czwartek, 10 grudnia 2015

Kilka uncji zapachu czyli perfumy z czasów pani Gabrieli Z. - fiołkowe omdlenia


Kiedy Zapolska pisała czytadło "Sezonowa Miłość"  perfumy  o zapachu fiołków były  już klasyką. Zapach uroczych Violettes od dawna był bardzo ceniony przez  damy ( i nie tylko ), więc nie ma się co dziwić że od dawien dawna starano się ujarzmić i zatrzymać efemeryczną i delikatną woń  fiołków na dłużej. Teraz będzie klasycznie - już starożytni Grecy kochali fiołki, ponoć miały rosnąć w ogrodzie nimfy Calypso, opiewała ich urok Safona, były kwiatami którymi Kora vel Persefona witała się ponownie z ziemskim światem po długim pobycie u Hadesa ( ponoć fiołki odegrały pewną rolę w jej porwaniu ). Ateńska agora pachniała sprzedawanymi fiołkami, pachnące kwiatki towarzyszyły ucztom i wszelkim innym przyjemnościom antycznego greckiego życia. W wiekach średnich zaczęto fiołki kojarzyć z Maryją, w czasach renesansu symbolika fiołków jako kwiatów Świętej Dziewicy była już solidnie rozpowszechniona ( lilia i róża w roli symboli kojarzonych z matkią Jezusa oczywiście dystansowały inne kwiaty, ale fiołek całkiem nieźle dawał sobie radę ). Skromne fiołki wpasowały się też w  "naturalizacyjny" trend  jaki pojawił się w filozofii i literaturze pod koniec XVIII wieku. Stąd już tylko mały kroczek do epoki romantyzmu, która była epoką fiołkową. Fiołki były wówczas chyba  najpopularniejszymi kwiatami, ich wizerunki zdobiły niemal wszystkie części damskiej garderoby. Obecne na dodatkach typu wachlarz czy emaliowana brosza, wpięte w dziwaczne fryzury kobiet "bladozielonej epoki dyliżansów", wraz z niezapominajkami i konwaliami tworzyły ulubiony kwietny tercecik w królestwie Biedermeieru.

 Największą karierę zrobiły fiołki z Parmy, słynne Violetta di Parma. W czasach  renesansu, gdzieś na początku XVI wieku,  mieszkańcy Italii uznawali za najbardziej pachnące fiołki pochodzące z okolic........ Konstantynopola. Być może było to spowodowane rozczytywaniem się w ponownie odkrywanej literaturze starożytnej Grecji, ale możliwe jest że odmiany pochodzące z Lewantu rzeczywiście pachniały intensywniej. W okolicach Neapolu tradycyjnie wiązano najmocniej pachnące fiołki z przybyciem rodziny Burbonów, panujących tu w XVIII stuleciu. Lokalna nazwa oszałamiająco pachnących fiołków to Violetta Portoghese. Z Neapolu do Parmy blisko, stąd podejrzenie że fiołkom parmeńskim tak samo blisko do wschodnich rejonów basenu Morza Śródziemnego jak i do nadatlantyckich rejonów Półwyspu Iberyjskiego. A jak to jest naprawdę w świetle dzisiejszej wiedzy? Najbardziej podejrzanym o bycie protoplastą fiołka parmeńskiego jest fiołek biały ( Viola alba Besser ). Roślina ta wytworzyła cztery podgatunki: Viola alba Besser subsp. alba – to podgatunek występujący na północny zachód od Alp, od południowej Francji do Polski, Viola alba Besser subsp. dehnhardtii - podgatunek występujący w regionie śródziemnomorskim, Viola alba Besser subsp. scotophylla - podgatunek występujący we wschodniej części basenu Morza Śródziemnego, w basenie Morza Czarnego, do Włoch, Austrii i Szwajcarii, Viola alba Besser subsp. thessala - podgatunek występujący w Grecji. Fiołek biały występował niegdyś w Polsce, na dwóch stanowiskach, niedaleko Nowego Sącza i Dukli. Niestety w chwili obecnej jest uważany w Polsce za roślinę wymarłą. Fiołki parmeńskie są mieszańcami fiołka białego ( podgatunków z najcieplejszych rejonów ) z innymi gatunkami fiołków. Tak by wynikało z przeczytanej krótkiej notki RHS, odmiany tych fiołków oznacza się tylko krótkim łacińskim Viola, bez oznaczeń gatunkowych. Wygląda na to że to nieźle zakręcone hybrydy, efekt wielokrotnych krzyżowań. Czy można je uprawiać w Polsce? Śmiem wątpić, gdyby można je było w naszym klimaciku hodować, to prababki ogrodniczki nie przepuściłyby takiej okazji. Roślina prosta w uprawie, dość długo kwitnąca ( ponoć dłużej niż nasze fiołki ), nadająca się na wykwintne szaleństwa cukiernicze i bardzo w guście XIX stulecia. Nie ma zmiłuj, w XIX wieku żadna szanująca się ogrodniczka i żaden szanujący się ogrodnik nie zrezygnowałby z tej uprawy, gdyby tylko była możliwa. Myślę że z fiołkami parmeńskimi jest podobnie jak z delikatniejszymi przylaszczkami japońskimi, roślina może przeżyć  w naszym klimacie bezproblemowo serię łagodnych zim, przy pierwszej ostrzejszej odfrunie z królikami. Znaczy jak chcemy uprawiać fiołki parmeńskie to tylko "nocniczkowo" ( określenie Basi na uprawę mini skalniaczków w maluchnych doniczuszkach ), w tzw. zimnej szklarence.

Pod koniec XVIII i na początku  XIX wieku piękne fiołki z Parmy przestały być roślinami spotykanymi tylko w Italii. Fiołki parmeńskie uprawiano w ogrodach Châteaux de Malmaisone, należących do miłościwie panującej na Napoleonie cesarzowej Józefiny. Jednak to nie jej imię najczęściej łączone jest z fiołkami, lecz imię jej następczyni na Napoleonie, Marie Louise. Po klęsce Napoleona  pani Bonaparte z domu Habsburg otrzymała w ramach rekompensaty za utracone cesarstwo księstwo Parmy. Została Duchesse de Parme i to całkiem niezłą diuszesą. Co prawda życie osobiste księżnej dalekie było od mieszczańskich ideałów ( pierwszy mąż to uzurpator, dwoje jej dzieci z drugiego związku przyszło na świat zanim Napoleon kipnął na Świętej Helenie, ów drugi związek uświęcono dopiero po owym kipnięciu, trzeci zaś był utrzymywany w głębokiej tajemnicy ) ale poddani ją uwielbiali. Marie Louise pochowano w Wiedniu, jako cesarską córkę, ale mieszkańcy Parmy nie do końca się z tym pogodzili. Były żądania przeniesienia jej ciała do Parmy, rzecz jasna starannie ignorowane. Parmeńczycy jednak nie odpuścili i grób w Wiedniu potomkowie jej dawnych poddanych dekorują parmeńskimi fiołkami. Księżna kochała fiołki, więc to najlepsze co mieszkańcy Parmy mogli zrobić aby uczcić jej pamięć. Fiołkową księżnę rozsławiła nie tylko akcja z jej grobem ale przede wszystkim perfumy, których stworzenie zleciła pewnemu męskiemu zakonowi. Mnisi spisali się świetnie, receptura perfum była strzeżona a na wytworzony zapaszek wyłączność miała Marie Louise zwana teraz swojsko z włoska Maria Luigii. Po śmierci księżnej w 1847 roku ponoć już żadna dama nie roztaczała z takim wdziękiem fiołkowych woni, widać te lekkie perfumy wyjątkowo pasowały do tej kobiety. W roku 1870 prawo do produkcji perfum wg. receptury przeznaczonej dla księżnej Marii Luigii otrzymał pan Lodovico Borsari. Firma produkuje do dziś perfumy "Viotetta di Parma" ( niestety już o zmienionej czyli "unowocześnionej" formule ). To chyba najsłynniejsze fiołkowe perfumy świata.

Zapolska wspomina jednak o perfumach z fiołków nicejskich "Violettes de Nice", skąd taki rozrzut geograficzny? Ano stąd że uprawa fiołków parmeńskich świetnie udaje się w południowej Francji, w Prowansji w XIX wieku wyrosło sporo plantacji tej rośliny doskonale rosnącej w cieniu drzew migdałowych czy oliwek. No i francuskie destylarnie zapachów pracowały na pełnych obrotach ( w produkcji fiołkowego zapachu miały udział też moje ukochane bródki, a konkretnie to podsuszone kłącza Iris x germanica var. florentina ). Jednak centrum fiołkowej Francji to nie Nicea, Mentona czy nawet osławione Grasse, pępek francuskiego fiołkowiska znajdował się w XIX wieku w Tuluzie ( i zdaje się że jest tam do dzisiaj ). Ponoć pierwsze fiołki parmeńskie pojawiły się w Tuluzie dość wcześnie. W rejonie tego miasta wyhodowano nowe odmiany, bardzo w guście epoki czyli baaardzo pełnokwietne . W 1854 słynna Viola 'Parme de Toulouse' podbiła serca odpoczywającego na Cote'd'Azur eleganckiego towarzystwa. Nie tylko wąchano ten cud ale i podjadano, kandyzowane fiołki ozdabiały wymyślne desery serwowane arystokracji uciekającej przed zimą i nieciekawym przedwiośniem zimniejszych stron kontynentu na Riwierę. Na Lazurowym Wybrzeżu brytyjska arystokracja robiła za korpus inwazyjny, więc nie trzeba było długo czekać na pojawienie się pierwszego masowego wysypu fiołków parmeńskich w Albionie. Uprawiano je głównie w Kent, Sussex i Devonshire ( co prawda pierwsze parmeńczyki zostały sprowadzone do Anglii już w 1816 roku - oryginalny "parmeńczyk" jako Viola 'Neapolitan', bardzo pełnokwiatowe odmiany jako Viola 'Pallida Plena' vel Viola 'Suavis Pallida Plena Italica', ale to raczej w charakterze egzotu, ciekawostki a nie rośliny zdatnej do uprawy w angielskich ogrodach ). Większość  odmian fiołka parmeńskiego wyhodowano w XIX wieku, w latach trzydziestych wieku XX te śliczniochy zaczęły popadać w zapomnienie, inny już był świat i woń fiołków nie bardzo do niego pasowała. Razem z woniami rezedy, lawendy, fiołkowe aromaty stały się zapachem prababek. Świat ogarnęła wojna a po niej mało kto już nad fiołkami się pochylał. Dzisiaj wiedza o tym że istnieje coś takiego jak fiołek parmeński jest przekazywana za pomocą etykietki na buteleczce perfum. Większość ogrodowych myśli pewnie że te parmeńskie fiołeczki to nic innego jak zwyczajne odoratki, na szczęście Gabriela Z. tą "nicejską" wonną zagwozdką nie pozwoliła i mnie tkwić w błogiej nieświadomości.
Teraz będzie o odmianach, jakby znaleźli się chętni do uprawy "nocniczkowej" lub kaskaderskich wyczynów w gruncie. Roślinki można nabyć w niektórych szkółkach brytyjskich i francuskich.
'Parme de Toulouse' z 1854 roku - jasnofioletowe płatki bielejące ku środkowi, pełny kwiat.
'Marie Louise' z  1865 roku - odmiana uchodząca za najlepszego fiołka parmeńskiego. Dość odporna na chłody i rzadko wypadająca ( hym, w odpowiednim klimacie ). Bardzo duże kwiaty w kolorze fioletu, podwójne, o białawym centrum płatków.
'Duchesse de Parme' z 1870 roku - bardzo jasno lawendowe płatki, białe centrum pełnego kwiatu.
'Lady Hume Campbell' znana też pod nazwą 'Gloire d’Angoulême' odmiana z roku 1875 - jasno lawendowe płatki, pełny kwiat.
'Conte di Brazza' vel 'Swanley White' lub 'White Parma' z 1880 roku - biały, pełny kwiat z żółtawym środkiem
'Madame Millet' z 1884 roku - kwiaty różowe, jedna z najpopularniejszych XIX - wiecznych odmian.
'Mrs. John J. Astor' z 1895 roku - kwiaty lawendowo - różowe

6 komentarzy:

  1. Tabaziu,
    wielkie dzięki za ten post "violkowy". Cała ciekawa historia - jak widać - wynika z tych delikatnych roślinek. To nawet ja - pierwszego imienia Violetta - nie znałam całej tej story. Otrzymałam kiedyś od mojej siostry flakonik czystego ekstraktu fiołkowego z naklejką "Violette" - przywiozła mi go jako souvenir z Paryża. Zapach przesłodki i nie próbowałam go używać samodzielnie, ale po przeczytaniu Twoich opowieści nie wiem, czy nie spróbować się polansować w takich fiołkowych wonnościach niczym nie skażonych. Któregoś dnia "przebiorę się" tak do pracy i przeprowadzę niewielkie badania w gronie koleżanek z pracy. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzisiaj to damy kombinacje wonne noszą, chemiczne do nieprzytomności ( kto wąchał stare 'Shalimar'i to obecnie sprzedawane guano pod tą nazwą, wie o czym piszę ). Zapach jakichś tam kwiatów wydaje się nudny ( choć czysty zapach "biologiczny', że się tak wypiszę", to też najczęściej kombinacja roślinna z "bio" utrwalaczami czy wspomagaczami ). Ja jednak lubię takie nieskomplikowanie, niektóre naj- naj nowości perfumiarskie za to dla mnie śmierdzą. Zapach fiołków zawsze będzie mi się kojarzył z Ciocią Daną B. i jej "sukniami wizytowymi". Z woniami kwiatowymi naturalnymi trzeba bardzo ostrożnie, bo dobrej jakości długo się utrzymują. Najpiękniej pachną oczywiście wtedy gdy leciutko zwietrzeją ( słodycz zdycha, zostaje delikatny zapaszek nagrzanego fiołkowiska ). Przyznam się że w wypadku fiołków parmeńskich to ciągnie mnie w strone hazardu - znaczy uprawy. Qrcze, te fiołki są przepiękne, tylko zimowanie jest problematyczne. Coś tam wyczytałam o mieszańcach zwykłych odoratek z parmeńczykami, będę zgłębiać mocno temat.

    OdpowiedzUsuń
  3. Cudownie jest się uczyć historii (na stare lata) dzięki tym kwiatkom i ogrodom. Gdybym już w podstawówce miała tę ogrodniczą pasję (która dopadła mnie, niestety, dopiero po 40-ce), to pewnie byłabym prymuską, no przynajmniej z historii...
    Ja fiołki uwielbiam, jak Józefina, Maria Luiza i Gabriela Zapolska! Czasmi śnią mi się po nocach te pełne, parmeńskie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Do ogrodów się dojrzewa, he,he. Rzadko kiedy ogrodnicza pasja ujawnia się w młodym wieku, choć znam takie trzy przypadki ( qrcze, wszystkie męskie ). Ja lubię historie "spraw małych', wydaje mi się najbardziej ludzka i przez to godna zapamiętania. Napoleon był rzeźnik i despota ( my Polacy mamy skrzywiony obraz cesarza ) ale takie oto fragmenciki jego życiorysu jakoś go uczłowieczają
      "Wyczyny erotyczne, do których zachęcała go Maria Luiza – uważał doktor Passard – szybko wprawiły tego dość trzeźwego, 41-letniego mężczyznę w stan niemal stałego podniecenia erotycznego. Dotknięty priapizmem w chwili, gdy potrzeba mu było właśnie spokoju, by dzieła dokończyć w sposób godny chwały, stał się marionetką, która na widok każdej przechodzącej damy obracała głowę i poruszała członkami".
      No, fiołkowa Marie Louise sprawiła że Napi dostał niezłego fioła, he, he. Takie niedyskrecje i ploteczki godne dzisiejszych tabloidów ożywiają te "spiżowe posągi"i historia zaczyna robić się naprawdę ciekawe, he, he, he.

      Usuń
  4. a ja lubie wonie piżmowe, orientalne, ciężkie. Jakieś tam fiołki nie dla mnie, nawet z naturalnych kwiatowych zapachów najbardziej lubię lilie i to przekwitające:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to następny post jest zdecydowanie dla Ciebie, he, he.

      Usuń