sobota, 19 sierpnia 2017

Orientalne nowości w Alcatrazie

Nie samą  Suchą - Żwirową człowiek żyje, zrobiwszy niedawno zakupy do Alcatrazu. Kupiłam rzecz jasna cienioluby, podszyt dla mojego lasu. Troszki egzotyczny bo epimedia 'Beni Chidori' i 'Shiho' to pochodzące z Japonii rośliny. Ta pierwsza to Epimedium grandiflorum  choć spotkałam też zapis sugerujący że odmiana jest mieszańcowa, tłumaczenie nazwy nadanej roślinie jest prawie tak piękne jak oryginał choć "nie brzmi". Polskie "Tysiąc śpiewających czerwonych ptaków"  cóś długawe i rodzi pytania o gatunek ptactwa he, he. Lepiej jednak w ucho wpada japońskie  'Beni Chidori'. Odmiana kwitnie kwiatami w kolorze czerwono - purpurowym ( sepale mają nieco  jaśniejszy odcień ), ponoć bardzo obficie. Druga to też Epimedium grandiflorum, jest nieco niższa niż 'Beni Chidori', bardziej zwarta. Jej kwiaty też są nieco mniejsze, w kolorze purpury ( choć ja ten  widziany na netowych zdjątkach odcień fioletu nazywam magenta ).

Jest cień nadziei  że nie połknę bakcyla epimediumowego, w Polsce nie ma aż takiej możliwości zakupowych szaleństw pod tytułem "Rzucamy się na Epimedium grandiflorum"  jak w GB. Znaczy najczęściej  można natrafić na 'Lilafee' czy 'Purple Pixie' ale cała gromada epimediów o sporych kwiatach jest nie  do zdobycia. Dla moich finansów to bardzo dobrze, dla Alcatrazu trochę mniej dobrze. Dla kotów to wręcz świetnie, surowe mięcho będzie królować w jadłospisie. Oprócz epimediów pojawiła się w ogrodzie i inna egzotyka rodem z bardzo Wschodniej  Azji - Cynanchum ascyrifolium vel Vincetoxicum ascyrifolium, roślina występuje na słonecznych łąkach w górach centralnego Honsiu w Japonii, na wysokości 800 - 1800 metrów. Znane są też stanowiska w górach w Korei i nieliczne w północnych Chinach. Roślina osiąga na maksa siedemdziesiąt cm wysokości, kwitnie w czerwcu i lipcu. Zniesie każdą glebę byle była lekko wilgotna ( ha, w sieci mnóstwo info jak to dzielnie znosi suszę ), lubi słońce i świetlisty cień. Ponoć nie znosi dzielenia i grzebania przy korzonkach, poza tym hardcore. W krajach anglosaskich nazywa się ją cruel plant, dlaczego nie doczytałam. Hym, pocieszam się że  Vincetoxicum oznacza zdobywcę czy też zwycięzce trucizny, znaczy odtrutkę chyba  więc nie o straszliwą jadowitość  zieleniny chodzi.

Podsumowując moje tegoroczne zakupy do Alcatrazu  muszę stwierdzić  że mój ogród wyraźnie orientalnieje. Nie, nie  robi się bardziej orientalny, jego koncepcja nie nic wspólnego z koncepcjami ogrodów dalekiego Wschodu, po prostu rośnie w nim masa roślin ze wschodniej Azji. Ponieważ nowe rośliny  są jeszcze małe i nie prezentują się jakoś  ekscytująco dzisiejszy wpis ilustruję "starą japońszczyzną". Zazwyczaj  myślimy z naszego "punktu zasiedzenia" , bardzo europocentrycznie - ileż to wspaniałych roślin i koncepcji ogrodowych pozyskaliśmy z dalekiej Azji. A tymczasem dla japońskiego ogrodnictwa wielkim odkryciem było istnienie popularnych dla nas  Europejczyków gatunków. Taa, te drzeworyty z początku wieku XX takich japońskich mistrzów jak Zuigetsu Ikeda czy Tanigami Konan uzmysławiają mi  że  dla  ludzi Dalekiego Wschodu nasze rośliny  ( i zapewne koncepcje ogrodowe ) były równie  egzotyczne jak dla nas niegdyś funkie, chryzantemy i wisterie ( czy przyświątynne kamienne ogrody  ). Cykl drzeworytów "Kwiaty Zachodu", którego autorem był Tanigami Konan  cieszył się  swego czasu wielką popularnością w Japonii - i dziś jest na czym ślepie zawiesić.




P.S. Agniecha - akanty!

6 komentarzy:

  1. No weź, skąd mam wziąć Twój adres mailowy? Szukałam, ale nie znalazłam. Napisz do mnie, na moim profilu Bloggera jest możliwość wysłania wiadomości.
    A obrazki piękne, właściwe, jak zwykle.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja napisawszy na stadninę bo inaczej nie umiawszy ale się odpowiedzi nie doczekawszy ( być może dlatego żem ukryta pod nickiem ale tytuł info akanty ). Teraz napisawszy drugi raz. :-)

      Usuń
  2. Epimedia... Piękne są, ale u mnie wypasione wyspiarskie nabytki jakoś nie chciały współpracować, 'Lilafee' zresztą też nie, tylko jakiś zwyklak-no_name daje radę.

    A orient.. No cóż, ja ostatnio na hasło "Azja" mam tylko jedno skojarzenie: Cydalima perspectalis. Azjatyckie 's...yństwo'. Po raz pierwszy od kilkunastu lat mój ogród zobaczył chemiczne insektycydy (biologiczny Dipel już jest w lodówce, czeka na koniec deszczu, mam nadzieję, że te bakterie skutecznie się rozprawią ze śliczniusim motylkiem). Czy paskudztwo do Odzi już dotarło (oby jak najpóźniej)?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja się tak jakoś zabrałam do epimediów bo niveum całkiem dobrze u mnie daje radę. Bukszpanożercy szczęśliwie nie przyuważyłam, ale coś mi mówi że jego pojawienie się w Odzi to kwestia czasu. Mamelon zadrży jak poczyta o lubym motylku, qrcze, te wszystkie Mamelonowe bukszpanowe kule i stożki! :-(

      Usuń
  3. Przestałam eksperymentować w ogrodzie bo to szkoda czasu i pieniędzy. Niby coś tam przemycam kiedy ktoś mnie namówi, że na pewno będzie rosło, kwitło i będzie cudownie :P Ogólnie trzymam się już określonej grupy roślin...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nigdy nie wiadomo jak się eksperyment powiedzie, mnie na ten przykład dobrze poszło z cyklamenkami. A strasznie się ich uprawy bałam.

      Usuń