piątek, 2 września 2016

Bardzo wczesna jesień w Alcatrazie

Sorrky że nie ma jeszcze wpisów podróżniczych, ale muszę nad nimi posiedzieć na co teraz nie mam czasu. W ogóle na mało  rzeczy mam teraz czas, z pisania przeszłam do  ogrodowania w tych  wolniejszych  chwilach. Wpis jest zatem taki na chybcika, donoszący co tam w Alcatrazie się dzieje. No bo się dzieje, choć nie  w tym tempie  w jakim bym chciała żeby się działo ( Pan Andrzejek ma robotę, ja wyjazdy, koty fumy i muchy w nosie ). Zaczęłam dosadzanie wiosennych cebul, rzecz jasna od ukochanej odmiany  narcyzka - 'Thalia' rządzi! Pojawi się w przyszłym roku w okolicy rozsadzonych  host. Skusiłam się też na troszkę cebul bardzo "ogrodowej" odmiany 'Cheerfulness', staruszki powstałej gdzieś  koło  1923 roku, więc szczęśliwie odpornej i zdrowej. Posadziłam trochę  takich cebul w zeszłym roku i wiosenne kwitnienie  było naprawdę udane. O innych cebulach jeszcze nie myślę, bezczelnie za to cieszę się kwitnącymi jesienią cebulaczkami - zimowity mają swoje pięć  minut.

Na przyszłej Suchej  - Żwirowej sedumkowe szaleństwo trwa  w najlepsze, powolutku zaczynają kwitnienie "średnie" odmiany marcinków. W tym roku marcinki  kwitną nietypowo, wczesne odmiany jeszcze się nie odmeldowały a średniaki już mają kwiaty.  Na  jesiennej przyszłej  Suchej - Żwirowej marcinki i sedumki przejmują rolę zwabiaczy owadów od przekwitających lawandyn, hyzopa i jeżówek.  Bzykania słychać nadal i tak ma być!  Rozpoczął się sezon traw, może jeszcze nie jest bardzo spektakularny, ale za rok rozplenice, prosa i palczatki powinny należycie wyglądać. Zamierzam zrobić też przynajmniej  jeszcze dwie kępy obiedki ( choć z nią to  trzeba bawić się w  pielenie siewek ), natomiast przystopuję już z miskantami i molinią. Rozplenic też mi już starczy, natomiast palczatek i sporolobusów mam nadal za mało.




W cienistej stronie Alcatrazu nastał czas anemonopsisów i cyklamenków.  Urodnie i bardzo spokojnie, żadnych szaleństw jaskrawych kolorów.  Po  prostu trzysta sześćdziesiąt pięć odcieni  zieleni ( na każdy  dzień w roku jeden ) i tylko troszkę jasnych barw wczesnojesiennych kwiatów. Tak będzie aż do solidnej jesieni, w październiku jaskrawe kolory umierających liści dadzą po oczach.  Teraz mam do czynienia z lekko zmęczoną zielenią ( lekko, bo lato u nas szczęśliwie nie było zbyt suche ). I to by było właściwie na tyle -  piszę bye, bye i udaję się pilnować powideł ( udało mi się poparzyć rękę, taka ze mnie zgrabna kuchareczka ). Dobra, trochę ich przy okazji tego pilnowanego pichcenia ubywa ( nie przez odparowanie i spowidlenie ) - mam swoje słabości.



7 komentarzy:

  1. A Menhira jak nie było tak nie ma... ot dolo.
    Ja prawie wszystko zrozumiałam, ale jedno mnie nieco zastanawia. Pan Andrzejek ma robotę, Ty rozjazdy, a koty...? No właśnie. Ogłosiły strajk w pracach polowych? ;)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Koty były chore ( tzn. niektóre z nich ) i jakby mniej problematycznie było. No grandy były z zadawaniem leków i maści ( wraz ze zdrowieniem i przybywaniem sił dopiero zaczęły się jazdy! ) ale nie było symulanctwa, w przerwach którego uskutecznia się udane polowania ( jak się już niczego nie uda dopaść to choć dżdżownicę trza przynieść i ućkać tak żeby inne koty nie znalazły, ale pańcia to na pewno ), ciągłych ryków o żarcie ( nadwyrężone chorobami siły warto wzmocnić ), nieustannego włażenia tam gdzie kotów być nie powinno i tym podobnych "przestępstw". W dodatku są niedobre dla Małgoś - Sąsiadki, która sprawuje nad nimi dozór jak mnie nie ma. Menhir będzie przy dworkach ale to długi post się zapowiada, więc odpuściłam zanim się całkiem w dygresjach zagrzebałam.

      Usuń
    2. No przeca wiem :) Ale fajnie to było sformułowane.
      A kociska już się zdrowotnie ogarnęły? Bo ja z moim stadkiem jak na kolejce górskiej. A Groszek to już w szczególności daje popalić. Jednego dni niby ok, drugiego znowu rozpalony z gorączki jak piec i z biegunką. Przewalczylim pchły, to wypowiedzielim wojnę robalom. A było tego. Jak zaczęło się trucie robali - a bestie silne, wypasione - to się kot przytruł. Cud, że nam z tym wszystkim wyżył. No i taka polka :(

      Usuń
    3. Aha, czułam że to mogą być robale! U nas powolutku, z "odgołębnych" historii też nie wychodzi się prosto. Jakoś to będzie, musi!;-)

      Usuń
  2. Kochana moja!! No Ty masz rację, czas cebul się zbliża...

    OdpowiedzUsuń
  3. zainspirowana wczoraj twoim postem WRESZCIE zabrałam się za porządki ogrodowe, uwierzysz, że przez okres letni prócz koszenia trawy to niewiele robiłam? To był tegoroczny bunt a zarazem zmasowany atak na relaks i cieszenie się tym co jest wokół mnie, a że ja eko więc ,,nic mnie po oczach nie biło" :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No i bardzo dobrze że po oczach nie bije, tak trzymać! Zmasowany atak na relaks widać był potrzebny.:-)

      Usuń