wtorek, 26 stycznia 2016

Jak sadzę hosty w Alcatrazie

Swego czasu myślałam że sposób sadzenia host w Alcatrazie nie różni się wcale od sadzenia host w  znajomych ogrodach, teraz dochodzę jednak do wniosku że w większości z nich hosty sadzi się zupełnie inaczej. Nie ma się temu co dziwić, wśród moich "zielonych" znajomych jest sporo hostomaniaków. Dla kolekcjonerów host, podobnie jak dla kolekcjonerów irysów , sprawa dobrego zakomponowania przestrzeni ogrodowej nie jest tą najważniejszą. No fajnie jak uda się zrobić dobry kawałek ogrodu, ale najważniejsze w takim ogrodzie kolekcjonerskim są same rośliny. Człowiek jest w stanie poświęcić kompozycję rabaty , jej wygląd, dla nowej świetnej odmiany ulubionej rośliny. Wiem, rozumiem, też tak mam, tyle że nie z hostami. No właśnie, hosty traktuję tak samo jak inne "pozairysowe" byliny. Ot tworzywo ogrodowe, świetne bo w sumie bezobsługowe - dobrze posadzisz, raz na jakiś czas dobrze nawieziesz i zapominasz. A one rosną i pięknieją z każdym sezonem. Po paru latach oglądasz wspaniałe kępy i nie możesz człowieku wyjść ze zdumienia że to z tych mało zachęcających listków  z in vitro tak piękny okaz wyrósł. No jak się ma szczęście czyli  znajomego hostomaniaka to na objawienie pełnej urody host można poczekać krócej, rośliny z podziału  przyrastają o wiele szybciej niż rośliny z in vitro.

Ja czekam zwykle dłużej niż inni ogrodnicy na powalające hosty. Bierze się to stąd że wielokielne hosty z in vitro dzielę i robię z jednego egzemplarza parę sztuk. Moje cooleżenstwo po hostach nie jest zwolennikami takich praktyk, tzn. cooleżanka Pollutonowska to może i by wybaczyła ale coolega Tomek to załamałby rączęta. I słusznie by załamał bo hostę z in vitro najlepiej pozostawić w takiej formie w jakiej do nas dotarła i przez ładnych parę lat powstrzymać się od jej dzielenia. No tak, tylko finansowo to ja bym zakupów host nie zdzierżyła. Qrczę, podobają mi się odmiany tego zielska, które nie są dostępne w ofercie naszych szkółek, albo mają cenę która jest dla mnie ceną  zaporową ( taaa, posadzę trzy hosteczki w cenie za jedną sztukę 55 złociszy ). Bardziej opłacalne jest dla mnie uczestnictwo w ściepkach forumowych na zakupy zagraniczne. Hosty sprowadzane od Marco Fransena lub Jana van den Top są zazwyczaj bardzo duże, mają już po parę oczek, mam więc co dzielić. Jakoś nie miałam takiego wielooczkowego szczęścia do sadzonek z in vitro kupowanych na polskim rynku. No nie trafiały mi się hosty, z których operując skalpelem mogłam zrobić choć dwie sadzonki. Albo miałam pecha albo nasi producenci sprzedają po prostu mniejsze rośliny.




Czy ogrodowi służą nasadzenia z większej ilości host jednego gatunku czy odmiany? Moim zdaniem jak najbardziej służą, chciałabym  wypracować w sobie ten mechanizm zachowań jaki mi się uruchamia przy hostach, w przypadku zakupu irysów. Może moje rabaty  irysowe wreszcie zaczęłyby jakoś wyglądać. Kiedy człowiek traktuje takie rośliny jak hosty tak samo jak np. bodziszki odkrywa genialny materiał do tworzenia rabat. Hosty występują w różnych rozmiarach, w różnych odcieniach zieleni, są hosty wielobarwne i te bez żadnych wzorków, są hosty kwitnące naprawdę ozdobnymi i pachnącymi kwiatami i te których kwiaty nie mają właściwie znaczenia zdobniczego. Tylko wybierać i sadzić, niekoniecznie w absolutnym cieniu ( tak się utarło że hosty to głównie do głębokiego cienia ). Jest wiele odmian host, które dla lepszego wybarwienia liści powinny rosnąć na stanowiskach półcienistych. Na przykład hosty o złotym zabarwieniu liści latem, potrzebują o wiele więcej słoneczka niż ich zielone, czy zwłaszcza niebieskolistne kuzynki. Wiele host o wielobarwnych liściach też źle rośnie w bardzo głębokim cieniu, za to niektóre  wrażliwe na przypalanie liści odmiany potrzebują tylko porannego słoneczka ( jak się nie chce smutnych niespodzianek na półcienistych rabatach zawsze to lepiej poczytać trochę o odmianie przed planowanym zakupem  ). Są nawet takie hosty, które w miarę dobrze znoszą pełne nasłonecznienie, pod warunkiem że mają dobrą, wilgotną glebę. Ogrodnicy mają naprawdę duży wybór tych roślin na dość zróżnicowane stanowiska.

Moim ulubionym tworzywem rabat są hosty o jednobarwnych liściach. Zielone jak u żaby, bezekscesowe i "zwyczajne". Najbardziej lubię te duże, rzekłabym nawet że olbrzymki, ale najczęściej wykorzystuję do grupowych nasadzeń średniaki. Pięknie wyglądają przy dużych hostach niebieskolistnych czy tych bardzo jaskrawo wybarwionych. Wprowadzają do ogrodowych nasadzeń pewien spokój, ich liście są doskonałym tłem dla pierzastych liści paproci czy świecznic, dobrze komponują się z liśćmi i kwiatami bodziszków. Bardziej skomplikowane jest zestawianie z innymi bylinami host wielobarwnych. No cóż, nie zawsze mi to wychodzi ( pamiętam jak Ewandka określiła moją rabatę Podjarząbkową jako oczopląs - coś w tym jest  ). Lepiej  te kolorowe hosty zestawiać z roślinami urodnymi z powodu jednobarwnych liści, i uważać żebyśmy nie zahostowali doszczętnie ogrodu. W końcu roślinami najbardziej znanymi z powodu urody zielonych liści są hosty. Psie Sabo i ogrodnicy - nie idźcie tą drogą! Zahostowany ogród zamienia się w uprawę sałaty, co może nie koniecznie przeszkadza kolekcjonerom host ale nie czyni ogrodu szczególnie pociągającego dla takich niby zwyczajnych ogrodników, pozbawionych hostomaniaczych zapędów.




4 komentarze:

  1. Odpowiedzi
    1. Ja też i to do tego stopnia że muszę uważać żeby nie zasałacić ogrodu.;-)

      Usuń
  2. Mam chyba ze cztery odmiany. Dostrzegłam ich urok i bezobsługowośc i co roku dokupuje jakąś,w ub. roku bardzo zle sie prezentowały przez suszę mimo, ze podlewałam nie zachwycały. natomiast w wilgotne lata sa prawdziwą ozdobą ogrodu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, zeszły rok nie był najlepszy dla host, hostowe ludzie bardzo narzekały. Są gatunki i odmiany wytrzymujące suszę, ale generalnie hosty potrzebują wilgoci do tego żeby się należycie prezentować.

      Usuń