poniedziałek, 27 września 2021

Rozświetlona Ódź

Po dwóch latach odbył się w mieście Odzi po raz enty Light  Move  Festival czyli Festiwal Światła  w Ruchu, czy też może Festiwal Ruchomych  Świateł. Odzianie się specjalnie angielskojęzyczną nazwą nie przejmują i  nazywają imprezę Festiwalem Światła. Mła spragniona po roku srandemii wszystkiego co normalne ruszyła w miasto. Okazało się  że tak jak i mła,  normalnego spragnieni są i insi mieszkańcy  miasta Odzi którzy tłumnie wylegli do miasta.  Nie żeby  ścisk straszliwy, jakieś ocierki czy cóś ale ludziów było całkiem sporo, raczej  tych mało bojących się bo w 99% niezamaseczkowanych ( mła tylko przyuważyła cinżko niezadowolnione i cinżko zaszmatowane dwie Julki, narzekające  że to nie tak miało być i wszyscy niezaszczepieni powinni mieć szmatę na ryjcach bo wtedy one  by chodziły bez szmat -  niedotlenienie zrobiło swoje bo od miesięcy trąbią że na świeżym powietrzu noszenie szmat na ryjcu jest zbędne, cóś  nie zauważyły znaczy problem  mentalny się zrobił z tego niedotlenienia ).  Wyglądało jakby srandemii nie było, znaczy ludzie z dziećmi, starszyzna.  To że młodzi masowo uczestniczyli to jasne, spragnieni przeca kontaktu ze światem po tym poście,  to że uczestniczyli w imprezce do późnych godzin  nocnych trwającej zarówno ci najstarsi jak i najmłodsi oznacza że ludzie tak tęsknią za swoim towarzychem i "dzianiem się",  że w dupie mają te czwarte fale, listy grozy odczytywane przez Syntezatora i opowiastki czepionkowe ( w tłumie przed barowózkami żarciki odchodziły z paszportów zarazkowych, jedyne co brano na poważnie to rachunek za  langosa sztuk jeden, który to rachunek wynosił okrągłe  20 peelenów - groza bezcennej kaszanki coraz bliżej ). Po prostu chcą normalnie żyć.

Festiwal jak zawsze trwał trzy dni, od piątku do niedzieli ( tak po prawdzie to do poniedziałku bo dopiero po północy wygaszano instalacje ) i jak zawsze miał miejsce w ostatni weekend września. Ta nasz ódzka świetlna impreza to tak na pożegnanie lata, doświetlenie  się przed ciemną porą roku - jesienne święto świateł. Trza będzie czekać aż do lampek choinkowych rozświetlających mrok i zaznaczających "powrót słońca" ( święta światełek  dla zmarłych nie liczę bo to insza inszość ).  Teren oświetlany był w ty roku obszerny, nie tylko Piotrkowska i najbliższe okolice, ale też miejsca odległe do których jest sporo dreptania.  Pogoda dopisała więc w ciepłe wieczory odzianie spacerowali po swoim mieście łażąc ulicami zamkniętymi  dla ruchu. Festiwal światła to nie tylko światełka, to też dźwięk i to nie tylko ten towarzyszący prezentacjom. No wiecie, to jest ten czas kiedy na balkon Teatru Wielkiego wychodzą soliści i się prezentują, kiedy na ulicach grają zarówno radosny nowoorleański jazz, jak i słychać solówki gitar w metalowym stylu, tudzież słodkie rzępolenia skrzypeczek ( albo diaboliczne granie w stylu Paganiniego ).  Na muzyczce się nie kończy bo jak muzyczka to wiadomo że tancerze, zarówno ci profesjonalni którzy są częścią prezentacji  jaki i ci amatorzy z piweńkiem  w ręku radośnie podrygujący do ulicznej muzyczki. No gwarno jest i jakby weselnie, to nie tylko święto samych światełek.

Oczywiście że  do muzyków i performerów "oficjalnych" dołączają ci nieoficjalnie, zbierający do datki czapeczki.  Taki to już urok ludycznej imprezki. Wiecie jak to jest - sztukmistrze nie tylko z Lublina, poskramiacze płomieni, posiadacze talentów albo tacy którzy za posiadaczy talentów  się uważają.  Dla mła to takie niezbędne wyposażenie każdej udanej miejskiej zabawy, te nieoficjałki jakby potwierdzają status wydarzenia. Jeżeli  imprezka jest drętwa czyli w zasadzie martwa to takowych samozwańczych atrakcji nie ma, one rozkręcają się tam gdzie jest życie i spontan, gdzie ludzie są chętni wydawać piniążki za to że któś im nieco fałszywie pośpiewa że "dni są tylko po to by do ciebie wracać każdą nocą złotą" albo sztuczkę z ogniem, Panie tego, pokaże.  Takim najprawdziwszym, co parzy! Pokibicować można a jak się człowiek lekko znieczuli to nawet zapewnić zebranych że jeszcze jedno  piwko i też tak będziemy potrafili z ogienkiem poszaleć.

No i wiadomo, na imprezie musi handelek, nie tylko langosami i kiełbaskami sprzedawanymi za astronomiczne ceny. Mła się bezczelnie przyznaje że nęci  ją straszliwie ten plastikowy podświetlany chłam, nie żeby  sobie kupowała podświetlane uszka czy rogi, czy też  hit tegorocznych straganów - podświetlane zęby! Mła nie z tych co się stroją, mła z tych co podglądają i lube wspominki z pamięci wyciągają.  Te wszystkie nigdy niekupione plastikowe Kaczory Donaldy, margaretki do klapków i włosów, pierścionki bez pazłotka z jednego kawałka plastiku - cały ten badziew miły sercu pięciolatki, który zalegał  niegdyś  nadmorskie sklepiki z pamiątkami. Gdyby rodzina mła zechciała jej w odpowiednim momencie kupić z plastiku Kaczora Donalda za pięć złotych to u mła na starość nie nastąpiłaby atrofia gustu i mła by nie latała  jak wściekła po straganach mając  ślinotok na widok podświetlanych jednorożców! Albo tych bajeranckich baloników! Mła widziała nawet jeden taki w kształcie konika morskiego, co za szyk!

No dobra, do tej pory oglądaliście starą część miasta Odzi podświetloną, te wszystkie kamieniczki urocze, czy kandelabro - żyradnole ustawione w Manufakturze, teraz wyniesiemy się do innej części miasta zwanej  Nowym Centrum  Łodzi. To nie jest bardzo daleko, da się spoko przejść spacerkiem i jeszcze o knajpki można zahaczyć ( archipelag knajpiany prawdziwy, piracki jakby bo nikt o wiadome  dokumenta  nie pyta, tylko spojrzenie obsługujących jakby świdrujące czy gość nie wygląda na takiego co w Sanepidzie pracuje - nasi restauratorzy to po lockdownach cóś groźni dla pracowników tej instytucji, mła podejrzewa że sanepidowi podchlewający w restauranach starają się jak najmniej wyglądać na sanepidowych ). Nowe Centrum  Łódzi tak naprawdę wcale nie jest nowe, to stara dzielnica rozsiadła koło Dworca Fabrycznego, teraz jest po prostu przebudowywana, tak solidnie, łącznie z wytyczeniem nowej siatki ulic.

Mła Wam powyżej zamieściła fotki architektury jaka tam będzie dominować. Trzy pierwsze to taka architektura w oświetleniu codziennym. Dworzec Fabryczny i kompleks EC1. Wiecie mniej więcej o co chodzi - flaki na wierzchu czyli żaden z budynków konstrukcji się nie wstydzi. Oczywiście to nie jest tak że to wszystko, Panie tego, nówka sztuka  nieśmigana. Jesteśmy w mieście Odzi, tak się po prostu nie da.  Po pierwsze primo mamy całkiem sporo budynków które mimo latek nadal spełniają swoje funkcje, po drugie odzianie się przyzwyczaili do swojej architektury i "larum Panie  Michale  grają" jak kto się na świętość zamachnie. Nawet jak ta świętość to w zasadzie ruina ( bo to jest nasza najnaszowsza ruina i nie będzie  żaden dupek  z urzędu  miejskiego najnaszowszej rozbierał ). Na Dworcu Fabrycznym widzicie wspominki po starym budynku. No bo przeca tamten  dworzec był jeszcze całkiem dobry i w ogóle ładny a "oni" już jeden zniszczyli ( Dworzec Kaliski przebudowano tak że zdaniem większości odzian należy się za to  dwadzieścia lat cinżkich robót bez wyroku ). Także te nasze najnowsze  kompleksy budowlane nie są tak po prawdzie wcale nowe a nawet jak są to stare budynki "cytują". Inaczej się w naszym mieście Odzi być nie może  i  zdaniem mła to dobrze. Mła nie jest zwolenniczką totalnych przebudów miast, wywalania z nich historii. Taa... w końcu jest odzianką.

Niech Was nie dziwią zatem fotki przedstawiające  ódzki eklektyzm w całej  krasie - jakieś rury i zbiorniki na wierzchu, rozpinane sklepienia, socbudynek Teatru Wielkiego wyglądający znad niebiewskiej do bólu Waginy Kropiwnickiego ( hym... mła cały czas słyszała to pytanko wybrzmiewające w eterze - "Dlaczego nie oświetlili na różowo?", odzianie są tacy dosłowni, he, he, he ), Plac  Dąbrowskiego z architekturą od Sasa do Lasa.  Tak to właśnie wygląda.  Na takich budynkach wyświetlano mappingi, to jest oświetlano wybrane fragmenty budynków za pomocą światła z projektora. Były do tego podkładziki muzyczne, a także śpiewy i tańce. "Performenc" znaczy jak to określiła jedna mocno leciwa pani stojąca w pobliżu mła ( odzianie uwielbiajo nowe słowa z których czym prędzej tworzą słówka, jak nie mają czegóś nowego do opracowania to opracowujo na siłę  a później pół  Kartonlandii nabija się z migawki czyli biletu miesięcznego - ludek z nas kreatywny, choć podobno nie "w tym kerunku co czeba"  ). Mappingi wyświetlane są co parę minut, tak że przed każdą prezentacją zbiera się tłumek jak w sali kinowej i podziwia te coolory z otwartymi paszczami. Wiecie, my są tak naprawdę ze wsi i lubimy jak jest coolorowo i miga, taki gust ódzki. Znafce pewnie będo wybrzydzać ale dla nas to, Panie tego, sztuka. Wersja "Konstrukcji w Procesie" dla  ludu. Są oczywiście i insze instalacje ale to mappingi cieszą się największym powodzeniem.


Mappingi
















Jedna rzecz jest dla mła cinka jeśli chodzi o zabawy ze światłem, mła by wyłączyła z tych zabaw parki. No ja wiem ze podświetlone dżefka fajnie wyglądają ale parki wydają się mła domem dla żywiny i  choćby z tego powodu mła by nie traktowała roślin ani zwierząt coolorowym światłem czy głośnym dźwiękiem. Jest tyle inszych wdziącznych obiektów do podświetlań i wyświetlań ze parkom miejskim dałabym spokój. Zdecydowałam się zamieścić filmik a jestem bardzo kiepskim filmowcem, żebyście  się zorientowali dlaczego nie podobie mła się koncepcja podświetlań parku  ( choć przeca drzewa na zdjątkach prezentują się urodnie ).

P.S.  Trzymajcie dziś kciuki za Rudego Jagusia, dziś ważny dla niego dzień. No i pamiętajcie że są piękne i grzeczne kotki u Psicyw Swetrze, odchowane i wogle - Kocia  i Białas. Najlepiej w pakiecie  bo to mniłość a mniłości się nie rozdziela!

29 komentarzy:

  1. Bardzo trzeba trzymać, TERAZ!!🌊🌊🌊❤️🌊🌊🌊❤️🌊🌊🌊

    Impreza bardzo zacna, parę oświetleń podoba mi się bardzo a bardzo, wnętrze dworca też 😀. Ale parkami, nie jestem zachwycona.
    Co do nieodżałowanej pamięci plastikowego Kaczora, obawiam się, że jego kupno tylko podgrzałoby skalę pożądań... Byłaby myszka Miki, Pluto, może nawet wywiórki.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dobra, czymam i tylko na tym teraz się skupiam. O reszcie, łącznie z kaczorem, napiszę później.

    OdpowiedzUsuń
  3. Kopiuje bezczelnie wieści od Kocurka.

    Dzwoniła wet. Skonsultowała się z kimś. Miała już go operować. Ale podali mi dzisiaj jakąś specjalną kroplówkę na noc, żeby on w ogóle jej przeżył te operacje. Bo mówi że jeśli to tylko drogi żółciowe to on jest w takim stanie, że jej zejdzie. Operacja będzie z samego rana. Dzisiaj na noc jest wzmacniany, zeny przeżyć. I oczywiście nas uprzedziła, że mamy być pod telefonem, bo tam może wszystko wyjść.

    OdpowiedzUsuń
  4. Uuuu, bardzo poważnie jest. :-/ Mła czeka na wieści, oby dobre.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Operacja odłożona do rana, Jaguś gubi wodę, wzmacniają i konsultują. Kocurro wysłany spać

      Usuń
    2. Mła chyba tyż spać pójdzie, coby nerwowości nie było jutro.

      Usuń
  5. Mylące to wszystko, o ósmej rano Kocurro zawiozła, cały dzień czekała na wieści, po osiemnatej informacja że przystępują do operacji, po tym że jednak nie, bo konsultacja, Jaguś słaby i gubi wodę, wzmacniają. Ewentualnie rano. No po prostu tak to ułożone jak w filmie obliczonym na szarpanie nerwów, miejmy nadzieję że z zakończeniem dobrym.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozumiem że jak gubi wodę to nerki pracują, więc dobre i to. Zobaczymy co będzie rano. Rany a miały być tylko ząbki. U młą tyż dziko, Mrutek nagle ozdrowiał bo Okularia przyprowadziła Kochasia ( Mrutek i Pasiak oskarżyli gwiazdę o mimfomanię, tak się mima przy tych kocurach a później są wizyty ). Kochaś siedzi na zewnętrznym parapecie, Okularia śpi z tyłkiem na głowie czujnego Mrutka ( ja tu pilnuję! ), Pasiak ze Sztaflikiem cali w nerwach, tylko Szpagetka spoko Kochasia zignorowała. Mrutek wymiauczał że nie ma mowy o tym aby on w tej chwili po vetach się szlajał jak tu Okularia i chałupa zagrożone!

      Usuń
    2. Wieści od Kocurka. Już po. Usunięty woreczek żółciowy, zaatakowany od wewnątrz skorupiakiem. Wątroba żółta, wszystko zależy od tego, czy się zregeneruje, technicznie usunęli świństwo całe. Różnie może być, wiadomo, ale Rudy dostał szansę na życie.

      Usuń
  6. Tak dokładnie. Wredny nowotwór w natarciu był. Zamaskował się tam. Wszyscy myśleli, dobra, będzie drugi Mefi z trzustką, a tu wszystko leci i taka niespodzianka. 🙀

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mła sprawdzała do południa i cała zmartwiona wylazła kiedy info nie było, myśli mła miała czarne. Ech... No fajnie nie jest ale jest nadzieja że to tylko świństwo w woreczku, bezprzerzutowe. Oby wątroba zaczęła się regenerować, może to nie stłuszczenie tylko problem był z zatruciem enzymami które z woreczka organizm truły. Sił Jagusiowi i Kocurro życzę, kasę doślę niech się Kocurro nie martwi. Romi od wczoraj ślę packi, dziś poszła Twoja. Bunioluję Was.

      Usuń
  7. Niesamowite! Wywarło to na mnie duże wrażenie! Lubię lampy i wszelkie światła no i oczywiście takie iluminacje!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mła tyż jest światłolubna, rozumie zauroczenie. ;-)

      Usuń
    2. Mła by rzekła że jest nas baaardzo dużo, sądząc po tym tłumku na ulicach miasta Odzi. W domu mła tyż lubi mieć dużo świateł, półmroki to nie moje klimaty. W ogóle to mła doszła do wniosku że mła chyba dlatego lubi jakoś tak bardziej wiosnę i lato bo one jaśniejsze, nie to że cieplejsze.

      Usuń
  8. Faktycznie pięknie to wygląda i sam bym się tarzała w takiej orgii świateł! Rozumiem też Twoje namiętności do podświetlanych jednorożców - przyczyna ta sama, co u Ciebie, próbowano we mnie z marnym skutkiem gust wyrobić - i bez krępacji chyba bym sobie sprawiła. Świecące królicze uszy i rogi też przerabiałam ze dwie dekady temu.
    Ale z parków to WON! No paszli precz i już!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mła sobie na szczęście to wszystko TYLKO ogląda, ale za to z jakim zacięciem! Znalazłam dla Cię nową patronkę do paciorkowania w kocich sprawach - św. Gertruda z Nivelles. Na obabrazkach zawsze z kotem bo ponoć zwalczyła modlitwą plagę myszy i szykujący się głód ( znaczy wymodliła przyjście kotów do dzisiejszej Belgii ). W mrokach średniowiecza żyła więc była z tych umartwiających się świętych, hym... koty widać wyczuli skłonność do poświęceń i przyszli zwabione. U mła trzecia wizyta Kochasia Okularii, bardzo podobnego do Pasiaka ( sprzed ponad roku rzecz jasna - Pasiak cinżko oburzony na te porównania, je w pokoju coby Kochasia nie oglądać i się nie nerwować takimi chamami którzy przyłażą i się usiłują zaląc - "Bo to najgorsze chamstwo, muam, najgorsze!" ).;-) Jeszcze trochę a zacznę aureoli wyglądać!;-)

      Usuń
    2. Tabs... nieuchronnie zmierzasz ku zatraceniu! Kocią świętą zaraz sobie obadam. Dzięki! Nawet nie masz pojęcia, że zrobiłaś mi dzień ową Gertrudą! A dzień znowu paskudny... ech. Kapsel bz. Zakwalifikował się na punkcję tego zarośniętego kanału, tylko jeszcze nie wiem, kiedy.

      Usuń
    3. Nie poddawajcie się z Kapslem, mła pamięta ile Felicjan po swoich niby zwykłych zębowo - ropniowych ekscesach dochodził ( trzy miesiące podawania papki i leżenia byczkiem na wyrku i tylko wyjścia na wiadomo co ale się doszło i później było jeszcze zarządzanie Podwórkiem i wogle, znaczy awantury i gryziebnie ocalałym zębostanem maumy i innych kotów, trza przeżyć ). Powolutku, nie martwiaj się. Kochaś wygląda na zainteresowanego głównie żarciem, Okularia jest ku swojemu oburzeniu dopiero na drugim miejscu. Chyba będę miała kolejnego dochodzącego bo chłopaki bronią chałupy ( hym... kiedy ja widzę bo któś się jednak do śmieciów pożywnościowych usiłował dobierać podczas mojej niebytności, a moje kotony to mają w żopkach śmieci ).

      Usuń
    4. Do Psicy. Zanim przyszła wiadomość od Kocurka, zaczęłam szukać po necie informacji o zwierzątkowych patronach. Psy mają w regionie Francji własnego świętego, ze swego rodu. Święty Guinefort, wątpię czy o tym wiedzą. Święty co prawda zupełnie nieuznawany i nawet tępiony, ale kult był.

      Usuń
    5. Dzięki :) Taka widać dola psów - najczęściej niechciane, to i świętego mają przybłędę.
      Kapsel dzisiaj gorzej. Pocieszam się, że pogoda i zmiana ciśnienia.
      Tabs, zaburzenia równowagi podpadają pod neurologiczne, ale u Kapsla wynikają raczej ze stanu zapalnego. Niewykluczone, że tam gdzieś w środku jest ropień, tylko nie ma się jak do niego dobrać. Otwieranie ucha od zewnątrz to straszna masakra i jeśli jest niepotrzebne to tylko zwierzę się nacierpi, a ja zbankrutuję (i tym razem nie jest to eufemizm); z kolei jeśli paskudztwo nie idzie na antybiotyk, a za długo będziemy czekać, to zmiany mogą być trwałe, a z takimi uszkodzeniami to nie życie dla tego półdzikiego kota i decyzja będzie tylko jedna... (aż mnie żołądek boli jak sobie pomyślę). Przecież on od tygodnia jedzie na karuzeli!
      Czyli jak się nie obrócić plecy z tyłu. Punkcja w piątek o 16.00. Ja osiwieję do tego czasu. Tzn. już do końca osiwieję, bo na razie mam srebrzysty baleyage.
      Muszę tę sprawę intensywnie omówić ze św. Gertrudą, bo św. Franciszek już ledwo zipie, po tylu latach odwalania u mnie pańszczyzny. Za ciągłe mordowanie tego świętego, żebym choć na czyściec zasłużyła.

      Usuń
  9. Niestety przed chwila odszedł Jagus ..... 😔😔 przestał oddychać. Jeszcze dostał adrenalinę i pod respirator poszedł ale już nie podjął sam oddechu niestety .
    💔💔💔💔💔💔💔💔💔

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mój Najwyższy Kotowy, zrobiłaś wszystko co było możliwe do zrobienia, widać Jagusia potrzebowali gdzie indziej. Bardzo, bardzo mła przykro. Jedno co mła pociesza to że wszystko złe chorobowe się skończyło, nie cierpi. Czymaj się mocno Kocurku, masz przeca stado na wychowaniu. Utul jakoś Młodego.

      Usuń
  10. Odpowiedzi
    1. Doszła, bardzo, bardzo dziękuję Ci Kocurrku. Mła nie pisała bo kartka doszła w ten najgorszy dzień i nie chciała się wcinać w smutek.

      Usuń
    2. Ważne, że dotarła. Mam nadzieję, że karteczki jesienny klimat nadadzą i może się da sfocic Mruti albo Cesarzova :)

      Usuń
  11. Mile oku swiwto, tylko te drzewa zostawiliby w,spokoju i spiace ptaszęta.

    OdpowiedzUsuń