niedziela, 18 września 2016

'James Galway' - różany potwór z ogrodu Magdzioła

 'James Galway' to róża autorstwa Davida Austina,  "austinka" vel  "angielka" znaczy.  Wprowadzona została na rynek w roku 2000 ( prezentacja na Chelsea Flower Show ) i od tego czasu dość szybko rozprzestrzenia  się po ogrodach. Szybko, bo zdrowa i mało kłopotliwa z niej róża a  o takich właśnie krzewach marzą ogrodnicy. Krzew wysoki, docelowo osiąga około 250 cm wysokości i ponad 300 cm szerokości. To docelowo oznacza dwa, trzy lata w optymalnych warunkach. W ogrodzie Magdzioła luba różyczka zamieniła się w potwora przed którym trzeba chronić inne  róże.  Kwitnie zjawiskowo, naprawdę jest na czym oko  zawiesić, natomiast przycinanie to Magdzioł uskutecznia jak ja na forsycji - dwa razy w sezonie.  Kwiaty tej odmiany są lekko spłaszczone ( ale  bez przesady ) i mają nieco ciemniejsze środki. Liczą średnio  około 41 płatków i pachną jak tzw. stare  róże. Odmiana jest wynikiem krzyżowania róży Austina 'Heritage'  z siewką.  Kwiaty zebrane są w małe klastry, pojawiają się w zwiększonej  ilości raz na jakiś czas  przez cały sezon. Kwitnienie wiosenno - letnie jest oczywiście najbardziej  obfite, ale i jesienna porą można obserwować piękne ukwiecenie  tej róży. W chłodniejszym klimacie zaleca się solidniejsze cięcie, w ciepłych rejonach tnie się ją nieco wyżej ( i wtedy właśnie zmienia się w potwora ). Nazwana została na cześć Sir James'a Galwaya, wirtuoza  fletu ( różę "wiolonczelistkę" już mam, sprawę różanej małej orkiestry kameralnej  muszę jednak bardzo  głęboko przemyśleć - miejsca ledwie starczy na kwartet ).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz