czwartek, 3 marca 2016

Sasanki - królowe kwietnia

No tak, marzec dopiero zawitał a ja tu proszę o  roślinach mających swoje pięć minut w kwietniu. Tylko że jak przyjdzie kwiecień to ja będę urobiona po pachy, sasanki będę obrabiała w ogrodzie i raczej nie przewiduję pisania długich postów.  Teraz mam więcej czasu bo w Alcatrazie zalega jeszcze śnieg. Cni mi się też za naszym głąbowatym Dżizaasem, który liściki do mnie śle tym swoim sromofonem głównie wtedy, kiedy czas rachunki dżizaasowe płacić. A poza tym oglądanie zdjęć fioletowo  -  purpurowo kwitnących roślin dobrze mi robi ( Dżizaas uwielbia kwiaty w tych kolorach, stroi się też w takowe barwy ).


Sasanki w Alcatrazie to ja chciałam mieć od zawsze. Mechate  kwiatki, kocio miłe, w barwach które bardzo mi paszą. W dodatku w uprawie niemal bezproblemowe, znaczy Alcatraz pokochał je od pierwszego sadzenia. Po kiepsko zakończonej przygodzie z wysiewem  nasion na pokojowym  parapecie, kupiłam moją pierwszą "sadzonkową" sasankę na jakimś przypadkowym kiermaszu. Jak dziś pamiętam, jednego zeta pięćdziesiąt groszy za nią zapłaciłam. Malutkie toto było, roślinka z jednym kwiatkiem w kolorze zdechławego fioleciku o średnim nasyceniu. Testowo posadzona w okolicach mojej pierwszej rabaty irysowej,  wrażenie zrobiła po dwóch latach od zasiedlenia stanowiska. Zakwitła pięknie wybarwionymi kwiatami o ciepłej, śliwkowej nucie. Wtedy uznałam że sasanki i Alcatraz będą ze sobą współpracowały i postanowiłam dosadzić większą ilość tych "milaćków". Szybko się okazało że nie muszę kupować sasanek o kwiatach w kolorze zbliżonym do śliweczki, na rabacie pojawiło się sporo koperkowatych liści i dotarło do mnie że nie ma już więcej potrzeby przeprowadzać eksperymentów z parapetowym wysiewem sasanek. Po prostu sasanki naturalnie zasiedlą Alcatraz.


Jak już zapewniłam sobie sasankę podstawową w masie, moje chciejstwo rozpełzło się na sasanki w  różnych barwach ( były to czasy kiedy odmianowe sasanki nie były tak powszechnie dostępne ). Kombinowałam żeby zdobyć choć jeden egzemplarz rośliny kwitnącej w innym niż śliwkowy kolorze, czując że pszczółki i Alcatraz wykonają plan osiedlenia różnobarwnych sasanek ( przeczucia okazały się prorocze ). Kolejna sasanka (  ta ze zdjątka obok ) nie miała co prawda zupełnie innej barwy ale kwitła kwiatami w kolorze najciemniejszego sasankowego fioletu. Pochodzenie miała babo - rynkowe i nie wydawała mi się jakoś strasznie cymesowata. No, do czasu kiedy nie porównałam jej z kwiatów z kwiatami poprzedniczki i jej dzieci. To jednak była insza inszość. Odkryłam wówczas że nie tylko kolorem kwiatów sasanki się między sobą różnią, różny mają też kształt płatków. Byłam jeszcze na tyle świeżym ogrodnikiem że używanie słowa "papagenka" w odniesieniu do sasanki w ogóle nic mi nie mówiło. Jednak im dalej w las tym więcej drzew, dokupując coraz to nowe sasanki zaczęłam je solidniej poznawać. Okazało się że to wcale nie jest tak zwykła roślina jak mi się zdawało.


Po pierwsze już sama sasanka pospolita Pulsatilla vulgaris nie jest znaczy taka vulgaris.  Po drugie  nie dlatego że teraz jest zamieniona w  Anemone vulgaris  ( zabić systematyków, bez litości ). Po trzecie wcale nie występuje pospolicie. Gatunek jest naszą rodzimą byliną, ponoć jej naturalne stanowiska zachowały się jeszcze tylko na Lubelszczyźnie. Sasanka to roślina obrzeża suchych lasów ( borów sosnowych ) i nie mniej suchych łąk. Moja pierwsza sasanka była zametkowana jako gatunek, sasanka pospolita, druga była mieszańcem ogrodowym, czymś co oznaczało się  "po acińsku" Pulsatilla x hybrida a dziś powinno na zdrowy rozum oznaczać jako Anemone x hybrida ( taaa, już widzę to zawilcowo - sasankowe zamieszanie    ). To mieszańce ogrodowe najczęściej zasiedlają nasze rabaty, gatunki uprawia niewiele osób - głównie zakręceni alpinaryjnie. Chyba najbardziej popularnym gatunkiem w uprawie oprócz sasanki pospolitej jest sasanka alpejska, obecnie nazywana Anemone alpina ( dawniej było Pulsatilla alpina albo Pulsatilla alba ). To występująca w naszych górach biało kwitnąca bylina, zakwita w tzw. normalno - ogrodowych warunkach wcześniej niż krewniaczki z nizin, w środowisku naturalnym kwitnie dopiero w maju ( w wyższych partiach gór nawet w czerwcu ). Od sasanki pospolitej i mieszańców ogrodowych różni się troszkę niższym wzrostem i upodobaniami glebowymi. Sasanka alpejska kocha próchniczą glebę, czyli do szczęścia kwaśnawo musi mieć w korzonkach.


Inne gatunki sasanek  wolą podłoże z większą zawartością wapna,  tak jak pospolita i ogrodowe krewniaczki. Sasanka łąkowa Anemone pratensis o zwisających, ciemnych i dzwonkowatych kwiatach, sasanka otwarta Anemone patens ( gatunek tak zmienny pod względem ilości, szerokości i barwy płatków kwiatów że powinien nosić nazwę matki "papagenek" ), sasanka wiosenna  Anemone vernalis ( ten gatunek wytwarza czasem białe kwiaty ) kwitną mniej więcej w tym samym czasie i bardzo  łatwo krzyżują się ze sobą. No to już wiecie skąd pochodzą ogrodowe sasanki. Dla porządku i spokojności sumienia, a także dlatego że alpinaryjnym też się coś od życia należy wspomnę jeszcze sasankę słowacką Anemone slavica i jej podgatunek o jaśniejszych kwiatach Anemone slavica ssp. wahlenbergii.  Obie sasanki słowackie z tych bardzo zagrożonych i rarytetnych,  ich nasiona  przechowują różne instytucje powołane do zapewnienia przetrwania gatunków. Te wszystkie wymienione tu gatunki to są sasanki występujące w naszym kraju i w ogóle w środkowej Europie, ale na naszym kawałku globu świat sasankowy się nie kończy. Na skalniakach trafiają się sasanki pochodzące z Kaukazu czy Albanii.


Sama posiadałam coś co się nazywało Anemone albana i co niestety nie zdzierżyło długo zalegającego śniegu. Szkoda bo ładne było, żółtawo - oliwkowe płatki miało. Niestety sasanka z tych wrażliwych, bardzo przepuszczalnej gleby potrzebuje w naszych warunkach klimatycznych. Ponoć podobna jazda jest z sasanką Anemone alpina ssp. apiifolia, sasanka Pulsatilla alpina ssp.alpina za to tak rzadka że mało co wiadomo, poza tym że w przeciwieństwie do innych alpejek kocha wapienne podłoże. Ale przejdźmy do tych mniej wymagających sasanek ogrodowych. Nie wiem dlaczego wszystkie sasanki rosnące w ogrodach jak leci zalicza się do sasanek pospolitych. No rozumiem że jakoś "po acinie"  trzeba je zaznaczyć ale coś mi się wierzyć nie chce że te wszystkie czerwone dzwonki, strzępiaste różyki to selekty Anemone vulgaris. Taka jakaś niedowierzająca się ostatnio zrobiłam. Strzępiasto płatkowe  sasanki zalicza się do grupy Anemone vulgaris ssp. grandis 'Papageno' ale coś mi się wydaje że nie wszystkie "papagenki" w moim ogrodzie są tego... ten....vulgaris. Myślę że całkiem sporo mam mieszańców. Badań cytogenetycznych nie zamierzam przeprowadzać i w ogóle konia z rzędem temu kto odważy się na oko rozpoznawać jakie to sasanki mu w ogrodzie porastają. Nie jest to proste nawet w tym wypadku jak kwiat ma jeno sześć płatków i "zwyczajną" fioletową barwę.  A już te  wszystkie 'Rubra' czy 'Alba' mogą być czymś innym niż to się wydaje.


Kiedy zorientowałam się że sasankowanie wyczynowe przerasta moje możliwości poznawsze spokojnie sobie odpuściłam. Po co się stresować systematyką, lepiej selekcjonować urodne siewki, kupować nowe, nieznane Alcatrazowi kombinacje barwne, cieszyć się wyglądem kwiatów. Teraz trochę o uprawie. Moje sasanki od czasu do czasu dopieszczam dolomitem i raz na ładnych parę lat traktuję szpadlem. Kiedy kępa zaczyna słabiej kwitnąć to znak że czas na szpadelek, książkowo to najlepiej robić to w sierpniu ale u mnie takie akcje mają największe szansę powodzenia kiedy przeprowadzam je zaraz po kwitnieniu ( rośliny traktowane szpadelkiem pozbawiane są nasienników ). Podział kęp nie jest wcale taki prosty jak się wydaje, w przypadku "papagenek" często zawodzi - roślina niespodziewanie zamiera ( w ogóle "papagenki" są słabsze od sasanek o niepostrzępionych płatkach, po zimie 2012 roku niektóre z moich "papagenek" się nie obudziły - a niby sasanka mrozoodporna ). Sadzonkowanie z szyjką korzeniową też nie jest łatwe, tylko raz mi się udała taka sztuka ( pończoszenie sasanki czyli ubieranie kwiatów w cienkie nylonowe skarpetki, żeby pszczoły się do nich nie dorwały i nasiona powielały cechy rośliny matecznej nie zdało egzaminu - sasanka "życzeniowa" dla Papi została pobrana po kwitnieniu i jakoś poszło ).


Sasanki kochają glebę lekką, na glinie i cięższych glebach korzonki im zagniwają i  źle i szybko sasankowanie się kończy. Przepuszczalna gleba to połowa sukcesu w uprawie sasanek. Druga połowa niezbędna dla spektakularnych wynikow uprawy to słoneczko. Sasanki znoszą półcień ale najpiękniej kwitną  w pełnym słońcu. Od biedy może być stanowisko  w okolicy drzew, które późno w kwietniu wytwarzają liście ale nie może to być tzw. bliska okolica ( letni cień rzucany przez liście to nie jest to co sasanki lubią najbardziej, a jak się trafi mokre lato to sasanka może na takim stanowisku źle się rozwijać, że się tak eufemistycznie wyrażę ). Dolomitowanie  przeprowadzane raz na jakiś czas bardzo takim zwykłym ogrodowym sasankom służy, jak pisałam traktuję moje "milaćki" dolomitem i rzeczywiście kępy szybciej robią się wielokwiatowe. Oczywiście bez przesady z tymi dobrutkami, kota można zagłaskać - ja na bardzo, bardzo  dużą kępę tak z  dwie łyżki dolomitu najwyżej wymieszanego z kompostem. Sasanki nie potrzebują właściwie niczego więcej, bez sensu jest dokarmianie rośliny która nie potrzebuje papu. Piszę to tak dla początkujących ogrodników, którzy sądzą że jak solidnie nawiozą to dopiero wtedy jest kwieciszcze jak marzenie. Sasankom solidnym nawożeniem, szczególnie chemicznym, to można zrobić krzywdę. Gnojowica krowia też zrobi gugu, jak już dawać to minimalnie wysuszonego nawozu ( podkreślam to minimalnie ) razem z kompostem i to naprawdę bardzo, bardzo rzadko.


W Alcatrazie sasankom nie obcina się pędów po przekwitnięciu kwiatów,  nasiona sasanek "ubrane" w długie włoski są tak urodne że sasanki cieszą moje oczy jeszcze w maju. Poza tym dzięki takiej polityce w ogrodzie pojawiają się co roku siewki, niektóre z nich mają naprawdę piękne kwiaty ( kwitną zazwyczaj w drugim sezonie po ich przyuważeniu, a ponieważ ja ślepawa jestem i widze tylko dość duże rośliny to mi tak wychodzi że w ogrodzie to jest właściwie ich trzeci sezon ). Sasanki powoli wypełzają z Alcatrazu na podwórko, w zeszłym roku przywlokłam na podwórkowe ziemie pierwsze kępy z podziału. Zaczęłam od wsadzenia takiej "zwyczajnej" sasanki  w okolicy przyszłej żwirowej, zobaczę czy obudzi się wiosną. Jak się uda to zacznę przenosić siewki zauważone w zeszłym roku. Sasanki będą miały do towarzystwa esdebięta, posadzone przed nimi ( kwitnące  iryski SDB na tle puchatych nasienników sasanek + czosnek karatawski - taką mam obecnie koncepcję nasadzeniową ). Zobaczymy jak mi te nasadzenia wyjdą, czasem koncepcja niby przemyślana a real zaskakuje, bo diabeł tkwi w szczegółach. Pożywiom, uwidim. Do sasankowania jeszcze cały miesiąc został, jakoś doczekam.


A teraz dowód na to że posiadałam sasankę albańską .Miałam wizję mnóstwa malutkich dzwonków w odcieniach kremowo - oliwkowych, a skończyło się na jednym kwiatku. Jako uprawiacz rarytetnych roślin alpinaryjnych totalnie się nie sprawdziłam, chyba już zostanę przy moich sasankowych zwykłościach.


8 komentarzy:

  1. Nie cierpię ich :P Tyle razy próbowałam je zaogrodzić i g... Nie umieją przetrwać :( Znikają w ziemi i ślad po nich ginie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Wygląda na to że to nie ta gleba. Przypuszczam że ciężkawa i sasanki po prostu wygniwają. Żeby je zaogrodować musisz wygrzebać głęboką przynajmniej na tzw. sztych i jeszcze trochę( sasanki mają długie, palowe korzenie ), no i szeroką dziurwę na słonecznym stanowisku, wypełnić ją na dole żwirkiem, na górze lżejszym podłożem i dopiero wtedy sasankować. Powinno pomóc, o ile chcesz koniecznie uprawiać sasanki.

    OdpowiedzUsuń
  3. O właśnie, miało być zaogrodować :)
    U mnie gleba ilasta, ale tam gdzie sadziłam dawałam specjalnie lżejszą. A jak bym dała trochę piasku?

    OdpowiedzUsuń
  4. Całkiem sporo piochu daj, sasanka to roślina suchych stanowisk.

    OdpowiedzUsuń
  5. Wykład z sasankologii zaliczyłam. Mam kilka mizerniejących i samoodnawiających się. Już wiem, nie taka ziemia. Jak każdy wiosenny kwiatek czymś wzrusza. Sasanka swoimi kiciowatymi łebkami.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No i tym że tak wcześnie startuje. Po zimie człowiek strasznie stęskniony za kwitnącymi roślinami.

      Usuń
  6. Ale kolekcja! Też je lubię, ale rzadko się w sklepach trafia na ciekawe odmiany i gatunki.

    OdpowiedzUsuń
  7. Szukać i polować. Moja rada taka że gatunkowanie odpuścić, szczególnie to rarytetne. Jeśli chodzi o odmiany to czasem dostaje się je w nieprawdopodobnych miejscach ( w końcu najciemniejszą "papagenkę" dorwałam na rynku u tzw. baby ). Niedługo sezon łowiecki dla zielonych się zacznie, trza się uzbroić i łowić.;-) Polowanko na rośliny przyjemna sprawa.:-)

    OdpowiedzUsuń