wtorek, 2 sierpnia 2022

Nasza sierpniowa wyprawa

Jak wiecie Mamelonu i mła się marzyły morskie  fale i w ogóle pareo szał i rzut w wody. No to będzie  rzut w  morskie wody, tylko nie wiemy czy nam tyłki nie pomarzną bo to wody Morza Północnego. Cóś nie za  bardzo jesteśmy pewne przechadzek wybrzeżem w pareo czy tam innym sarongu, wspominki  Mamelona znad Morza Północnego są z gatunku tych straszliwych, znaczy że najsampierw było zimno a potem  zaczęło wiać. I zaraz po tym jak zaczęło wiać  to już była ewakuacja. Na jedno szczęście nad morze  to co najwyżej wycieczka jaka będzie i to o ile nam się będzie chciało bo wicie rozumicie  niesie nas do atrakcyjnego  miejsca,  do Brugii. Tak, tego miasta w którym najpierw trzeba strzelać  a potem zwiedzać. Nawiasem  pisząc  mła do dziś nie może znaleźć przyczyny dla tłumaczenia angielskiego  tytułu filmu "In Bruges" na  polski "Najpierw strzelaj, potem zwiedzaj".  Zagadka w stylu wirującego seksu. Mła poleca filmik, warto poświęcić czas.  Mła jedzie w drugiej połowie sierpnia, inaczej niż planowałyśmy ale to wszystko, Panie tego, przez Dżizaasa.  Otóż Dżizaas ma podłamkę związaną z operacją haluksa, mało radosną wizją  bolesnej rehabilitacji i żadnych  ludzkich perspektyw urlopowych jesienią. Dżizaas świadoma niemożności  skorzystania z atrakcji jesienią sprytnie wysłała pod koniec lipca Jądrzeja,  coby zdobywał sprawność wilka morskiego, znaczy żeglował po Oceanie Atlantyckim a sama w cichości uknuła jak to pojedzie z nami na naszą wycieczkę. Dżizaas  może jechać tylko w połowie sierpnia a to nie jest czas w którym panie starsze są w stanie znieść  wybrzeże Morza Śródziemnego, w związku z tym postawiono przed mła znalezienie odpowiedniego celu wycieczki.

Mła zawsze chciała pojechać  do Brugii i rzuciła temat. Zaczęłyśmy od tego że kupiłyśmy bilety  na samolot a potem znalazłyśmy hotel w Brugii, taki z łóżkami piętrowymi, bowiem apartamenty miały ceny ekskluzywne. Kiepsko bo nawet herbaty  sobie zrobić nie można. Mła postanowiła  że jak już będziemy w tej Brugii to dobrze byłoby zobaczyć Gandawę,   no i zrobił się z naszego wyjazdu obóz  wędrowny.  Bardzo się cieszyłyśmy i wogle. Przedwczoraj zadzwonił do Dżizaasa Jądrzej, który właśnie gdzieś w okolicach Madery zanieczyszczał  oceaniczne wody womitami,  z nieśmiałym pytankiem czy on już  może przestać być wilkiem morskim, bo od tygodnia  pływa przy  6 Beaufortach zamiast na żaglach to na motorze i  zarzygiwanie od czasu do czasu to jest w stanie przeżyć ale  nudy na jachcie to ni cholery.  Przypomniał też Dżizaasowi że rejs  był po psich piniądzach bo to ostatnie wolne miejsce było i poinformował że on świetnie wie że został wysłany z domu - "jak dziecko na kolonie".  Dżizaas się nawet ucieszyła że jej  koty zamiast z ciocią zostaną z tatusiem ale się wysypała na jaką to czysto kobiecą wyprawę my  się wybieramy. 

Jądrzej na hasło Brugia zareagował natychmiastowym zrzuceniem skóry wilka morskiego i transseksualną przemianą  i lecimy do tej Belgii w czwórkę. Oczywiście musiałyśmy wszystkie rezerwacje odkręcać ale wyszło  OK, bo całkiem niespodziewanie udało nam się znaleźć apartament typu studio w cenie dla nas  dostępnej. Cztery osoby czynią koszty ekskluzywne mniej ekskluzywnymi. Będziemy mieszkać w Brugii w jednej z uliczek starego miasta, w domku liczącym parę setek lat, w którym szczęśliwie znajdują się  udogodnienia współczesnej cywilizacji. W Gandawie za to mamy mniej atrakcyjną miejscówkę, choć też studio, ale za to nad dużym kanałem. Mła jest zadowolniona z naszych poszukiwań, siedziałyśmy z Dżizaasem prawie cały niedzielny wieczór ale się udało. Koszty wyszły jak na last minute do Chorwacji, z tym że lot znacznie tańszy. Cóś się mła zdawa że cukier perłowy do gofrów  to mła sobie przytacha z Belgii. Dla każdego z nas  ta Belgia ma insze uroki, dla mła to przede wszystkim  Groeningemuseum, Madonna  Michała Anioła i szpital św. Jana w Brugii, no i Ołtarz Gandawski van Eyck'ów, dla Mamelona urok uliczek i targi brocante, dla Dżizaasa żarełko, także w  wydaniu muzealnym, dla Jądrzeja kanały i wszystko co po nich pływa. Poza tym wszyscy lubimy frytki, piwo i czekoladę.  Mła się bardzo  cieszy - tfu, tfu, tfu - że jedzie z przyjaciółą i rodzinką na wywczas w takie  interesujące miejsca. Dzisiejszy wpis mła Wam ozdabia grającymi aniołami pędzla Jana van Eycka i anielską muzyką. W muzyczniku muzyczka z XV wieku. Co prawda nie pienia anielskie tylko muzyka taneczna ale miła dla ucha.  No i pieśni z burgundzkiego dworu, to już bliżej anielskich  pień namalowanych przez van Eycka. Losy hrabstwa Flandrii były związane z Burgundią, dlatego bliżej, he, he, he.


24 komentarze:

  1. O matko, a co na to Mrutek? 🙀🙀🙀
    No to będzie dużo wpisów powycieczkowych, no to czekamy 😸

    OdpowiedzUsuń
  2. Mrutek chyba coś wyczuwa, mła musi karmić co trzy godziny. Jego zdaniem musi, mła się nie poczuwa i na tym tle między nią a Mrutkiem trwają ciche dni przerywane kocią złośliwością, której Mruciu nie posiadał ale dostał w prezencie od Szpagetki. Ta parka się w ogóle teraz razem trzyma. Sztaflik za to udaje że Okularia jest jej dziefczną. Hym... Pasiak przeprosił się z Pusiem, chadzają boczek w boczek. Nie wiem jak to będzie z wpisami, mła ma jeszcze zaległe z Łańcuta, Gdańska i Rzymu. O rany...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to faktycznie 🙀 to przed wyjazdem trzeba nadgonic żeby należycie na wyjezdzie od wpisów odpoczywać 😸😸😸

      Usuń
    2. Taa... mła cóś oczka bolą od ekranu, cinżko mła się zebrać i patrzałkować. Ech...

      Usuń
  3. Fajna trasa, nie będzie tropikalnych upałów,mój mąż lubi takie wycieczki Skandynawia,Anglia te klimaty.To kiedy wyruszacie?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, Haniu mła się całkiem na upały nie nadawa, mła jak Mariolka powyżej pewnej temperatury funkcjonuje na pół gwizdka. A bywa że na tego gwizdka ćwierć. Wyruszamy po 15, mła zapewniła Małgoś i kotom opiekę. Mła właściwie to lubi jeździć w każdym kierunku, krew nomadów się w niej odzywa, he, he, he. Tylko musi jeździć w odpowiednich porach. :-D

      Usuń
  4. Zacny kierunek obralis
    ście, z chęcią przeczytam relację, a może i namówicie mnie na podróż Tabazowym szlakiem ? Ja po Chorwacji wczasuję się już tradycyjnie w Psich, moczę odwłok w bajorku pospołu z parą dorosłych łabędzi i 4 kaczakami, bo do wyglądu szlachetnych rodziców jeszcze trochę im brakuje. Już nawet na mnie nie sycza i nie wyganiaja z plaży, co poczytuję za wyraz akceptacji :)
    A za polem malin i lukurydzy mam tegoroczny Pol"And"Rock frstiwal, więc może pójdę się trochę odmłodzić ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dżizaas bredziła o Sardynii a mła już widziała jak Mamelon i mła zamieniamy się nie tyle w skwarki co taki spuchnięty popcorn. Odpór z mej był natychmiastowy ale wystarczyło magiczne słówko gotyk i Dżizaas zapomniała o tej Sardynii w sierpniu i cała się rzuciła do planowania. Jeśli chodzi o Jądrzeja to nastąpiło porzucenie jachtingu, więc Brugia ma moc przyciągania jak porządny magnes. Wczoraj z Mamelonem uzgadniałyśmy co i jak zwiedzać, Mamelon zgodnie z zasadami sztuki zacznie od zwiedzania targu rybnego. Oblookałyśmy na szpionowskim gugielu naszo miejscówkę, biały dom z czerwonymi drzwiami, wyliczyłyśmy co i gdzie żeby bez napinki a dużo obejrzeć i Mamelon zasiadła do ćwiczenia ścięgna, bo cóś się jej na ostrogę zbiera. Mła Mamelona trochę straszy bo mła nie wie dlaczego ale się w niej zaległo że wypadek Kocurrka jakoś z ostrogą powiązany, choć to przeca inaczej było.
      Co do szlachetnych brzydkich kaczątków to czy Ty ich Mariolko aby czym nie przekupujesz że tak bez syczenia? ;-D Musze Tła napisać że pole malin uruchomiło u mła lekki ślinotok, jeszcze w tym roku nie jadłyśmy malin bo pieruńsko drogie. jutro pójdę na rynek, może cóś taniej dostanę. :-D

      Usuń
  5. To może być bardzo przyjemna wycieczka, Morze Północne włączając.
    Miasteczko Gent wspominam bardzo mile, choć mam pewien niedosyt.
    Byliśmy tam krótko, bo pojechaliśmy na wystawę jednego ołtarza i jednego malarza. Warto było. Tyle że pogoda - to chyba jakiś marzec był, nie zachwyciła.
    Więc nastawiam się na wpisy interesujące z kupą zdjęć. Zwłaszcza Taby we wodach Morza Północnego.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Agniecho mla pamięta świetnie Twój wpis, mła postanowiła zagandawować idąc za Twoim przykładem. Tylko ze pobędzie dłużej bo jest w tym mieście parę miejsc, które chciałaby cóś bliżej poznać. Co prawda Mamelon złośliwie twierdzi że są to miejsca gdzie pieką gofry i podają czekoladę ale to pomówienia. ;-D Czy dojedziemy do Morza Północnego? Na Ostendę jakoś ochoty nie ma, może prędzej jaka dziczyzna bliżej Brugii. O ile nas miasto nie wciągnie, co może się zdarzyć. Wiesz mła to odfrunie w Brugii na pewno - van Eyck, Bosch i Buonarroti, Mamelon wsiąknie w lamusach i wysortowniach, Dżizaas zaniknie przy pierwszej dobrej frytkarni a Jądrzeja zgubimy w momencie w którym pojawi się pierwsze cokolwiek pływające. Mła czuje przez skórę że cinżko będzie z tą wycieczką na plażę. Aparat bierę, akumulatorki dwa i będę focić namiętnie.

