czwartek, 15 listopada 2018

Codziennik listopadowy

 Zimnawo choć jeszcze nie bardzo zimno, listopad nam  listopadzieje. Kręcę się po domu przy akompaniamencie Elli wyśpiewującej że trzeba się ubrać  do Ritza i choć postarać się wyglądać  jak Gary Cooper.  Stara piosenka Irvinga Berlina , muzyczka której dobrze słucha się gdy za oknem jakieś  nieprzyjemne wilgotności.  No wicie rozumicie, ciepłe swingowe nuty.  Listopad to dla mnie idealna pora na Ellę i Louisa, czy uwodzicielskiego Franka. Niebo ołowiane,ciężkie  i takie jakieś mętne jak tłumaczenia ministra sprawiedliwości w sprawie naszej najnowszej afery,  a tu z głośników takie optymistyczne "Blue skies  smiling at me".  Od razu cieplej na duszy.
Przemyśliwując sprawę sprzątalnictwa ogrodowego i tego skąd  ono się  w nas zaległo ponownie mnie zarzuciło w historię ogrodnictwa.  Tak, tak, wyszło mi na to że jesienne sprzątanie ogrodów  było konieczne w erze warzywniaków. Człowiek ciężko walczył o wyuprawiane plony w różnymi takimi  którzy się chcieli podczepić. Sprzątało im się  zimowe schronienia i  napuszczało na konkurencję zwierzynę łowną pod tytułem łaski i koty.  Po wiekach nam się  wzięło i utrwaliło że ogródek musi na jesień być , Panie tego, czysty jak ten dziewiczy lelij. Coby złe się nie zalęgło.  I tak sprzątamy jesienią jak bielimy drzewka owocowe wiosną,  nie wiadomo po co  bo bielić to trzeba przed mrozami.


Znów sięgnęłam po "Próby"  Montaigne, działa na mnie  ta lektura jak te swingowe nuty. Z rozdziału II  "O smutku" - "Należę do najbardziej wolnych od tego uczucia i nie lubię go ani cenię, mimo iż świat jakby się zawziął, aby je obdarzać szczególną łaską; ubierają w nie mądrość, cnotę, sumienie: głupia i pokraczna zaiste ozdoba!" - mam dokładnie tak jak  Michał, smutek, szczególnie ten z pietyzmem celebrowany i jeszcze ubrany w dostojeństwo na koturnach na dłuższą metę źle mła robi na jestestwo. Lektura  Michała  jest z tych przywracających życiu właściwe proporcje, taki złoty podział ludzkiej świadomości. Lubię rozdział  "O kanibalach", te wszystkie meksykańsko - peruwiańskie  opowiastki   mimo tego że język jak i forma  cóś dla nas współczesnych ciężkawa w odbiorze ( miejscami  - te wszystkie  anegdotki wymagające czasem przypomnienia sobie "czego w szkole uczyli" ) to błyskotliwość wniosków wyciąganych przez  Michała jest nagrodą za historię  tłumu postaci.  No i te  smaczki rozsiane w całym tekście , brak świątobliwego potępienia i zrozumienie  że człek  istota pełna ( z rozdziału "O zwyczajach" -  smaczek "Są kraje, gdzie spotyka się zamtuzy męskie, ba zgoła i takie małżeństwa"  - jeden z wniosków ".Prawa sumienia, o których powiadamy, iż pochodzą z natury, rodzą się ze zwyczaju. Człowiek mający w wewnętrznym poważaniu uświęcone i przyjęte dookoła wierzenia i obyczaje, nie może wyłamać się z nich bez zgryzoty sumienia, ani też spełniać ich bez wewnętrznego poklasku." ).

Wicie rozumicie, ja tu tak o tej lekturze piszę nie dlatego żeby  epatować  "yntelektualyzmem", nie dopieszczam sobie ego   "sięgam po fylozofów i nawet wiem co o co kaman" bo:  po pierwsze to ja czytuje opowieści o Muminkach, straszne kryminały z lat PRL i nawet kiedyś tam jakiś zawiły romans czytałam co to się w nim pogubiłam, po drugie  Michał to nie jest żaden Schopenhauer ani Popper. Nie trza Michałowego dzieła  czytać na kolanach i z cmoknięciem akapitów.  Przyznam  że nawet znajduję przyjemność w odświeżaniu  tych jego anegdotek u tzw. źródeł.  Jak Was kiedyś najdzie ciemną jesienią coby się literaturą XVI wieczną ucieszyć ( wiem, jednak zboczenia się zdarzają, he, he ) to sięgnijcie do Michała, warto.  Ostatni na dziś cytat z Michała, taki na czasie - "Między nami mówiąc, zauważyłem że dwie rzeczy zawsze idą ze sobą w parze: podniebne myśli i przyziemne czyny"


Dzisiejsze fotki to ogrodowe resztki  i przetwórstwo domowe  ( wzięlim się za pigwy, gruszki i gąski ).



8 komentarzy:

  1. Mity, nie tylko ogrodowe, tak są zakorzenione wśród Polaków, że nawet edukacja i internet nie pomagają :) To, a propos bielenia drzewek na wiosnę i innych ,,kwiatków" :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Taa, kochamy mity - wszelakie, te ogrodowe tyż. Jak się jakiego uczepimy to tylko terapia wstrząsowa działa. :-/ Na ten przykład wymrożenie sadku w styczniu niebielonych późną jesienią młodych drzewek starych odmian na tradycyjnych podkładkach do niedawna pólegalnie uprawianych i w związku ze związkiem ciężko zdobytych.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To kiedy mam bielić, do ciężkiej anielki?

      Usuń
    2. Teraz! :-) Przed mrozami znaczy.

      Usuń
    3. Poczekaj aż trochę odpuści i biel, tak żeby najzimniejsze miesiące w roku drzewko spędziło należycie wybielone. :-)

      Usuń
  3. Bieli sie po to by odbijające sie od śniegu promienie słoneczne nie ogrzewały kory drzewek która moze pękać i dzieki temu wiosna moze sie przyplątać jakieś cholerstwo na swierze ranę

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nawet śniegu nie musi być żeby ciemne się nagrzało i popękało, bielone lepiej radzi sobie z nagrzewaniem i nagłym chłodzeniem w nocy.

      Usuń