poniedziałek, 25 maja 2015

Azalie japońskie - był sobie związek z problemami


Azalie japońskie i Alcatraz przypominały swego czasu   wiecznie skłócone małżeństwo, które jednak nie decyduje się na rozwód  z takiej przyczyny -"żeby druga strona nie cieszyła się wolnością". Azalie kwitły jak chciały, często bardzo słabo i to mimo nawożenia dobrutkami dla rodków i azalek, Alcatraz ze swej strony kombinował jakby tu japonkom mrówki podesłać - no, nie było im razem łatwo, krótko rzecz ujmując. Jednak rzadko, która azalka japońska wypadała, na palcach jednej ręki można policzyć te azalki, których Alcatraz nie zdzierżył i sprawa zakończyła się tzw. zejściem rośliny. Nie najlepiej, nie najkwieciściej ale jednak japonki trwały na posterunku, a  od pewnego czasu jakby nawet lepiej im się kwitnie. Mam trzy żelazne damy z domu Kermesina - 'Kermesina'Rose', 'Kermesina Alba' i taka zwyczajna 'Kermesina'.  To moje hardcory, najtwardsze ze wszystkich rosnących w moim ogrodzie japońskich azalii, którym to hardcorom niestraszne kaprysy Alcatrazu i jego zwodniczego klimaciku. Kiedy wszystkie inne azalie japońskie strzelały focha i w maju zamiast orgii kolorów miały  takie sobie zielone listki, te trzy azaliowe gwiazdy całkiem nieźle zakwitały. Próbowały  kwitnienia  po paskudnej zimie w 2012 roku, nawet najsłabsza z nich, 'Kermesina Alba'  wytworzyła coś  przypominającego kwiat. To najwdzięczniejsze stworzenia wśród  całej grupy azalek japońskich, całą trójkę naprawdę lubię.  Kermesiny nie mają zbyt wielkich kwiatów, ich uroda tkwi w dużej masie małych kwiatków, które zasłaniają podczas pełni kwitnienia listki i pędy.

Jak niemal każdy zauroczony hardcorowymi azalkami japońskimi 'Kermesina', postanowiłam zadziałać "w temacie". No, i się zaczęło! Dokupowałam i sadziłam azalki  o nieco  większych kwiatach, kwiatach podwójnych, kwiatach pełnych, falbaniastych i olbrzymich, by potem  pluć sobie w brodę, kiedy wymyślne  gwiazdy okazywały się rozkapryszone jak operowe divy. Czasem zdarzyło się którejś wypuścić jeden kwiat, jakby w ramach usprawiedliwienia  swojego istnienia na rabacie.  Oczywiście ozdobne to było jak cholera, szczerze pisząc to wolałam kiedy po prostu bezczelnie w ogóle nie kwitły, niż markowały kwitnienie. Paskudniki czyli grymaśnice to odmiany 'Maruschka', 'Geisha Purple' zwana inaczej 'Fumiko' i najgorsza z nich wszystkich, prawdziwa małpa z wrednym charakterem czyli 'Tornella'. 'Rosebud' i prześliczna 'Hachmann's Rokoko' były tak wymagające  że Alcatraz nie zdzierżył i obydwie wymeldował po jednej z ostrzejszych zim ( nie, nie po tej z 2012, odpłynęły wcześniej  ). Postanowiłam po tej stracie nigdy więcej nie kupować azalek o większych kwiatach i ze zwiększoną liczbą płatków. Gdzieś tak w kwietniu postanowiłam a w maju zostałam szczęśliwą posiadaczką odmiany zwanej SCHNEEPERLE 'Hachschnee'. Olbrzymie, białe kwiaty, pełne i jeszcze w dodatku sfalbanione. To w zasadzie nie miało prawa przeżyć w Alcatrazie ale, o dziwo, między Alcatrazem a nową azalką zajarzyło.  Roślina dzielnie  wytrzymała zimę  i następnej wiosny, ku mojemu ogromnemu zdumieniu, wzięła i zakwitła.




Pomyślałam  że może zły czar został zdjęty zarówno z azalek jak i Alcatrazu, postarałam się zatem o powalającą kolorem płatków i falbanistą urodą odmianę 'Elsie Lee'. Szła za nią co prawda fama azalii dość wrażliwej na warunki atmosferyczne,  ale co mi tam. Skoro moja "Śnieżynka"dała radę, dlaczego "Elsi" miałaby nie dać. Cud zdarzył się ponownie, 'Elsie Lee' wbrew niedobrej sławie, kwitła bez względu na zimowe mrozy. Przyznam że mimo zaleceń nie okrywam jej na zimę, kopczyk z kory wystarczył jej do przetrwania nawet w lutym 2012. Podobnie jak niemal wszystkie rodki i azalie dochodziła do siebie powoli po bezśnieżnych mrozach, ale przetrwała i pięknie wróciła do formy. Tego samego roku, w którym zły  czar został zdjęty z azalek japońskich i Alcatrazu, bardzo porządnie zakwitła jedna ze starszych stażem azalek. 'Blaue Donau' nie była tak grymaśna jak reszta towarzystwa o ciemniejszych kwiatach, kwitła w miarę obficie ale dopiero w roku cudu pokazała na co ją stać. Od tego czasu jest "wiodącą" azalką  japońską na Podskarpku i Zabukszpaniu. Jest tak pełna wigoru że postanowiłam dokupić jeszcze jeden krzaczek tej odmiany.  Będzie rósł przed rodkiem 'Old Port', kolor kwiatów obydwu roślin jest zbliżony, różnią  się nieznacznie odcieniem czego, niestety, foty nie oddają ( 'Old Port;jest ciemniejszy i "głębszy', bardziej amarantowy  - 'Blaue Donau' ma odcień który kiedyś nazywano "lila - róż" ).

Moje azalki japońskie pielęgnuję jak pozostałe rodki. Te same dobrutki, ilość wody zbliżona, działanie sekatorkiem też w podobnej skali. Pilnuję żeby  na zimę gleba wokół bryły korzeniowej była wysypana porządnie korą, same z tego korzyści -gleba należycie zakwaszona, korzonki okryte w razie nagłego mrozu bez śniegu. Przykrywania stroiszem czyli gałązkami drzew iglastych nie stosuję.Takie ekscesy zostawiam sobie na czarną   godzinę czyli jakby, nie daj Wielki Ogrodowy, miał się powtórzyć scenariusz z lutego 2012 roku. Azalki japońskie nie tylko wiosną są efektowne, pięknie przebarwiają  się jesienią, zwłaszcza te o bardzo ciemnych kwiatach. W naszych warunkach klimatycznych w zasadzie  powinny być te azalki pół zimozielone ale z tą zielenią to lekka przesada. Czasem zdarza się że wiosenną porą prezentują jeszcze na liściach wspomnienie jesieni, tak jak azalka na pierwszej fotce. O takiej to ciężko powiedzieć zielona, he, he.



3 komentarze:

  1. Tabaziu,
    mam na liście Kermesinę, poparta jeszcze Twoją rekomendacją z pewnością znajdzie się na mojej działeczce. Przyznam, że też mam różne koleje z azaliami. W zeszłym roku mojej pomarańczowej nn-ce (z rodziny Mollis najprawdopodobniej) przymrozek majowy zniszczył pąki i nie zakwitła, gdy poprzedniego roku kwitła pięknie. W tym roku zakwitła przepięknie, z kolei wcześniej kwitnący u jej stóp rodek Blue Tit podmarzł wcześniej i ani pół kwiatka nie pokazał. Nie wspomnę już o pontyjce, która dostałam w prezencie jako giganta odporności i od 3 lat nie widziałam ani jednego kwiatka... coś w nich jest małpowatego. No, ale piękne i próbuję dalej. ;)) Pozdrówka z Gdańska

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak sobie czasem "przemyśliwam" sprawy azalkowe i dochodzę do wniosku że jeżeli one natychmiast nie zaakceptują ogrodu ( czyli nie będą miały super warunków ), to grymaszą przez parę lat zanim sobie ogrodu "nie oswoją". Po pewnym czasie grymasy się franckom jednym nudzą i zaczyna się normalne ogrodowe bytowanie.Z kwitnieniem, przebarwieniami jesiennymi i tym podobnymi atrakcjami. Kermesiny naprawdę polecam, dobre z nich dziewczynki.

      Usuń
  2. Moja siostra uwielbia takie kwiaty, jak z czasem uda się jej zasadzić i będą rosnąć to na pewno zasypie nas ich zdjęciami. Teraz też się zdarza, że dzieli się tym co widzi, dopytuje. Widziała u mnie krzew jak była ostatnio, chodzi o https://florexpol.eu/nasiona-kwiatow-wieloletnich/3647-gipsowka-wiechowata-o-kwiatach-pelnych.html. Radości było mnóstwo, a ja nie wiem czemu postawili na imprezę 2 osobową. Coś byśmy pomogli.

    OdpowiedzUsuń