niedziela, 3 sierpnia 2014

Anemonopsis w Alcatrazie czyli nie taki diabeł straszny jak go malują


Urodność anemonopsisów ( Anemonopsis macrophylla ) jest sprawą kontrowersyjną. Są tacy, i ja do nich należę, których wdzięki tych kwitnących w lipcu i sierpniu roślin totalnie rozwalają a są i tacy , którzy w kwitnących anemonopsisach jakoś urody dostrzec nie mogą. No cóż, o gustach się nie dyskutuje, moim zdaniem anemonopsis jest rośliną nie tylko ciekawą ale i pięknie kwitnącą. Nie da się ukryć że po namiętnym irysowaniu, gdzie silne pędy dźwigające duże, ufryzowane kwiaty są jak najmilej widziane, kręcą mnie inne rośliny, które nie są tak cywilizowane, ogrodowo wypasione a za to są pełne łąkowo - leśnej delikatności, uroku dziczyzny - krótko pisząc rośliny o delikatnych pędach i drobnych kwiatach. Stąd moje wszystkie rutewkowe zachwyty, radości z wysiewania się w Alcatrazie dzwonków okrągłolistnych i moje anemonopsisowanie. Przyznam że ze wszystkich tych subtelnych " w wyrazie" kwitnących w lecie roślin anemonopsis jawił mi się jako największa "niesłychana trudność hodowlana". Oj, naczytałam i nasłuchałam się o niewdzięczności tego "ziółka", o zerowych przyrostach czy wręcz zanikaniu rośliny, o tym że kwiatów nie można się doczekać, o bezczelnym padaniu podczas łagodnych zim. Znaczy chodząca klęska a nie roślina do uprawiania przez zwykłego ogrodnika. Natura moja jest z tych lubiących wyzwania ( do czego doszłam dość późno, ku ciężkiemu własnemu zdumieniu i jeszcze cięższemu niezadowoleniu ) więc wiadomym się stało że będę anemonopsisy testować w warunkach alcatrazowych.

Z roślinami uważanymi za rarytety bywa różnie, niektóre to rzeczywiście cholera ciężka, inne po bliższym poznaniu okazują się całkiem "zwyczajnymi" roślinami, bez fum i kaprysów ( taki cyklamen bluszczolistny na przykład , do którego podchodziłam jak pies do jeża, nawet zaczął się wysiewać ). Ku mojemu wielkiemu zdumieniu, takiemu z opadnięciem szczęki, moje anemonopsisy okazały się prościuchami hodowlanymi, niemal "samograjami" na równi z miodunkami czy brunnerami. Gdzie to zanikanie kęp i złośliwa odmowa kwitnienia?! Rozrastają się normalnie, kwitną obficie, zimowały bez problemów ( tfu, tfu, tfu! ). Pierwszy z moich anemonopsisów, Uszczkniołek podarowany przez Martę, przerósł zdaje się już kępę mateczną, rosnącą w Glińsko - Żabiańskich i kwitnie na całego. Pozostałe dwa anemonopsisy, angielskiej proweniencji, powypuszczały osiemdzięsieciocentymetrowe pędy. Nie dziwcie się zatem że czarny PR anemonopsisów uważam za mocno przesadzony.

Podstawowy problem w hodowli anemonopsisów to zdaje się problem glebowy. Mam wrażenie że w naszej szerokości geograficznej roślina poradzi sobie na stanowisku gdzie będzie miała więcej słońca ( powinna rosnąć na miejscu półcienistym albo zacienionym ) ale nie zdzierży nieodpowiedniej gleby. Anemonopsis macrophylla pochodzi z górskich liściastych lasów japońskiej wyspy Honsiu, gleba w której rośnie powinna być zatem próchnicza, przepuszczalna, o kwaśnym odczynie. W glebie gliniastej czy w zbyt kwaśnej anemonopsis będzie się męczył aż do padnięcia. Anemonopsis lubi wilgoć letnią porą ale zimą nie daj Wielki Ogrodowy żeby miał zbyt wilgotno ( i to jest moim zdaniem główną przyczyną niepowodzeń uprawy na ciężkich glebach ). Wytrzymałość rośliny na mróz to strefa 4 ( czyli można go hodować w Polsce bez większych obaw ). Jeśli chodzi o dostęp światła trzeba uważać żeby ekspozycja nie powodowała przypaleń liści i kwiatów. Najlepiej mnożyć anemonopsisy przez podział, na kwitnienie rośliny uzyskanej z nasion trzeba czekać około pięciu lat. Istnieją formy anemonopsisów o białych kwiatach ( np. 'White Swan' o nieco większych kwiatach niż u gatunku ) i o zwiększonej liczbie płatków. Odmiany rzecz jasna mnoży się wyłącznie przez podział. Anemonopsisy uprawia się w ogrodach od 1877 roku, jednak zawrotnej kariery jak widać nie zrobiły. Myślę sobie że wielkie chwile jeszcze przed nimi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz