niedziela, 4 sierpnia 2019

Codziennik - weekendownik leniwca



 
Tak leniwie mła mija ten pierwszy sierpniowy weekend. No i bardzo dobrze bo ona odpoczywa, oddech ma od wszystkiego,   nic  nie musi ( a zazwyczaj  musi i to jeszcze tak że sama się musi zmuszać do musienia ). Takie domowe  wakacje instant, wolne w proszku co to je tylko winem podlać  jak się helikopter skończy i gotowe. Spokojne snucie  się po  domu, po  ogrodzie, bez napinki na luziku, no mła się czuje niemal jak główny  bohater  "The  Beach Bum" ( za parę lat ten film będzie kultowy ) optymistycznie olewając skrzeczącą rzeczywistość. Koty dostroiły się do mła, leniwie zaliczają wyro, bazę Felicjanową pod  forsycją, okolice  największego egzemplarza szałwii lekarskiej. Z wielką niechęcią włażą na robinię czy dachy szopek, zdecydowanie preferują obecnie przebywanie na parterze.  Ptocy  śpiewajo  ale kociego  zainteresowania szczęśliwie nie budzą, gdzieś czasem cóś jak  myszka zaszeleści ale lepiej oczka mrużyć i  się nie interesować.  No można na ślimaka bezskorupkowego bardzo groźnie popatrzeć  ale na tym łowcza aktywność się kończy.




Przeca to  jest czas  na mruczenia i ciamkania, na podstawianie łap  do całunków i robienie baranków. Za leniwie na kocią naturę, trza uprawiać sielską kocią  anielskość. Od czasu do czasu przejdzie mały opad, który  powoduje u mła  opad powiek, z nagła zaświeci słoneczko co  z kolei powoduje  u mła tzw. chęć do  życia, wszystko to niespieszność działań powoduje ( no bo jak mła  już ubierze ubabranek na dżdż to on przestaje dżdżeć a jak mła się naszykuje coby w słoneczną chwilkę  ze strojem się wpasić to ta chwilka właśnie mija - więc po co się spieszyć, lepiej leniąc się poczekać w stroju słonecznym  na złapanie chwilki ). Małgoś - Sąsiadka bredziła cóś  o słodkich wypiekach ale spojrzałam na nią baaardzo karcąco i zaproponowałam  natychmiastowe sprawdzenie poziomu cukru w jej  krwi. Odpowiedź że glukometr się popsuł była tak  jawnie bajkowa  że nawet Małgoś cóś tak bez przekonania ją wygłaszała. Propozycja wykonania wypieku upadła  bo  postraszyłam  Małgoś własnym glukometrem ( nie posiadam ale zablefowałam ) i  Małgoś  nie drążyła tematu.  Zresztą mamy borówki hamerykańskie w dużej ilości a to przeca  też słodycz. I tak  leniwie sobie weekendujemy, przewalając się z boku na  boczek w mruczącym  towarzystwie i  od czasu do czasu straszymy roślinki i owady na Suchej - Żwirowej. No wiecie - jest nam teraz prawdziwie letnio.




I choć to  niby jest post o niczym, jeden z wielu zaśmiecaczy netu,   to nie  tak bez sensu  do końca  - mła zaobserwowała  niepokojące zjawisko i postanowiła zostać tego... ten... sygnalistką. Z tych leniwych sygnalistek rzecz jasna i takich bardzo spóźnionych ( wicie rozumicie, to już truizm a mła się dopiero orientuje ).  Otóż mła  odnosi ostatniemi czasy bardzo silne wrażenie że sztuka odpoczynku nam zanika co powoduje ludziskom  jako gatunkowi problema.  Ludzie wyznaczają sobie w czasie wolnym zadania i je realizują po czym wracają do codzienności usatysfakcjonowani ale wcale niekoniecznie wypoczęci.  Nie mam tu wcale na myśli  tych co to urządzają remonty  mieszkania w czasie  urlopu. Hym... wiecie, mła to lubi zwiedzać i się kręcić ale to nie znaczy że nie potrzebuje swoich  chwil uważności, czasu  na podróże wewnętrzne albo na podróże daleko od siebie. I tak jej  jakoś przychodzi  do głowy że  w tych potrzebach wcale nie jest odosobniona. Mła   sobie przemyśliwa że sztukę odpoczynku trochę zabija przymus - znaczy wykupilim wywczas i będziemy wypoczywać, nawet jak nam się kurna nie chce, to będziemy.  I potem się męczymy zalegając nad basenem w towarzystwie germańskich dzieciaków które mają na nagłośni wmontowane wzmacniacze dźwięku, albo łażąc w upale po niemiłosiernie nagrzanych ruinach, albo też zagubieni w  głuszy i dziczy nudzimy się jak  mopsy. Z drugiej strony problem  jest w nas bo nie potrafimy się oderwać  od cycka codzienności i czujemy  że nic  się nie zmieniło, znaczy wypoczynek męczy. Po  mojemu   za dużo bodźców nam system nerwowy drażni a my  tak na co dzień nie trenujemy wypoczynku. Na siłownie chodzimy ale tam komór  wyciszenia ni ma. Hym... yoga? Może to i jakieś wyjście, pewnie lepsze  niż odstresowujące prochy czy tam insze używki ( zmęczenie codziennością, swoimi problemami, chęć odfrunięcia i relaksu stoi za miłością części społeczeństwa do wszelkich substancji psychoaktywnych ).  A może po prostu techniki  relaksacyjne powinny być w programach nauczania i  to rozwiązałby sporą część problemu z wlewaniem w się  lub wdychaniem.  Tak mła sobie rozmyśla, leniwie bardzo.



Dzisiejsze fotki to  Sucha - Zwirowa zdjęta po wsadzeniu dodatkowych sześciu perowskii, co jakoś nie wpłynęło na ogólny widok rabaty i leniący się na kuchennym stole  krasnoludek, co to był  kupiony dla  Wujka Jo ale jakoś ostał się u mła.

5 komentarzy:

  1. Pięknie i kolorowo u Ciebie, u mnie też wszystko cudnie kwitnie i nawet ma się dobrze mimo tej dynamicznej pogody... Pozdrawiam! ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No raczej tak teraz bardziej monochromatycznie bo kwitną głównie błękitne kwiaty. Za to na kuchennym stole orgia czerwieni. Co do jakości kwitnień to deszczu ciągle mało. :-/

      Usuń
  2. Ładniutko, no juz chlody sa prognozowane, wiec rosliny odżyją.
    Leniuchuj, leniuchuj miło i niech żadne futra nie mącą spokoju.

    OdpowiedzUsuń
  3. Czasami mam ochote na bierny odpoczynek, ale po chwili już mnie odwłok świerzbi, chyba, że lektura dobra sie trafi lub film czy,serialik, to i owszem, .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobrze że chłody idą, żeby tak jeszcze deszcz z nimi przylazł. Dziś już było po biernym odpoczynku, ja to i owszem, poleniuchowałabym sobie ale nie lzja bo któś coś robić musi. Futra robio co uważajo i to tak na bezczela, dziś był u nas Epuzer, który stwierdził że chyba zostanie na noc bo nie opłaca się mu jutro z samego rana zrywać i przychodzić do Okularii ( no ido baru szybkiej obsługi na śniadanko ). Także jutro mam poranną a właściwie świtową szychtę w kuchni bo Epuzer to lubi baaardzo wcześnie śniadanko zjadać. ;-)

      Usuń