poniedziałek, 22 maja 2023

Codziennik - powolutku i bez napinki do przodu

Hym... mła  wie że czas na prasówkę ale kombinuje jak koń pod górę, bardzo kombinuje, żeby łobowiązku przejrzenia info nie dokonywać. Wynika to z tego że mła cóś odnosi wrażenie że szum mendialny ma raczej istotę  spraw zakrywać niż czynić ją jaśniejszą i bardziej dla nas zrozumiałą. Jakby mało było tego bicia piany to  jeszcze bańkizm się na to nakłada i to taki że mła się zdawa że ludziska zaraz zaczną mieszkać w jakichś osobnych, zupełnie do siebie nieprzystających światach. Aż chce się ryknąć z głębi trzewi - Luuudzieee, nie dajta się zwariować! No bo to wygląda tak - świat nie jest prawy, świat nie jest lewy tylko sobie zwyczajnie jest. Cała sztuka to widzieć go takim jakim jest a nie przez ideologiczne okulary. Istnieje  granica odporności i w końcu straszenie  ludzi przez mendia: chorobą, klimatem, wojną atomową, kleszczami, przeciwnikami politycznymi i całą resztą wszechświata ( bo przeca asteroidy czyhajo żeby z kursu zboczyć w w planetę nam piendrolnąć ) skończy się tym że część ludzi przesiądzie się z portali info na agencje prasowe i tzw. suche fuckty  ( obsługa translatora to nie jest wymyślanie prochu, w portalach info robią to stażyści ) a spora część oleje info co nie jest dla nich bezpieczne, ale niektórzy po prostu uważają że jak zamkną oczy to smoki i znikajo a królewny nie. Na niewyrośnięcie z pokoju dziecinnego nic poradzić się nie da, mła jest tego żywym dowodem ( patrz mniłość do kukieł ).

Tak że wybaczcie mła że nie chce się tarzać w politycznych  rzygowinach i napisze Wam tylko trzy info istotne: na wschodzie bez zmian, gospodarka baaardzo powoli rusza mimo tego że polityczni robią wszystko żeby nie ruszała, nie należy chorować ponieważ na całym świecie trwa kryzys medyczny. Amen. A teraz mła przechodzi do wiadomości sprawdzonych, zatwierdzonych i wogle najprawdziwszych z prawdziwych. Jakoś żyjemy, choć Małgoś twierdzi że jakość życia jej się bardzo pogorszyła przez synusiów ( lekka potwarz i kalumnia wagi średniej  ). Gienia uczy się gotować po turecku i dobrze jej idzie, Irenka grozi że pojedzie na wycieczkę do Włoch. Mamelon i Sławencjusz byli na pikniku  u Gosi i Piotrusia ale mła nie mogła pojechać, siedziała w domku z Małgoś, bo starszy synuś Małgoś latał z wnuczkiem po lekarzach ( mały złamał rękę w nadgarstku podczas spacerku z babcią, pełna histeria ) a młodszy stanął przed problemem złożenia meblościanki w asyście  małżonki, która wiedziała lepiej jak się meblościankę składa ( składali pół dnia aż przyszedł sąsiad z młotkiem i złożył po swojemu ). U Cio Mary w porządku, znalazła kupca na samochód, Włodzimierz chodzi do pracy i troszki mu się poprawiło. Pan Dzidek i Bejbi grubi, chyba czas na odchudzanie.

