czwartek, 17 marca 2016

Alcatrazowe przyglebowe radości przedwiośnia

Pogoda słoneczna, Felicjanowi wyraźnie lepiej ( pochlał mnie do krwi za próbę przesunięcia jaśka, to zły kot jest ), porządki świąteczne na etapie zabaw okiennych, ogród odłogiem leży. Zamiast pracować jak ten pszczółek w ogrodzie ( niestety nadal w moim wypadku  określenie "jak ten trzmiel"  pasowałoby lepiej ), grzebię się w domu. Do Alcatrazu wychodzę tylko w celach rozrywkowych, roślinki focić. Piły, nożyce i grabie  będą w użytku dopiero po świętach, za to będzie to użytek bardzo solidny ( mam niecne plany w stosunku do Pana Andrzejka ). Teraz tylko troszkę liście odsuwam od wyłażących cebulek,  bez przekonania, aby, aby.  W końcu zapowiadają  u nas jeszcze przymrozki nocne, takie do - 4 czy nawet -5. Alcatrazemu  liściowa kołderka wcale nie szkodzi ( jest w takim stanie że już mu niewiele może zaszkodzić, he, he ), szczególnie że delikatne liście klonów czy jesionów zaraz się rozkruszą i zamienią w tzw. przedglebie czyli składnik próchnicy. Klony czy brzozy mają liście "szybko rozkładowe", nie to co buki i dęby. Moja pamięć też zaczyna  się robić "szybko - rozkładowa", próchnica  a nie  rzetelny, dobrej jakości hipokamp! Miałyśmy z Mamelonem wykonać zimą znaczniki do hiacyntów i lilii, nawet tworzywo zostało zakupione, ale jakoś nam się zapomniało. Dopiero dzisiaj na widok wyłażących hiacyntowych pąków doznałam niemiłego uczucia jakie zawsze mnie nawiedza,  kiedy odkrywam u się daleko posuniętą sklerozę. Co prawda Mamelon też zabyła, a we dwie zawsze raźniej te zaniki pamięci znosić, ale nie lubię uświadamiania sobie własnych słabości ( a kto lubi? ).





W Alcatrazie szaleństwo krokusowe, kwitnienie zaczęły tzw. krokusy botaniczne Crocus chrysanthus, Crocus sieberi . W masie drobnica cebulowa urodna jak marzenie. Odmiany Crocus tommasinianus jeszcze w pąkach,  zaczynają kwitnienie tuż przed Crocus vernus, "prawdziwymi" krokusami. "Prawdziwe" w pogotowiu, na bardziej słonecznych stanowiskach zaczynają rozchylać pąki, jednak mimo tego że ich kwitnienie niby  bardziej spektakularne ( w końcu kwiaty mają względnie duże ) ja,  jak już pisałam w wątkach krokusowych, bardziej cenię krokusowe maluchy. Niczym nieskrępowany urok dziczyzny, co roku zachwycający mnie na nowo! Pszczoły uwijają się przy świeżutko otwartych krokusowych kieliszkach,  jak tylko temperatura podskoczy  powyżej "pszczelno- zasypiającej", buczenie w kwiatach z daleka słychać. Obrabiają kieliszki z pyłku, przenoszą ten cymes  przyczepiony do ostatniej pary "łapek". Fociłam dziś taką jedną, bardzo pracowitą, normalnie skrzętna Marta na kwiatach Crocus sieberi 'Tricolor'. Rozbijała się po tych kwiatach, wywalając bardziej niemrawe koleżanki z najbardziej bogatych w pyłek kielichów. Spryciara! Pozowała przepięknie,  na moment zamierając na dźwięk migawki, a potem ze zdwojoną energią grasowała dalej. Dziś pszczoły wyraźnie upodobały sobie wyraziste kwiaty 'Tricolor', na odmianach 'Firefly' ( foty 5 i 6 ), 'Blue Pearl' ( fota 7 ), 'Ladykiller' ( foty 8 i 10 ), czy Crocus biflorus 'Miss Vain' ( fota 9 ) pracujących pszczół było niewiele.







Trochę więcej owadów zleciało się do kwiatów odmian Crocus chrysanthus; 'Cream Beauty' ( foty 11 i 12 ) i przeuroczej 'Romance' ( fota nr 13 ), tu działały nie tylko pszczoły ale i trzmiele.Oczywiście te ostatnie szalenie zainteresowały koty, musiałam przerwać focenie żeby  nie dopuścić do ekscesów. Ryki protestacyjne były, nawroty do miejsc zakazanych, a także bezczelne gapienie się na mnie z tych zakazanych, trzmielowo - pszczelnie nawiedzanych  miejsc. Przywabiałam gmyrając po Tyrawniku obciętymi pędami forsycji, po jakimś czasie na tyle je zabawy z przyszłym "wyposażeniem" wazonów zainteresowały, że porzuciły niebezpieczne zajęcia z owadami i zaczęły napadać na biedną forsycje, a potem na siebie wzajemnie. Rozkoszne skrzeki i wściekłe prychania sprowadziły do ogrodu Niescęście i Bufonka ( najnowszy  nabytek sąsiedzki - czarny, "pufiasty na buzi", jak mawia Małgoś - Sąsiadka, przymilny kotek ), za którym przydreptał Epuzer. Rekonwalescent jakoś zniósł towarzystwo, natomiast Lalek musiał być przytrzymany na rękach. Po pewnym czasie miałam dość dźwigania wyrywającego się, prawie siedmiokilowego zawodnika kociego sumo i puściłam luzem potwora. Lalek natychmiast przystąpił do działań wojennych, w trakcie których o mało co nie doszło do zdewastowania Ciemiernikowszczyzny. Dziewczyny też się zaczęły głupio gryźć a  Felicjan wydobył z siebie ten obrzydliwy przeciągły jękomruk, który nie zwiastuje niczego dobrego. Przylałam wszystkim kotom  chabaziami z forsycji i zagnałam swoje  stado do domu. Koniec zabaw świńskich w ogrodzie jak się nie potrafią godnie zachować!




Po zamknięciu kotów  w chałupie razem ze świeżo znalezioną, starą zabawką Felicjana ( myszka na sznurku, którą Lalek chyba  z  zazdrości odsznurkował, a nie wiadomo kto ukrył w na półce w szafie, w moich świętych i nietykalnych swetrach ) poszłam do ogrodu tak na spokojnie przyjrzeć się radościom przyglebowym przedwiośnia. Szczególnie interesowały mnie przebiśniegi, zeszłej jesieni posadziłam cebulki  Galanthus woronovii. No późno je posadziłam i ciekawa byłam czy w ogóle wylazły. Zobaczyłam jasno zielone  czubeczki  jako żywo przypominające cebulicę syberyjską w fazie wybijania. Teraz się zastanawiam czy te rarytetne  przebiśniegi  nie okażą się przypadkiem całkiem pospolitą cebulicą. To że śnieżyczki Galanthus nivalis są w pełni rozkwitu, a woronovii ledwie wyłażą tak by mnie nie niepokoiło, ale kwitną już śnieżyczki Elwesa a to mnie optymistycznie co do "prawilności" wymarzonych Galanthus woronovii nie nastawia. Co prawda nabyte jesienią, niby śnieżyczkowe cebulki nie przypominały  cebulicy syberyjskiej, ale ja też nie jestem ekspertem z zakresu cebulologii klasycznej. Pocieszam się że jednak jestem na tyle cebulologicznie wyedukowana że na pewno nie jest to śniedek ( fuj! )

Nic  to, pozostaje mieć nadzieję na to że wymarzeniec okaże się wymarzeńcem , a poza tym cebulica syberyjska też miła roślina. Pokiwałam  głową nad problemem śnieżyczkowym  i przez Ciemiernikowszczyznę przelazłam w rejon Podskarpka i Zabukszpania, żeby dokładniej przyjrzeć się przylaszczkom siedmiogrodzkim rozsadzonym trzy lata temu  i różowej przylaszczce pospolitej  rozsadzonej w zeszłym roku. Przyczyna rozsadzenia przylaszczek jest  oczywista - odmianowe przylaszczki nie należą do roślin najtańszych, a posiadanie jednej kępy przylaszczki do podziwiania w dużym ogrodzie ma w sobie coś perwersyjnego. Jeżeli kupuje się małą  roślinkę  za ponad pięć dych do dużego ogrodu to ni ma innej opcji - trza się uzbroić w cierpliwość, podhodować i rozpocząć dzielenie kęp. Żmudne to i na efekt trzeba sporo poczekać, dopiero dobrze rozrośnięte kępy , z wieloma kwiatami robią odpowiednie wrażenie. No nie ma lekko! Mam  tzw. "czysty'" gatunek i dwie  odmiany przylaszczki siedmiogrodzkiej z których udało mi się zrobić dziewięć kęp. Kępy gatunku ku mojej uciesze w tym roku zaczęły produkować trochę więcej kwiatów, wygląda na to że chyba z Przylaszczkarnią mi się powiedzie.



Podniesiona ma duchu rozrostem przylaszczkowych kęp polazłam w rejony fiołkowiska, gdzie od paru lat wysiewają się cyklamenki dyskowate Cyclamen coum . Optymizm ze mnie uleciał natychmiast, śnieg jest dla cyklamenków zabójczy, czułam że tak będzie. Co z tego ze siewkowa bulwka wyprodukowała dziesięć kwiatów skoro one na glebie w liście opadłe wtłamszone. Tylko nieliczne pędy kwiatowe, które teraz wzrastają mają szansę na normalny, wyprostowany pokrój. Starsze leżą i kwiczą! Napisałabym że d..a,  ale teraz to nie wiadomo  czy urzędu nie obrażę, może się jeszcze okazać że nawet obronności zagrażam czy cóś, he, he. No smętnie cyklamenki wyglądają. W naszych warunkach chyba jednak bezpieczniej uprawiać cyklameny kwitnące latem i jesienią. Mniej stresu, pędy cyklamenów letnich i jesiennych nie są narażone na takie pogodowe zawirowania jakie w marcu serwuje nam nasz klimat ( ten od sorry, he,he ) i nie wylegają.  I to by było na tyle szybkiego przeglądu przedwiosennego przyglebia w Alcatrazie.


16 komentarzy:

  1. No to dołączam do zacnego grona z zaprzyjaźnioną sklerozą, aczkolwiek i u mnie ta przyjaźń jednostronna jest. Zdjęcia cudne ... U mnie właśnie wyłazi słońce i zapowiada się kolejny, ładny dzień i może dobrze, że spędzę go w murach bo ciągnęło by mnie do prac ogrodowych a to zdecydowanie nie czas jeszcze, bo też przymrozki są, a poza tym przecież - kwiecień plecień, poprzeplatał trochę zimy, trochę lata :))))))))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Eeee tam, zdjęcia takie sobie - mam jeno aparat dla mało gramotnych fotkowo, tzw. małpkę. Cały sekret tej sesji to tylko to że zdjęcia niemal z poziomu gleby były robione. Technicznie to można się do różnych rzeczy w tych fotkach przyczepić ale bezczelnie stwierdzam że za bardzo snu z powiek mi to nie spędza. Bezczelnie bo może wklepując zdjęcia powinnam się bardziej o jakość fotek postarać - mea culpa ale za mało czasu i kasy na zostanie mistrzem obiektywu. Mam nadzieję że kwiecień nie będzie taki chłodny jak marzec, wolałabym plecionkę z przewagą ciepłych dni. Jak dla mnie też jeszcze za zimno na ogrodowanie. Jest jednak jeden plus takiej pogody - małe cabulaczki szybko nie przekwitną!:-)

      Usuń
    2. Wiesz co? Uwielbiam zdjęcia i jak najbardziej z przyjemnością oglądam piękne, wypasione fotki spod ręki mistrza obiektywu tudzież samego genialnego aparatu, ale zawsze powtarzam, że nie sztuką jest zrobić dobre zdjęcie świetnym aparatem co to sam wszystko ustawia, ale właśnie takim zwykłym czy prostszym, gdzie oko, pomysł musi być. I takie zdjęcia lubię najbardziej :D Pszczółka na kwiatku zawsze mnie urzeka :D

      Usuń
  2. A u mnie odwrotnie - ogród ogarnięty, mieszkanie odłogiem leży i tak pozostanie. Tak mam - mieszkanie na zimę, od wiosny tylko ogród i czuję się usprawiedliwiona podwójnie, bo w kwietniu malowanie. Posprzątam po, a nie przed.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie w ogrodzie tylko w słoneczku ciepło, w miejscach cienistych jeszcze zimowy chłodek czuję ( do wczoraj leżały w takowych resztki śniegu ). Poza tym dom dzięki kotom i mojemu lenistwu przypomina stajnie Augiasza, trza się ruszyć, nie ma lekko.:-/

      Usuń
  3. o jakiej sklerozie tu mowa skoro zapamiętujesz te wszystkie odmiany :D
    pszylaszczkuf okrutnie zazdraszczam, u mnie nie dają rady (kolejny Janek Wiśniewski padł) jako i zarówno też hopsasanki a i przebisniegi (w moich okolicznościach przebibłota)ledwo, ledwo ...
    a krokusy cudne :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No bo Wy Wilkowska to zakwasy glebowe macie, u Was w kapitalistycznych okolicznościach przyrody za mało wapienka w Ziemi Matce Naszej. U nas w warunkach szczerze polskich ( choć nie do końca, wiadomo miasto Ódź ), zgodnie z wytycznymi partii Naszość, Husaria + Rajskie Anioły i Aktywiści Byłego Systemu to różne roślinki mogą rosnąć.;-) W Alcatrazie są miejsca gdzie udają się roślinki które lubią podłoże mało kwachowate. Dla rodków, funkii i niektórych paprociumów muszę przygotować za to odpowiednią glebę. No cóś za cóś. Jak bardzo chcesz przylaszczyć i sasankować to trzeba naprawdę solidnie nad jakimś kawałkiem gleby "francowatej" popracować, z tym że ja nie wiem czy to ma sens. Qrczę, świat na sasankach czy przylaszczkach się nie kończy, jest kupa innych fajnych roślin na bardziej kwachowe ziemie. Przebibłotą to mnie zaskoczyłaś, ona lubi próchniczą glebę. Może u Ciebie jest za ciężka ta gleba czy cóś?

      Usuń
  4. mało co przebija urokiem błękit przylaszczki i chuterko sasanki, ech ...
    no zakwasy jak po byku, wiadomo :/
    próbowałam wyzasadować kawałek ale nie idzie, sezon, dwa i po ptokach. pół metra pod mam już lity granit, od niego pewnie ciągnie :/
    przebibłota ma pewnie za mokro, przez cała zimę leje, ubije na beton każdą próchnicę.

    OdpowiedzUsuń
  5. Jedyne co mi do łba przychodzi to podniesienie terenu na którym winny rosnąć chuterkowe sasanki i przylaszczki. Nie wiem czy to aby najlepszy pomysł dla urody Wilkowego ogroda. Na przebibłotę przy takim laniu i ciężkawej ziemi nie ma co liczyć, pomysła mam pod tytułem zapuść śnieżycę wiosenną Leucojum vernum, a potem jeszcze dopraw śnieżycą letnią Leucojum aestivum.

    OdpowiedzUsuń
  6. Jakie masz piękności w ogrodzie... wszystkiego naj na Wielkanoc. Wesołego alleluja!

    OdpowiedzUsuń
  7. Tabo Azo, czy wszystko w porządku? Zawsze pisałaś tak regularnie, a tutaj już czwarty tydzień bez notki się zaczyna... Mam nadzieję, że u Ciebie wszystko OK, i że milczenie spowodowane jest niestrudzoną aktywnością ogrodową, a nie jakimś paskudztwem! Uściski i pozdrowienia!

    OdpowiedzUsuń
  8. No nie mów, że skleroza tak CIę dopadła, że zapomniałaś o blogu :P Gdzie się podziewasz???? Ledwo mogę nadążyć za twoimi postami a teraz mi CIę wcięło :]

    OdpowiedzUsuń
  9. Noooo nie to, żebym się naprzykrzała, ale... Kurcze, wszystko w porządku?

    OdpowiedzUsuń
  10. przyłączam się.
    Gdzie jesteś TabAzo ??? :O

    OdpowiedzUsuń
  11. Nnno ! :)
    Bo się martwilim, toż to cały miesiąc !

    OdpowiedzUsuń