piątek, 17 listopada 2017

Ostatni Mohikanie

No i zbliża się  ten moment kiedy opadną ostatnie  jesiennie przebarwione liście.  Po połowie listopada, jesień na całego znaczy.  Resztkowo tylko złotawa, dżdżysta, w mieście smogowa. Człowiek  robi  co może  żeby choć trochę "światem przyrody" się uraczyć ale cóś  ciężko to idzie. Warunki listopadowe w tym roku to tak mało sprzyjające są ogrodowym pracom czy nawet tylko przebieżkom po ogrodzie.  No ogólnie pogodowo jest doopiasto i człowiek tylko myśli jakby tu wślizgnąć  się do wyra z kotami i przyciąć późnojesiennego komarka.  Koty opanowały  wyrko z powodu zasadniczego czyli z powodu  akcji O . W domu jest średnio ciepło, znaczy ciepło na tyle żeby koty się nie przeziębiły.  Oszczędzam bezczelnie na opale ile się da, nie cierpię wydatku opałowego.

Temperatura domowa jest w tej  chwili  bliska tej  jesiennej w szkockich zamkach, znaczy jakby szlachetnie temperaturzymy ( koty nie narzekajo, bo majo podgrzewany kocyk a ja jestem  jak ta tłusta foka, dopóki lód wód nie skuje to daję radę ). Niestety jednak trzeba choć trochę  ciepełko włączyć co jest bolesne  dla kieszeni ale niezbędne  dla dobra chałupy, nie ma lekko. Na wszechobecną  wilgoć  atakującą   mury, rury i inne takie ciepełko domowe jest wskazane. Oczywiście w myślach przeliczam tę  opałową kasę na  podróże, rośliny, super żarło  dla kotów i od  razu znów robię się zła. Tym  bardziej zła im mocniej wczytuję się ile to procent akcyzy, podatków - sratków zawiera cena mojego opału.  Nikt mi nie wmówi że nasze państwo walczy ze smogiem! Nasze państwo to walczy ze smokiem czyli z wiatrakami i przerżnie jak ten rycerz o smętnym obliczu, utopi  nas wszystkich w  Morzu Anachronicznym dla jakiejś tam wydulczonej osiemnastej górniczej  pensji ( pensja wydulczona, znaczy  dulczynea ).  Moje stałe narzekania  w  "temacie opału", nawet chyba na blogim już  podobne gadki o donkiszoterii  państwa wstawiałam . Och, gdyby tak za paliwko mogły robić ogniste przebarwienia jesienne - cały ogród   bym  zaberberysowała, he, he.




W ogrodzie berberysy mają teraz swoje wielkie chwile, dają czadu! Ogniste liście i jeszcze bardziej  ogniste owoce walą coolorami  po  oczach aż miło. W tej ogólnej wilgotnej szarości  taki rozgrzewający  owocowo  - liściasty zestaw jest zestawem ratunkowym.  Oby wytrwały w tym stanie jak najdłużej bo potem będzie już tylko niemal monochromatyczna  łysość przez całe trzy miesiące. I nie ma  żadnej  gwarancji że  biel  śniegu roziskrzy ten ciemny, bury smętek najzimniejszej pory roku. Palcie się jak najdłużej berberyski, irgi i azalki japońskie,  niech  ognista jesień jeszcze trwa.




Oprócz berberysów owoce prezentują ogniki.  Nie wiem jak długo ta radość dla oczu potrwa, wilgoć wszechogarniająca to nie jest to co konserwuje owoce na drzewach i krzewach, po żółto owocującej odmianie ognika już niestety  to widać.  Cieniutko z owocami jest na śnieguliczkach i irgach, zbyt późno  formowałam krzewy ( bo wydawało mi się  że po zeszło jesiennym cięciu prześwietlającym lepiej  ich nie ruszać za szybko,  a jak ruszyły z kopytka to nie miałam czasu na latanie z sekatorem bo sprawy międzynarodowe i myślenie nad  bombą atomową mnie zajmowały  ) i był problem z odpowiednią ilością kwiatów. No cóż, nie można  mieć wszystkiego, trzeba się cieszyć tym co się w tegorocznym sezonie ogrodowym udało. Na ten przykład odsądzany od czci i wiary ambrowczyk 'Gumball' jakby zaczął cóś  tam kombinować z liśćmi. Może nie jest to oszałamiająca feeria  barw ale hamerykańskie dżefko nie jest już  neonowo zielone  jak ta rzekotka drzewna na wiosnę.

No ruszyło się i o ile mróz nie zaatakuje  w listopadzie to kto wie,  może po raz pierwszy uda  mi się cieszyć przebarwionym ambrowcem.  Może się nawet tak tym przebarwieniem zauroczę że jeszcze  dąb teksaski Alcatrazowi kupię w prezencie, he, he. Na Suchej - Żwirowej i w Alcatrazie mimo listopadowej wilgoci jeszcze całkiem nieźle prezentują się trawy. Oczywiście nie mam  na myśli palczatek, palczatki się  nie prezentują tylko nadal leżą w ramach protestu przeciwko zbyt wielkiej jak dla nich ilości wody. Za to miskanty, molinie a nawet zasychające powoli rozplenice i obiedka wyglądają całkiem - całkiem. Cieszę się że w tym roku dosadziłam  jeszcze trochę traw, kiedy na dworze paskudnie przedzimowo te sterczące kłosy przypominają o cieplejszych  chwilach i nawet jakby coś na kształt poszumu z siebie wydają kiedy wieje wiatr.  W przyszłym roku trawy nie będą nabywane, przyszły sezon zakupowy będzie stał drzewami, drzewkami  i drzewiątkami.






Dopieścim Alcatraz drzewami różnej wielkości bo mamy nową przestrzeń po byłej rabacie.   Będziemy  tylko z tej przestrzeni musieli usunąć siewki wrażego jesionka ( jesionek czyhał na oczyszczone kawałki gruntu coby się szybciutko rozmnożyć ). Zapowiadam od długiego czasu  akcję zalesiającą ale się jakoś nie składa. Część materiału na nasadzenia już mam, zadołowane są brzozy himalajki, klonik  o strzępisatej korze i jeszcze parę pomniejszych  drzew  grzecznie czekających na Wielkie Sadzenie. W tym roku planów staram się nie konkretyzować bo jeszcze znów  cóś się potaśta i będę  zajmować się  niekoniecznie tym co chciałabym robić najbardziej. No może  sobie trochę pomarzę ale to tak  dla rozrywki, he, he. Na fotkach ostatni Mohikanie, tak dziś wyglądał ogród po południu. Teraz znów pada, jutro pewnie nie zostanie mi  nic  innego tylko uprawianie kurestwa domowego ( od kury domowej to pojęcie utworzone a nie od pań  i panów prowadzących się lekko jak  ferrari ), zbyt  zimno na zabawy w plenerze.




6 komentarzy:

  1. Masz rację, to czas berberysów, nie sposób ich nie zauważyć i nie zachwycić się nimi, nawet na tej mojej upiornej działce robią furrorę albo właśnie może dlatego :P
    Opał, palenie.... ech...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Berberysy są proste w obsłudze i właściwie niezawodne. Gatunków i odmian całkiem sporo, da się wykroić coś do dużego jak i bardzo małego ogrodu. Lubię właściwie wszystkie, nie tylko te czerwonolistne które chyba cieszą się największą sympatią ogrodników. Nie posadziłabym tylko już nigdy więcej berberysowego żywego płotka, przycinanie jest drogą przez mękę.;-)

      Usuń
  2. Ja też! Ja też mam berberysy! :)
    I też mnie serce (kieszeń) boli gdy muszę włączyć piec :(
    Serce (kieszeń) to mój najwrażliwszy organ wewnętrzny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to masz się z czego cieszyć, jesień będzie kolorowa a maj będzie pachniał miodem. :-) O opale lepiej zmilczę, tak, jego cenę trzeba uczcić minutą milczenia. A może nawet dwiema? :-/

      Usuń
  3. Żyją! Żyją krasnale! Bo już podejrzewałam, że się ich pozbyłaś ...

    OdpowiedzUsuń
  4. No co Ty? Pozbyć się gnomiastych?! Ja im jeszcze dwie żabie "kjujewny", Helgę i Elsę do towarzych kupiłam!

    OdpowiedzUsuń