Jeśli chodzi o koty  to pełna nielegalność w pościeli w różyczki i pokazywanie madce kto tu rządzi  i wogle jest najważniejszy. Niby  już doszło  do normalizacji po  pierwszej fali Ciężkiego Oburzenia moimi wakacjami, która przetoczyła się przez chałupę tuż po moim powrocie, zostawiając liczne ślady w postaci kałuż na środku pokoju, z dala od zacisza kuwet tworzonych na moich ślepiach. Taa... jestem suka i nie sprawdzam się jako madka, w związku z czym trza mła olać. Dosłownie. Teraz zajmują się  brudzeniem pościeli, starannie wspólnymi siłami ściągają narzutę. I te miny strzelane, normalnie biedne, ciężko doświadczone przez los koty. No oczywiście to że Mrutek i Szpagetka nie żarły przez dwa dni, bo zdjęły pokrywkę z gara z mielonym mięchem, com je przygotowała jako rekompensatę   za pierwsze dni mojej nieobecności dla wszystkich kotów  i dokonały grabieży, to potwarz wymyślona przez Gienię. Niestety potwierdzona przez starszego syna Małgoś, który zdaniem Jej Trójłapności  i Jego Bandziorowatości, jest w zmowie z Gienią i wogle  spiskuje. Gienia musiała się udać  do sklepu i nabyć drogą kupna inną rekompensatę dla Sztaflika, Okularii i Pasiaka, poszkodowanych  przez bandycki wyczyn tej dwójeczki przekonanej że wszechświat do nich należy. Cio Mary, która podczas mojej nieobecności wpadła sprawdzić jak sobie Gienia radzi z kotostwem, stwierdziła że Gienia została wytresowana w tempie błyskawicznym i moje koty jeździły jej totalnie po głowie. W domu zero oddechu bo Coco jakby zazdrosna się zrobiła i tresowała Gienię po swojemu. Biedna Gienia miała z nimi urwanie głowy bo pokazywały fumy, dobrze że mła przezornie przywiozła ten souvenir, on i tak drobny za takie pastwienie się nad człowiekiem.

Mła po powrocie przeżyła chwilę zdumienia a zaraz potem grozy. Ślimaki dobrały się do wystawionych na zewnątrz sukinkulentów. Sukinkulenty miały łapać słoneczko, a zamiast tego stały się ofiarami ślimaków. Ku mojemu niedowierzaniu nie dobrały się do eszewerii czy dość miękkich gatunków grubosza, zaatakowały kaktusy.  I to jakie, moje mamillarie z haczykowatymi kolcami. Nie wiem czy jedna z nich da się reanimować bo wyżarły jej wnętrze. Może co z korzonków wypuści. Eszewerie mają się za to świetnie, większość wypuszcza pędy kwiatowe, udało się mła też rozmnożenie jednej z nich. Różnie idzie za to aloesom, nie wszystkie zareagowały dobrze na  świeże powietrze. Te z nakrapianiem bielą, mimo tego ze ustawione w rozświetlonym cieniu nie wyglądają najlepiej , mła rozważa ich powrót w domowe pielesze. Podobnie jak  niektórych haworsji.

Mła namiętnie obcina pędy lilaków, w związku z czym pachnie jej nie tylko za oknem ale i w domu. No teraz to mła ma otwarte okna i pachnienie się wyrównało, ale do niedawna było cóś zimnawo i chcąc  poczuć zapach kwiatów lilaka wokół siebie to mła musiała ciąć. I dobrze że cięła  bo i tak czeka ją skracanie pędów  po kwitnieniu. To będzie takie bardzo solidne skracanie bo lilaki czas odmłodzić. Jeśli chodzi o ukochane esdebiaczki to mła po przyjeździe z Dalmacji przeżyła szok - ślimaki tak się pastwiły nad kwitnącymi irskami podczas mojej nieobecności że prawie nie było jednego nieośluzowanego i nienadgryzionego kwiatu. W tym roku nie było porannych spacerków z kawą i wgapiania się co też nowego się rozwinęło. Bezczelne skorupkowce posunęły się jednak o jeden ślizg za daleko, będę tępić bezlitośnie bo mogłam przeżyć znikające funkie, zniknięcia irysowych kwiatów i dziur wyżartych w sukinkulentach nie daruję! Obcięłam niedobitki, które cudem uszły otworom gębowym tych cholernych mięczaków i wstawiłam do wazonu. Jak nie mogę się cieszyć  iryskami na powietrzu to pocieszę  się nimi w domu a tym podłym skorupkom  zabiorę obiadek. Dosyć stołowania się!