      Usuń
    2. Van Eyck jest niesamowity, zresztą słowa tego nie oddają, jego realizm, a jeszcze w tamtych czasach, kiedy inaczej malowano, jest taki prawdziwy...Taki dojmujący. Jakby jego oko miało inne parametry niż przeciętny ludzki narząd wzroku, a jego ręka tę wyjątkową finezję warsztatu, by te różnice ukazać.

      Usuń
    3. Dlatego mła tak się cieszy na Groeningemuseum, tam jest portret Margaret van Eyck, jeden z ostatnich obrazów Jana, mła zawsze chciała ten konkretny obraz zobaczyć w oryginale. :-D

      Usuń
  6. Ale Wam zazdroszczę tej ekskursji! Ach jak bardzo. Muzycznik wraz z ikonografią całkiem w mój gust.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mła uważa gotyckie anioły za najpiękniejsze, żadne putta późniejsze się z nimi nie mogą równać. One były niby tak samo anielski a jakie różne. Skrzydła jakie, ubabranka, miny, każdy inny. A te upadłe anioły to wogle odjazd. Po tych gotyckich to były tylko jakieś stada, jak chodziło o pojedynczego skrzydlaka to się artysta wysilał ale stadu za wielu uwagi nie poświęcali - wszystkie święte do bólu. Muzycznik przez mła teraz namiętnie słuchany, mła się wczuwa, he, he, he. ;-D

      Usuń
  7. Szczęśliwej podróży życzę i doskonałego wyboru kierunku :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mła ma nadzieję że to będzie dobry wybór. Oglądała prognozę długoterminową i powinno być pogodowo OK. Jak sobie pomyślę Agatku że mogłoby być ponad 30 na plusie a mła czekałoby dreptanie to cóś mła się słabo robi. Liczę na orzeźwiające powiewy od tego Morza Północnego. ;-D

      Usuń
  8. A ja dziś się włóczyłam po Arkadii,pińć godzin;)Jestem wykończona.
    No i co tam w polityce PaniT. Słyszałaś Pani, że Mrs Pelosi zagrała Chińczykom i Bidenowi na nosie, wsiadła se w samolot i poleciała na lunczyk do Taipei. Zaimponowała mi ta baba.
    I co te Chiny zrobiom?Na razie demonstrują siłę,otoczyli okrętami Tajwan,niby ćwiczenia, ale z żywym ogniem z morza i powietrza,a wczoraj 20 samolotów chińskich wleciało w przestrzeń wyspy.Ehh,może się rozejdzie po kościach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mła jakoś nic. Postanowiono najwyraźniej w zaciszu waszyngtońskich gabinetów że należy postawić Chińczykom pytanie czy przewodniczący Xi nadawa się na dzisiejsze czasy. Mendialni oczywiście odlecieli i są bliscy ogłoszenia III wojny światowej, żadnej proxy war tylko najlepiej to prawdziwnej, pełnoskalowej, bo naloty z użyciem bomb z białym fosforem są bardzo widowiskowe i dobrze wypadają na filmikach. Taa... Może któś się zlituje i pieprzenie w te mendialne szczekaczki. Nie przeżywam info o pokazywaniu sobie muskułów specjalnie, ale mendialni z tą histerią wkurzają mła bo Małgoś mi denerwują tym jazgotem. Ona się boi telewizor włączyć. Ech... Mendialne są paskudne, niedługo ze zwykłej mżawki zrobią apokalipsę. :-/

      Usuń
    2. A apokalipsę prawdziwą przegapią. Niechcący lub wedle rozkazu.

      Usuń
    3. Bo za prawdziwą to mogo nie zapłacić. ;-D

      Usuń
  9. Odpowiedzi
    1. Myślisz, że już pojechały?

      Usuń
    2. Dopiero bo 15 lecimy. Mła nerwowo sprawdza jaka pogoda nas czeka. :-O

      Usuń
    3. Pogoda w muzeum zawsze dobra.

      Usuń