sobota, 23 stycznia 2016

Oferty, oferty, oferty

Co ogrodnicy robią zimą kiedy przestają śledzić prognozy pogody? Ogrodnicy przeglądają oferty szkółek. Sławek nazywa to domową wiosną i ma rację, dwie sweety czyli bambaryłki siedzą przed kompem, chłepczą kawę, zagryzają słodkim, tyłki rosną a one w świecie wkopywania bulw, przycinania cisów, możliwego kwitnienia co rarytetniejszych bylin. Domowa wiosna w przeciwieństwie do tej prawdziwej, znojno - ogrodowej,  jak widać nie służy utrzymaniu linii. Tym bardziej że apetyt ogrodniczy na te wszystkie zielone chciejstwa  przełazi w taki zwyczajny apetyt kulinarny. Późnymi popołudniami żremy  lody waniliowe z gorącą polewą z owoców leśnych  ( i nie tylko to  żremy  ) walimy niemiłosiernie w klawiaturę i myszkujemy myszką w rejonach szkółkarsko - ogrodowych. Pływamy po tym oceanie ofert ogrodniczych jak Kolumb po Atlantyku, w nadziei odkrycia nowego. Rzecz jasna napotykamy czasem rafy, rośliny o których mało wiemy, a które kuszą  urodą. Wtedy zwracamy naszą "Santa Maria" na kurs ku netowym wyspom wiedzy - poszukujemy info w bazach ogrodniczych  na "naszych forach" , szukamy na blogach cooleżanek i coolegów "po zielonym", udajemy się do zatoki dobrej pamięci Pani Zoji. Zdarza nam się głębokie nurkowanie w necie bo roślina nówkowa i słabo opisana. Na ogół jednak żeglujemy po spokojnych wodach pełnych roślin dobrze nam znanych, uzupełniamy nasadzenia  albo zwiększamy ilość roślin sprawdzonych w naszych ogrodach w myśl zasady -  "Mniej gatunków czy odmian, więcej sadzonek paru wybranych roślin".

To bardzo zdrowa zasada, szczególnie jeżeli mamy do obsadzenia małe rabaty. Szlachetna rezygnacja z chęci posiadania wszystkiego - od tego chyba powinno zaczynać się wszelkie kursy ogrodnicze. No ale się nie zaczyna a ogrodnicy bezkursowi folgują sobie na całego. Znam dobrze takie chciejstwa żeby i to mieć i tamto i jeszcze tu wkopać taką roślinkę - zawsze się taki nieumiarkowany apetyt źle kończył dla Alcatrazu. Wystarczy kolekcjonerski zapęd irysowy żeby  ogród uczynić hym....tego..... niekoniecznie pięknym ( napomykam tylko o tym że i niełatwym w utrzymaniu ), za to skutecznie "upakowanym", a co dopiero kiedy do tego dołożymy wszystkie chciejstwa. Szlachetną sztukę rezygnacji rozpoczęłam od zakazania sobie nabywania innych cebul tulipanów niż te botaniczne. W ogrodzie i tak wyłażą stare, poczciwe apeldoorny,  reszta nowszych holenderskich odmian odpłynęła dawno temu. Jedyne większe "prawdziwie ogrodowe" cebulowe z których nie potrafię zrezygnować to hiacynty,  moje narcyzowe fascynacje są takie mniej wielkokwiatowe a szafirki to w ogóle drobnica pasząca mi do reszty nasadzeń w Alcatrazie. W styczniu trzymam reżim liliowy. Orienpety i trąbkowe rosną w podwórkowej części, w niezbyt wielkich ilościach, jednak wystarczających by przyduszać Ciotkę Elkę. Jak ognia wystrzegam się chęci posiadania wszystkich najnowszych jasnych różyków i kremowych bieli. Różny termin kwitnienia, niuanse kolorystyczne i dopiero się porobi misz -masz na rabacie. Tej wiosny rozstaje się z odmianą orienpeta 'On Stage', który pasił mi do reszty nasadzeń jak pięść do nosa i w miejsce po nim ( z wymienioną ziemią  rzecz jasna ) wsadzam kolejne cebule 'Big Brother', odmiany która rośnie u mnie bardzo dobrze i nieźle wygląda z innymi nasadzeniami. Ponieważ tzw. inwestycja została już wykonana mogłam sobie pozwolić na kupienie jeszcze paru uzupełniaczy liliowych na "ziemie odzyskane". Spokojnie, bez ekscesów, tylko w jednym wypadku zdecydowałam się na eksperyment, jak nie wypali to ledwie dwie cebule powędrują do innego ogrodu.
Pierwszą  ofertę irysową w tym roku przysłał Robert, maluchy  czyli SDB. Mam już upatrzeńca, takiego must have. 'Neony Warszawy' się nazywa, nad następnymi leniwie się zastanawiam. Ta czynność sprawia mi ogromną przyjemność, tysięczny raz oglądam zdjęcia i oczami wyobraźni widzę już całkiem spore, kwitnące kępy. Zusammen z tymi lodami waniliowymi z gorącą polewą  ( i nie tylko nimi ) to jest namiastka raju, he, he.

11 komentarzy:

  1. Wiedziałam! Nie jestem ogrodnikiem bo nie śledzę szkółek... no ale przecież wiem, że nie jestem ogrodnikiem... :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. He,he,he! Poczekaj,poczekaj ja też kiedyś zaczynałam sezon wiosenną porą. Było to daaawno, daaawno temu. No ale jeszcze pamiętam te czasy beztroskiej zimowej ignoracji ogrodniczej.;-)

      Usuń
    2. Ale mnie naprawdę szkółki i planowanie ogrodu jakoś nie rusza :)

      Usuń
    3. I może nigdy nie ruszyć, ale może być też tak że zacznie ruszać. Moja "średnia" siostra długo zachowywała tzw. rozsądek. Potem przyszedł taki etap w jej życiu że odkryła czar ogrodowania. Szkółek nie śledzi, ale rośliny tropi. Czasem zleca mi zadanie specjalne.;-) Wszystko ma swój czas i porę, jak uczy ogrodniczenie, he, he.

      Usuń
  2. Żałuję,ze nie mam daleko,ale chyba będzie ciekawie i w kontekście :) Pałac Herbstów● 30 stycznia, sobota, godz. 12.00 – 13.00
    Zbieracz czy kolekcjoner? O kolekcjach i gabinetach osobliwości

    Wykład związany z wystawą „Otwieram Świątynię Pamięci” Zbiory Czartoryskich a narodziny idei muzeum w Polsce. Obrazy, rzeźby ale też jajo strusie i „dziwy natury” - podczas wykładu dowiemy się co i dlaczego ludzie zbierają i kolekcjonują; jak na przestrzeni wieków, takie kolekcje wyglądały. Zaprezentowane zostaną także sylwetki wybranych kolekcjonerów, niekiedy niezwykle ekscentrycznych.

    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Miało być "Żałuję,ze mam daleko..:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak się nie zakaszlę do tego czasu na śmierć to może się nawet wybiorę.:-)

      Usuń
  4. Może mi kiedyś też ogrodowanie przyjdzie. Na razie jestem dumna z tego, że potrafię siać rzeżuchę na wacie i wcinać ze smakiem na przednówku.
    Ja niestety musiałam zlikwidować cały mój mizerny doniczkowy ogród i pociąć moje piękne, wielkie, kwitnące grubosze na szczepki, bo po dwóch latach walki przegraliśmy walkę z ziemiórkami :(
    Po wyszorowaniu okien, parapetów i balkonu będę zaczynać wszystko od nowa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uuuu, ziemiorków współczuję, gruboszom zdrowia życzę. Piesku zaswetrzony Ty już ogrodujesz, z tym że na razie domowo.:-)

      Usuń
  5. Kasiu, przewrotna Istoto. To Ty mi dopiero teraz piszesz o szlachetnej sztuce rezygnacji :). Najpierw tygodniami szczujesz na bodziszki, wzmacniając we mnie przekonanie, że mam za mało odmian, a potem, jak z armaty "Mniej gatunków czy odmian, więcej sadzonek paru wybranych roślin".
    Już ja w tym roku wystarczająco zrezygnowana ( wszyscy robią postanowienia noworoczne, a ja od lat nie - i se wymyśliłam tego roku, żeby nie być odszczepieńcem - postanowienie o rezygnacji ze słodyczy). Tak, tak, tak...
    Lody z polewą... internetowy szkółking, taki, co to niby kupujemy, a nie kupujemy, bo powielamy stare...
    Ile jeszcze tej ascezy? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fafik, mnie szlachetna sztuka rezygnacji też ciężko przychodzi a jeśli biega o bodziszki to w ogóle o rezygnacji z nowych wybrańców nie ma mowy. No klasyczny numer. Jednak cebulowe to tak od pewnego czasu robią się u mnie bardziej jednorodne, w myśl zasady mniej znaczy więcej. Co do ascezy żarciowej - poległyśmy z Mamelonem totalnie!

      Usuń