Mła mimo swojej okropnej sytuejszyn finansowej wywołanej  po części sklerozą a po części koniecznością płacenia cudzych zobowiązań, tzw. radości kamieniczne, bezczelnie wydała całe 20 peelenów w swoim osiedlowym lumperionku. No nie mogła się powstrzymać, choć uwierzcie że bardzo ale to bardzo próbowała. Mła doszła do wniosku że zalewajka to całkiem dobra zupka jest i ona zawsze ją lubiła a pseudoszydełkowe firanki, choć przeca zeszły z maszyny, wyglądają nieźle i są z bawełny.  No i w ogóle to gdzie dostanę trzy firanki na moje okna za tę cenę? Nowe cóś paskudnawe a jak w guście  mła to się okazuje że mła ma parszywie drogi gust. Dlatego mła się na firanki skusiła. Na razie wyprała, odplamiła i rozmyśla co z nimi dalej. Wypadałoby najsampierw umyć okno i to jest to co mła będzie musiała w tym tygodniu zrobić. Oj, nie lubię ja tego , nie lubię! No ale jakoś tak głupio czyste  firanki na brudne okna zawieszać. Mła ma mnóstwo głupich przyzwyczajeń z czasów kiedy była bardziej sprawna, więcej sił miała i wogle świeższa była.

 

W ogrodzie jest azaliowo. Mła po tym co widziała na Isolee Borromee zamierza sadzić azalie  japońskie. Może nie osiągną takich rozmiarów  jak nad Lago Maggiore ale u mła całkiem przyzwoicie do tej pory rosły i kwitły, więc  mła widzi w tych krzewach przyszłość. Poza tym one nie są  jakieś strasznie wymagające a mła nie jest młodniejąca z roku na rok, więc wydają się mła dobrą opcją nasadzeń. Mła będzie musiała poszukać odmian o kwiatach mniej odblaskowych niż te występujące najczęściej w handlu.  Nie muszą to być jakieś  Cudownus rzadkospotykanensis, wystarczy mła parę krzewów 'Kermesina Rose' czy 'Ledikanense'. Bo mła nie wie czy taka 'Eliza Hyatt' to mrozoodporna, z tymi azaliami o podwójnym okółku  kwiatów  bywa różnie, a ta odmiana droga i jakby mało przez to odpowiednia do eksperymentów typu duuuże nasadzenie. Bo mła chce uzyskać azaliami japońskimi efekt skali. No mła widziała jak wygląda masowe kwitnienie i chce żeby u niej w Alcatrazie było podobnie.

A tak poza tym to Alcatraz majowo zielony, w niektórych miejscach  to jak u żaby. W tej zieloności naszłam sprzymierzeńca w walce ze ślimorami. Cud że go nie nadepnęłam. Wycofałam się cichutko, grzeczniutko jak tylko usłyszałam niezadowolnienie wydobywające się spod  kolców. Dobra, niech się sam w ogrodzie rzundzi, byleby te ośluzowane paskudy żarł. Mam nadzieję że ślimory szkodliwych nicieni nie mają, mła życzy jeżykowi duuużo zdrówka i dobrego apetytu. Nawet bardzo dobrego. On sobie podeżre a mła będzie miała mniej roboty ze zbieraniem tałatajstwa. Mła jest za to w stanie znosić nocne awantury w wykonie jeża i kocie pretensje do mła że zwierz w ogrodzie a mła olewa i nie dbając o najsłodsze gwiazdy i serduszka mamusi jeżego nie przepędza. No może Mruciu ma insze podejście, mła odnajduje w zachowaniu Mrutiego echa Felicjanowej fascynacji jeżami. Mruti jest wyraźnie jeżym zaintrygowany i określiłabym, przyjemnie zaniepokojony. Na wszelki wypadek mła wygłosiła pogadankę o jeżowych pchełkach, Mruti chłonął tę wiedzę przez sen, pochrapując.

Mła pozbierała nieco ślimorów zanim odkryła jeżego i wyniosła w odpowiednie dla nich miejsce. Co prawda Mamelon straszy mła że one zapamiętały drogę i wrócą ale mła wyniosła na tyle daleko że powrotu nie należy spodziewać się w tym roku. Fotki nowego żerowiska ślimorów zamieszczam poniżej. Nawet zadbałam żeby słodkie kwiaty irysów Iris pseudacuras kusiły. Na pierwszych fotkach są łupy mła ze Splitu, chlebek świętojański i ichnia skórka pomarańczowa w cukrze, smacznidełko. Są kfioty lilaków, uratowanych przed ślimorami irysków, Mrutiego pełnego pretensji i jak zwykle niezadowolnionej z mami Szpagetki. No i są fotki sukinkulentów nieposzkodowanych, firanek i ślimakożercy jeżego. Z ogrodu fot mało bo on zapuszczon haniebnie. Mła się zabierze za niego jak się zbierze, znaczy po myciu okien. W Muzyczniku piosneczka o zagrażającym jej stanie zapieszczenia się bezruchem, mła ma takie stany zawsze kiedy myśli o myciu okien.

P.S. U Kocurro alert i pełna gotowość i pewnie zaraz będzie po finansach. Trzy maluchy są w domu z powodu bezmyślnego wyciągania  i macania  potomstwa dzikiej kotki.  Kocurro nie miała wyjścia bo co było robić? Dzikie kocie matki uznają że towar macany należy do macanta, lisy krążą licząc na przekąskę z pozostawionych maluchów. Ech...


24 komentarze:

  1. Ogrodniczo zacznę. Nie za zimno jest dla kolczaków nocą?
    Wcale mnie nie dziwią plany azaliowe, dobrze że azalie u nas potrafią dawać radę. I że plany to też nie dziwi, ja po obejrzeniu fot, też coś nabrałam ochoty na raj😀. A nie kusi Cię azalia pontyjska? Pachnie bardzo i bywa nie tylko żółta. U Małgosi papilotowej jest, ogrom kwitnący i woniejący, robi wrażenie. Nie mam i azalii mieć nie będę. Za to ja też mam ślimaki, podłe, ogłowiły obuwika, wszamały/ścięły łodygi lilii św.Józefa (draństwo, a św. jeża brak), za dobra jesteś dla tych podłych, chyba że mają zrobiony w tej wodzie trening jak nie być zeżartymi przez ryby. O kotach nie chcę nawet pisać, Twoje mają powód...

    OdpowiedzUsuń
  2. Odpowiedzi
    1. Chyba u nas w ogrodzie nie jest tak zimno nocami, sadząc po rykach, miaukach i chrumkaniach to tam jest życie dżungli nocą. Koty wpadają do domu o trzeciej nad ranem, akurat w porze kiedy mła zagląda do Małgoś, która nieodmiennie uważa że to odpowiednia pora na kawkę, he, he, he a nie sprawdzanie czy aby Małgoś żyje. Tak w ogóle to najnowszym trendem pogrzebowym jest szlachetna prostota, skończyłyśmy z falbankami na trumiennej poduszce. Taa... mła się ostatnio zastanawiała czy istnieje w pogrzebalnictwie cóś takiego jak street fashion. ;-D Azalię pontyjską sztuk jeden niegdyś miałam ale cóś nie rosła i ostatecznie przepadła zimą 2012. Może złe miejsce miała dobrane albo mła się trafił jaki chromy egzemplarz? Na razie mła zakochana w japońskich ale to wszystko musi odłożyć bo mła ma zadłużenie i trza spłacać ekscesy, tym bardziej że mła skorzystała z kasy rodziny i przyjaciół na ten swój numer sklerotyczny ze Splitem. Ślimaki złośliwie wysypałem w pobliżu łanu pokrzyw, tyle mojego. Firanki były prawdziwą tanizną, pewnie dlatego że trzeba nad nimi trochę posiedzieć. No ale mła już odplamiła, więc posiedzenie tyż odwali. Jeśli chodzi o koty i mła - chcesz uderzyć psa to kij się znajdzie. Po dzisiejszych porannych karesach z dziwnie przytulajską Szpagetką - kupsko tuż za kuwetą z czystym żwirkiem - mam wrażenie że niektórzy tak naprawdę żadnego pretekstu nie potrzebują, ale jak się co trafi to nie pogardzą i będą na tym jechali do upadłego. Powiedziałam potworkowi że jeszcze jeden taki numer a zbije po niekompletnym tyłku ale w odpowiedzi było tylko słodkie mrużenie ślepek. :-/

      Usuń
    2. Street fashion w pogrzebalnictwie może istnieć wyłącznie w odniesieniu do pogrzebów oficjalnych ( ale co to za street fashion, ja się pytam? gdy każdy szczegół ustalony wieki wcześniej protokołem ) albo przy paleniu na stosie czy innych egzekucjach publicznych. Także może sobie odpuście.

      U mnie ślimaki jedzą pokrzywy, Tabo.

      Usuń
    3. Mła nawet do Małgoś z tym street fashion to nie wystąpiłam. Małgoś buja wysoko, haute coutue było ostatnio omawiane czyli amerykańskie trumny. Na szczęście Małgoś uznała że to zboczenie przemysłu funeralnego i mam dopilnować żeby jej trumna do spopielania była eko.
      Niech ślimory żrą, jak się nie parzą, byle nie u mła się to żarcie odbywało.

      Usuń
    4. To jej powiedz, że musi się też eko odżywiać, żeby nie tylko trumna, ale i człowiek był eko. :-DDD

      Usuń
    5. Mła to by chciała żeby Małgoś się w ogóle odżywiała, mogą być nawet frytki z majonezem popijane colą, byleby tylko jadła. :-/

      Usuń
  3. Politycy są jak ślimaki pomrowy - wiecznie nienażarte, uparte, dokuczliwe i irytujące. Ale o ile z nagimi ślimakami mozna próbowac jakos walczyć, choćby wynosząc je na jakies odległe manowce, to juz politykami nie da sie tego uczynić, bo nawet wynoszone w przegranych wyborach z szybkością błyskawicy powracają niby bumerangi aby znowu czynić swą destrukcyjną powinność.
    A świat majowy, bzami pachnący taki piękny! I na tym sie skupmy, mimo wrażej działalnosci polityko-pomrowów! Pozdrowienia zasyłam z zielonego, podkarpackiego przysiółka!:-))
    P.S.
    Już od jakiegoś czasu chodzi mi po głowie nieśmiała prośba do Cię, ale nie wiem czy nie nazbyt śmiała...Ale co tam. Poproszę! Otóż poniewaz nie jestem za bardzo zorientowana w tym kto jest kim w Twym świecie (a imion pojawia sie cała mnogość) i nieco sie w tej mnogości gubię, to bardzo pomocna by była jakaś stała tabliczka poboczna ukazująca i objaśniająca obsadę sztuki pt. "Blog w zasadzie ogrodowy". Kiedys zapytałam Cie o Małgoś i błyskawicznie dostałam objasnienie. Dlatego ośmielam sie znowu zapytowywać o resztę drużyny Tabaazowej, bo moze nie tylko mnie, ale i innym czytelnikom Twego bloga takie coś byłoby pomocne?
    Z góry dziekuję i usmiech serdeczny dla wszystkich przesyłam!:-))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Olgo! Kiedy ty piszesz, że politycy to pomrowy, to ja, czytając tekst Taby a twojego komentarza jeszcze nie, zastanawiam się, czy ślimaków nie powinna wysyłać pocztą politykom. :-D

      Usuń
    2. Dramatis Personae:
      Cio Mary - siostra Mamy mła, ukochana ciotuchna ledwie 12 lat starsza ode mła, wdowa po Wujku Jo
      Dżizaas - najmłodsza siostra mła, charakter ciężki bo podobny do mojego. młodsza od mła o dwie dekady więc nieustannie pouczana. Jeździmy razem na wakacje i szalejemy po muzeach
      Jądrzej - Dżizaasowy, na przemian w laskach i niełaskach, miłośnik kotów , psów i żagli oraz kuchni Dżizaasa. Jedyna osoba mła znana , która jest jeszcze bardziej spóźnialska niż mła
      Magdzioł - tzw. średnia siostra mła, młodsza o dekadę, sprawiająca problemy wychowawcze. Czasem, o dziwo, rozsądna
      Tatuś - no wiadomo. Źródło nieustannego niepokoju mła, sądzące że zawsze wie lepiej. Obecnie żyje z kotem Ratusskiem, kurami oraz moimi siostrzeńcami nawiedzającymi go o różnych porach
      Mamelon - żywy dowód na to że można zawrzeć przyjaźń w tzw. późnym wieku, przyjacióła mła
      Sławencjusz - dowód jak z Mamelonem, ulubiony samiec do obmawiania
      Gosia i Piotruś - kuzynostwo Mamelona, są dla Mamiego i Sławencjusza tym czym Bobusie dla Romi. Jeździmy na wspólne wakacje, na których oficjalnie i za zgodą małżonki mła sypia z Piotrusiem. Zarówno Piotruś jak i mła podobno STRASZNIE CHRAPIĄ, co obydwoje uważamy za potworną kalumnię, bo chrapiemy tak sobie. I twardo stoimy na stanowisku że będziemy oglądali filmy w języku inszym niż polski do późna w nocy bo lubimy i nie damy się nakryć cholerną ciepłą kordełką!
      Włodzimierz - przyszywany wdowiec po Ciotce Elce, obiekt wymagający doglądania i kontroli lodówki. Obecnie na etapie powrotu do świata.
      Małgoś - gwiazda tego bloga, ukochana staruszka mła, sąsiadka
      Starszy i Młodszy - synowie Małgoś, o charakterach zbliżonym do mamusi, obiekty manipulacji różnistych
      Gienia - sąsiadka o charakterze ze stali i zdolnościach wywiadowczych, czule zwana przez insze sąsiedztwo CIA. Babcia Coco i Rukiego.
      Irenka - sąsiadka, której ulubionymi sportami są: kłócenie się na każdy możliwy temat z Gienią, wspólne z Gienią zakupy, oglądanie z nią telewizji oraz obrabianie sąsiadów
      Pan Dzidek - spadek po Pani Teresie i Ani, sąsiadkach z kamieniczki obok, mla roztacza dyskretną ochronę nad nim i nad Bejbim, jego psem
      Pan Krzysiu - sąsiad samochodziarz, z który mła dyskutuje o polityce, oraz jego "rozpieszczonej" rodzinie. W jednym i drugim wypadku mła się na ogół z Panem Krzysiem zgadza
      Pan Maciuś zwany Maćkiem - jak wyżej, plus pomocnik ogrodowy, którą to schedę przejął po nieodżałowanym Panu Andrzejku
      Marta - sąsiadka występuje rzadko bo prawie jej nie ma, zalatana kobitka, bardzo miła
      Ola - sąsiadka, ofiara córki Justynki oraz Merty szczekliwej i Fanty, która postanowiła mieć fumy jak Szpagetka
      Pabasia - przyjaciółka mła z dawnego mieszkania. 125 kilo i zawód wyuczony dietetyk. Kucharka doskonała. Charakter silny
      Doro - przjacióła mła z młodości, mieszkająca w Reichu w Schwarzwaldzie
      Ilonka - córka Pabasi, przyjacióła mieszkająca w Hanowerze
      Mariolka - wdowa po Waldim, sąsiadka Cio Mary
      Macek - przyjaciel Cio Mary i Wujka Jo
      To ci co występują tak coś częściej.

      Usuń
    3. Żadnych ślimorów gadom politycznym Agniecho wysyłać nie będę, bo jeszcze by mla za terroryzm posadzili a mła ma łobowiązki, Małgoś do doglądania i koty na utrzymaniu. Polityczne teraz przeczulone na punkcie własnego bezpieczeństwa, pewnie czują wzbierającą mniłość ludu. ;-D

      Usuń
    4. Agniecho! Podoba mi sie pomysł z wysyłaniem slimaków politykom. W koncu trafiłby swój do swego!:-)

      Usuń
    5. Tabo droga! Bardzo, ale to bardzo dziekuje za tak wyczerpujace wyjaśnienie. Teraz znacznie lepiej będzie mi sie czytało Twoje opowieści. A jak kiedyś zapomnę, kto zacz (bo duzo osób tu występuje a ja z pamięcią miewam niestety kłopoty) powrócę do Twojej rozpiski!:-))*

      Usuń
    6. Olgo, kiedy sobie wyobrażę niektórego, jak go ślimole oblazują, pełzają po nim, ośliniają, i o zgrozo, zaczynają pochłaniać... To jednak myślę że może jednak nie. Troszkę ekstremalnie.

      Usuń
    7. Nie kuście, błagam nie kuście bo jeszcze terrorystycznie wyślę. Mam paru "ulubienców", którzy mogliby stanowić pokarm dla ślimorów. Choć może jacy eco odezwą że mła ślimory by truła substancją niedozwoloną bo żrącą i w kontakcie, nawet pośrednim, powodującym bolesność jestestwa, choćby i ślimaczego. ;-D

      Usuń
  4. Miło w przerwie było poczytać o czymś zielonym i popatrzeć na czarne dorosłe mordki ;D
    Ręce myte mam kilkanaście razy dziennie, nie wiedziałam, że odchowywanie maleństwa to aż taka sprawa jest!
    Ale w pracy coś dzisiaj mi dziewczyny z tej zmiany, co macali itd te kumate że one na mleczko sie zrzucą. Ja im powiedziałam, że przyjmę chusteczki nawilżane i waciki w każdej ilości także, i podkłady bo przecież wszystko w tej klatce zakupczone i zasiusiane. Coś na zbiórke wpadło, więc mleko zamówione jedzie kolejne. Dużo jedza te małe misie, ale cóź, no rosną. One tak na oko by z majówki były, bo wtedy produkcja stała pięć dni, więc nie było ludzi i sobie ta kocica w ciszy wlazła w ten karton z surowcem i się okociła, więc można liczyć, że mają 23 dni.
    Ale Młody dumna jestem jak się opiekuje! Chyba będzie weterynarzem :D
    Imiona im nadał i pilnuje masażów i wykupkowywania też... Dobrze, że mają egzaminy to on w domu jest i się opiekuje, a od poniedziałku już kolejny tydzień życia, więc wg tabelki jedzonko rzadziej a więcej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem tylko jaka nagroda za opiekę może być 😆

      Usuń
    2. No cóś cza będzie wymyślić bo Młodemu się naprawdę należy. Podpytaj, może się wynurzy rodzicielce o czym tam sobie marzy. :-D

      Usuń
    3. A my się złożymy na nagrodę.

      Usuń
    4. Mła gotowa do ściepki bo Młody idzie w dobrym kierunku, trza dobre wspierać i ośrodek nagrody dopieszczać. W świecie gier rąbanek wyhodowanie empatii proste nie jest.

      Usuń
    5. No na razie marzenie jest żeby przeżyły 💚

      Usuń