piątek, 20 stycznia 2017

Hosty raz jeszcze

Kwitnienie host , Sprawy hostowe , Jak sadzę hosty w Alcatrazie , o hostach napisałam już parę postów. Hostowe  fotki pojawiają się też często  przy okazji postów poświęcanych cienistym nasadzeniom Alcatrazu. Dlaczego tak o hostach przytruwam? Bo wraz z zapotrzebowaniem na tzw. ogród bezobsługowy ( tak, wiem że to oksymoron - nawet beton "po całości" wymaga uwagi ) coraz więcej osób zerka w stronę host zanęconych towarzyszącą hostom opinią roślin w zasadzie bezobsługowych. No tak, wszystko pięknie i ładnie ale hosty nie zdzierżą każdych warunków ogrodowych i nie do każdego ogrodu pasują. Będą pięknie wyglądać w okolicy niektórych  drzew liściastych ale przy większości tak lubianych przez polskich ogrodników  iglaków będą  wyglądały  jak nie z tej  bajki. Niby dobre towarzystwo dla rodków ale może niekoniecznie tych porastających w cieniu sosen ( naszłam w dalekim sąsiedztwie  cóś takiego, nie grało  i widać było  że hosty mimo nawodnienia nie były w tym układzie szczęśliwe ). Jednak ludzie twardo sadzo bo ogród z rodkami kojarzy im się z ogrodem z hostami, po wschodniemu tak jakoś.

Ruszyłam  na przeszpiegi  ( net - szpera ) do miejsc skąd hosty pochodzą czyli do i lasów ogrodów bardzo  Dalekiego Wschodu. Pogapiłam  się na fotki z ogrodów i wyszło mi  że hosty generalnie są tam warzywem ( jadłam, smaczne ). Owszem  są uprawiacze host ozdobnych, powstają w tym Oriencie ( głównie w Japonii ) urodne odmiany ale nie oszukujmy się - w klasycznych ogrodach japońskich z hostami krucho. W ogrodach w stylu roji ( takich niewielkich ogrodach przy pawilonach herbacianych ) czy też  w ogrodach typu kaiyu - shiki - teien ( znacznie większych ogrodach w których są zbiorniki wodne ) hosty występują sporadycznie. O innych stylach klasycznego japońskiego ogrodowania nawet nie wspominam bo to ogrody strice krajobrazowe ( tak szczerze pisząc to  wszystkie stare japońskie style ogrodowe są krajobrazowe, nawet te dwa tutaj wymienione najbardziej przystające do europejskiego pojęcia ogrodu, czyli takiego w którym sadzi się rośliny też dla ich urody a nie tylko dla stworzenia krajobrazu pełnego symbolicznych znaczeń ).  Trzeba było zatem pogapić się na dzikie  hosty w naturze, na przykład te rosnące w prefekturze Gifu czy te z Kochi na wyspie Shikoku. Niejednemu miłośnikowi host szczęka opadnie na te widoczki. W trawskach  i przyczepione do skałek w liściastych lasach.  Porastają  lasy mieszane charakterystyczne dla umiarkowanej strefy jak i te podzwrotnikowe, na otwartych przestrzeniach za nic mając palące promienie słońca twardo rosną na żyznej ale znów nie  podmokłej glebie wśród traw i innych łąkowych roślin. Nic piąknego ogrodowego.




W cieniu jakich drzew najlepiej sadzić hosty? Na pewno nie w cieniu wysysoli ( kuszące brzózki ) i na pewno nie tuż przy  pniach. Można założyć system nawadniający i wspomagać  ale koszty będą duże. W  przypadku Alcatrazu liczę się z przesadzaniem host ( przypadki ze  zdjątek powyżej i tego obok ) - tak właśnie nie powinno się sadzić host ( ale się posadziło bo akurat cień tam był ). Owszem, cień magnolki  kuszący ale  magnolka  i hosta zbyt blisko niej posadzona oznacza  prędzej czy  później marniejącą hostę. Najlepszy cień dają duże drzewa o głębokim systemie korzeniowym, dobrze jak liściaste bo ziemia wiosną szybko się nagrzewa i hosty mają odpowiednio wczesną pobudkę.  Jeżeli sadzimy hosty przy drzewach płytko się korzeniących musimy zachować sporą odległość ( częściej  łapiemy się na półcień niż na taki prawdziwy cień  ). Podasadzenie hostami drzew owocowych? Problematyczne, ale hostomaniacy potrafią. Czy taki zwyczajny ogrodnik mógłby powtórzyć ten numer? No nie do końca jestem o tym przekonana.  Ocena czy  odległość od pnia jest odpowiednia, tzw. opad  świętojański ( część zawiązanych owoców jabłoni i grusz naturalnie spada z drzew w czerwcu ),  owocobranie ( czereśnie, wiśnie i śliwy zbiera się w czasie kiedy liście host powinny zdobić ogród ). Problemy z pielęgnacją drzew i z pielęgnacją host  - tak to widzę. No i do tego dochodzi tzw. kwestia estetyczna. Cóś nie gra, jak w przypadku tych sosenkowo - rodkowych  klimatów. Współczesne ogrodowe hosty sadzi się namiętnie w japońskich ogródkach znajdujących się poza Japonią, zatem kwitnące japońskie wiśnie ( szczęśliwie niedające owoców ) czy japońskie wierzby pojawiają się niekiedy na netowych  fotkach jako towarzystwo dla host ( tzw. zespół czar orientu ) ale nie jest to nasadzenie nazwijmy to optymalne. No i z japońskim ogrodem ma to tyle wspólnego co film "Poszukiwacze Zaginionej Arki" Spielberga  z filmem dokumentalnym.


Znaczenie lepiej hosty wypadają w okolicy kloników japońskich . Stworzyłam sobie taką kategorię drzewo - krzewków, czyli drzew lub krzewów nieprzekraczających wysokości pięciu metrów takich jak dereń kousa, dereń skrętolistny,  oczar japoński, pośredni, wspomniane klony japońskie w okolicy ( dalszej ) których można sadzić hosty. Dodałam  stewarcję  i magnolie gwiaździstą i mieszańcowe  pod warunkiem że okolica w której  zamierzamy sadzić hosty będzie bardzo daleka. To tak dla mniejszych ogrodów w Polsce , w tych  dużych to odpowiedni będzie ( ten daleko rzucany ) cień buków czy trochę mniej cień grabów. Nie należy kierować się tylko azjatyckim rodowodem drzew zacieniających hostowe  stanowiska , perełkowiec  czy aralia  to nie jest dobre towarzystwo dla host, prędzej grujecznik czy miłorząb będą odpowiednimi drzewami o dalekowschodnim rodowodzie w cieniu których można uprawić hosty. Jak tak się nad tym lepiej zastanowić to wychodzi na to że uprawa host wcale nie jest tak bezproblemowa jak to się na ogół wydaje, stworzenie odpowiedniego stanowiska wymaga albo szczęścia posiadania odpowiednich warunków ( co rzadko zdarza się w ogrodach miejskich ) albo dość długiego procesu tworzenia dla nich odpowiednich stanowisk. No, chyba  że zamierzamy posadzić  undulatę po całości "żeby chwasty nie wchodziły".
P.S. Dzięks Danieli za "podbudowę merytoryczną" w temacie ogrodów japońskich.

8 komentarzy:

  1. Mnie to szczęka opada jak Ty swobodnie żonglujesz tym Konsiu,Honsju, kaiyu - shiki - teien ! Zdradzę w takim razie moja zasadę sadzenia host, które bardzo lubię, sadzę tam, gdzie jest wolne miejsce,albo łyso:)I czekam, co z tego wyjdzie, poradzi sobie,albo nie:))) Ale faktem jest, że poszerzam zasób gatunków, gdyż mam w pobliżu fajną szkółkę, wiec wsiadam na rower i jadę sobie .... w tym roku może się zrobi znowu gdzieś kawałek łysego,to posadzę sobie taka wielką hostę, wielką jak krzak.Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taka mundra to ja jestem dzięki Danieli i jej fascynacji ogrodami Japonii, sama z siebie to niespecjalnie. Ja kiedyś też tak sadziłam rośliny - było miejsce no to łup. Potem postanowiłam ogród "umeblować" tak na salonowo, teraz chcę żeby wyglądał cóś jak nasza chałupka w okolicznościach dzikiej przyrody ( ciężko idzie bo za okoliczność robi fabryka ).;-)

      Usuń
  2. Pomijając rodzaj gleby to mi nawet do głowy nie przyszło zastanawiać się przy czym sadzić hosty, może dlatego, że u mnie dla nich gleba jest idealna (tfu tfu) Byleby na patelni nie był tak to wszędzie gdzie się da :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja już ten etap sadzenia gdzie się da przeszłam Agatku, oczopląs wywołany nagromadzeniem różności w Alcatrazie zmęczył mnie. Chciałabym żeby moje rośliny prezentowały się jak najlepiej, żeby było widać całą ich urodę. No i w tym momencie zaczynają się schody dla miłośnika roślin - projektowanie rabat i ogrodu ( oczywiście znów jadę od tyłka strony - najsampierw ogród trza wymyślić a ja jak zwykle rabatkizm uprawiam ).:-)

      Usuń
  3. cień, nie cień i tak ślimory wpergolo ;)
    jak ja bym chciała taka szkółkę co do niej rowerem można dojechać ...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niebiewskie hosty mniej smaczne, łykowate cóś - ślimory żrą tylko jak muszą ( u mnie ślimory są tresowane przez jeże ). U mnie na miejscu ulubionego punktu ogrodniczego, takiego na tup, tup, wyrósł dom starców.:-/ Nie żebym coś przeciwko staruszkom miała ale wolałabym żeby mieszkanko miały akurat w innym miejscu.

      Usuń
  4. Niebieskie, nie niebieskie u mnie nie ma zmiłuj. Jeże, ropuchy, ptaki nie przerabiajo, zresztą gros stanowią pomarańczowi najeźdźcy a tych podobno do ust nie biero. Nadzieja w zimie, przymroziło nas solidnie i bezśnieznie, może w końcu szlag je trafi, podobnie jak azjatyckie szerszenie.

    OdpowiedzUsuń
  5. Luzytańskie to zmora, na paszę się nie nadajo. Cała nadzieja w tym że w Niemczech wyhodują Panzerhosta.;-) Niech Wam mrozi ale nie za bardzo, żeby ze ślimorami i szerszeniami nie wymroziło czego lepszego.

    OdpowiedzUsuń