Majowo choć rankiem chłodnawo. No ale to dobrze bo mła może przeprowadzać dłuższe poranne sesje z Najsłodszą. Niestety mła musi spać przy zamkniętych oknach ze względów wiadomych, znaczy żeby niektórzy się nie wykazali olewaniem terapii, w związku z czym nie może nacieszyć się zapachem lilaków ani kalin. Związku ze związkiem powróciła do olejkowania i po chałupie niesie się upojna woń bergamoty, olibanum, neroli i bobu tonka. Hym... a może mła powinna sobie zapuścić woń mirtu i tataraku, tak bardziej majowo? No bo wicie rozumicie, ten mirt z komunijnych wianków i ten tatarak zielonoświątkowy. Taa... mirt trza zapodawać minimalnie coby był przyjemny a tatarakowego olejku mła nie kupiła kiedy jeszcze miała za co. No ale to takie duromyśli, tak naprawdę to mła by chciała odetchnąć tymi bzowymi i kalinowymi zapachami a nie ersaztem majowym zrobionym z olejków.
Niedługo będziemy się zbierać i jechać do Pana Dohtora, na drugi koniec miasta Odzi będziemy podróżować. Jak na razie to transport mła wyniósł tyle że zaczyna to konkurować z ceną terapii, no ale rady nie ma. Szpagetka może wracać autobusem i tramwajem, bo wtedy jest już spokojna, niestety jazda do lecznicy musi się odbywać samochodem czyli najczęściej taksówką. Szpagetka wie że jest kotką kosztowną w obsłudze i zachowuje się stosownie, znaczy grymasi i pokazuje rogi. W taryfie ryki coby otworzyć koszyk, potem branie koszyka na kolana i uchylanie wieczka coby było wyglądanie z koszyka przez okienko, łaskawie przyjmowane zachwyty taksówkarzy ( "Jaka ona grzeczna." o małym potworku który właśnie postawił na swoim ). Na fotce obok macie damę w pościeli, tak właśnie wygląda poranek Szpagetki, ten wzrok karcący to dla mła znak że nielegalnie przerwała głaskanie. Oprócz Szpagetki wyro zasiedlają i inne bestyje ale one kurtularnie na narzucie odpoczywają a nie w samej pościeli. I jedno szczęście bo niektórzy za punkt honoru poczytują sobie właściwe utytłanie przedłóżeczne.
Wróciłyśmy i mła właśnie pije uspokajającą kawę a Szpagetka skończyła swoją uzdrawiającą wątróbkę nadziewaną rutinoscorbinem i ryczy pod drzwiami wyzywając mła od więzicielki. Dobra, od początku. Szpagetka już u Pana Dohtora w gabinecie pokazała rogi . I to jakie! Lejeń rekordzista normalnie, groza w odcinkach bo przeca nas jeszcze wizyty czekają. Mła miała Szpagetkę na plecach, Pan Dohtor łapsko z pazurem w okolicy oka, małpi skrzek był niósł się po lecznicy jakby kto wzmacniacz solidny podłączył. Pełen program pod tytułem kot z piekła rodem. Mła się wstydała a Pan Dohtor nieświadomie podjudzał Szpagi chwaląc kotę że tak ładnie zdrowieje, zdrowiejąca poczuła się w związku z tym w obowiązku wleźć mła na łeb i stamtąd wydawać te swoje odgłosy dżungli. Wcale nie było łatwo ją złapać coby obejrzeć szwy, jak już się ją złapało warczała jak taki jeden afrykanski bęben.
Pięć szwów zostało zdjętych, z tego jeden tak naprawdę został "wykończony" bo Szpagi sobie z nim wcześniej poradziła. Dohtor zawołał "swoich" coby oglądali jak szybko i ładnie się zrasta, mła była wypytywana co kota dostaje do żarła i o stosowanie probiotyków. Jak zajmowali się nią wszyscy Szpagutek darzyła łaskawością, kiedy tylko odeszli usiłowała kombinować ze skakaniem po stołach. Na zakończenie wizytki Pan Dohtor oświadczył mła że jak na jego oko rokowania są dobre. Szpagetka z radości włączyła taką syrenę jakby ogon drzwiami przycięli. Droga do domu minęła prawie cała spokojnie, dopiero przystanek przed domem Szpagetka raczyła poinformować cały tramwaj że oto wiozą biednego, więzionego kota. Teraz jest wojna psychologiczna, Szpagi usiłuje załatwić sobie wyjście na dwór, jednakże mła wie że trza kotę jeszcze troszki potrzymać w chałupie. Obiecuje Szpagutkowi poniedziałkowe rozkosze ale Szpagtuek ma je głęboko gdzieś. Wyjście ma być natentychmiast. Są skrzeki ciężkiego niezadowolnienia. Mła zaraz wyjdzie z siebie a potem do sklepu.Wymusiła, byłyśmy pół godziny. Ona oczywiście w trawach usiłowała pozbyć się reszty szwów, ja fociłam i co i raz dolatywałam żeby poryczeć na niesubordynowaną, która te moje wrzaski miała gdzieś. Przyniosłam ją teraz do domu gdzie zeżarła troszki twarożku, mini mini żeby się nazywało że na smaczek. Teraz mła zaiwania po kocie żarło i chipsy dla Małgoś. Jejku, ledwie druga po południu a ja cóś taka zmęczona.
Ostatnia wrzuta dziś, podsumowująca. Kota obżarta śpi. I dobrze. Kiedy wracałam do domu Gwiazda witała mła na parapecie w okienku, nadal kombinowała coby wyleźć do ogrodu ale nakarmiona zdecydowała się na głaskanie i piescoty, po czym oko jej się przymknęło. Mła tyż się mało podczas tych piescot powieki na oczy nie zsunęły. Dziś mła jeszcze tylko zapodaje wieczorkiem zawiesinę i szlus, może pospać do piątej rano. Przed nami tzw. upojny weekend, mła ma gryplany związane z upojeniem, trza odreagować. Jakby nie lało zbyt mocno mła zamierza udać się w piel, jeżeli będzie padało no to nie ma zmiłuj, trza myć podłogi w chałupie. Jutro mła też musi ubłagać hydraulika coby Małgoś pływak założył w kibelku, odebrać co jej piniężnego, zadzwonić do szpitala jak tam Gienia po operacji bo Ciotka Elka, obecny Gieniowy wróg nr 1, już dziś usiłowała to na mnie wymóc ( dałam odpór bo zabieg był dziś rano ). Na szczęście oprócz muszenia są sprawy przyjemne - Cio Mary jutro przychodzi z cotygodniową wizytką, Szpagutek będzie hołubiona a zaraz potem reszta kotów. Cio Mary uwielbia do nich przemawiać, koty z kolei uwielbiają przy tych przemowach drzemać. Wyhaczyłam kartony, muszę teraz zrobić listę co dla kogo. No i przejść się jutro w stronę paczkomatu, w necie powinien być jego numer ale mła cóś ostatnio nie dowierza netowym wpiskom po sprawie z darmowym bankomatem dla Pana Dzidka.
Hym... niby nic do roboty ale zajęcia są. W niedzierle mła ma zamiar leżeć do góry brzuchem po upojeniu, to nie jest gryplan tylko taka możliwość. Gryplanów odpoczynkowych to lepiej mła nie robić bo jak sobie wyplanuje to lubi się cóś wykluć. Cóś co wymaga od mła uczestnictwa, wyjścia, roztaczania czaru albo chamskiego prucia mordy, albo stawania na głowie i parcia przed się z zamkniętymi oczkami. No to mła nie gryplanuje tego wolnego. Poniedziałek należy do Szpagetki bo jedziemy na zdjęcie szwów i wizytę kontrolną, oby ostatnią po pożegnaniu z nóżką. Takie to nasze majowanie w pięknym miesiącu maju. Ostatnie fotki w tym wpisie to drzemka popołudniowa, zwróćcie uwagę na wycyckane błękitne frędzelki. To resztki resztek szwów. W muzyczniku "Przedostatni Walc" Wojciecha Młynarskiego.
Osobiście zaczynam uważać, że ślimory trzeba zacząć rozpieszczać, fotografować i chwalić się nimi na FB i Insta, to może wtedy znikną? Albo znormalnieją?
OdpowiedzUsuńWeźmy Szpagi, na ten przykład. Dogadzasz jej i ona pozostaje jedną, zaspokojoną sobą. A taki ślimor prześladowany, nic, tylko się rozmnaża sfrustrowany. A jakby tak dopieszczony, utulony przez tła, siedział se na liściu hosty, puszczając zielone wiatry, to by pewnie pozostał pojedynczym, by hołdów nie rozpraszać na większą ilość konkurencji.
Agniecha...... no.
UsuńRabarbara
Dałam Ci do myślenia, co?
UsuńObawiam się rozbuchania wyobrażni ......... ;)).
UsuńRabarbara
Mniłością w ślimory Kochana to ja celować nie będę. W Szpagetkę celuję i co? Pomiatanie u Dohtora, pomiatanie w autobusie, pomiatanie w domu. Jakby jeszcze ślimaki miały mła pomiatać w ogrodzie to nie wiem jakbym to zniosła. Roz... tego wyobraźnia podsuwa mła takie brzydkie obrazy jak ślimory usiłujo wyśluzować mła z ogrodu. Żadnej mniłości, żadnej!
UsuńTo był taki luźny pomysł, Tabaazo.
UsuńA jak już będziesz pakować nasze roślinki, to bez wkładki mięsnej poproszę.
Bo jeszcze jakiś superślimor by się pojawił z krzyżówki egzemplarzy izero-ódzkich czy ódzko-innych. Taki co czyta blogi, robi czarną listę homosapiensów do likwidacji a następnie wysyła pluton obśliniający by dokonał egzekucji.
No co Ty?! Bez wkładki którą mogłabyć kokochać i która ukokochała by Twój warzywnik?! ;-D Blogów u mła nie czytają ślimory jedne, mła bardzo dba o to by nie miały dostępu do kompa.
UsuńMaj przepiękny😀 każdy chce się nim cieszyć, Cesarzowa😀 też 😀, I co to za radocha bez utytlania? No ułomna radocha, kot też musi poczuć że coś robił i ma się z czego myć. Irysy przepiękne, tu zawsze brak słów. A niezapominajki, ach. Szkoda że nie kwitną dłużej.
OdpowiedzUsuńA teraz
😀
Szanowna Agniecho. Zacznij emablowanie ślimoków Szanowna Agniecho, z chęcią popatrzę i być może zacznę naśladować 😀. Człek się całe życie uczy😀
Wyobrażasz sobie, jak się one upojnie dookoła mnie owijają? Jedną czarno-pomarańczowo-brązową drgającą masą?
UsuńOch. Podejrzewam, że zjadając się UE, coby konkurencji byli mniej. Lub Ciebie by nasycić się miłością.
UsuńMaj przepiąkny, ślimaki są fujfuje. Jako masa są jeszcze łobrzydliwsze niż jako pojedyncze ohydne naziemne pijawki. Fuj!
UsuńZdarza mi się oglądać je w masie we wiadrze. Bleee.
UsuńBleeeeee!
UsuńNie no prestiż jest na poduszce spać. I to takiej ciepłej jeszcze. Iwyoychac z łóżka jak to Jaguś robi. Krzyczy na mnie, że ja jeszcze leżę, bo on tu już powinien leżęc więc ja dawaj na drugie wyro albo do drugiego pokoju. Dobrze, że Młody ma swój tv i mogę Outlander a oglądac. Już 8 odcinków za mną. Zobaczymy. Dupy nie urywa ale fajnie się ogląda. Wiadomo, że to nie jest gra o tron. Nie ma tu epiki. Nie to co Wiedźmin. Ahhhhhh
OdpowiedzUsuńA w stopach leży mi uparcie Luna. Mefi wciera mi swoje feromony. I mruczy bardzo zaciekle jaki to on mały koteczek jest. Ejmisia gdzieś wybyla na legowisko Princess. Wybieram punkty na kolejne lgoiwsko, bo dwa to za mało. Mefcio też takie lubi, więc za jakiś czas wezmę jeszcze jedno. I kiedyś kolejne ... Na nic innego te punkty nie mają pożytku.
Dziewczyny na paczkomatach jest teraz od 21 do 24 kod rabatowy 15% jak wpiszecie DLAMAMY w miejsce kodu 😺😺😺
OdpowiedzUsuńPoprawka. Mogę nadać paczkomatem ale dostawę kurierem do Cesarzovej! 😺😺😺
OdpowiedzUsuńPaczkomat, po co kurier. Legowisko Princess wygląda tak że mła się cieszy że Szpagetka raczy nie czytać. Pewnie zaraz by chciała princessować. teraz Gwiazda śpi, mła może uda się cóś wieczorkiem obejrzeć ale jak zna życie to przyśnie podczas seansu. Kompa nastawię na wyłączenie po seansie, tak na wszelki wypadek.
Usuńona nie musi czytać, ona ma to we krwi!
UsuńChyba ma, obecnie zaleguje na moim miejscu w wyrku!;-D
UsuńSzpagetka popatruje chmurnie,zupełnie jak moja kota.Dałam jej dziś wątróbkę kurzęcą,ale nie, najwidoczniej oczekiwała jakichś kocich marcepanów,no więc ja też nie, udawałam,że nie wiem o co kaman.
OdpowiedzUsuńTak,maj jest milusi, i pogoda i zapachy majowe,mógłby trwać calutki rok.No żeby nie te ślimaki;)
Agniecha,a skąd wiesz,że puszczają zielone wiatry, widziałaś?;)
Ojej Rabarbaro,przeczytałam hmm... rozruchania wyobraźni;)
W ogóle życie czasami jest wydarzone i różowe,dziś w warzywniaku pani mnie obdarowała morelami,brokułem,paprykami,cukinią,ogórasami i inszemi dobrami trochę mechanicznie uszkodzonymi,część zamroziłam.
Oraz rozkoszuję się michaszkami za 2 zeta paczka ponieważ opakowania są ozdobione wielkanocnym jajem.Taki handelek to ja rozumiem;)
No dobra,czekamy na wieści od weta.
Hanno, to moja rozb(r)uchana wyobraźnia. Widziałam jaskrawozielone kupy gąsienic, to czemu by ślimak nie mógł puścić zielonego bąka?
UsuńNo to miałaś handlowo udany dzień!
Agniecha,czasem się trafi ślepej kurze ziarno 😀.
UsuńPaniT dzielnie się sprawiłaś,nie przyniosłaś jako osoba towarzysząca pacjentce wstydu;)
Piękny narcyz czy żonkil,nigdy nie wiem.Natomiast podoba mi się ich rosyjska nazwa (Нарцисс Трубчатый) czyli narcyz trąbkowy;)
Zatem wszystko ok,zafunduj sobie poobiednią drzemkę.
Ale Cię Hanno kur opiał z tymi zakupami! I jeszcze te michaszki! Ech... mła sobie miętę zrobi i sucharka słodkiego przegryzie, bo właśnia kawa jej wyszła a ze słodkości tylko sucharki się ostali. Koty mają swoje smaki, to co pasi jednemu , drugiemu już niekoniecznie. Można za takie nieporozumienie oberwać wzrokiem o wadze dwóch ton, po tonie na każde oko. Trubciatyj to jest żonkil, narcyz jest beztrubciatyj a właściwie to on jest malenkaytrubaciatyj, he, he, he. W Polszcze narcyzy trąbkowe nazywa się żonkilami a narcyz taki jak na fotce to cóś nazywanego mieszańcem poeticus, roślina na którą ludzie nieogrodujący mówią biały narcyzek. Pachnie jak marzenie! Co do ślimaczych wiatrów to swego czasu Mama mła używała wody pachnidlanej "Zielony Wiatr". Mła ma miłe skojarzenia. ;-D
UsuńWcale się nie dziwię Twojemu zmęczeniu. Cesarzową była bezlitosna.
OdpowiedzUsuńNiebieskie frędzelki twarzowe, jednak większe wrażenie zrobiły na mnie kwitnące gałązki głogów. U mnie delikatnie różowieją, mają zamiar kwitnąć za parę dni. Z irysków tym razem górne i ten pod Pasiaczkiem najładniejsze. Chociaż jak tak patrzę to wampiurek drugi pod P. też urokliwy😀. Jutro planuję Bobusiowanie, ciekawe co z tego wyjdzie😀.
UsuńPrzegapiłam darmowy bankomat Pana Dzidka???!
Taa... z bankomatem i Panem Dzidkiem skończyło się tak że pobiera on obecnie piniądze w Żabce. Po prostu bankomat i Pan Dzidek do siebie nie paszą, mła może kiedyś opisze tę całą historię stosunków Pana Dzidka z bankowością "z puszki". Może, na razie to jest jeszcze świeże a mła zbyt wkurzona. Z irysków to mła będzie miała do opisania nóweczkę, która zdaje się będzie w Twoim guście. Ale to troszki później. Bobusiuj jak się uda, u nas ma być dżedż.
UsuńNiezła akcja u weterynarza, nie ma wątpliwości, że kota zdrowieje :) Wizja rozanielonych ślimaków na liściach host mnie urzekła, ale chyba poczekam, aż Agniecha przetestuje na swoich zmasowany atak miłością.
OdpowiedzUsuńUtytranie przedsenne znam aż za dobrze, białe kotki są wybitnie brudzące się :) Przez całe lato mam szare kotki.
Zdrowieje a ja mam podrapaną głowę! U mła Laluś lubił jako kotek z dużą ilością bieli na futerku odwiedzać miejsca z pyłem węglowym. Taa... Okularia preferuje zwykłą glebę. Rozanielone ślimaki kojarzą mi się ze ślimakami w niebie, jeśli o mła chodzi mogą iść do nieba, byleby nie przez mój ogród!
UsuńPodrapanej głowy nie zazdroszczę. Moje dzikuny, podobnie jak Okularia, tarzają się latem w zwykłej ziemi, njchętniej tam, gdzie usiłuję uprawiać warzywka :) W zeszłym roku powtykałam pomiędzy rządki z posianą pietruszką i posadzonymi pomidorami patyki i gałązki, żeby mi się kociarstwo nie pokładało. Pietruszka i tak nie urosła, bo wyschła, ale za to mam 5 sporych sadzonek forsycji wielkokwiatowej do wydania, bo patyki się ukorzeniły :)
UsuńMoja kota jest tylko jedna i waży mało. Ale zdecydowanie wie, gdzie należy się położyć by zdenerwować ogrodnika. Kiełkujące rośliny są najlepsze do polegiwania. Natomiast moje patyki nie chciały się ukorzenić.
UsuńMariolko Ty po prostu uprawiałaś forsycję a te pietruszko - marchewki to były rośliny osłaniające. A Ty Agniecho do swojej koty nie wnoś pretensji, ona wysiadywała. Porządne koty jak te kwoki - wysiadują. ;-D
UsuńDziękuję uniżenie za wyjaśnienie. A ziemniaki rzeczywiście w końcu wylazły. Wysiedziała je.
UsuńNo po prostu królewna Szpaggi i honory się slusznie należa i spelniania życzeń, ale z tym latsniem po obejsciu to jednak niech sie tak nie spieszy, pelna podziwu jestem dla Ciebie Tabazo, nie strzymałabym nerwowo tskich wypadow, balabym sie, że coś sie wydarzy.
OdpowiedzUsuńJutro pojde rzucić okiem na iryski, może juz jakiś sie rozwinał, przez dwa dni troche słonka było i nie padało.
OdpowiedzUsuńNo, Jej Upierdliwość w całym Majestacie dziś wystąpiła, dała mła popalić. teraz aniołek śpący, łapuchny przy kocich usteczkach i słodkie chrumkania przez sen. Skontroluj iryski, u mła już wyższe kategorie zaczynają się kłosić.
UsuńNo bo ona niewinna. To po prostu jest dwie Szpagietku w jednym. Matkie nie oglądała wszystkich wcieleń Tary?
UsuńTo nie Tara, to Doctor Jekyll i Mr Hyde. ;-D
Usuń