter i że tak naprawdę to jest on przykrywką dla problemu o którym w Ameryce lepiej nie mówić - klasizmu. Porozmawiajmy o rasizmie u przebogatej Oprah, nie mówmy o tym że kapitalizm wg. recepty Reagana zaprowadził nas na manowce. Zamykanie problemu w gettcie, wiązanie go z kolorem skóry - odwrotność tego co miało miejsce w latach sześćdziesiątych. Bardzo wygodne dla uprzywilejowanych to omijanie problemu przez zastępowanie go innym, w którym obowiązują reguły nadpoprawności politycznej.
niedziela, 25 kwietnia 2021
Niedzierla "pracująca" - pierwszy szkółking tego roku
sobota, 24 kwietnia 2021
Codziennik - kocie niesubordynacje i inne takie
No a co poza życiem kocim - nasz rodzinny covidowiec wylazł ze szpitala powłócząc nogami. Oczywiście wg. niego i najbliższych to że zachorował po dwóch dawkach szczepionki i choroba miała cinżki przebieg to wina onej zaszczepki. Mła macki opadli bo przeca za jakiś czas to mu chemię włączą a tu, że tak rzecz nazwę, mózg w stanie totalnej rozsypki nie kojarzy faktów. Może to owa mgła covidowa ( tylko dlaczego także u tych co choroby nie mieli ) nie pozwala mu łączyć takich spraw jak niewykryty nowotwór, szczepienie i choroba zakaźna. Stan na dzień dzisiejszy jest taki że rodzinny covidowiec upiera się nowotwór to spoko a samo zło to czepionka. Mła rozumie że czepionka zadana choremu mogła mu się nie przysłużyć ale trza sobie było zrobić porządne badanie krwi przed szczepieniem a nie jazgotać teraz że tylko wywiad zrobili i czepili. Przeca niby rozum w głowie powinien być, w końcu członek gremiów, akademik i wogle, nawet jak stetryczały. A nie teraz opowiastki snute że choroba na n nie ma nic wspólnego z chorobą na c i wszystko, Panie tego, groza szpica. Ech... jak to entuzjaści robią się najbardziej zagorzałymi krytykami w wyniku własnych zaniechań. Szczerze pisząc to mła nie jest w stanie takowego podejścia zrozumieć bo nic w tym rozsądnego ni ma. Najpierw hurra, hurra a teraz łojezu!
A tak à propos czepionek to w mieście Odzi zaczęli robić badania ich skuteczności. Najwyższy czas bo sporo zostało już czepionkowanych i tzw. materiał do prac jest. Mła nie będzie zaskoczona kiedy okaże się że wskaźnik odporności będzie taki jak w przypadku szczepień na grypę, wielu wirusologów wyrażało taki pogląd. Tak po prawdzie to tylko w mendiach tzw. szerokiego nurtu panuje hurra optymizm typu wyszczepieni w stu procentach i nie chorujo, lekarze są cóś bardziej sceptyczni i moim zdaniem podchodzą do sprawy rozsądnie. Część ludzi posiada naturalną odporność i zakażenie koronawirusem dla nich niegroźne a część nie i za cholerę niektórzy z nich nie są w stanie jej uzyskać. No jak to zawsze ma miejsce w przypadku patogenów i ludzi oraz czepionek. Nic to nowego, od dawna sprawa znana i wielokrotnie opisywana. Mła się dziwi że ludzi dziwi tekst - ""Są ludzie niewrażliwi na szczepienia" pod którym podpisuje się lekarz. A nie ma się co dziwić, bo tak jak są NOPy ( po czepionkach mRNA tyż, wbrew temu co wiekszość ludzi sądzi ) tak i istnieje całkowity brak reakcji i zero wytwarzania przeciwciał, a ponieważ np. technika mRNA nie była wcale tak często stosowana to na dobrą sprawę nie wiadomo jak wygląda skuteczność szczepień tego typu, w końcu to ma być badane jeszcze przynajmniej przez dwa lata. Hym... tak po prawdzie to tylko jedno jest pewne, wielką zaletą czepionek mRNA jest możliwość ich szybkiego wyprodukowania.
Tyle w temacie pandemicznym, który obrzydł już do szczętu i w którym nic się nie zmienia bo ludzie "od pandemii" i "od plandemii" okopali się na swoich pozycjach i dopiero postpandemiczne rachunki pozwolą nam zobaczyć w miarę rzeczywisty obraz sytuacji. Mła sądzi że będzie się działo bo skala przekłamań taka że włos dęba staje, no i politycznie do przeorania bo zbyt dużo niejasnych powiązań, bo próby zawłaszczeń, bo różne takie nieprzyjemne sprawki wychodzą. Na razie ludzie siedzą w swoich bańkach informacyjnych, niektórzy żyją jakby w innych światach, no ale rzeczywistość zaskrzeczy i cały ten wirtualny światek piendrolnie i trzeba się będzie z realem borykać. Obecnie nasz zarzund na tle innych zarzundów wyróżnia się wyjątkowym poziomem bezczelności, mła ma wrażenie po przeglądzie prasowym że najważniejszą rzeczą w Cebulandii jest to że pan Z. nie kocha pana M. i razem z panem G. któremu pan M. nie przeszkadza i który toleruje pana D. chcą wykończyć pana K, który nie kocha żadnego z nich. Hym... no romans stulecia, a w tle upadek ochrony zdrowia, państwowego i nie tylko szkolnictwa, usług masowo zamykanych ( u mła na osiedlu właśnie zamknęli dwa sklepy, zaraz będą zamykać trzeci ) i plajt mniejszych przedsiębiorców. Niemiłość w czasach zarazy, że mła tak sobie nawiąże do lektury. "A życie sobie płynie jak gdyby nigdy nic. W przyrodzie nic nie ginie - to taki stary wic." - jak to ładnie śpiewał w piosence o szewcu i dyktatorach Jan Pietrzak, zanim mu się pogorszyło i przestał rozumieć tekst Kreczmara. Ze spraw pozakocich pozytywnych to mła oblookała film "Promising Young Woman", rozerwała się lekko. Nie żeby granat ale zawsze cóś.
Dzisiejszy wpis ilustrują fotki Pasiaka biorącego w posiadanie samochód Pana Krzysia i wypielone kole irysów, Okularii w hiacyntach oraz Alcatrazu. W muzyczniku piosenka "o lombardzie", jak to kiedyś zgodnie - niezgodnie z prawdą powiedział jeden znajomek mła, niektóre chopy to nic wrażliwości nie majo.