środa, 25 lutego 2015

Starý židovský hřbitov czyli co najważniejsze w Josefovie.

Odczuwamy z Mamelonem tzw. tęsknicę.  Nie tylko za ogrodowaniem nam się tęskni ale i za podróżami.  Nasze podróże,  nawet te wykonywane "utartym szlakiem atrakcji turystycznych", są dla nas prawdziwymi przygodami,  głównie  chyba dlatego że podróż "mamy w sobie". Znaczy przeżywamy, międlimy  jak lniane włókna to co widzimy, zapamiętujemy smak czy zapach chwil po to by wygrzebać je z pamięci w  czasie życiowej stagnacji i cieszyć  się nimi  jak urodą zasuszonych kwiatów wyciągniętych spomiędzy książkowych kart ( moj bosz.... cóż za cudowne grafomańskie porównanie - no miodzio, he, he ).
Ostatnio często wracamy w rozmowach do wyprawy praskiej, tzw. szybkiej akcji, na którą zdecydowałyśmy się we wrześniu ubiegłego roku. Trasa którą przedreptałyśmy była typowa dla przeciętnego zwiedzacza, żadnych tam ekscesów typu "Poznaj prawdziwą Pragę - czar blokowisk" - takie atrakcje nam nie groziły ( to znaczy dopóki nie zaczęłyśmy szukać naszego noclegowiska he, he ). Ot, klasyczne dreptanie po Złotej Pradze.


Szczególnie miło wspominam człapanie niespieszne po Josefovie, nazwanym na cześć cesarza Austrii Józefa II ( faceta od  Edyktu o Tolerancji )  - dawnej żydowskiej dzielnicy pełnej sklepików z antykami, dziwnych pasażyków i nagle wyrastających spod  ziemi synagog, ale i olbrzymich XIX  wiecznych kamienic o urodzie zaskakującej przybysza z kraju zwanego Republiką Dewastacji, salonów sklepowych tak eleganckich że strach się bać  ( alejowa ul.Pařižska zasalonowana do nieprzytomności ) czy  kontrastów starej architektury zderzonej z wyrosłymi na obrzeżach dzielnicy bardziej nowoczesnymi budynkami. Klimat inny niż na krakowskim Kazimierzu, bo dawni mieszkańcy Josefova już w  XIX stuleciu dość mocno różnili się od  tych zamieszkujących Kazimierz.  Historia obydwu miast w zasadzie podobna -  satelitarne  getta wcielone w obręb większych ośrodków miejskich w XIX wieku,  historia ich mieszkańców toczyła się jednak w nieco innym rytmie kół Fortuny, jak się okazało zmierzając jednak ku temu samemu, okropnemu celowi podróży jaki Fortuna zgotowała europejskim Żydom. Żydzi prascy byli w znacznie większym stopniu zasymilowani z kulturą  ludności chrześcijańskiej niż miało to miejsce w wypadku Żydów z dawnej  Galicji, chasydzki chałat był dla żydowskiego mieszkańca Pragi tak samo egzotyczny jak dla jego chrześcijańskich sąsiadów. XIX i XX wieczni prascy  żydowscy mieszkańcy Pragi  byli silnie związani z kulturą niemiecką, co wydaje się naturalne choćby ze względu na łączący ich z tą kulturą język (  Żydzi aszkenazyjscy mówili  w jidisz, czyli  średniowiecznym dialekcie górno niemieckim, z czasem, wraz z postępującą asymilacją,  postrzegano  odrębność dialektu jako rzecz passé ).

 W  toczącej się na przełomie wieków ostrej walce o czeską duszę (   niemal cała historia Czech to zmaganie się słowiańskich i germańskich wpływów, szczególnie wyostrzyło to się w czasie rozwoju ideologii państw narodowych ) Żydzi prascy, a szerzej rzecz ująwszy  Żydzi czescy, w swej znakomitej większości uważali się za niemieckojęzycznych czyli niemieckich ( austriackich - kolejna  historyczna komplikacja  ) mieszkańców  Czech. Dlatego zakrawa na  ironię losu fakt że  zagłada niemal całej żydowskiej populacji Czech,  przyszła z rąk Niemców.
Czy ta przyswojona wraz z językiem niemieckość  przeszkadzała Żydom w życiu wśród słowiańskich mieszkańców Pragi - lekka schizofrenia będąca zawsze udziałem społeczeństw wielokukturowych o  długoletniej wspólnej historii nie ominęła  i tej społeczności.  W Pradze obok siebie funkcjonowały dwa języki, żeby tu normalnie żyć  trzeba było znać oba. Dlatego po powstaniu Czechosłowacji bez  większych problemów niemieckojęzyczni Żydzi zostali obujęzycznymi Czechami.  Standardzik dla państw Mittelleuropa. Nikogo nie powinien dziwić ten dualizm, rozdwojenie jaźni, schizofrenia przy określaniu swojej tożsamości - wszak to z trudem przejmowany spadek po czasach, kiedy świadomość narodowa była czymś zupełnie innym niż to sobie wymyślamy.  Przywykliśmy do XIX wiecznych wyobrażeń na temat  historii - rozumienie  pojęcia patriotyzmu w XVII wiecznych Czechach czy XVII wiecznej  Polsce niejednego przyzwyczajonego do łykania "sienkiewiczowacizny" mogłoby zaskoczyć.  W XIX wieku ludzie znaleźli się w zupełnie innym świecie - naród, o narodzie, z narodem itd. A etno - mix w naszej części kontynentu, w granicach państw był taki,  że tworzenie homogenicznego pod względem  etnicznym państwa to  czysta utopia.
Porządkowanie stanu rzeczy usiłowali przeprowadzić w latach  czterdziestych XX wieku Niemcy, od tego czasu wielu Europejczyków ma uczulenie na słowo narodowy.  Największą alergię mają sami Niemcy.

W każdym razie  sprawy czesko - żydowskie są niemal tak skomplikowane jak te  polsko  - żydowskie, najlepiej to ilustruje fakt że największy bodaj XX wieczny  pisarz  Czech, Franz Kafka,  pisał po niemiecku. Czy był pisarzem czeskim - yes, w końcu mieszkał w  Czechach,  mówił po czesku. Czy  był pisarzem niemieckim - yes, w końcu tworzył w rodzimym dla niego  języku niemieckim. Czy  był pisarzem żydowskim -  yes był, miał nawet piękne żydowskie imię Anschel i jak nikt czuł na plecach "garb getta", przeczucie pogromu.
Po śladach  dziwnego koktajlu kultur powstałego z  zawirowań historii przyszło mi dreptać na ulicach Josefova. Lubię takie wycieczki w  "krainach melanżu".

Nie ma co ukrywać że jednak najbardziej kręcił ten przed praski Josefov, z czasów kiedy asymilacja żydowskiej wspólnoty zamieszkałej nad Wełtawą nie była tak zaawansowana.  Niewiele z tego bardzo starego Josefova zostało, w  XIX i XX wieku ta dzielnica była jednym wielkim placem budowy. Rozbierano stare kamienice, synagogi  które  przestały odpowiadać potrzebom  gminy ( Synagogę  Starą zastąpiła wtedy alhambrzasta Synagoga  Španělská ), budynki związane z tradycjami judaizmu ( szkoły, mykwy ).  Na szczęście religia zabraniała naruszać spokój zmarłych więc  josefovski cmentarz  żydowski ocalał. Tam najlepiej można odczuć czym był Josefov przed  wiekiem XVIII. No wicie rozumicie - aura mistycyzmu, mądrości rabinów, kabała i tym podobne klimaty. Niemal orientalna bajka.

Zacznijmy od tego że już w 1091 roku na terenie dzisiejszej Pragi były dwie osady żydowskie. Wcześniej niż u nas,  bo już w 1096 urządzono w Czechach pierwszy pogrom z okazji wyprawy krzyżowej. W roku  1215  na mocy postanowień czwartego soboru laterańskiego otoczono  owe dzielnice murem, tworząc getto.  Mieszkańcy getta musieli  nosić odróżniającą ich od chrześcijan odzież, zajmować się tylko ściśle określoną działalnością i generalnie przepraszać za to że żyją. Ot, taka zwyczajna średniowieczna segregacja religijna, od czasu do czasu pogrom w ramach przypomnienia że chrześciajństwo to religia miłosierdzia (  bo dla  chrześcijan tego czasu miłosierdzie  dotyczyło głównie esencji człowieczeństwa czyli duszy, a tę jak wiadomo najlepiej oczyszczać w ogniu - pojęcie chrześcijańskiego miłosierdzia przeszło potężną ewolucję od czasu wieków średnich  ).

 Po straszliwym pogromie w 1389 roku ( zginęło wówczas ponad 3000 osób, niemal wszyscy mieszkańcy żydowskiego  miasta  ), gdzieś na początku  XV wieku stwierdzono że  lepiej żeby martwi Żydzi też nie przebywali za murami getta bo jeszcze  coś heretyckiego na chrześcijan od nich przelezie i tym sposobem cmentarz znalazł się wewnątrz  dzielnicy żydowskiej. Stłoczeni żywi musieli wygospodarować miejsce dla  swoich zmarłych. Na cmentarzu panował taki sam ścisk jak w krainie żywych, jak wspomniałam ze względów religijnych ( judaizm talmudyczny nazywany przeze mnie superkoszernym ) nie można było naruszać zmarłym spokoju więc nie otwierano ponownie mogił  i z wyciągniętych  z nich kości nie tworzono ossuariów ( dość powszechna sprawa na średniowiecznych miejskich cmentarzach - nie ruszano  na ogół  tylko ofiar zarazy ). W dzielnicach żydowskich pochówki były warstwowe. Cmentarz po  zapełnieniu "miejscówek" był przysypywany warstwą ziemi i  w tych świeżych warstwach były chowane kolejne pokolenia. Stąd  taka różnica poziomów pomiędzy starým židovským hřbitovem a  ulicami Josefova.

 Najstarszym grobem na cmentarzu jest ten z 1439 roku, należący do pisarza Avigdora Kara, ostatni pochówek odbył się w 1787 r. Przez niemal cztery wieki na tym cmentarzu spoczęło około 100 000 ludzi, 12 000 nagrobków zwanych macewami,  z różnych epok stoi ciasno stłoczonych na cmentarnym terenie. Niemal niezauważalny jest usytuowany w kącie cmentarza niewielki kopiec, oznaczający miejsce pochówku dzieci, które zmarły przed osiągnięciem pierwszego roku życia. Na cmentarzu cały przekrój społeczny dawnego Josefova ale podobnie jak w tzw. życiu doczesnym najlepiej mają się  ci ze świecznika  ( znaczy miejsca ich pochówku ) . Najchętniej odwiedzanym grobem jest ten należący do Jehudy ben Becalela, zwanego rabinem Löw, zmarłego w 1609 roku ale to niejedyny cel pielgrzymek. Rabbi  Avigdor Karo był sławnym talmudystą, autorem elegii o praskim pogromie wielkanocnym w 1389 roku "Et kol ha-tela'a " odczytywanej w każde święto Jom Kipur w Synagodze Staronovej. Jego polemiki teologiczne z chrześcijaństwem miały wpływ na Jana Husa, w judaiźmie uważa się go za reprezentanta nurtu mistycznego. Nagrobek rabbiego Karo stojący na cmentarzu jest kopią, oryginał znajduje się w synagodze Maisela. Kamyczki kładzione dla pamięci na tym nowym nagrobku świadczą o tym że pamięć Avigdora nie zaginęła.

Jeszcze więcej kamyczków można zobaczyć na grobie Mordechaja Maisela, kupca, bankiera, burmistrza żydowskiego miasta. Żył w XVI wieku, w czasach dla Żydów w Czechach niełatwych - w 1541 postanowiono przepędzić Żydów z królestwa Czech, w 1557 dociśnięto śrubę "odpowiednią" uchwałą parlamentu. Jakby na przekór niesprzyjającym okolicznościom XVI wiek to czasy świetności żydowskiego miasta w Pradze. Budowano synagogi, przebudowywano stare miasto, uzyskiwano od cesarza z rodu ciężko katolickich Habsburgów nowe przywileje. Za wszystkim tym stał Meisel, bankier cesarza. O jego znaczeniu najlepiej mówi fakt że cesarz Rudolf II,  urzędowa ostoja chrześcijaństwa ( prywatnie to różnie bywało ),  z Bożej łaski uświęcony i wybrany cesarz rzymski, po wieki August, et cetera, et cetera,  uczestniczył  w żydowskim pogrzebie Mordechaja  Meisela. Mój bosz.... i to wszystko  po  soborze trydenckim. Po Meiselu została w Pradze  synagoga  zwana jego imieniem i żydowski ratusz, a  ponadto dobra pamięć. O ile Avigdor urodził się w  Niemczech, o tyle Meisel był zasiedziałym mieszkańcem  żydowskiego miasta,  rodzimym wykwitem żydowskiej kultury nad Wełtawą. Z Wormacji lub wg. niektórych źródeł z Poznania do  Pragi przybył  Jehuda ben Bezalel - dziś  turystyczna  pop "gwiazda" Josefova, porównywalną jasnością świeci tylko legenda Franza Kafki. Rzeczywisty rabbi Löw był znacznie ciekawszą  osobą niż jego  popularna "golemowa" wersja z przewodników dla turystów. Pochodzenie miał szlachetne, tzn. żydowska tradycja wywodziła je wprost z Domu Dawidowego ( wyżej już się nie da,  i to nie tylko dla  Żydów ).  Tak naprawdę niewiele wiemy o jego młodości, niejasna jest nawet sprawa jego wykształcenia ( są tacy którzy twierdzą że ten rabin nie ukończył jesziwy ), wiadomo tylko że w 1553 roku w wieku  28 lat objął urząd najwyższego rabina w Mikulovie, na Morawach.  W 1573 roku zamieszkuje w żydowskim mieście w Pradze ale długo na miejscu nie usiedzi.

 Już w 1584 przenosi się do  Poznania ( inna wersja wraca na Morawy ) i ponownie zjawia się w  Pradze w 1588 roku. W 1592 roku wyjeżdża tym razem na  pewno do Poznania ( zostaje w  tym mieście naczelnym rabinem ) i dopiero na kilka lat przed swoją śmiercią w 1609 roku znajduje się z  powrotem w Pradze. Zdaje się że tak powszechnie kojarzony z Pragą  rabbi Löw był nie całkiem praski.  No cóż, poznaniacy zostali wyślizgani z legendy rabbiego, łażąc turystycznie  po poznańskim rynku nikt się nie zastanawia gdzie  była dzielnica żydowska i co  i gdzie pozostawił po sobie legendarny rabbi. Nawet nie wiem czy w Poznaniu mają  tzw. powszechną świadomość że rabbi Löw najprawdopodobniej przebywał w tym mieście tyle samo czasu co w Pradze - określenie rabiego w żydowskiej literaturze jako Maharal z Pragi jest takie trochę na wyrost.  Na pewno poznaniacy nie zarabiają na legendzie rabbiego tak jak ma to miejsce w Pradze. W stolicy Czech rabbi Löw sprzedawany jest w sosie mistyczno - romantycznym - gadka z cesarzem Rudolfem ( o której tak naprawdę nic nie wiadomo ), alchemiczno - kabalistyczno - mistyczne poszukiwania, nieszczęsny  Golem. Leciutki horror i urban legend. Tymczasem z tym stosunkiem do kabały u naszego rabina  to nie do końca tak było  jak to sobie ludzie wyobrażają, zdaje się że te wszystkie żydowskie mistycyzmy rodem z XII wiecznej  Hiszpanii przylgnęły do rabina z racji kojarzenia go z wiedzą niedostępną zwykłym  śmiertelnikom,  tajemną.  No tak, facet  ponoć się przyjaźnił z Tycho  Brahem, to tematy rozmów rabina i astronoma dla przeciętniaka z końca XVI wieku musiały być rzeczywiście tajemne i odlotowe.  Czysta magia!

Niewątpliwie Jehuda ben Bezalel  był jednym z największym szesnastowiecznych komentatorów Talmudu i tekstów  Rasziego, bardzo dobrym nauczycielem uczącym nie wg. sztywnego programu nauki a dostosowującym się do indywidualnych możliwości i potrzeb uczniów. Uważa się go też za prekursora chasydyzmu ( choć tak do końca to nie wiem czy słusznie,  bo samo przedkładanie Talmudu nad  Halachę to trochę mało ). Ostatnim z wielkich rabinów pochowanych na praskim  starym żydowskim cmentarzu jest  pochodzący z Wormacji  Dawid Oppenheim vel Oppenheimer ( nazwisko wywodzi się od małego niemieckiego miasteczka w którym kiedyś zamieszkiwała ta  żydowska rodzina  ). Był edukowany aż miło, w jego przypadku nie zachodziły żadne tam podejrzenia o nie ukończeniu jesziwy.  Znany ze swych prac na temat orzecznictwa sądowego  ( Halacha czyli religijne prawo i  sądy rabinackie  to była jego domena ). W 1702 rabbi Oppenhaim został wybrany naczelnym  rabinem Pragi. Podobnie jak rabbi  Löw  i ten rabin sporo podróżował. Ze względów rodzinnych ciągnęło go do Hannoveru, ponadto w tym mieście posiadał ogromny księgozbiór, którego szczęśliwie nie przywiózł do Pragi ( szczęśliwie bo w 1714  spłonęło w Pradze sporo żydowskich ksiąg ). Z kabałą też raczej nie miał nic wspólnego, chyba że zaliczymy mu na poczet praktyk kabalistycznych przyjaźń z rabinem  Naftali Kohenem, który został w 1711 roku oskarżony o spalenie Frankfurtu za pomocą kabalistycznych zaklęć. Rabbi  Oppenheim zmarł w 1736 roku, w  wieku  72 lat. Nie udało mu się dożyć kolejnego wypędzenia Żydów  ( w 1744 roku Maria Teresa uznała że musi  przeciwdziałać zakładaniu żydowskich manufaktur ) i  powrotu w roku 17 48  ( "no dobra, już się gniewam" ).

W 1782  roku na  mocy  Edyktu o Tolerancji mury getta  przestały ograniczać społeczność żydowską  ( do 1848 roku trzeba jednak było żydowskim mieszkańcom Pragi czekać na pełnię praw politycznych i obywatelskich  ). Cmentarz zamknięto w roku 1787. Głównym powodem było  tzw. odkrycie  higieny pochówku. W  końcu XVIII wieku cmentarze wszystkich wyznań były "wyrzucane" z miast. Zważywszy na to że nie istniała wówczas jeszcze  sieć  wodociągów, liczba ludności rosła  a wodę czerpano ze studni,  takie "wyrzucanie" było jak najbardziej  pożądane. Starý židovský hřbitov już w XIX wieku był  "dawną pieśnią" . Romantyzm  ubrał go w aurę niesamowitości, masy turystów nadały mu w XX wieku status  praskiego must see. Dla mnie też był must see, podreptałam z kamyczkiem i kwitełe z wybazgroloną  prośbą "Chcę jeszcze wrócić do Pragi"  do grobu rabbiego Löw.

2 komentarze:

  1. Tabazo droga,
    dziękuję Ci za tę soczystą opowieść o hrbitowie, którego nie zwiedziłam z powodu naszego kolegi, który powiedział, że "na żaden cmentarz jeszcze się nie wybieram". Storpedował tym samym mój plan, ale obiecałam sobie, że na spokojnie tam wrócę bez "filozofów podobnego pokroju". Pokręciłam się tam sama, ale na zwiedzanie miałam niewiele czasu. Szkoda, bo sama dzielnica jest klimatyczna. Nawet jak ktoś nie chce "cmentarzyska", to jest co pooglądać. Trzeba jednak sobie zostawić coś na następny raz i tego się trzymam (jak widać nie ja jedna!). Pozdrówka serdeczne!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdaje się że kolega cierpi na podobny syndrom co mój Tatulek ( "Nie ważne jaki to cmentarz, to jest c m e n t a r z" ). Warto zwiedzić cały "kompleks cmentarny z przylegającymi do niego synagogami i domem bractwa pogrzebowego Chewra Kadisza ( "na wyposażeniu" obrazy ilustrujące ceremoniał pochówku, przyrządy konieczne do przygotowania żydowskiej "ostatniej drogi" ).

      Usuń