Dzień w szaro - szarą pepitkę, nic się człeku nie chce robić bo śpięcy ale jakoś tak robi siłą rozpędu. Za oknem jeszcze październik ale w powietrzu już czuć ponurość listopadową. To znaczy mła ją czuje, sąsiedztwo w grobingowym amoku nie odnotowuje zniżki nastroju. Mła się pociesza jak może: kotami okłada, dokłada książkami co to je dawno poczytać miała, plany wakacyjne snuje na przemian z ogrodowymi, nawet posunęła się do zrobienia domowego wypieku, mimo paskudnie wysokich cen prundu. A ponurość listopadowa jakoś nie chce mła opuszczać. Hym... zdaniem mła to przez tą godzinkę popołudniowego światła przeniesioną na przedporanek. Boszszsz... jak mła nie cierpi tego cofania zegara ( jak głęboko ma gdzieś te wszystkie polityczne "nie da się" )! Zdaniem mła jeżeli jest jakiś realny spisek to tych, którzy postanowili mła wykończyć przez niedoświetlenie. Od dawna wiadomo że przy obecnym sposobie korzystania z energii zmiana czasu powoduje więcej problemów niż korzyści a tymczasem UE przez pięć lat zajmowała się problemami wykreowanymi w dużej części przez swoje elity ale zaprzestaniem durnej praktyki jakoś się zająć nie potrafiła.
Ponieważ nasi obecni rzundzący podnoszą u mła poziom wkarwu na stopień tylko o grubość włosa niższy niż poprzednicy ( ci nowi to dla mła też stado baranów, nie obrażając baranów, i to w dodatku leniwych ), mła stara się uciekać z politycznych stron netu w świat miniatur. Jest coś kojącego jestestwo mła w tej miniaturowej codzienności, w maleńkich przedmiotach. Mła nadal urządza małą chałupkę pod kloszem, jak na razie skupiłam się na sprzętach kuchennych i wyposażeniu spiżarni. Przed mła teraz malowanie stolika i koncepcja obrusika, który ten stoliczek przykryje. Materiał czy szydełko? No wicie rozumicie, problem o znaczeniu wszechświatowym, kosmos może przestać istnieć jeśli mła nieodpowiednio miniaturkę mebelka ustroi. Żeby nie być spłukaną do reszty, to mła stara się nie odwiedzać platform handlowych, raczej lata po stronach, na których ludzie pokazują domki urządzone przez się. Na razie mła zauważyła że MR. DIY króluje, czyli prawie wszystko w tych domkach jest made in China, niestety. Młowe zabaweczki tyż stamtąd są. Mła się pociesza że to nie sprzęt high tech, choć marna ta pocieszka.
Teraz komunikat o Gwieździe. Dziś rano pojechałyśmy na kontrolę, Pan Doktor Szpagetkę pomacał i stwierdził że ranka wygląda nieźle, mimo tego że widać że Szpagetka bardzo się starała żeby wyglądała gorzej ( rozlizała rankę w koszyku, dlatego tak cichutko siedziała w tramwaju, małpa jedna, nie oglądałam się w związku z tym na nic, doniosłam jak Antoni Smoleński na coolegów, wszystko wypaplałam - o ucieczkach, o pluciu lekami, o wpół zrealizowanej próbie bójki ze Sztaflikiem, która ma w wyniku tego starcia rankę na grzbiecie, traktowaną przez mła octeniseptem, o zaczepianiu Okularii i Mrutka, wszyściuteńko co Szpagetka wyczyniała! ). Ze względu na tę bitność i złośliwe rozlizywanie, kiedy tylko ściągnięty jest kołnierz, Szpagetka dostała jeszcze na tydzień zastrzyki, Pan Doktor uznali że mła może nerwowo nie wytrzymać i przy podawaniu tabletek udusić jego pacjentkę. Szpagetka wyjechała z lecznicy ciężko obrażona, bo Pan Doktor stwierdził że jest "rozpieszczonym osobnikiem". Mła tak naprawdę to nie wie czy Szpagetka obraziła się za rozpieszczonego czy za osobnika ale nadęta była. W domu wyłudziła dodatkową puszeczkę za te stresy a teraz mła ma przystąpić do obgotowywania kurzyny, bo Szpagetka twierdzi że przy leczeniu ropnia dieta musi być wysokobiałkowa, najlepiej żeby wysokość dorównywała Himalajom. Mła dziś poszła postawić Małgoś chryzantemki, użaliła się nad mogiłką na charakter Szpagetki, który jest czarny jak jej futerko. Prawdziwa Gwiazda Halloween, czarny charakter, w czarnym ubabranku!
No a teraz to kotostwo stadnie ma takie miny jakby chciało wymiauczeć do mła - Trick or treat. Za słodyczkę ma robić oczywiście kurzynka. Ech... mła zaraz kończy pisanie bo czas przystąpić do obierania włoszczyzny, coby kurzynka była smaczniejsza i żeby w zmielonej przemycić nieco warzyw ( ku wielkiemu niezadowolnieniu Jej Zaropiałości). Po wykonaniu łobowiązku mła zamierza się uwalić w wyrku razem ze stadem i włączyć sobie jakiś baaardzo straszny film. Mam nadzieję że nie usnę w trakcie tej straszności, co mła się niestety ostatnio nagminnie zdarza przy wieczornych seansach filmowych. Hym... nie wiem czy to filmy działają na mła tak nasennie, czy mruczenie stada, które uważa wymrukiwanie za swój wyrkowy, wieczorny łobowiązek - chrapię po jakiejś pół godzinie od rozpoczęcia seansu. Może straszliwy film przytrzyma mła po stronie jawy, cień szansy istnieje. Dobra, to by było na tyle. Fotki domowe a w Muzyczniku ciepłe a zarazem pełne nostalgii nuty czyli bossa nova i Baden Powell.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz