piątek, 4 lipca 2025

Prasówka ale bez bieżączki

Do główki kładą różności i to mimo upałów, okrucieństwo nie do przyjęcia. Patataj, patataj, te wszystkie bieżączki ale we mła zostaje jakiś osad, któren zamula czułki. W ramach higieny umysłu od czasu do czasu usuwam ten kamień namózgowy i sprawdzam czy tam pod spodem cóś jeszcze działa. Działa, nic się nie zmieniło. Nadal np. widzę energetyczną dupandę, tym razem w Czechach, ale już nikt nie usiłuje ćwierkać że to nie nadmiar OZE doprowadził do niestabilności systemu. Tzw. stabilne źródła energii uznawane za eko to przepływowe elektrownie wodne i elektrownie szczytowo pompowe. No i... No i na tym koniec, chyba że uznamy że energia atomowa to samo ekologiczne dobro. Mła jest z tego pokolenia, które pamięta wybuch w Czarnobylu i nie jest skora do achów i achów w kwestii energetyki jądrowej. Jak już to uważam ją raczej za  mniejsze zło. Zatem miało być pięknie ale nie do końca jest, miało być eko ale nie do końca jest i w ogóle cóś jakby zieloność zawodziła. Mła, którą od dawna wkurzały zielonkowe przebieranki władzy wspieranej przez różne zdziwne aktywiszcza finansowane nie wiadomo przez kogo i delegującej zanieczyszczenia przemysłowe  do Chin albo innych Indii,  to nie dziwi. Kłamstwo ma krótkie nóżki i wyłazi że to "zielone" działanie władzy to klasyczny greenwashing. Jak twierdzi przemundra AI - "Greenwashing to praktyka, w której firmy wprowadzają opinię publiczną w błąd, sugerując, że ich produkty, usługi lub działania są bardziej przyjazne dla środowiska, niż to ma miejsce w rzeczywistości. Może to przybierać różne formy, od subtelnych manipulacji po jawne kłamstwa". Teraz zamiast firma wstawcie Komisja Europejska i te zdania nadal będą prawdziwe.

KE dysponująca systemem ETS czyli uprawnieniami do emisji,  odleciała i to na tyle daleko by nie zauważyć że w kwestiach Zielonego Ładu olewają ją właściwie wszyscy. No trudno się dziwić że widzieć tego nie chce, ETS to ciężki kawał grosza. KE świetnie wie że jeżeli przystanie na rozłożenie wdrażań tej całej zieloności na raty, czas dłuższy niż planowała, to może  cały zieleniejący jak gronkowiec projekt spakować do kosza, łącznie z dużą częścią swojej politycznej siły. Bo zaczną wychodzić jeszcze większe numery niż te z Hiszpanii i Czech. Moim zdaniem KE jest na przegranej pozycji, ponieważ władze państw europejskich  nie mają ochoty narażać się na wybuch gniewu społeczeństw, które okazałyby się nagle bardzo zjednoczone i proeuropejskie w żądaniu usunięcia nie tylko zielonoładzizny ale w ogóle całego systemu handlu emisjami. Mła Wam nie raz i nie dwa pisała że pod pozorem zieloności to tu się zwyczajnie kasę zdziera, vide śmieci segregowane do poziomu uzyskiwania surowców wtórnych,  za których  to usuwanie  musicie płacić. Hym... albo ta segregacja i odzyskiwanie  to mit albo ktoś Was zdrowo rąbie na niepłaceniu za surowce z odzysku (  jeszcze tylko punkty skupu złomu zamknąć i ma się monopol państwowy na ten cholernie opłacalny rynek ). Pieniądze za emisję to nie był do końca zły pomysł, problem jednak w tym że zbzikowano na punkcie emisji dwutlenku węgla. 

Polityczne od czasu do czasu tak się zafiksują na różnych tematach że kiedy rzeczywistość skrzeczy i złośliwie nie spełnia założeń na których polityczne oparły całą swoją karierę, to usiłujo twierdzić że rzeczywistość nie istnieje a świat jest takim jakim go polityczne, sponsorzy i mendia nam zapodajo. Polityczne, jak to rozpieszczone ludzie, nie chcą pamiętać że to real zawsze wygrywa, bywają jak te nałogowce w kasynie, chcące bez końca obstawiać. Dwutlenek węgla ugryzie zaraz ich w tyłek a następnie zwali się na nich kwestia przeludnienia planety. Tu zresztą europejskie oberwą rykoszetem od rzundów krajowych migrantami. Od  lat straszyło się ludzi przeludnieniem, potem okazało się że na skutek zmian kulturowych ludzi raczej będzie w szybkim tempie ubywać niż przybywać a emerytury trza wypłacać. Polityczne zamiast przekonywać Afrykę czy Indie o tym by się dla dobra planety nie rozmnażali, przekonywali o tym bogaty Zachód i część Azji. Jak zwykle wyszło nie tak jak sobie wyobrażali.  Pierwsze Dziurwy w rynku pracy łatali migrantami a pytania o przyszłość systemu emerytalnego zasłaniali wszechobecnym socjalem. Kiedy w latach 80 XX wieku po raz pierwszy ten system omal nie zbankrutował rzucili się w drugą mańkę, gospodarka wolnorynkowa i globalizacja czyli po co nam migranci, skoro możemy produkować taniej w ich krajach. Gospodarka wolnorynkowa więc socjal powinien zaniknąć? Nic bardziej mylnego, dopiero się rozbuchał vide renty górnicze Żelaznej Damy.

W Europie zdaniem mła doszło do czegoś co można nazwać nadsocjalem,  był czas kiedy w bogatych państwach Zachodu nie musiano świadczyć nie tylko pracodawcom ale i społeczeństwu niczego, by państwo człowieka utrzymywało i to na niezłym poziomie. No Raj, a któż by nie chciał trafić do Raju? W erze szybkiego obiegu informacji dorobiliśmy się nowej migracji, której polityczni boją się nazwać socjalną. Taką, która chce żyć w Raju. Problem tylko w tym że Raj nie jest Rajem, któś musi zapiendralać (  co akurat większość migracji do USA świetnie rozumie ). Brytyjscy, francuscy i niemieccy emeryci się wściekają, bo ich emerytury na mało co starczają,  dla migrantów płynie socjal a wakaty w niemieckich firmach jak były tak są.  Nie tak  to sobie establishment wyobrażał.  W Europie w wielu państwach to emeryci wybierają władzę, więc socjal dla migrantów musi się skończyć. Bez wątpienia w najgorszej sytuacji są Niemcy, krótko byli krajem kolonialnym i właściwie, poza turecką migracją nie zetknęli się z innymi kulturami. Przyklepywanie problemu polityczną poprawnością sytuacji nie polepsza, Niemcy jednakże cóś chcą z tym zrobić. Na radykalne leczenie przyczyny tej sytuacji ich nie stać, choć cięcie socjalu zalepiłoby te dziurwy w rynku pracy i szybko wszystkich otrzeźwiło, usiłują problem nadmiaru migrantów zepchnąć do sąsiadów. Nie zamknęli jeszcze tylko granicy z Francją. Hym... kto obetnie socjal uratuje Niemców, z tym że przerżnie kolejne wybory. Chętnego nie widać, AFD  następne w kolejce do rzundzenia to wydmucha,  zlepek a ich program ekonomiczny to tralala. Będzie się działo.

Nie wojna na rubieżach Europy, bo to jest przegadane (  zostaje przekazać co trzeba Chinom i tu forma jest bardzo ważna  )  kwestia energii, migrantów i ograniczania roli KE będzie się przetaczała nie tylko na politycznych salonach, u mendialnych, ale też w sklepach, w pracy, w domach. Będzie to się nazywało rozmową o pieniądzach, bo przyszedł nam rachunek do zapłacenia z tytułu poprzednich zarzundów, które wybraliśmy. Nie cieszcie się specjalnie że nasza chata z kraja, energetycznie to nas wszystkie nasze zarzundy olały a PiSdnięte w ramach promocji sprzedały na afrykańskim rynku  cóś kole 300 tysięcy wiz. Dobra, to tyle istotnej esencji, którą mła odsączyła z tej zalewy informacyjnej, to wydawa jej się ważne - rysujący się konflikt o kolejny ETS i zbliżający się koniec politycznej poprawności w kwestii migracji. To będzie na nas realnie wpływało.  Tyle w piątkowy wieczór, w weekend postaram się skrobnąć coś odprężającego. No chyba że na Pacyfiku będzie przepowiadane tsunami, wtedy zajmę się ezoteryką. Dla umilenia lektury stare XIX wieczne ryciny zwierzątkowe. W Muzyczniku cóś co pasuje do zapachu lip i wiciokrzewu i róż. Wanda Warska w najlepszej formie.