środa, 24 czerwca 2015

'Lions Rose' ® - malutka floribunda Kordesa

Miało być ślicznie i uroczo, szampańsko i kremowo, a także bezproblemowo a jest tak sobie.  Róże tej odmiany rosną u mnie od  wiosny 2012 roku, powinny już być zażytymi krzaczorkami ale jakoś nie są. Budzą się chyba najpóźniej ze wszystkich moich róż, przyznam że każdego przedwiośnia przeżywam chwilę zwątpienia ( obudzą się aby? ). Skoro rosną tak sobie, mimo dobrego pochodzenia, to widać Alcatraz im za bardzo nie służy.Wielka szkoda, bo ta  róża sadzona w cieplejszym klimacie jest rzeczywiście  fajna i warta miejsca w ogrodzie. Na szczęście jak krzaczorki już się obudzą to przynajmniej się cieszą dobrym zdrowiem, tej odmianie nie zdarzyło się jeszcze u mnie podłapać  grzybka. Kwitną całkiem, całkiem choć nie tak obficie jak ukochany "Henio".

Z nazwą jest nieco zamieszania - róża ta sprzedawana jest w Polsce jako 'Lions Rose'®, ale w innych krajach można ją nabyć pod nazwą 'Champgne Moment', 'Moment' albo 'Lion’s Fairy Tale'. Wyhodował ją Tim Hermann Kordes. Krzew ma zwarty pokrój, dorasta do 60 cm wysokości i 50 cm szerokości, kwiaty dość duże,o średnicy 9 cm. Liczą od 26 do 40 płatków. Zapach średnio silny ale za to sama słodycz. Odmiana otrzymała niemiecki certyfikat jakości ADR w 2002 roku.Ta malutka floribunda nadaje się do  sadzenia w pojemnikach ( w moim przypadku nie ma o tym mowy, rzecz jasna, he, he ). Mrozodporność zaczyna się od strefy  6 b, jednak  moje doświadczenie z marnością pozimową podpowiada żeby  różę tę jednak solidniej okrywać. No chyba że  lubi się ten dreszczyk emocji na przedwiośniu he, he.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz