piątek, 17 lutego 2017

Kocidzień

No nie wiem jak to niektórzy wyczuli że dziś najważniejsze kocie święto w roku - Dzień Lotnika Kosmonauty skrzyżowany z Dniem Drzewołaza oraz Dniem Kontrolera, z elementami Bożego Narodzenia i Wielkiej Nocy, zesłaniami różnymi czynionymi  przez Opatrzność i celebracją wszystkich Matek Bosek. Nastał nam Dzień Kota i towarzystwo już od rana pruje sznupy. Głownie pruje ponaglająco bo trzeba  się nafutrować przed wyjściem na dwór. Pogoda taka  że  mimo mżawienia można  balować do woli z innym towarzystwem z sąsiedztwa, do domu wrócić tylko na posiłek, myknąć i w ogóle prowadzić prawdziwe kocie  życie. Felicjanowi wyraźnie lepiej, poczuł się na tyle dobrze że napadł na torbę  Ciotki Elki popijającej u mnie kawkę po drodze ze sklepów. Łupem padła lepsza wędzonka, w całości padła. Ciotka zaklinała się  że bez konserwantów więc szlag Felicjana  rychło nie trafi. W tzw. pierwszym odruchu  Ciotka Elka pożyczyła Felicjanowi zdrowego przeczyszczenia ( "A żebyś  Ty sraki dostał wredna świnio!" ) ale potem się zmitygowała że to ja bym miała również problem i przeczyszczenie zostało zmienione na lekką niestrawność. Polazłam i odkupiłam rzeczoną wędzonkę ( Felicjan zawsze wybierze coś w dobrym gatunku,  Ciotka miała rację bez konserwantów za to z odpowiednią ceną ) i wręczyłam cud wędliniarstwa trochę wzbraniającej się Ciotce Elce ( "No co ty, no co ty?!" ). Po tym występie uznaję  Felicjana za niemal wyleczonego - pogryzł mnie, kradnie żarcie, wybywa z domu - kot wrócił do normy! Martwi mnie tylko że czasem coś  go przy szerokim ziewaniu denerwuje, solidne rozwarcie sznupy nie jest bezproblemowe.  Znaczy jeszcze nie skończyliśmy  "dohtorowania".

Reszta kotów też w właściwie w normie ( co  prawda Dżizaas która widziała je niedawno p oraz pierwszy od listopada twierdzi  że stado z wyjątkiem modelki Szpagetki to mastodonty ), zwykle  tej porze roku zajęcia mają. Lalek  przeżywa obecnie swoje wielkie chwile, nasz prawie bezzębny dominator postanowił zaznaczać swój status wielkością i rykiem wydobywanym z gardziołka. Cały napuszony, podobny do balona obszytego futrem Lalencjusz Hedoniusz przechadza się przed kocimi gośćmi porażając  ich  rozmiarem swojego ciałka. Goście podziwiają z lekkim przestrachem , Epuzer na wszelki wypadek kręci się niedaleko naszej podwórkowej robinii ( zawsze to szybko można myk zrobić i wrócić prawie na swoje podwórko ), Rudy, Niescęście i Ocelot Jaguar Drugi trochę bardziej odważni ( Epuzer jest delikatnej budowy ciałka ) podchodzą w okolice lilaków. Pod okna kiedy Lalek królewsko stoi na parapecie  żaden nie śmie podejść ( ku wielkiemu  żalowi Okularii ). Lalek wydobywa z siebie ryki w które z lubością się wsłuchuje,  Ciotka Elka określa  naszego najstarszego kota  mianem "afrykański bęben" i to właściwie mówi wszystko zarówno o wyglądzie Lalka jak i odgłosach przez niego wydawanych. Całkiem głośno porykuje też  Sztaflik, odkąd nasza większa czarna kota postanowiła ostatecznie zostać kocim chłopcem trzyma  się bardzo blisko kocurów i całkiem na serio bierze udział w działaniach zaczepnych wobec gości ( goniła  Epuzera i Niescęście, potem były triumfalne ryki przy drzwiach i przechadzka "na sztywnych łapach" z biciem ogonem ).

Po prawdzie to duża z niej kota ( choć nie jest tak obła jak występna Okularia ) i wiele osób bierze ją za kocurka ( tym bardziej  że taka ambitnie waleczna ). Sztaflik jest bardzo dumna z dopuszczenia przez kocury do  brygady kasacyjnej ( w tym roku Felicjan przestał na nią prychać, pełnoprawne członkostwo w samczym klubie otrzymała ), obnosi się ze swoją ważnością i usiłuje lać  Szpagetkę ( która się nie daję ) i  Okularię ( która uwielbia być kotą zdominowaną, mruczy ze szczęścia kiedy Sztaflik na niej odstawia bardzo groźną kocurzycę ). Okularia w ogóle  kwitnie,  wizyty towarzyskie, hołdy składane jej grubemu  tyłkowi i słodkiemu obejściu wprawiają ją w stan podekscytowania. Od rana nudzi  żeby wypuścić ją na dwór, bo tam kawalerowie czekają i ona już, zaraz  wyjść do nich musi, nawet o suchym pysku  i bez  śniadanka ( spokojnie wróci na drugie i jeszcze  będzie żądała trzeciego ). Myślę że dla Okularii czas wzmożonych sąsiedzkich wizyt to najpiękniejsze chwile, nawet letnie lenistwo na trawsku udającym Tyrawnik się chowa. Inaczej ma się sprawa ze Szpagetką. Najmniejsza jest zdegustowana tymi sąsiedzkimi wizytami i ciągłym pruciem sznup przez domowników i gości, ryki przeszkadzają jej w obserwacji ptoszków ( wiadomo koty gadają, ptocy się nie pokazują ). Nie ma w związku z tym udanych polowań ( na szczęście ) i Szpagetka zdaje się być lekko wkurzona  że rozrywki innych przeszkadza jej w uprawianiu własnych rozrywek. Ostentacyjnie nie uczestniczy w spotkaniach sąsiedzkich, przestała rozpędzać kocie bójki, twardo trzyma dystans i dopuszcza do siebie jedynie ludzi ( znaczy posiedzę z tobą albo  z Małgoś - Sąsiadką ale na pewno nie będę siedzieć z tymi kocimi kretynami ). Wygląda jak mała chińska cesarzowa, kocia miniatura z wyższością przyglądająca się światu lekko zmrużonymi oczami. Na miniaturowym  obliczu widoczne  jest poczucie wyższości.

No nic, trzeba szykować koci obiadek - tak, tak Dzień Kota, niektórzy zjedzą surową wołowinę a inni pochłoną zalewajkę. Dzisiejszy wpis ozdabiają pracę japońskiego artysty Tetsuo Takahary . Kocie portrety psychologiczne jak u Fujity, spójrzcie  ile tu osobowości kocich. O  artyście za wiele  się nie dowiedziałam ( pewnie dlatego że nie fejsbuczę )  poza niepokojącym info że już go z nami od paru lat nie ma ( daty życia podają różne 1958 - 2014 lub 1958 - 2015 ). No prawdziwym kocim portrecistą był Tetsuo  Takahara.







14 komentarzy:

  1. moje jakieś bardziej dostojne, mimo wyraźnych już oznak wiosny dzielnie okupują łóżka :)
    najlepszego Twoim :)
    dzięki za koty pana Takahary, rzeczywiście jest na fb a jakoby go nie było, zmarł 26.12.2014 :(

    OdpowiedzUsuń
  2. Twoim też najlepszego, wygodnego zalegania Wilkowe koty!:-) Takahara co zdarza się nielicznym twórcom, zauważał że koty ( i psy ) to nie tylko rozkoszne pozy, te jego koty są silnie zindywidualizowane ( nie coolorek sierści czy cechy rasy, osobowość z nich wyłazi ). Dla kociarzy malarstwo Takahary jest rarytetne. No i dzięki temu rarytetnemu Tetsuo Takahara w jakiś sposób nadal jest z nami.:-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Może te une koty są maupy i psuje - moje takie są - ale i tak sobie już nie wyobrażam bez nich! I tylko lęk mnie za mięsień sercowy szarpie, że jak się kiedyś na gumno przeniesiemy, to sobie niektóre pójdą w kibini mać :( Choć wet mnie uspokaja, że nie zna kota, któren by dobrowolnie od dobrobytu i luksusów uciekał.
    No i skąd ten cały Takahara wiedział jak wyglądają moje koty? Przecież ta trójca, to od lewej Jupi, Mamba i Bura. Poniżej Jojo i Mamba, potem jakiś obcy kot i na końcu Groszka za kilka lat i kilka kilogramów - ale po mnie widzę, że to ona :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. wet słusznie prawi, nie pójdo, mieszkam w wśród pol i lasów bez kawałka płota a koty jak były tak so :)

      Usuń
    2. Wilku ma rację, oczywiście że tyłka z dobrobytu nie ruszą. To dziewczynki są więc luksusy doceniają, kocurki to lubią się solidnie powłóczyć ( i niektóre bardzo samodzielne kociczki które czują że świat należy do nich ). Natomiast możesz spodziewać się że będą miały miejsce odwiedziny i mogą odbywać się tzw. przyjęcia, czasem mające burzliwy przebieg ( dlatego warto spytać weta czy i jak szczepienia urządzać ). Takahara widział kocie duszyczki, pokrewieństwo duszyczkowe obserwujesz.;-)

      Usuń
  4. Wyszło mi, że masz 9 kotów. Czy rachunek się zgadza?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moja jest piątka - Epuzer, Niescęście, Rudy i Ocelot Jaguar II ( takie imię mu wymyśliłam jak w telenowelach latynoskich ) to koty z sąsiedztwa. Naprawdę nazywają się inaczej, tylko Rudy jest Rudy, ale uważam że imiona wymyślone przeze mnie do nich pasują.:-)

      Usuń
  5. uwielbiam czytać o przygodach tego stada

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobrze że moje stado nie jest świadome że im tyłki na blogu obrabiam, zagryzek by mi zrobiły.;-)

      Usuń
  6. Nie mam, ale miałam. Mogę się przyznać, że nie przepadam, czy nie wypada?

    OdpowiedzUsuń
  7. Wypada ale się nie godzi, he, he.;-) Po prostu nie trafiłaś jeszcze na "swojego kota" ( niektórym się trafia dopiero w weku bardzo późnym, ale jak trafia to jak grom z jasnego nieba ). He, he, he.;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. to jest właśnie moj przypadek. Abstrahując jednak od tematu zasadniczego, droga Tabi czy mozesz wejść na mój ostatni post i rzucic fachowym okiem na takiego wiechcia, co rośnie na każdym zdjęciu i przypomina jakby kwitnący czosnek:) a bardzo mnię się podoba. Moze rozpoznasz co to jest, że tak kwitnie na fioletowo? I czy to można zakupić w naszej strefie ogrodniczej?

      Usuń
    2. przepraszam, ze się wtrącę. to agapant, niestety w polskich warunkach musi być zimowany bo przemarza już w okolicach -5 ale doskonale udaje się w donicy wiec nie ma problemu. uwielbia słońce :)

      Usuń
    3. jestem dżwięczna za pomoc :)

      Usuń