Rzeczywistość w której żyjemy nie jest najwyższej jakości, straszno - śmieszna za sprawą ludzisków. Gdyby przyjąć że prawdą jest, a w jakimś dużym stopniu niestety jest, że politycy są odbiciem kondycji ludzi, którzy na nich głosowali, to strach się bać, bo wychodzi na to że jednak głupota nie jest pewną stałą, tylko wartością wzrastającą. Przykład faceta, który w telewizyjnym show grał biznesmena i na tym zbudował karierę polityczną zakończoną prezydenturą mocarstwa, czy baby, której polityka od zawsze służyła do kręcenia lodów, a która została jedną z najważniejszych szych naszego kontynentu, potwierdzają jak łatwo ludziom różne rzeczy wmówić, ale także są to przykłady tego jakie cechy absolutnie nie przeszkadzają w sprawowaniu urzędów, bo ludziska je tolerują uznając za coś w porządku, dającego się przełknąć. Można być skazanym przestępcą podatkowym, mieć problemy "obyczajowe" na granicy kryminału, można na oczach świata być przekupywaną a i tak to zostanie przez ludzi łyknięte, mła się zastanawia czy nie dlatego że społeczeństwo szeroko rozumianego Zachodu uznało że normy nie istnieją. Udajemy że istnieją, sami przed sobą. Mła już kiedyś podchodziło do tematu norm, tylko że od tej strony że jak wolno wszystko , to tak naprawdę nie wolno niczego. Teraz będzie bardziej o zmianie norm. Dawne normy przyzwoitości robią za listek figowy, który coraz mniej przykrywa, z tej prostej przyczyny że zasuszony i się kruszy a nowy dopiero rośnie. Po raz enty jesteśmy jako ludzkość świadkiem ludobójstwa i to dokonywanego w imieniu narodu, który był jego ofiarą. Jak zwykle udajemy że nie widzimy, bo to daleko. Taa... "Prawda Was wyzwoli" to fajna maksyma na t-shirt, listek figowy w zaniku.
Potrzeba istnienia listka jest w społeczeństwach bardzo silna, tak jak byśmy naprawdę byli świadomi że listek reprezentuje to, kim chcielibyśmy być. Ludzie w jakiś dziwny sposób rozumieją że brak tego listkowego, pogrąży ich w czymś, w czym uczestniczyć nie chcą. Niestety ludzie generalnie są leniwi, hym... określmy to że przyzwoitości starcza im akurat na tyle żeby mały listek z niej stworzyć, bardzo mały i zasuszony listek na olbrzymim cielsku hipokryzji. Z racji tego mikrego rozmiaru, co i raz cóś błyska zza listka i to cóś takiego że człowieka zatyka. Ponieważ to błyskanie golizną hipokryzji ma korzenie w kondycji społeczeństwa, to każda z opcji politycznych jest nią przesiąknięta. Nie ważne jakie mamy poglądy, prawicowe czy lewicowe,uczestniczymy w spektaklu kłamstw, który sami sobie zafundowaliśmy. A tu potrzeba na szybko życia bez znieczulających kłamstw, z jakimiś standardami. Wicie rozumicie, pręgierz opinii społecznej ma tylko wówczas sens, kiedy wymagania i odpowiedzialność za ich spełnienie jest bardzo jasno określona i niczym nie rozmyta. To że się rozmywa widoczne aż nadto a od srandemii wręcz kłuje w oczy. Mła zdawa sobie sprawę że relatywizm jest do życia niezbędny, ale zdawa sobie również sprawę że istnienie norm jest równie niezbędne. Społeczeństwa od zawsze tworzyły pewien balans pomiędzy rygoryzmem norm a swobodą relatywizmu, wszelki przechył na którąś ze stron źle się kończył. Mam wrażenie że obecnie jesteśmy na tym etapie że stare normy patataj a na nowe czekamy a takie osobniki jak mła to niecierpliwe so i chciałby żeby ten okres w którym już określono że pewne podstawowe rzeczy są jasne bez ale, ale jednocześnie jest mnóstwo takich że może tak ale niekoniecznie, nastał nam szybciej. Chcę tego zdrowego balansu.
Oczywiście są odgrzewane kotlety, strona konserwatywna wie że pewne wartości są stałe dla społeczeństw. Niestety nie chce zrozumieć że to jest zawsze tylko jakaś najistotniejsza część a nie cały pakiet. Brną w otoczkę zawierzeń a nie w same zawierzenia, bo to za trudne, brną w nacjonalizmy, jakby nie rozumiejąc że nie uda się unieść w przyszłość całego krajobrazu ze sztafażem. Strona progresywna ulega swoim tradycyjnym złudzeniom że ideologia oderwana od rzeczywistości, tę rzeczywistość na dłuższą metę uniesie. Obie strony politycznego sporu chcą czegoś niemożliwego i usiłują nam zaimplementować te swoje poglądy oparte jedynie na chceniu a nie na realnych możliwościach. No i potem mamy kfiotki typu izolacjonizm naprawi cały świat a autarkia to najlepszy z możliwych system gospodarczy, albo bądźmy czyści i ekologiczni a zanieczyszczenia delegujemy gdzieś indziej, tam gdzie żadnych norm ekologicznych się nie przestrzega, zróbmy to dla dobra całej planety rzecz jasna. Ludzie, którzy je głoszą są zdaniem mła w większości świadomi że to kłamstwa, ludzie którzy tego słuchają bardzo chcą wierzyć że to nie są kłamstwa. Hym... mamy bardzo dużą potrzebę zawierzenia a mła ma wrażenie że polityka stała się nową religią. Politycy mają dziś mniej zwolenników niż wyznawców. To oczywiście wiara instant, krótkoterminowa w dodatku. Uświadamiająca ile w nas wszystkich zgody na samookłamywanie i ile niechęci do przyjęcia jakiejś bardziej realnej wizji rzeczywistości. Hipokryzja jest mniej wymagająca a do nas, ludzi Zachodu, dopiero dociera że rozwój życia to nie jest szukanie najwygodniejszych i najłatwiejszych opcji, jak to rozumieli XX wieczni interpretatorzy teorii ewolucji. Przebudzenie się z takiego śnienia jest bolesne, dlatego ludzie zdaniem mła so oporne i taplajo się w kłamstwach, nazywanych postprawdą. A tymczasem im dłużej śnio, tym bardziej przebudzenie nieprzyjemne.
Mła ma nadzieję że nowe wykuje się jeszcze za jej życia, procesy przejściowe są bowiem ciekawe dla historyków ale ciężko się żyje w takich czasach, w których radykalnie zmieniają się normy. Mła wie że ten radykalizm to tak rozłożony w czasie, rewolucja przemysłowa trwa w końcu 300 lat, ale są proste odcinki drogi i zakręty, mła wydawa się że weszliśmy w jeden z nich. Zachłyśnięci wolnością wyboru, zalani po czubek głowy informacjami, wybierający co nam pasuje do budowy obrazu świata, pozamykani w bańkach, w drodze od konsumpcji rzeczy do konsumpcji doświadczeń, okłamujący się do bólu i narzekający że żyjemy w "czasach kłamliwych politykierów". Oczekujący wartości. Taa... Czasem mła do głowy przychodzi z jej perspektywy senioralnej że ludzie jako gatunek to so jeszcze bardzo młode, wydaje im się że czas jest nieskończony a oni nie są zjawiskiem efemerycznym. Wicie rozumicie, wyrwani z ewolucji, fizyczności świata, tu i zaraz byty ciężko nadprzyrodzone. Młodość ma to do siebie że marnuje się mnóstwo czasu na głupoty. Wiem, wiem, bardzo ogólne te stwierdzania a przeca zaczęłam od tego ciężkiego uwierania jakie niesie dla mła hipokryzja społeczeństw zachodnich. No ale tym właśnie dla mła ona jest, błędem przy poszukiwaniu drogi, koniecznym dla zrozumienia jaka jest dla nas najlepsza forma społeczeństwa. Takim typowym błędem młodzieniaszków.
Dzisiejszy wpis ilustrują stare ryciny na temat bardzo zdziwnych zwierzątków a w Muzyczniku zapodanie rodem z Brazylii.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz