piątek, 30 kwietnia 2021

Przegląd prasowy - czy mła to już "ekstrema"?

Szpagetka nakarmiona, oburzona bo mła pilnuje coby rozlizywania nie było, rezyduje z Mrutim i Sztaflikiem na wyrku. Mła dziś była nawet łaskawie przez nią udeptywana.  Ślimaczenie kole ropnia mła potraktowała prochem, żółtego jeszcze nie zadała bo  już po prochu  Szpagi postanowiła zabić mła wzrokiem. Łapsko opuchnięte, do pachwinki zajrzę za jakąś godzinkę, kiedy się mentalnie przygotuje na pochlanie. To teraz będzie o przeglądzie prasowym i takich myślach na temat własny, które się  u mła zalęgły. Znaczy smęty. Mła w ramach "wiedz co się dzieje" wlazła na portale info i natentychmiast dostała między ślepia ( zupełnie jak  Dżizaas, która oberwała łokciem od Jądrzeja podczas transportu  drzewa opałowego, w związku z czym zaliczyła  wstrząs mózgu a Jądrzej stresa bo ganiał coby tomograf niepopsuty i nie tak  cinżko  oblężony znaleźć - tak w ogóle to sieroty, Jądrzej nie tak dawno przydzwonił, przy okazji remontu kamieniczki w której mieszkają,  puszką w klapę od studzienki kanalizacyjne,j  którą był usiłował  umieścić na właściwym miejscu, womity go naprowadziły na trop  że  chyba ma cóś  z główką nie tak - mła się zawsze bardzo martwi  kiedy to stadło  usiłuje wykonywać  cóś co powinni wykonywać Pan  Zenek z Panem  Romkiem albo inna ekipa ). Dostała między oczy takimi newsami że aż przecierała je ze zdumienia bo nie wierzyła w to co czyta, znaczy zganiała na słabość wzroku a zaraz potem na słabość mózgu.  Marketing firmowy  stara się jak może i niby dobrze bo taka jest jego rola, jednakże akcja z cinżko chemicznymi lodami dla małolatów mła oszołomiła.

No bo wiecie mła nie była świadoma że w necie działa taki Big Brother w wersji dla nastolatków i innych aspirujących  do stylu  życia tej grupy wiekowej. Hym... mła zalicza siebie do młodszych staruszek raczej niż do starszej  młodzieży więc jej nieświadomość istnienia zjawiska jest zrozumiała. Nawet nie bardzo może się  tu na siostrzeńcowy zasób powołać bo  po pierwsze kontakt z przyczyn oczywistych takich jak odległość itd. utrudniony, po drugie siostra mła zdaje się sama  robi za Big Sister i zdaniem  młodych za bardzo interesuje się tym co  oglądają. Tak więc istnienie fenomenu pod tytułem "Ekipa" mła wzięło i umknęło z przyczyn oczywistych. A teraz się okazuje że to jest taki produkt i marka przeznaczona dla młodocianego targetu na której niezłe biznesy się wykręca.

Mła zawsze zastanawiał  fenomen maskotek  z Pierdonki, teraz zdaje się rzecz przeszła na wyższy etap - pasienie baranków czyli wychowywanie klienta odarto z cukrowej otoczki punktów i promocji. Ponieważ  sprawa lodzików rarytetnych dotyczy w dużej mierze osób nieletnich mła się zastanawia czy inni się nie powinni zacząć zastanawiać? Znaczy tacy, którym z urzędu się za pewne rzeczy płaci. Bo ten marketing, ustawka z wszelkimi jej konsekwencjami  nie budzi zastrzeżeń jeśli chodzi o osoby dorosłe,  jednakże kierowanie   takiej  akcji do nastolatków czyli jeszcze dzieci to jednak przegięcie.  Hym... mła pewnie będzie odosobniona w swoich poglądach, no ale mła jest stetryczała a wiadomo tetryki to samosie, które inszym przeszkadzajo się bawić i korzystać  z życia.  Co do samego fenomenu  "Ekipy" mła się odnosi  jak do serialu dla młodego widza - jest zapotrzebowanie to kręcą.  Nie martwi jej to, bardziej ją martwi że dzieci prawie przez rok  nie chodziły do szkoły i  w zasadzie w wielu  wypadkach ten rok "uczenia się" powinien być przez ucznia powtórzony. To jest problem.

Później mła wyczytała że będziemy przyjmować  wielki plan i czekać na unijną kasę bo ci z lewej strony i ci co niby są z prawej się wzięli  i dogadali. Mła wsio rybka, była obojętna w lipcu i teraz tyż się jakoś bardzo nie angażuje  bo ona spłacania długów nie dożyje, federalizacja Unii wydaje  się jej dobrym pomysłem. Tymniemniej mła sądzi że  generalnie  to umówienie jest durnowate. Mła zacznie od tego że nie wszystko co robi EU jest doskonałe tylko dlatego że robi to EU. Widać  to najlepiej  po sprawie czepionek i tej awantury z Astra - Zeneka. Znacie  zdanie mła na temat umowy jaką EU zawarła z koncernami farmaceutycznymi, zanim ktoś z zarzundów zdążył piuknąć na temat niewywiązywania się  i tym podobnych numerów po zassaniu naszej  kasy na badania, mła  napisała że umowa jest taka  że o kant dupy potłuc  (  w tym momencie  zrobię cóś czego zazwyczaj nie robię, tak dla poprawy nastroju napiszę   - a  nie pisałam? ). Hym... wychodzi na to że mła  może robić za doradztwo prawne za cinżkie piniondze, które zresztą to doradztwo wynajęte  przez zarzundy  powszechnie umowę zjechało.  Także  nie jest to tak że  komisja EU i  parlament EU bubli nie produkuje. Zdaniem mła ten słynny pakiet pomocowy o który tak się leją, nie tylko u nas zresztą, jest dodupnie skonstruowany. Ot dokument z epoki późnego merkelizmu przełożony na języki europejskie.  Mła rozumie wszystko, zielone cele, które całą sobą popiera, kasę dla poszkodowanych przez durne zarzundy,   które  pozamykały gospodarki przy czym nie ograniczyły w żaden sposób strat ludzkich i insze jeszcze potrzeby,  ale cele to sobie trzeba stawiać takie żeby była możliwość ich wykonywania i egzekwowania wykonania a nie robić akcję  która ma dużą szansę skończyć  się jak ta z silnikami jednej niemieckiej firmy, które namówiła inne firmy do brzydkości  i oszustw (  a którą Angela wybroniła od konieczności płacenia odszkodowań, co było niekorzystne dla wszystkich obywateli EU za to korzystne dla tego państwa w którym  koncern ów płaci największe podatki ).
 
Na razie umawiamy się na piniądze, potem zrobimy gryplan, potem wydamy a w międzyczasie piniądzów i tak trzeba będzie jeszcze dołożyć  bo to co mamy to już za mało, tym bardziej  że sami jeszcze nie wiemy jak chcemy cóś zrobić, wiemy tylko co ale najważniejsze to jest to  że  trzeba ludziom jakieś  piniądze skądś wykombinować bo  inaczej nas rozniosą za debilizmy większości zarzundów. Taa... Dokument dla mła jest wadliwy, nie umiem tego inaczej określić, bo od  d strony się do roboty na chybcika wzięto. Bardzo piękne słowa ale jak się przechodzi do konkretów to cóś pusto.  Wprowadzenia, popieranie, itd.  ale o technologiach to niemnożko. Te gryplany które mają składać państwa to cóś tak mogą podobnie wyglądać, nasz nawet może  być piąkny bo premier ma wprawę w prezentacjach.  Ciekawe jak długo uda się utrzymać entuzjazm będącej w kryzysie bogatszej część Europy w jeszcze solidniejszym  płaceniu na część mniej  bogatą za to kiepsko zarządzaną, jak długo EU  będzie dopłacała do wielkiego kapitału i subsydiowała to czego absolutnie subsydiować nie powinna, przelewała z pustego w próżne? 
 
Da Wielki Polityczny to ta wersja wielkiego  planu się pójdzie tralala i cóś się w nim zdrowo pozmienia bo dla mła mało strawna jest wersja  że piniądze majo pójść w odbudowę tego co zarzundy krajowe polityką lockdownów zniszczyły  a teraz ci niszczyciele olbrzymie kredyty będo pobierać  coby za swoją głupotę zapłacić naszymi pieniędzmi.  A wszystko  to pod czujnym okiem KE której  dotychczasowe umowy z biznesem  dech zapierają.  Na szczęście widać jakieś światełko w tunelu, rozentuzjazmowani  cóś przytomnieją co moim zdaniem skończy się tym że jak nie  ta to następna KE będzie kombinowała nieziemsko coby wprowadzanie planu i rozdawanie kasy ograniczyć na maksa bo co bardziej ogarnięci ludzie  w europejskim zarządzie już widzą że sposób w jaki się zabrano  do zeżarcia własoręcznie stworzonej  żaby jest głupawy.  Mła nie wierzy sama sobie bo  znalazła się w jednym szeregu z mynistrem Zerro, pociesza ją tylko to że  mła się znalazła z innych pobudek.  No i na pewno  innych pobudek niż wewnętrzna polityka która każe naszej największej partii opozycyjnej jechać nie tyle ten plan, którym  się och i ach zachwycała, co możliwość jego realizacji "bez ubytków" na cele kampanijne dla przeciwników. Co do lewicy, która zdaje  się już  wie  jak to z tą kasą unijną naprawdę będzie, to mła zadziwia jedynie  ich ufność w skuteczność KE pilnującej  czy aby wypełniane są warunki umowy. Hym... jak do tej pory to w kwestii praworządności się nie spieszyła, co ponoć miało związek z niemieckimi montowniami na Węgrzech (  pewnie ta praworządność to ruszy dopiero po zakończeniu merkelizmu w Niemczech, który się obecnie całej  EU odbija jako  nieświeży ) . No cóż,  już raz nas lewica w kretynizmy obecnej władzy umoczyła, na wpół niechcący, gnana ambicjami liderów. 

Obydwie sprawy za bardzo mła nie gniotą, jakby poza nią ale po własnej reakcji na owe mła zaczęło nurtować, no bo  kiedy mła własne wypiski   czyta to się samej się pyta - czy Ty mła  nie skręcasz aby za bardzo w prawo?  A może Ty mła ostro skręcasz w lewo? Hym... mła się jednakże, być  może złudnie , wydawa że jedzie prosto, tak jak jechała. Doświadczenie  ją tylko nauczyło różnych rzeczy,  niestety mła dojrzała że EU mająca wpisać wielki kapitał w określone ramy  (  przez kilkadziesiąt ostatnich lat ograniczaliśmy zakres opodatkowania, regulacji i kontroli biznesu a instytucje  które miały nas  chronić przed nadużyciami korporacji praktycznie nie działają - dochodzi do tego że usiłuje się ograniczać naukę i media,  co ludzie czują bo skąd niby ten wysyp  teorii spiskowych? ), tak żeby mógł kasę robić ale  przy okazji dał żyć tym którzy go naprawdę tworzą, daje dupy bo politycy zajęci są tak naprawdę trwaniem na własnym podwórku a to wymaga dogadania się z wielkim kapitałem. Jedni smarują żeby inni  mogli jechać i  dać na smarowanie, hym... kółko się zamyka. Cała nadzieja w tym że może EU zacznie się wreszcie tworzyć jako projekt oddolny,  może drgawki pobrexitowe cóś zmienią. Oby. Bo jak nie to mła zostanie "ekstremą", tak w czasach jej  młodości nazywali ludzi z KORu, którzy doradzali pierwszej "Solidarności". Większość  nie była nawiedzona, takie socjaldemokraty z nielicznymi wyjątkami. He, he, he, mła wyszedł wpis prawie że pierwszomajowy - kapitał mła odmienia przez przypadki.

Dziś w ramach ozdóbstw średniowieczne źwierzątka z manuskryptów. A w ramach muzycznika pieśń o tym że wszystko wokoło kwitnie, znaczy "Tempus est iocundum" z kantaty Carla Orffa "Carmina Burana".

czwartek, 29 kwietnia 2021

Szpagetka rozlizana

Szpagutek zachorzała, nie wiem czy ropień czy inny stań zapalny na tej uniesionej nóżce się rozwinął ale rozlizała tak że mła może zobaczyć jej szlachetną kość. Zdaje się ze dwa dni jej zajęła  ta zbożna działalność, w Alcatrazie na trawce. Gorączki nie ma i rano jeszcze zjadła, teraz już nie  i dobrze  bo jak mła zauważyła to  już Pan Dohtor umówiony i za godzinkę jedziemy,  Nie jest słabowita, usiłowała wlać Mrutku,  któren się pchał na wyrko ale mła się Szpagetkowa przypadłość nie podobie  bo  Szpagi  jest delikutaśna a rana wygląda naprawdę  brzydko.  Wieczorem napiszę co  dalej, bo mła się wydaje  że to dłuższa kuracja  będzie i kto wie czy nie czeka nas operejszyn za jakiś czas. Szpagetka jest bardzo zła, co dobrze wróży.


Dobra,  ciąg dalszy. Po przyjeździe do Pana Dohtora oglądanie. Do dokładnego oglądania Szpagetka była miła, potem wprost przeciwnie bo mimo że Pan Dohtor się starał to bolało. Po rozsunięciu nóżki aż do pachwiny smród okrutny się rozszedł i Pan Dohtor oznajmił mła że Szpagetka na jego oko ze cztery dni lizała. Diagnoza na dzień dobry - ropień i nie wiadomo co pod ropniem, natychmiast dawka uderzeniowa antybiotyku. Szpagetka mimo że już nie  była dotykana skrzeczała jak małpa w moich ramionach, same  brzydkie miauki i wyzwiska. Druga dawka w sobotę po południu, w międzyczasie Rivanol i zasypka.  Doktor pamiętający numery z kołnierzem w jej wykonaniu i wtykanie inszym kotom Szpagetkowych łap połamanych do wylizywania,   zarzundził natentychmiastowe wyrośnięcie u mła oczu wokół głowy. Mam pilnować Skarba żeby lizactwem nie grzeszyła.  Na szczęście przeciwbólowe zostały dane, przeciwgorączkowych osobno nie trza było i Szpagetka po pochłonięciu około dziesięciu deko surowej wołowiny poszła spać. Przed spaniem zdecydowała się dopuścić mła do łask, były ocierki policzkami i pomrukiwanie. Przed chrapaniem odwiedziła ją też  Małgoś, Szpagetka znająca rolę  chorego kota na pamięć już czekała z łebkiem nastawionym do  głaskania i z malowniczo upozowanym odnóżem. Mła ma nadzieję że to co pod ropniem da się jakoś opanować. Długi weekend przed nami, mła ogłosiła  że nic jej nie obchodzi i czas ma wyłącznie  dla kota.  Małgoś, Pan Dzidek, Ciotka Elka i Gienia w związku z tym zdecydowali się nie umierać w czasie majówki.  Jutro chorą nawiedzi  Cio  Mary z dobrutkami. Koty poobwąchiwały Szpagetkę, trochę przy niej poleżały  a potem  myk do ogrodu, podobno Ocelot  Drugi przyprowadził nowego kumpla.

Bardzo dziękujemy Wam za wsparcie, przydało się. Świadomość  że  są na świecie insze kotne ludzie, które wiedzą jak to jest czyni człowieka silniejszym. Na pocieszkę dziś we wpisie koty Tetsuo Tkahary, wszystkie podobne  do Szpagetki. W muzyczniku kołysanka dla Szpagetki.

środa, 28 kwietnia 2021

Pochwała tegorocznej kwietniowej aury

W tym  roku w ogrodzie pod koniec kwietnia liście jeszcze w pąkach. Rozwija to się wszystko  powolutku, w swoim tempie.  Mła enty raz podkreśli że uważa to za bardziej naturalne dla nas  niż te wybuchy letniej pogody, które  czyniły z kwietnia miesiąc niekoniecznie dobry dla wegetacji roślin. Tym bardziej że taka dość  długo trwająca aura jak z marzeń "wiecznego wczasowicza" potrafiła niespodziewanie zmienić się  w całkiem niewymarzone pogodzisko z mało klasycznymi  przymrozkami wiosennymi. Mało klasycznymi dlatego że  temperatura potrafiła zjeżdżać znacznie poniżej minus pięciu stopni, tak jak to miało miejsce parę lat temu po upalnych, prawie jak lipcowych dniach maja. Najważniejsze jest jednak to że w tym roku kwiecień wcale nie był suchy. Wiem, wiem, glina, potoki wody, błocko, Serbinów  - te klimaty. Hym... mła mieszkająca na tym powstającym Stepie  Okołobełchatowskim ceni sobie jednakże wiosenne opady. Wszak co wrasta potrzebuje wody.

Ten brak wybuchy wiosny, nagłej zmiany soczystych pąków w młodą zieleń liści, pozwala mła nacieszyć się "wykluwaniem zielonego". Zielone czasem wcale  nie jest zielone, młodziutkie liście niektórych drzew bardziej przypominają jesienną orgię kolorów, którą mła tak lubi na nich obserwować. Klony japońskie w tej fazie są urodne jak mało które inne drzewka, ciągną ślepia że hej. Mła czeka na rozwój liści jej  ulubionego jarzęba - jarzęba mącznego Sorbus aria. To nie jest orgia kolorów, to jest najwyższa forma wyrafinowania kolorystycznego, monochromatyczne niby ale zawierające w sobie tysiąc i jeden odcieni przygaszonej  bielą zieleni pąki to dla mła coroczna uczta  dla oczu. Najpiękniejsza faza w życiu tego drzewa  dla mła to właśnie  to pączenie przechodzące w młode liście.  Jesienią jarząb mączny jest i owszem urodziwy ale dechu jego uroda nie zapiera.

Na jarzęba mła jednak jeszcze będzie musiała troszki poczekać, na razie  cieszy się że magnoliowe kwiaty  jako tako przetrwały przymrozki.  No i  przyziemiem  się cieszy, bo całkiem nieźle sobie rośliny poradziły. Nierozbisurmanione ciepłem to dały radę, zarówno te cebulowe -

 - jak i te bez cebulek, ze zwykłymi korzonkami.

W muzyczniku Adele z piosenka, która mła się jakoś tak wiosennie kojarzy.

wtorek, 27 kwietnia 2021

Po przymrozku

Mła dziś po południu zdobyła się na odwagę i poszła do Alcatrazu oglądać straty po przymrozku. dzisiejszej nocy było u nas coś kole trzech stopni na minusie a to nie jest temperatura która sprzyja  zachowaniu urody magnolkowych kwiatów.  No cóż, jest raczej średnio ale mła pociesza się że mogło być gorzej. Magnolki w zasadzie  jeszcze w większości w pąkach więc przymrozek  nie wyrządził szkód straszliwych i niszczących urodę kwitnień, tym niemniej nie jest tak że  nie wyrządził szkód widocznych. wszystkie magnolkowe kwiaty które szykowały się do rozwinięcia  i były w tym szykowaniu zaawansowane, oberwały na tyle że jest to widoczne z daleka. To co stulone i dopiero wchodzące w fazę prawdziwego pąka kwiatowego  przetrwało jako tako, znaczy mróz uszkodził takie pąki w bardzo niewielkim stopniu. Uff... naprawdę mogło być gorzej,  mła pamięta rozwinięte pięknie magnoliowe kwiaty którymi drzewa były wręcz obsypane a które  w ciągu jednej mroźnej  nocy zamieniły się  w jeden  z najsmętniejszych ogrodowych widoków.  Naprawdę dobrze  że w tym roku wiosna wiosna nie wybuchła znienacka tylko jest taka jak być powinna w naszej strefie klimatycznej, magnolki nie kwitły na całego i  ich kwiaty jakoś wczorajszo - dzisiejszy nocny  przymrozek zniosły.

Przyziemie zniosło przymrozki zdecydowanie lepiej, hiacynty, tulipany, ciemierniki - praktycznie żadnych uszkodzeń mła nie zauważyła. Jedyne co ją troszkę martwi to brak przyrostu liści u rozsadzonych niedawno, tak trochę niezgodnie ze sztuką,  fiołków motylkowatych które Ciotka Elka z uporem nazywa motylkami fiołkowatymi. Mła dzieliła i rozsadzała  bo się jej wydawało że rośliny powinny  to jakoś bezstresowo znieść a tymczasem listków cóś nie widać. Za to mła znalazła dziś liście anemonopsisa, małe bo małe ale zawsze cóś. Ucieszyła się jak Rarabara z cudem ocalonego bodzicha, mła myślała że jej rarytetne anemonopsisy przegrały jednak walkę o byt która się zaczęła dwa lata temu wraz z suszą  a tu proszę, jednak są oznaki życia. Mła postara się dopieścić, choć będzie musiała to robić bardzo ostrożnie bo anemonopsisy  przesady dobrutkowej nie lubią, jak to rośliny leśnej proweniencji.  Z ogrodu mła wygarnęła Szpagetkę która po wczorajszym spotkaniu z Fantą usiłowała zaznaczyć swoje panowanie we wszystkich częściach naszej hacjendy. No bo wicie rozumiecie Wielka Imeratorowa Parteru spotkała się z Jej Trójkolorowością Gwiazdą Piętra i próba sił była, znaczy każda  chciała pokazać co potrafi  zrobić swojej służbie która trzyma kotę w ramionach. Fanta wykonała wsadzenie łapy w oko a Szpagetka zasięście na głowie. Dziś rano Szpagi jeszcze przeżywała spotkanko i wypruła na dwór coby wszystko opoliczkować. Skutek był taki  że mła wyciągnęła jej z polika kleszczora, którego  Mrutek natychmiast chciał adoptować.

Fotki  to zdziśki z ogrodu a w muzyczniku kalina z propozycją nie do odrzucenia.

poniedziałek, 26 kwietnia 2021

Wpis przyciężki czyli o nadpoprawności politycznej i jej możliwych gównianych konsekwencjach

Mła napisze o zjawisku które ją od  pewnego czasu mocno uwiera, szkodliwym jej zdaniem bardzo - bardzo a rozrastającym się jak chwast - o nadpoprawności  politycznej. Termin poprawność polityczna to wg. Wikipedii "...sposób używania języka w dyskursie publicznym, którego deklarowanym celem jest zachowanie szacunku oraz tolerancji wobec członków mniejszości, w szczególności wobec grup dyskryminowanych.". No i dalej "Poprawność polityczna ma polegać na unikaniu w dyskursie publicznym stosowania obraźliwych słów i zwrotów oraz zastępowaniu ich wyrażeniami bardziej neutralnymi. Obejmuje również samoograniczanie w posługiwaniu się symbolami i określeniami, które mogą wykluczać, marginalizować lub obrażać dyskryminowane grupy społeczne."

OK., mła rozumie i popiera całą sobą, gay zdecydowanie ładniej brzmi od obelżywego pedała a Romowie to Romowie a nie Cyganie. To jest dla niej tak jasne jak słoneczko w zenicie. Problematycznie  się robi kiedy poprawność polityczna przeszkadza w opisywaniu stanu faktycznego - kształcenie dzieci   nie jest dla Romów priorytetem, w badaniach przeprowadzanych w roku 2007 czyli czternaście lat temu wychodziło że co trzeci Rom nie miał wykształcenia podstawowego. Czy pisanie i mówienie o tym jest stygmatyzacją czy po prostu pisaniem o realiach? Mła rozpatruje to w kategorii problemu bo brak wykształcenia w dzisiejszym świecie jest  problemem a problemów jej zdaniem nie powinno się zamilczać, choćby nawet miały za sobą nieść  ryzyko stygmatyzacji. Zamilczanie w żaden sposób nie poprawia sytuacji Romów, od niemówienia i niepisania o tym że postrzeganie przez tę społeczność edukacji jako obszaru marginalnego przekłada się na jej status, Romom się jakoś lepiej nie robi. Babcia Wiktoria nazywała takie zamilczanie spraw istotnych albo obchodzenie  ich dookoła przyklepywaniem gówna i twierdziła że  przyklepywane się tylko nawarstwia by po czasie runąć i rozprzestrzenić  się na okolicę. 


Takoż samo w Hameryce, policjant udusił obywatela o ciemnym coolorze skóry i za to został skazany w uczciwym procesie. Pan Władza nadużył władzy i będzie musiał za to zapłacić o  ile sąd wyższej instancji nie przychyli się do apelacji. Jednakże nie oznacza to z automatu że zabity obywatel o ciemnym coolorze skóry był aniołem. Był byłym bandytą, ćpunem  który odsiedział swoje za napad z bronią w ręku na starą kobitę  i który czym prędzej opuścił groźny stan Texas po wyjściu z więzienia. W Minneapolis na zbyt krewkiego gliniarza napatoczył się  kiedy będąc  pod wpływem usiłował płacić fałszywą dwudziestodolarówką. Nadużywanie  władzy przez białego policjanta nie  wybiela, za przeproszeniem,  czarnego  obywatela. Zdaniem mła cały ruch Black Lives Matter zbudowano na kiepskich fundamentach nadpoprawności politycznej, Georg Floyd to nie była taka osoba jak Rosa Parks. Ruch  praw obywatelskich był ruchem grupującym czarnych obywateli  ale  nie tylko, jego hasła wykraczały znacznie poza walkę  o miejsce dla pochodzącej z Afryki części społeczeństwa  amerykańskiego, dotyczyły tak naprawdę praw wszystkich obywateli, wystarczy przeczytać tekst "I Have a Dream".

Mła za największe osiągnięcie społeczne  XX wieku w Hameryce uważa właśnie ten ruch, wymyślony przez czarnych obywateli a dotyczący  praw obywatelskich dla wszystkich. Nowy ruch czarnych obywateli bierze na sztandary osobę zamieszaną w pospolite przestępstwa kryminalne i jakby w "zgodzie z etosem"  usprawiedliwia zamieszki  i plądrowanie w trakcie demonstracji, co oczywiście  nijak  się ma do biernego oporu który pozwolił  uzyskać pełnię praw obywatelskich osobom o innym niż biały  kolorze skóry. Mam wrażenie że rasizm to wylewa się  tu nie tylko z przeciwników Black Lives Matter i  że tak naprawdę to  jest on przykrywką dla problemu o którym w Ameryce lepiej nie mówić - klasizmu. Porozmawiajmy o rasizmie u przebogatej Oprah, nie mówmy o tym że kapitalizm wg. recepty Reagana zaprowadził nas na manowce. Zamykanie  problemu w gettcie, wiązanie go z kolorem skóry - odwrotność tego co miało miejsce w latach sześćdziesiątych.  Bardzo wygodne dla uprzywilejowanych  to omijanie problemu przez zastępowanie go innym, w  którym obowiązują reguły nadpoprawności politycznej.

Pandemia - to już nie nadpoprawność polityczna ale hiperpoprawność, hym... chyba ekonomiczna, tak ściśle z polityką powiązana. Tu jest nieco insza technika stosowana, po prostu zwykła cenzura czego nikt już nawet nie ukrywa. Przebijać ma się jedynie słuszna wersja choć tak po prawdzie to ona byle jak sklecona z tzw. dowodów anegdotycznych, ćwierć prawd i dyskredytacji tych co piszą i mówią inaczej, bo wiadomo że te ludzie o innym zdaniu to płaskoziemcy i wyznawcy  wszystkich teorii spiskowych na raz.  Hym... ile teorii spiskowych okazało się smętnym realem, tego ludzie nie pamiętają albo nie wiedzą,  więc  generalnie technika w odniesieniu  do prania mózgów skuteczna. Mła pozwoli sobie zacytować  z mainstreamowego portalu fragmencik dotyczący niechęci części obywateli do szczepień preparatem będącym w fazie badań - "Zdaniem prof. Zybertowicza, może to wynikać z błędnych przekonań osób badanych. - Podlegają one modzie na hiperintelektualizm i wyobrażają sobie, że samodzielnie myślą. Ekonomia behawioralna pokazuje, że nasze samodzielne myślenie jest ułamkowe - argumentuje socjolog".  No cóż, Zybertowiczowi  hiperintelektualizm na pewno nie grozi, jednakże usiłowanie robienia z ludzi o innych  przekonaniach pozujących na niezależność idiotów, jak widać nie przeszkadza "wolnym" mediom przedstawiać takowe wypowiedzi jako eksperckie zamiast jako kretyńskie, bo akurat przykład Zybertowicz podał od czapy - machina mendialna silnie wpływająca na odbiór realiów  nastawiona jest "propandemicznie"  znaczy postawa "zgoda z naukową wiedzą" odnosi się do mitu "samodzielnego myślenia".  Taa...  to jest już tzw. toporna propaganda. A  tak w ogóle  to mła zaobserwowała u nas w kraju ciekawe zjawisko - pandemiści i plandemiści znajdują się w większości po dwóch stronach sporu politycznego. Lewica i skręcające w lewo centrum wie że pandemia  jest straszliwa a ta prawdziwa, mało socjalna prawica wie  że plandemia to tylko ściema.
 
Lewica jakby z natury rzeczy kreuje wzorzec poprawności politycznej, no tak to się historycznie ułożyło, zatem nasza pandemia jest poprawna a plandemia nie.  Inaczej ma się rzecz poza granicami Cebulandii, pandemia i plandemia mają tu zwolenników i przeciwników zarówno wśród wyborców lewicy, centrum jak i prawicy. Mła się zastanawia dlaczego  u nas wygląda to inaczej niż  gdzie indziej i jakoś odpowiedzi nie znalazła, ma pewne tropy ale pewna nie jest. Gazety i portale związane z lewicą i centrum grzeją temat grozy, obeszczeń i czepień.  Jawnie  co wyrywniejsze nawołują do stosowania cenzury pod pozorem ochrony zdrowia publicznego. Nadpoprawność trza wymusić co wydaje się mła przyznaniem się do  niemocy w kształtowania jedynie słusznego obrazu świata. Cenzura jest przeca powiązana z myślozbrodnią.  Robi się takie śmieszne zabiegi jak staranne odpuszczanie  info o tym jak radzą sobie kraje czy ich części, które zdecydowały się na akceptowanie grozy, zaprzestały obeszczeń  i nie polegają jedynie na czepieniach. Jak Szwecja to samo zuo, jak Texas to łoj, łoj i ciszej o tych którzy się nie zamknęli jak Korea Południowa czy Japonia.  To  jest narracja hiperpoprawnie polityczna, którą popierają te wszystkie strony politycznego sporu , którym do tej pory przynosiła tzw. wymierne korzyści. W sumie żenua ale ryjące  czerepy bo sprzedawane  jako "postępowe". Hardprawica postanowiła zainwestować w  przyszłość  czyli  w zyski długoterminowe, liczy że dostanie premię od tych wszystkich którym  cóś określanego jako walka z pandemią rozwali życiorys. Mła ma nadzieję że się przeliczy bo niespecjalnie sympatyzuje. Ma wrażenie że niektórzy na prawicy to dlatego  nie lubią kagańca poprawności politycznej bo nie mogą pisać "Ten pieprzony żydowski czarny pedał" o przeciwniku politycznym, na czym zresztą wyczerpują pomysł na działalność. Z drugiej strony jak mła paczy na centro - lewicę to niema  że nie ma - lewicowiec to najlepiej  żeby  był czarnym dzieckiem dwóch lesbijskich matek będących wnuczkami ofiar Holocaustu, bo wówczas bez względu na to co robi jest cool. No chyba  żeby pandemię przenajgroźniejszą w swojej  świętości kwestionował. Pomysłów na prawdziwe działanie jak u prawicy, cóś niemnożko.
 
Mła  nie będzie się rozpisywała na temat uchodźców bo wkurza ją zbyt mocno  że mocarstwa zrobiły  sobie poligon z Syrii i rozwaliły życia tysiącom Syryjczyków, a potem że usiłowano podpiąć pod pomoc dla ludzi tak ciężko  doświadczonych masowy import taniej siły roboczej.  Mła by się zapluła  ze złości bo z jednej strony ta pomoc bombardowanym  Syryjczykom należała się jak psu zupa ze zwykłej ludzkiej przyzwoitości a z drugiej strony któś cóś sobie ugrywał ściągając migrantów ekonomicznych. Takoż samo mła by się zapluła  na nadpoprawność tzw. nowego feminizmu, który potrafi miejscami otrzeć się o nadgłupotę. Dlatego  narzekania mła na nadpoprawność  nie są kumpletne. Ale mła ma wrażenie że one wystarczą do tego by uzmysłowić czytającym że oprócz przykrych konsekwencji mogących powstać w wyniku udawania że problemów nie  ma i dzikiej nadziei  że znikną starannie zamilczane albo zajechane propagandą,  paskudną  i kto wie czy  nie najgroźniejszą konsekwencją nadpoprawności  politycznej jest próba wymuszania jednomyślności. Mła się jednomyślność bardzo, bardzo źle kojarzy - z bezmyślnością i wszystkim co z tego może wyniknąć. Stąd  dla ozdoby dzisiejszego wpisu  mła wybrała obrazki soc i nazi, jedynie słuszne rzecz jasna. Sztuka nazi na szczęście się zbyt długo  nie rozwijała, sztuki soc mła nie wybrała   z jej "najlepszego" okresu, znaczy z tego w  którym w zasadzie nie odróżniała się od sztuki nazi.  Na mła  trumienka wodza rewolucji   namalowana na świeżo,  na początku lat dwudziestych robi cóś większe wrażenie  niż portret miłego bruneta z pieskiem z lat trzydziestych. Taa... w muzyczniku dla oderwania  od smętków cóś jak najbardziej  paszącego. 

niedziela, 25 kwietnia 2021

Niedzierla "pracująca" - pierwszy szkółking tego roku

Mła dziś była na szkółkingu z okazji pracującej niedzierli.W ogóle to się u niej pracująca niedzierla pracowicie zaczęła. Rano koty się pobudzili i pretensję mieli że mało głaskane. Mła się mało w wyrko nie zlała bo obowiązki były egzekwowane. Potem  kiedy się już wyrwała to mało gleby nie zaliczyła i  resztki kłów o wannę na drodze do miejsca upragnionego stojącą nie roztrzaskała ponieważ Sztaflik postanowiła być Mrrruaną, wojowniczką ocierająca się przemocą o nogi będące w ruchu. Jak już mła zadała kotom żyr i wysłuchała tego co Szpagetka myśli o mojej koncepcji karmienia futrzastych oraz tego co Mruti sądzi na temat chowania przed kotami wołowiny do lodówki ( było ocieranie się o lodówkę i pomrukiwanie wyczynowe z lekkim pomiaukiwaniem ) mła udała się  do Małgoś - Sąsiadki, która stwierdziła że ma bardzo, bardzo złe samopoczucie i chce zjeść w związku z tym ostatnią w życiu jajecznicę  ze szczypiorkiem a potem ostatni w życiu kawałek placka drożdżowego z kawą i ajerkoniakiem ( "Mogę pić  przed południem bo  w końcu  umieram!" ). 
 

Mła zmierzyła Małgoś ciśnienie i ajerkoniak wylądował na stole natentychmiast. Po kielichu Małgoś w jakieś pięć minut się pozbierała i stwierdziła że pokroi szczypiorek do jajecznicy i dobrze by było żebym do tej jajecznicy zrobiła też pastę z "adwokato", bo kanapeczki to by może jednak zjadała. Śniadanie zatem było z tych obfitych, mła czuła że jeszcze chwilka i na skutek porannego obżarstwa powieka  jej się zamknie co było niebezpieczne bowiem mła w stroju  porannym czyli szlafroku, wyrko rozbebeszone kusząco, na dworze zimno a koty naszykowane  coby mła zależeć. Na szczęście zadzwonił telefun i Mamelon wywołała mła na szkółking. Mamelon w tym roku postanowiła pilnować sprawy sasanek papagenek. Umówiła się  z naszą znajomą Panią Szkółkową, że wyselekcjonuje ona dla nas siewkowe  kfiotki wykazujące papageńskie cechy i zadzwoni do Mamelona kiedy rośliny będą gotowe  do odbioru.  Telefun wiadomy był, no i pajechali! 
 

W  szkółce oprócz roślin przymilne koty i kulinarne dyskusje oraz pokaz fot wypieków - pełny program rozrywkowy. Poszalałyśmy, choć może nie koniecznie zakupowo. Towarzysko się rozwinęłyśmy jak te pierwiosnki na wiosnę. Omówione zostało wszytko istotne, łącznie z kondycją jesiotrów w Adamowie, historią upadku holenderskich szkółek, stanem  siewek rarytentych roślin, formą kotów, zdrowiem członków rodziny. Potem zrobiłyśmy zakupy, czymś w końcu to tarzanie się w towarzyskiej rozpuście trza było usprawiedliwić. Mamelon skoncentrowała  się na sasankach a mła nabyła oprócz nich kolejne fiołki odoratki, przetacznika  goryczkowatego który jej zaniknął, jeszcze jedną odmianę zawilców gajowych  ( mła wykazuje cechy uzależnienia od sadzenia onych ), dzwonki Poszarskiego Campanula poscharskyana   bo cóś musi posadzić  kole kamorów i w ramach dopieszczeń Alcatrazu  magnolkę Magnolia x loebneri 'Merril'.
 
 
Magnolie  Loebnera to krzyżówki magnolii  japońskiej Magnolia  kobus i magnolii gwiaździstej Magnolia stellata.  Po japońskich magnolkach odziedziczyły nieczułość na kaprysy aury a po magnolkach gwiaździstych urodę delikatnych kwiatów. Są bardziej odporne  niż magnolie gwiaździste a ich  kwiaty są bardziej subtelne niż kwiaty magnolek japońskich. 'Merril' rośnie wysoko jak na mieszańca bo osiąga  u nas koło sześciu metrów wysokości, kwiaty ma duże, czysto białe.  Odmiana została uhonorowana przez RHS  Award Garden Merit. Mła postanowiła też dokupić po raz kolejny krzoczek magnolki 'Lennei', ta odmiana odtwarzana u mła cóś się nie może odtworzyć. Mła poszuka nowego stanowiska i bardzo starannie przygotuje glebę. Bardzo, bardzo starannie.


Po szkółkingu właściwym ( zaliczyłyśmy jeszcze tzw. zielone punkty, znaczy przydrożną sprzedaż roślin z różnych szkółek - nic nie kupiłyśmy ) wróciłyśmy do domu Mamiego,  gdzie mła zaliczyła kawę i obejrzała tzw. poświęcenie Sławencjusza ( kafelki wyczynowo kładzione na ścianie - mła naprawdę podziwiała bo jest co ). Sławencjusz przywiózł mła z donicami do chałupy, Małgoś już czekała z pomidorową, koty czekali na wołowinę a mła czekała na zmiłowanie boskie tak wszyscy chcieli na chybcika cóś od niej ( między innymi Pan Dzidek, świeżo upieczony kucharz, zadzwonił do mła coby się pochwalić samodzielnym uprużeniem żeberek) . Zupę mła zjadła i Małgoś odetchnęła usatysfakcjonowana , koty mła skarmiła i wlazła do ogródka coby przynajmniej bylinki wkopać. Sama nie wiem jak czas mi zszedł do wieczora w ogrodzie, znaczy to była niedzierla naprawdę "pracująca".

Fotki to zdziśki z ogrodu i chałupy a w muzyczniku dziś maoryskie przyśpiewki weselne. Mła uwielbia dobrą Hakę.
 

sobota, 24 kwietnia 2021

Codziennik - kocie niesubordynacje i inne takie

Madka pogryziona! Jak zwykle przypadkiem, no bo mła kota  na ręce a tu łapka nóżka się Mrutku w kocyk zaplątała. Mruciu ryczy, madka ciągnie coby go wyzwolić, no i trza było ukąsać madczyną  dłoń coby madka  odczuła jak  Mrutku boli. Taa... tylko Mrutku o bólu zapomniał zaraz po tym kiedy mła łapkę nóżkę odplątała na szybciora a łapa mła krwawiła i puchła była przez dwa dni. Mrutku twierdzi że to kara od Wielkiego Kotowego za  zabór kleszcza i katowanie łapko nóżki.  Mła twierdzi że to histeria w  wykonaniu Mrutkiego stoi za tymi ranami. Na wszelki wypadek mła sobie przygotowała żółte do moczenia palucha, Mrutek natentychmiast chciał w żółtym umoczyć zęba, coby mu się odkaził, madka z trudem go od tego odwiodła. Jedno co dobre że Mrutek po tej kąsaninie się odobraził, nie  wypadało mu pochlaną  mła dalej ignorować za to usunięcie kleszcza i bolenie łapki.  No tym bardziej  że pojawiła się możliwość pozyskania następnych  paskud a łapka nóżka była  ciamkana ( nie to  że  żądania były, mła sama z siebie chuchała i ciamkała w łapuchnę ).


Mruti teraz w dobrym nastroju, Epuzer i Pusiu bywają u nas codziennie ku  utrapieniu Pasiaka.  Pasiak bardzo zazdrosny, zapowiedział  rzucanie się do gardziołów i wogle jeśli któryś z tej dwójki będzie się choć lekko ocierał o Mrutka. O wspólnym  z gośćmi Mrutka chodzeniu do  ogrodu mowy nie ma, są sprawy do których Pasiak nie dopuści - Mrutek jest jego najwłaśniejszy! Okularia mła podłamała cichym zwierzeniem że  planuje w tym roku zrobić sobie naszyjnik z kleszczy, jak na razie przyniosła dwa - jednego mła złapała zaraz po wbiciu się w słodkie ciałko, drugi niestety zdążył się już opić. Mła będzie pryszczyła kolekcjonerkę w przyszłym tygodniu i może naszyjnik zostanie w sferze marzeń. Czarnule na tle reszty towarzystwa wypadają wyjątkowo pozytywnie, co prawda zanikają na cały dzień w ogrodzie  ale tam raczej kulturalnie trawkują a nie szlajają się po krzakach w poszukiwaniu kleszczy. Szpagetka przeniosła  się już na swoje letnie łóżeczko a Sztaflik zaczęła sypiać "w nogach", może i  ochłodzenie idzie  ale czarnule wiedzą że  to wiosna.

No a co poza  życiem kocim - nasz rodzinny covidowiec  wylazł ze szpitala powłócząc nogami. Oczywiście wg. niego i najbliższych to że zachorował po dwóch dawkach szczepionki i choroba miała cinżki przebieg to wina onej zaszczepki. Mła macki  opadli bo przeca za jakiś czas to mu chemię  włączą a tu,  że tak rzecz nazwę,  mózg w stanie totalnej rozsypki nie kojarzy faktów.  Może to owa  mgła covidowa ( tylko dlaczego także u tych co choroby nie mieli ) nie pozwala mu łączyć takich spraw jak niewykryty nowotwór, szczepienie i choroba zakaźna. Stan na dzień dzisiejszy jest taki  że rodzinny covidowiec  upiera się  nowotwór to spoko a samo zło to czepionka. Mła rozumie że czepionka zadana choremu mogła mu się nie przysłużyć ale trza sobie  było zrobić porządne badanie krwi przed szczepieniem a nie jazgotać teraz  że  tylko wywiad zrobili i czepili. Przeca niby rozum w głowie powinien być,  w końcu członek gremiów, akademik  i wogle,  nawet jak stetryczały. A nie teraz opowiastki snute że  choroba na n nie ma nic wspólnego z chorobą na c i wszystko, Panie tego, groza szpica. Ech... jak to entuzjaści robią się najbardziej zagorzałymi krytykami  w wyniku własnych zaniechań. Szczerze pisząc to mła nie jest w stanie  takowego podejścia zrozumieć bo nic w tym rozsądnego ni ma. Najpierw hurra, hurra a teraz łojezu!


A tak  à propos  czepionek to w mieście Odzi zaczęli robić badania ich skuteczności. Najwyższy czas bo sporo zostało już czepionkowanych i tzw. materiał do prac jest. Mła nie będzie zaskoczona kiedy okaże  się że wskaźnik odporności będzie taki jak w przypadku szczepień  na grypę, wielu wirusologów wyrażało taki pogląd. Tak po prawdzie  to tylko w mendiach tzw. szerokiego nurtu panuje hurra optymizm typu wyszczepieni w stu procentach i nie chorujo, lekarze są cóś bardziej sceptyczni i moim zdaniem podchodzą do sprawy rozsądnie. Część ludzi posiada naturalną odporność i zakażenie koronawirusem dla nich niegroźne a część nie i za cholerę niektórzy z nich nie są w stanie jej uzyskać.  No jak to zawsze ma miejsce w przypadku patogenów i ludzi oraz czepionek. Nic to nowego, od  dawna  sprawa znana  i wielokrotnie opisywana. Mła się dziwi że ludzi dziwi tekst - ""Są ludzie niewrażliwi na szczepienia" pod którym podpisuje się lekarz. A nie ma się co dziwić, bo tak jak są NOPy ( po czepionkach mRNA tyż, wbrew temu co wiekszość ludzi sądzi ) tak i istnieje całkowity brak reakcji i zero wytwarzania  przeciwciał, a ponieważ np. technika mRNA nie była wcale tak często stosowana to na dobrą sprawę nie wiadomo jak wygląda skuteczność szczepień tego typu, w końcu to ma być badane jeszcze  przynajmniej przez dwa lata. Hym... tak po prawdzie to tylko jedno jest pewne, wielką zaletą czepionek mRNA jest możliwość ich szybkiego wyprodukowania. 

Tyle w temacie pandemicznym, który obrzydł już  do szczętu i w którym nic się nie zmienia bo ludzie "od pandemii" i  "od plandemii" okopali się na swoich pozycjach i dopiero postpandemiczne  rachunki pozwolą nam zobaczyć w miarę rzeczywisty obraz sytuacji. Mła sądzi że będzie się działo  bo skala przekłamań taka że włos  dęba staje, no i politycznie do przeorania bo zbyt dużo niejasnych powiązań, bo próby zawłaszczeń, bo różne takie nieprzyjemne sprawki wychodzą.  Na razie ludzie siedzą w swoich bańkach informacyjnych, niektórzy  żyją  jakby w innych światach, no ale rzeczywistość zaskrzeczy i cały ten wirtualny światek piendrolnie i trzeba się będzie z realem  borykać. Obecnie nasz zarzund na tle innych zarzundów wyróżnia się wyjątkowym poziomem bezczelności, mła ma wrażenie po przeglądzie prasowym że najważniejszą rzeczą w Cebulandii jest  to że pan Z. nie kocha pana M. i razem z panem G.  któremu pan M. nie przeszkadza i który toleruje pana D. chcą wykończyć pana K, który nie kocha żadnego  z nich. Hym... no romans stulecia, a w tle upadek ochrony zdrowia, państwowego i nie tylko szkolnictwa, usług masowo zamykanych  ( u mła na osiedlu właśnie zamknęli dwa sklepy, zaraz będą zamykać trzeci ) i plajt mniejszych przedsiębiorców. Niemiłość  w czasach zarazy, że mła tak sobie nawiąże do lektury. "A życie sobie płynie jak gdyby nigdy nic. W przyrodzie nic nie ginie - to taki stary wic." - jak to ładnie śpiewał w piosence o szewcu i dyktatorach Jan Pietrzak, zanim mu  się pogorszyło i przestał rozumieć  tekst Kreczmara.  Ze spraw pozakocich pozytywnych to mła oblookała film "Promising Young Woman", rozerwała się lekko. Nie żeby granat ale zawsze cóś.

Dzisiejszy wpis  ilustrują fotki Pasiaka biorącego w posiadanie samochód Pana Krzysia i  wypielone kole irysów, Okularii w hiacyntach oraz Alcatrazu. W  muzyczniku piosenka "o lombardzie",  jak to kiedyś zgodnie - niezgodnie z prawdą powiedział jeden znajomek  mła, niektóre chopy to nic wrażliwości nie majo.