poniedziałek, 4 marca 2024

Codziennik - po pierwszym marcowym weekendzie

Marzec zaczął się przyjemnym, wiosennym ciepełkiem. Takim że trochę strach się bać co to będzie jak się aura zmieni i te wszystkie kwitnące wczesnowiosenne rośliny szlag trafi. Na razie kwitną w tempie ekspresowym, naście stopni na plusie nie sprzyja długiemu cieszeniu oczu kwiatami wczesnych cebulaczków. Na wszelki wypadek, jakby zaraz ten  kwietny show się skończył, czy to za sprawą chłodu czy nadmiernego ciepła, mła ustawia sobie na kuchennym stole przedwiosenne kompozycje. Takie małowymiarowe.  Może wtedy delektować się widokiem kfiotków przy kawce czy tam inszym chlanku  i wdychać ten cudowny aromat wydobywający się z kwiatów śnieżyczek, taki delikatny i bardzo, bardzo wiosenny. Mła się odstresowuje, nastrój się jej poprawia  od tego kawałka przedwiośnia w chałupie.

Zapachowo jest co prawda u mła tak bardziej wiosennie, to  głównie za sprawą marketowych hiacyntów ale do mła  bardziej przemawia subtelny zapach kwiatów wczesnych cebulaczków. Do kotów niestety też i mła musi pilnować żeby gadzinki podczas delektowania się woniami ogrodu przeniesionymi do kieliszka, tego właśnie kieliszka nie wywaliły. No wicie rozumicie, nosów do wąchania dużo, miejsca przy kieliszku mało. W dodatku zdziwność taka występuje że bardzo małe kocie ciałko potrzebuje dla się miejsca jak dla słonia, bowiem ego w  tym ciałku ogromne. Szpagutek  tresuje nie tylko mami, ona usiłuje tresować wszystkich, co niestety prowadzi do  przepychanek przy kieliszku, ponieważ niektórzy  o imionach Sztaflik i Mrutek kombinują jakby tu Majestat do występów z obnażonym dziąsłem prowokować.

Mła korzystając z cud pogody troszki wolnego czasu wykorzystała na porobienie w ogrodzie. Troszki dlatego że umówiła się z Cio Mary  na malowanie ciotczynego przedpokoju, któren takiego malowania się wyraźnie domagał. Ponad rok temu Wujek Jo groził przedpokojowi że go pomaluje ale nie zdążył. Mła nieustannie w przygotowaniach do malowania własnej chałupy potrenowała troszki na chałupie Cio Mary, zdejmując z Cio to poczucie że powinna cóś z tym  zrobić, które się pojawiało ilekroć Cio oglądała ściany czy sufit swojego przedpokoju. Szczerze pisząc to mła drżała na myśl że to "muszę coś z tym zrobić" zagna Cio Mary na drabinę i włoży jej w ręce, zwane przez Wujka Jo z racji ich niezwykłej niesprawności "germańskimi kołami", tak niebezpieczne narzędzia jak pędzel czy wałek, że o grozie  farby ledwie napomknę. Wizja Cio Mary malującej mieszkanie, siejącej zniszczenie i stanowiącej zagrożenie dla siebie i innych,  skłoniła mła do jak najszybszej reakcji, kiedy mła się tylko dowiedziała że Cio zakupiła sprzęt malarski, grunty i farby. Nieważne jak bardzo sprzyjająca ogrodowym pracom była pogoda, należało czym prędzej opanować zagrożenie, tym bardziej że Cio wyraźnie przejawiała chęć zostania malarzem pokojowym.


Cio Mary z malowania zadowolniona a to najważniejsze. Mła też usatysfakcjonowana bo sprawnie poszło, mła nie z tych dla których malowanie w chałupie to ślady farby na balkonie u sąsiadów i na chodniku przed sklepem. Mła po ty malowaniu poczuła taką  sprawczość  że usiadła u Cio Mary do jej kompa i załatwiła jesienne wakacje. Czasem tak się zdarza że się układa jak trzeba, odpowiednie mieszkanie się napatoczy, środek komunikacji w cenie przyzwoitej i można wyjazd przyklepać. Tym przyklepaniem mła zamknęła temat tegorocznych wyjazdów wakacyjnych, mła obkupiona w  bilety zbiera kasę na wojaże. Na szczęście niedużą, no, może poza tym  jesiennym wypadem ale to też nie  te zatykające człeka  koszty. Mła sobie będzie czekać na wakacje i gryplanować odpoczynek, jak to u mła, taki bardziej czynny.

Dzisiejsze ozdobnictwo to wczorajsze fotki  domowo - ogrodowe. W  Muzyczniku, czy też raczej dziś w Taneczniku, legendarna bailarín Carmen Amaya.


17 komentarzy:

  1. A kolorem jakim szalałaś u Cio Mary?

    OdpowiedzUsuń
  2. Coolor to biel szpitalna ale to z tego względu że sporą cześć przedpokoju zajmuje ciemnawa boazeria, spadek po poprzednich właścicielach lokum, której to boazerii Wujek Jo bronił jak niepodległości. Boazeria ze względów sentymentalnych zostaje, zostanie tylko przetarta czyli odlakierowana i pobielona po "słojach dżewnianych" a następnie zaimpregnowana. Tym sposobem przedpokój się rozjaśni. Do roboty przy boazerii przystąpimy we dwójkę z coolegą Mackiem, Przyjacielem Cio Mary i Wujka Jo.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uuuu, to dopiero jest wyzwanie! Nie wiem jaka to boazeria, ta kiedyś u mnie była przestraszna i wywaliłam słusznie. Partacz robił i zrobił fatalnie, od podłogi po sufit, szopiasta, zadziorowata ze szparami i krzywa bo niedoschniete listwy, taka była. Teraz ludzie robią pseudo boazerie, klejąc listwy, robiąc z nich albo podział na ramowate płaszczyzny albo pasy listew, malując na jednolite kolory, maskujące że listwy niekoniecznie drewniane. To nie jest zła moda, gdybym miała porządnie zrobioną i krótką, pewnie bym ją pomalowała na biało, z resztą ścian i sufitem w kolorze podłogi. A co. Ale nie miałam. Powodzenia!!!

      Usuń
    2. U Cio Mary też nie jest to cóś zapierającego dech urodą ale naszym zdaniem jeszcze da się z tego cóś wyciągnąć. Niestety trochę roboty przy tym będzie. :-/

      Usuń
  3. Aż tu pachnie od tych hiacyntów. Że też nie pomyslałam, żeby tak wygnać zimę z chałupy.
    Łany krokusów i różnorodność ciemierników to miodek na moje serce. Tych drugich nie mam za dużo, ale podziwiam bardzo cudze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To są pierdonkowe hiacynty z promocji, jeszcze można kupić. Zawsze to miło jak cóś wiosennego w domu kwitnie. Co do ciemierników to u mła się naprawdę obficie sieją, Mamelon za to nie ma do nich szczęścia. Szybko w jej ogrodzie wypadają. Wcale nie są takie pancerne jak się o nich mówi. :-/

      Usuń
  4. Podziwiam Twoją pozimową kondycję, gdzie te czasy, kiedy i ja kicałam po drabinach z pędzlem w dłoni... Dziś przewiozłam marne 3 taczki kompostu z kompostownika do skrzyni i ziajałam jak pies. Zdaje się, że do jesieni się nie wyrobię z tym wiosennym ogarnianiem ogródka.
    Uchylisz rąbka tajemnicy, gdzie będziemy z Tobą wirtualnie wakacjować w tym roku ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jaka kondycja? Mła dziś z lekka pokręcona po malowaniu sufitu, mięśnie karku bolą, rynce bolą, cud że tyłek nie boli dla towarzystwa. ;-D Mamelon po wczorajszym ogrodowaniu zakwaśniała, mła tylko troszki ogrodowała więc wpółzakwaszona i wpółpokręcona. Mła bezczelnie nie zdradzi planów wakacyjnych bo jak się na cóś cieszy i tym się dzieli, to jak nie sprawy domowe to pomór a raczej walka z pomorem staje jej na przeszkodzie i mła doma siedzi. Mła tylko napisze że miejsca będą ciekawe i że mła zamierza focić do upadłego, jeść dobrze i wygrzebywać dla Was i dla się ciekawostki. :-D

      Usuń
    2. No to jak najbardziej trzeba zachować tajemnicę aż do wyjazdu, to zrozumiałe, niech żadne złe Mzimu się nie zorientuje, że Taba coś planuje :) Współczuję wpółzakwaszenia i wpółpokręcenia, ja za to jutro odcisków na 4 literach dostanę, bo dzień biurowy i solidną porcję d.pogodzin trzeba odsiedzieć na chybotliwym krzesełku. Wolałabym z tą taczką po ogródku się pokręcić, ale dukaty same nie wpadają do sakiewki...

      Usuń
    3. Mła sobie wspomina te swoje nieodbyte Andaluzje i Sycylie i tajemniczość jej się od razu narzuca sama z się. Coby tylko nie zapeszyć. ;-D Nadal mła wszystko pobolewa ale szczęśliwie nie mam czasu się tym "delektować", zlalatana jestem. Dupogodzin współczuwam, mnie wystarczyło wyliczanie remontówki i już miałam ochotę po ścianach chodzić. :-/

      Usuń
  5. Ja na mój przedpokój nie patrzę w takim razie... Przydałoby się, ale... Nie chce mi się wiadomo.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kochana Ty to masz robotę przy stadzie, trza się skoncentrować na najważniejszym. Znaczy walić przedpokój. :-D

      Usuń
  6. Korek wzniósł się na wyższy poziom "psa ogrodnika". Pańcia sadzi bratki, a on je wyrywa, i rozszarpuje na strzępy. Jak ja mam to rozumieć?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po mojemu to coolor kwiecia mu się chyba nie podobie. ;-D

      Usuń
    2. Po mojemu to ziemia kojarzy mu się że spiżarnią, Pańcia zakopuje, więc na pewno pyszne. Takie kolorowe kostki.

      Usuń
    3. Cóś w tym rozumowaniu jest, psia logika. ;-D

      Usuń
  7. Degustator kulinarny, wszak bratki jadalne.

    OdpowiedzUsuń