sobota, 5 lipca 2014

Powojnik całolistny czyli powojnik bezproblemowy

Powojnik całolistny Clematis integrifolia pojawił się w moim ogrodzie po całkowitej klęsce uprawy powojników wielkokwiatowych. Z bylinami szło mi zawsze lepiej niż z pnączami więc postanowiłam że jeżeli będą w Alcatrazie jakieś powojniki to będą zdecydowanie bardziej podobne do bylin niż do pnączy. To moje postanowienie jak wiele moich postanowień alcatrazowych ( i nie tylko alcatrazowych, hym ....tego ) nie wytrzymało próby czasu - odkryłam inne niż wielkokwiatowe pnączowe powojnki, z którymi wcale dobrze sobie radzę. Faktem jest jednak że to od powojnika całolistnego zaczęło się moje prawdziwe powojnikowanie. Nie było ono co prawda szalenie wyrafinowane zważywszy na fakt że pierwsze powojniki z grupy Integrifolia trafiły do Alcatrazu via market budowlany. No cóż, ponieważ poprzednicy czyli wielkokwiatowce namiętnie zdychały w ekspresowym tempie postanowiłam że nie będę ryzykować tzw. "dużych" pieniędzy i pocieszę się promocyjnymi roślinami. I tak do ogrodu trafiły gatunek i dwie pierwsze odmiany - 'Alba' i 'Rooguchi'. Pierwsza to stareńki selekt gatunku, jego debiut ogrodowy ginie w mrokach niepamięci, druga to świeżutka sprawa. Przyznam że byłam pełna podejrzeń czy aby deklarowana świeżynka jest naprawdę tą świeżynką, markety budowlane jeśli chodzi o brak zgodności odmianowej sprzedawanych roślin są tuż tuż za hurtowniami ogrodniczymi i supermarketami.

Podejrzenia nasiliły się kiedy wszystkie trzy powojniki zakwitły bardzo podobnymi, fioletowymi kwiatami. Po przestudiowaniu zdjątek doszłam do wniosku że niewątpliwie mam powojnika całolistnego a reszta jest milczeniem. Na szczęście rośliny miały dobrą kondycję i ładnie się ułożyły z Alcatrazem. Nie właziło na nie żadne świństwo, pędy nie zamierały, dotarło do mnie że tak bezproblemowa roślina zasługuje na więcej miejsca w ogrodzie. Cwanie kupiłam roślinę kwitnącą i tak stałam się dumną posiadaczką odmiany 'Alba' ( wreszcie ). Odmiana bardzo dobrze rosła, z godnością znosząc niezbyt "książkowo" dobrane stanowisko, jakie jej zafundowałam. Te sukcesy uprawowe utwierdziły mnie w mniemaniu że jestem niezłym hodowcą powojników bylinowych i postanowiłam przyszaleć - kolejne zakupy powojnicze były "bardziej zaawansowane". Dorwałam odmianę 'Arabella' ( 1994, angielski chów, hybryda Clematis integrifolia z powojnikiem wielkokwiatowym ), która cieszyła się estymą na moim matecznym forum czyli Tabazie. Wybór okazał się słuszny, 'Arabella' posadzona na miłym, słonecznym stanowisku ślicznie kwitła w towarzystwie lawend. Niestety zły los czyhał pod postacią pomocnictwa ogrodowego, mojej wyrywnej ( dosłownie ) sąsiadki. Pani M. zwana Isaurą postanowiła wspomóc mnie w pieleniu i bardzo starannie usunęła "chwasty" ( to była tragedia ogrodowa, tylko dwie z wyrwanych i wyhaczykowanych z korzeniami roślin udało mi się uratować ).

No, cóż - złe czyha. Sąsiedzkie łzy mnie rozmiękczyły, w końcu były dobre chęci a że piekło nimi wybrukowane to całkiem inna bajka ( jedno co dobre że wiedza botaniczna Isaury uległa wzbogaceniu - obecnie świetnie rozpoznaje powojniki i przetaczniki, he, he ). 'Arabella' zostanie odtworzona wiosną przyszłego roku, Mamelon obiecała mi część kępy, która się u niej szaleńczo wręcz rozrasta. Od Mamelona mam już jeden zrzut, nieznanego z nazwy odmianowej powojnika całolistnego o różowych kwiatach. Całkiem dobrze rośnie ale nie wydał w tym roku wielu pąków kwiatowych, być może potrzebuje czasu żeby "wypracować" więcej kwiatów. W zeszłym roku kupiłam odmianę 'Hakuree', ku zgrozie Mamelona nie cierpiącego białych kwiatów sprawiających wrażenie sinawych. Z tą sinością nie jest tak tragicznie, wszystko zależy od towarzystwa w jakim 'Hakuree' zostanie posadzony. U mnie rosną przy nim rośliny o jasnoróżowych kwiatach i zdecydowanie dobrze taka kompania kwiatom tego powojnika służy. Mnie bardzo podoba się wywinięcie płatków jego kwiatów, to powojnik z "lokami francuskimi". W dodatku jest dwukolorowy bo wnętrze kwiatu jest jasnofioletowe ( właściwie to trudno tak precyzyjnie zdefiniować ten kolor, niebieskość przechodząca we wrzos - takie klimaty ). Moje powojniki rosną na różnych stanowiskach, marketowce i 'Alba' w półcieniu, nieznany różyk i 'Hakuree' na słonecznej wystawce, gleba niezbyt ciężka ale nie piochy. Właściwie to wszędzie im dobrze, byle tylko korzonki miały chłodnawo. Dokarmiam wiosną kompostem, mocno rozcieńczoną gnojówką i podsypuję z lekka dolomitem ( gnojówka przykwasza ). Właściwie nic więcej nie potrzebują do szczęścia, to bezproblemowe powojniki.


6 komentarzy:

  1. Chyba idę Twoim śladem, choć raczej dlatego, że wielkokwiatowe to nie moja bajka. Ale tymczasem jedyny bylinowy rośnie już trzeci sezon bez kwiatka;) Dobrze że świetnie ma się Clematis stans oraz Clematis vitalba , pójdę więc dale tym tropem;

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I to jest tzw. słuszny kierunek, he, he. Co do kwitnienia bylinowego powojnika to chyba stanowisko mu nie podpasiło.

      Usuń
  2. O, ja też je bardzo lubię. Czasem nawet kupuję tę samą odmianę po raz drugi...
    Dobrze, że o nich piszesz, są warte rozpowszechnienia, ładne i bardziej niezawodne...
    ściskam,
    m.

    OdpowiedzUsuń
  3. Hm...wobec tego przesadzę go.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie, powojniki bylinowe coś słabo funkcjonuja w powszechnej świadomości ogrodniczej. Utarło się że powojnik to "pnącz" i nie ma zmiłuj! W przypadku powojnika całolistnego ten mniejszy zapał hodowlany jest najprawdopodobniej spowodowany tym że nie jest to roślina typu "na baczność", trzeba się trochę pogłowić nad jego ekspozycją. Sądząc po większości oglądanych ogrodów w moim sąsiedztwie pojęcie "pogłowić się" nie istnieje w słowniku co drugiego ogrodującego. Ma być relaks, znaczy trawa i iglaki - prosto i uczciwie - trawnik i tuje wokół! Z "głowienia się" to tylko robota jest!

      Usuń
    2. Pikutku zrób to koniecznie, liście miłe ale kwiaty jeszcze milsze!

      Usuń