piątek, 26 sierpnia 2016

Olszynka u Ewandki


Ponoć upały znów nadciągają więc zamiast przygotowywanych postów wycieczkowych ( z przyobiecaną fotką  Menhira dla fanek obiektu, he, he ) będzie post cienisty  o Olszynce Ewandki. Czuję się z Olszynką osobiście związana bo brałam  udział w obsadzaniu jednej  jej części.



Zanim Olszynka stała się czymś  na kształt angielskiego woodland, była sobie zwykłym chynchem, porośniętym wszystkim w co obfituje okolica ( obfituje głównie w nawłocie i osty ). W ramach radości ogrodnika występowały też w  Olszynce  krzewy kolczaste, najprawdopodobniej  jeżyny oraz rośliny perzopodobne. Tak po całości to szło i do pewnego momentu w ogóle  Ewandce nie przeszkadzało. Uprawiała tzw. ogród  górny z masą irysów bródkowych, pełen drzew, krzewów i traw,  a daleka  Olszynka jej nie interesowała bo z domu była po prostu niewidoczna. Krzysiu który ma swoją własną pasję, tak pośrednio związaną z  ogrodnictwem ( znaczy czai się z aparatem na żywinę która do ogrodu przychodzi ) tematu przezornie nie zaczynał, czując czym grozi rozpoczęcie ogrodowania na ugorze, który w sobie miał bardzo mało z cud łąk za to dużo z tych wszystkich straszeń roślinami inwazyjnymi. Jednak parę lat temu decyzja została podjęta - Olszynkę ruszono! To była praca z tych  heroicznych ( nadal jest - sąsiedztwo posiada chynch i jest szczęśliwe, w związku z czym Ewandka ściółkuje piętrowo coby się nic  nie siało, a Krzysiu obrabia strefę buforową ). Szczęśliwie ogród jest z tych naturalistycznych, więc nawet jak się coś wrażego zaplącze to nic takiego się nie dzieje, grunt żeby wraże z przyczółku się nie rozlazło.



Największą wartością w Olszynce  jest sama Olszynka, Ewandka oswoiła "dziki" olchowy zagajnik rosnący na brzegu rzeczki stanowiącej granicę działki. Ziemia  czarna i żyzna, wzbogacona rozkładającymi się liśćmi i koszoną trawą zmieniającymi się w kompost tak bezpośrednio na miejscu przyszłych nasadzeń. Struga sobie szemrze, nie zamarza zimą, ziemia wilgotnieje całorocznie - wymarzone miejsce dla długoszy, tulejników i wszelkich roślinnych wodopijców. Oczywiście są w Olszyce bardziej suche miejsca a nawet takie bardzo suche, szczególnie tam gdzie gdzie korzenią się kaliny czy czeremchy, no ale w końcu są  na świecie paprocie o mniejszych wymaganiach wodnych niż długosze, są funkie, oraz cała masa cieniolubów, które niekoniecznie muszą mieć bardzo wilgotno w korzonkach.



Ja zapisałam się w historii Olszynki namawiając  Ewandkę na   pierwiosnki wianuszkowate Primula bulleyana i pierwiosnki kwieciste Primula florindae. One i  popularniejsze od  nich pierwiosnki japońskie Primula japonica poczuły się w Olszynce na tyle dobrze że zaczęły się masowo rozsiewać. Ewandka jeszcze o tym nic nie wie ale dalej  knuję pierwiosnkowo - myślę że można by rozszerzyć nieco paletę  barw z pomocą pierwiosnków Primula bessianaPrimula x bullesiana, kwitnących nieco później niż pierwiosnki japońskie ( mniej więcej w tym samym  czasie co  pierwiosnki wianuszkowate  i kwieciste ). Ha, w Olszynce nie zostało powiedziane ostatnie pierwiosnkowe słowo!  Znaczy o ile da się przekonać Ewandkę ( na szczęście pierwiosnki potrafią się podobać, w masie są urocze ).



Jednak na moich zdjęciach z Olszynki nie ma pierwiosnków, są głównie  funkie i paprocie. Sadzone  masowo, bez jakichś strasznych ekstrawagancji  jeśli chodzi o odmiany, nie o Rarytetis rzadkospotykanensis Ewandce chodziło, tylko o rośliny które będą dobrze rosły i nie będą sprawiać niemiłych niespodzianek. Są tzw. lepsze funkie ale jak widzicie Olszynka Ewandki uniknęła ugrzęźnięcia w ramach ogrodu kolekcjonerskiego ( no wicie rozumicie, funkia po całości, jedna obok drugiej sadzone po jednej sztuce - człowiek niezafunkiowany oczopląsa dostaje i nie wie już  czym się która od której różni, ja tak dokładnie robię z irysami, he, he ). Chcę by właśnie w kierunku takiego bardziej spokojnego ogrodu powoli zmierzał Alcatraz ( feria barw  to na piochach ).



P.S. Koty  nadspodziewanie mile, smarowanie i zakraplanie oczek bez ekscesów,  chyba podejrzewają że im tyłki obsmarowałam, stąd te  łagodności i ogólne przyjazne nastawienie  do pańciostwa. Niestety czeka mnie  wizyta  u Dohtora, Sztaflik coś nie tego.

6 komentarzy:

  1. Uwielbiam takie dzikości i bardzo ucieszył mnie fakt jak Ewa zapowiedziała że pragnie tą dzikość nieco ujarzmić. Efekty są wspaniałe i chętnie będę podglądać kolejne etapy rozwoju. jak na razie ciągle mam jeszcze niedosyt;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szczęśliwie on aż tak bardzo ujarzmiona nie jest. Takich założeń w żyznej i wilgotnej glebie chyba w ogóle ujarzmić się nie da, po prostu Ewandka zaproponowała Olszynce nowsze podszycie, takie bardziej urozmaicone. Solidnie urozmaicone ze względu na rozmiary Olszynki. Gdzieś zgubiłam moje ulubione olszynkowe zdjęcie z pierwszej wizyty, w czasie której z Pollutonem działałyśmy w Olszynce ogrodniczo - cud ropucha czyli stopowiec 'Spotty Dotty', taki jak powinien być, wypasiony!

      Usuń
  2. Ja nawet nie sądziłam, że ols można w ogród ten teges. Ale jeszcze zanim doszłam do słów:To była praca z tych heroicznych, wyobraźnia mi zaczęła działać i zobaczyłam oczyma duszy ten gąszcz, z którym trzeba było stoczyć nierówną walkę. Spociłam się z wysiłku. Szacun! A teraz wygląda pięknie, romantycznie i tajemniczo, choć jak zawsze opis doboru roślin, ich nazwy, wymagania siedliskowe etc. wprawiają mnie w zakłopotanie. Boszszsz! Jaka ja z tego głupia jestem!
    No i dobrze, że się wytłumaczyłaś na wstępie z tej nieobecności Menhira. Bo tutaj niektórzy już od dwóch postów przebierają nogami w oczekiwaniu na! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Można, na upartego to Saharę można w ogród zamienić, he, he. Najlepiej piaskowy, w minimalistycznym stylu żwirowych japńskich ogrodów. Olszynka Ewandkowa wymagała mnóstwa pracy ale teraz jakoś to idzie bez morderczych akcji, dobrze że rozsiewają się te pierwiosnki, że wiosenną porą szaleją tak żonkile, jest i swojsko i elegancko - jakoś się to nie wyklucza. Co do operowania nazwami roślin - no nie zmiłuj, po pewnym czasie się tak ogrodnikom robi. A ja to już ogród uprawiam ho, ho!Po mojemu to z tymi nazwami rzecz nie do uniknięcia. Poczekaj aż się sama zaogrodujesz, może się ostro dziać, he, he.
      Menhir będzie, jestem tak gdzieś na początku środka nowego postu ale cienko mi idzie bo upał i roboty odrywające od kompa mam ( nie solidne ale tzw. dopilnowania ).

      Usuń
  3. Pięknie to wszystko wygląda :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U Ewandki ogród urodny, dokarmiony taki ( ale nie chemicznie ).

      Usuń