wtorek, 3 stycznia 2017

Pierwiosnki - półklęska

Zabierałam się do tego tematu jak pies do  jeża bo co  tu dużo pisać, w temacie pierwiosnki w ogrodzie  nie mam  się czym pochwalić.  Nie to że pierwiosnków nie lubię i z obrzydzeniem omiatam wzrokiem kwitnące kępki ( no dobra, czasem łobrzydliwym  ślepiem  spoglądam  na te okrutnie kolorowe pojawiające się w styczniu i lutym w marketach ), lubię je ale one  nie chcą współpracować z Alcatrazem ( albo Alcatraz z nimi, trudno rozstrzygnąć ). Próbowałam z różnymi gatunkami kwitnącymi w różnych terminach i mającymi rożne wymagania uprawowe i jest tak  pół na pół. Na ten przykład z ciągle tym samym skutkiem uprawiałam  niziutkie pierwiosnki wczesnowiosenne - pierwszy sezon w porządku, drugi sezon oj, coś się dzieje, trzeci sezon gdzie jesteście moje miłe? Na zdjęciu obok ukochany Wiktorek, przybrany synek Azy wizytuje stanowisko pierwiosnków gruzińskich i pruhonickich w drugim sezonie uprawy, tak to właśnie wyglądało ( Wiktorkowi w to graj, wylegiwał się na nagrzanej glebie i nic  zielonego go w ciałko nie ugniatało ). Przenoszenie roślin na coraz to nowe stanowiska w ogrodzie nigdy nie dało zadowalających rezultatów, wyraźnie tym pierwiosnkom z Alcatrazem nie jest dobrze.

Taa, tylko za nim ja do  wniosku doszłam że nie wszystkie pierwiosnki mój ogród zniesie  ( lub one zniosą Alcatraz ) to ładne parę lat minęło. No i przez ten czas przez Alcatraz przewinęło się na tyle  dużo  pierwiosnków że udało mi się wyłowić te gatunki twardsze i pożegnać się z całym stadem gatunków delikatniejszych. Zacznę od wczesnych pierwiosnka gruzińskiego Primula juliae  i pochodzącego  od niego i Primula vulgaris mieszańca  pierwiosnka  pruhonickiego Primula x pruhoniciana. Żeby były szczęśliwe i dobrze im się rosło  wymagają stanowiska półcienistego, gleby żyznej, próchniczej, dość zwięzłej ( żadne piochy ) lubią taką glebę w której jest trochę gliny, o  odczynie obojętnym, i w miarę wilgotnej. No i niby wszystko ty było i co z tego, cóś nie podpasowało i te w sumie bezproblemowe pierwiosnki  ( opinia babowo  - rynkowa "Toż to chwast Pani!" ) regularnie u mnie dawały ciała. Kępy odmładzałam do upadłego ale podziałkowe  egzemplarze rosły wstecz, kiedy postanowiłam  nie odmładzać pierwiosnki odpowiedziały zamieraniem - no z której  strony się nie obrócić wszędzie tyłek! Wielka szkoda bo to genialne rośliny w te miejsca gdzie młodą wiosną dociera słoneczko a potem jest cień. Kolejne pierwiosnki z którymi sobie nie poradziłam to te marketowe, pierwiosnki pospolite vel wulgarne vel bezłodygowe Primula vulgaris.  Jedyny pierwiosnek tego gatunku o dubeltowych kwiatach, który do mnie przemówił 'Lilacina Plena' ( fotka wyżej ) , dar od Danuto  - Doroty,  odfrunął z królikami po pierwszej zimie ( co prawda była to sławetna zima  2012 roku ). Te mniej arystokratyczne ale nie mniej urodne ( bosz... jak wybierałam z dużym trudem łagodniejsze w odbiorze coolorki wśród marketowacizny ) też rosły kiepsko i obecnie nawet  śladu po nich nie ma w Alcatrazie. Ani po tych kupowanych w marketach, ani po tych lepsiejszych kupowanych w szkółkach.

Kolejnym wielkim niepowodzeniem zakończyła się w Alcatrazie uprawa pierwiosnka ząbkowanego  Primula denticulata. Ta klęska boli mnie szczególnie bo przez parę lat egzemplarze  tego gatunku  trzymały się na tyle dobrze że wróciła mi nadzieja na pierwiosnkowe kwitnienia  w Alcatrazie. W dodatku dzięki darowiźnie Sylwika mogłam zapuścić z nich tzw. łany. Do dziś nie wiem co im zaszkodziło ( być może  cholerna susza a być może paskudnie mokra zeszłoroczna zima )  ale z łanów ostały się sztuki dwie. Ostatni Mohikanie! Te śliczne , pochodzące z Azji pierwiosnki nie mają jakichś nadzwyczajnych  wymagań, warunki trzeba stworzyć im takie jak pierwiosnkom gruzińskim, pruhonickim czy pospolitym.  Jak solidniejsze  zimy dobrze jest okryć miejsca gdzie rosną ich kępki ( u mnie robiło się samookrycie ze spadających liści ). Jednak to nie mrozy załatwiły pierwiosnki u mnie i w ogrodzie  Mamelona ( ząbkowany to ulubiony pierwiosnek Mamelona ),  śledztwo nie doprowadziło do wskazania ze stuprocentową pewnością sprawcy pierwiosnkowej hekatomby. Być może za to że w Alcatrazie rosną nędzne wspomnienia po łanach pierwiosnków ząbkowanych odpowiada po prostu splot różnych niekorzystnych czynników, no takie  nieszczęście  chodzące po ogrodach. Jeżeli nędzne wspomnienia przeżyją jako tako tę zimę, spróbuję  je rozmnożyć przez podział. Nowych  ząbkowanych nie zamierzam kupować. W moim ogrodzie podobne przejścia jak pierwiosnki  ząbkowane miały  też pierwiosnki Siebolda Primula sieboldii. Może nie rosły aż tak spektakularnie jak  pierwiosnki ząbkowane ( znaczy gatunek dostany od  Wiesi Wukar radził sobie całkiem całkiem, natomiast 'Snowflacke' odpłynął po dwóch sezonach ), jednak rosły  ale ostatnio jego  kępki ledwie dychają. Mocno  późną wiosną będę próbowała reanimować rośliny przez podział ( jedyna szansa bo liście tego pierwiosnka zanikają po kwitnieniu, czasem w sierpniu już jest łyso na jego stanowisku ).




Nie będę dłużej rozwodziła się nad takimi  gatunkami  jak Primula rosea, Primula japonica ( za mało wilgoci zaoferowałmu Alcatraz ), Primula capitata ssp. mooreana czy Primula auricula w odmianach ( sadzonemu na suchej, piaszczystej glebie wzbogaconej wapienkiem ) czy też nad egzotem Primula vialii. Ich obecność w Alcatrazie była incydentalna, czasem jednosezonowa a niekiedy wręcz półsezonowa ( Primula vialii to rekordzista jeśli chodzi o pierwiosnkowe szybkie zwinięcie  się z ogrodu, no niby jest krótkowieczny ale  żeby aż tak! ). Jak do tej pory gatunkiem najbardziej odpornym  na Alcatrazowe warunki okazał się być pierwiosnek lekarski Primula veris. Kochany, dzielny kluczyk ( oczywiście Dżizaas  natychmiast przekręciła  i rosną u na  kulczyki, he, he ), twardziel dający sobie spokojnie radę i na bardziej suchych stanowiskach ( dobrze rośnie pod  drzewami ). Prawdziwy  pierwiosnek kluczyk wygląda jak ten na fotce obok i ten na tej poniżej , kwiatki ma żółte jak cytryna z takimi  malutkimi pomarańczowymi plamkami u podstawy każdego płatka. Czasem można  go spotkać na trawnikach w parkach.  Przyznam się że mój pochodzi z takiego właśnie stanowiska, bezczelnie uszczknęłam nieco z kępki rosnącej w starym zapuszczonym parku zwanym Małpim Gajem ( w nowych pielęgnowanych parkach on nie porasta, toż szpeci  Tyrawniki ).  Uszczknęłam bo o dziwo nabyć  go nie mogłam, różności pierwiosnkowe po szkółkach swego czasu oglądałam a on w ofertach nie figurował. Dwie malutkie sadzonki w miarę szybko zaczęły tworzyć niezłe rozety i choć daleko jeszcze do widoku pierwiosnkowych łanów w Małpim Gaju to idzie ku dobremu. Mam nadzieję że Małpi  Gaj jeszcze długo, długo zostanie zaniedbanym parkiem i będzie cieszył nasze oczy wiosną, oby do czasu kiedy co poniektórzy  z  zieleni  miejskiej pokumają że pielęgnacja parków nie oznacza monokulturowej uprawy trawy.


Zdarza  się  że pojawiają się w ogrodzie rośliny  bardzo podobne do kluczyków ale o kwiatach innego koloru. To mieszańce z innymi pierwiosnkami, głównym podejrzanym o tatusio - mamizm jest najczęściej pierwiosnek wyniosły  Primula eliator. Mieszańce o cechach budowy kwiatów charakterystycznych dla gatunku Primula veris mają odporność odziedziczoną po kulczykach, tfu, kluczykach! Mnie trafił się taki jeden, okrutnie pomarańczowy. Nie jest to może kolorek przeze mnie ostatnio preferowany ale żywotność rośliny i tzw. wdzięk dziczyzny uzyskał dal tego pierwiosnka  całkiem sporo miejsca w moim serduchu.  No w końcu pierwiosnek który mi rośnie! Podobnie jak  pierwiosnek kluczyk odmiany mieszańcowe o przeważających cechach tego gatunku mogą rosnąć na bardziej suchych stanowiskach, przypuszczam że spokojnie poradzą sobie też w ogrodzie naturalistycznym, znaczy zasiedlą pseudotrawniki pod  drzewami a jak gleba będzie w miarę wilgotna to taka roślina powinna  dać radę na  nasłonecznionych stanowiskach stanowiąc urozmaicenie darni. Drugi  z rodziców, ten najczęściej podejrzewany  o rodzicielstwo wysokich mieszanców pierwiosnek wyniosły woli bardziej  wilgotne stanowiska, pierwiosnki mieszańcowe o cechach charakterystycznych dla Primula eliator lepiej sadzić w bardziej wilgotnej glebie. Gatunek  Primula eliator ma nieco większe kwiaty od malutkiego kluczyka, no i przede wszystkim inną ich barwę - jest delikatnie kremowy. Zarówno pierwiosnek lekarski jak i pierwiosnek wyniosły oraz ich mieszańce uwielbiają dodatek  gliny w glebie, po mojemu to nawet bardziej niż niziutkie pierwiosnki wcześniej kwitnące.


Kolejnym pierwiosnkami które jako tako radzą sobie w Alcatrazie są mieszańce Prymula x polyantha ( Primula veris x Primula vulgaris x Primula elatior ). Dość odporne, w miarę szybko tworzące widowiskowe kępy, o ładnych dużych kwiatach. Kwiaty delikatnie pachną, zapaszek dziedziczony po pierwiosnku wyniosłym wyczuwalny dla takich co wrażliwe nosy mają ( podobno różne odmiany mają różne natężenie zapachu imo ze zwykłymi siewkami jest podobnie ). Ostatnio najbardziej podobają mi się te egzemplarze pierwiosnka wielokwiatowego ( tak chyba trzeba  tłumaczyć to Primula x polyantha ) o bardzo jasnych , kremowych kwiatach. Wydaję mi się że  jakoś najbardziej pasują do tego Alcatrazu jaki pragnę stworzyć. Takie barwy kwiatów jak delikatnie wrzosowe, słodkie kremowe, podejrzanie zdechłoróżowe są obecnie tymi preferują roślinę do dalszego dzielenia na "młode kępki". Oczywiście zawsze wiatr w oczy, najszybciej przyrastają te pierwiosnki o ciemnych kwiatach, jakaś złośliwość losu, bo kiedy miałam fazę na pierwiosnkowe ciemne  kwiaty to te jasnokwietne rosły  lepiej. A może tylko tak mi się zdaję bo oczekiwanie wydłuża czas? W każdym razie nie mogę się doczekać widoku pierwiosnków wielokwiatowych  o jasnych  kwiatach"po całości",  zasiedlających  Alcatraz w okolicy "sadku" ( pasiłyby do kwitnących jabłoni i japońskich wisienek ).



A teraz o pierwiosnkach ogrodowych tak że już bardziej ogrodową rośliną to być się nie da. "Piętrowe mieszańce wielogatunkowe" vel "wysokoogrodowce" - tak to nazywam. Niekiedy trafiają  się hybrydy zachowujące dar rozrodczości, które krzyżuje się z kolejnym gatunkiem. Czasem ten proces zachodzi niezależnie od człowieka ( choć nie do końca, ogród jako zbiorowisko różnych gatunków często nie występujących obok siebie w naturze to jednak dzieło człowieka ) a czasem jest celowy, opisany i w ogóle. Mieszańcowego "wysokoogrodowego" mam jednego - Primula x margotae 'Guinevre'. Tak po prawdzie to margotae to chyba tak na wyrost bo częściej jednak spotyka się oznaczenie Primula 'Guinevre'. Rośnie jakby chciał a nie mógł, znaczy kwitnie corocznie ale złośliwie zielsko nie przyrasta. Ponieważ nawet nie aspiruje do bycia spektakularnym jakoś obiektyw go nie zaszczycił. Szkoda  że kiepsko rośnie bo roślinka z niego ciekawa ze względu na ciemne wybarwienie liści kontrastujące z jasnymi kwiatami.  RHS go docenił, dostał Award of Garden Merit. Hym... z opisu wygląda papagajowato ale żywcem jest przyjemny dla oka. U Mamelona za to rośnie inny "wysokoogrodowy" - 'Francisca', i to rośnie bardzo ekspansywnie. Początkowo ta  odmiana wydawała mi się zbyt "bogatokwietna" jak dla Alcatrazu ale zestawienie jej przez Mamelona z małymi hostami o limonkowych liściach mnie urzekło. Kwiaty przekwitają a limonkowe liście hosty robią się bardziej złote i dobrze wyglądają przy zieleni liści pierwiosnka. Chyba wyłudzę od Mamelona sadzonkę i spróbuję z tą odmianą  pobawić się w kolory w Alcatrazie. No i to by było pierwiosnkowo na tyle,  może klęska nie jest całkowita ale oszałamiających sukcesów  uprawowych z tymi roślinami  nie odniosłam.

10 komentarzy:

  1. Boszszsz! A ja w swej naiwności myślałam, że kupuje się prymulkę w doniczce, wysadza do ziemi i fertig (na rodzicielskim gumnie zresztą tak to działa), rośnie jak chwast. A Wiktorek czarujący i przystojny :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiktorka niestety z nami już nie ma ale zostawił dobrą pamięć ( rybki wyżarte ze bajorka się nie liczą ;-) ). No właśnie, tak to na ogół pierwiosnkowanie działa jak opisałaś tylko u mnie Alcatraz wierzga i nie i nie, bo ón na rarytety czeka ( a potem i tak te rarytety usiłuje zamordować ).:-/

      Usuń
  2. O to to! Wreszcie wiem, że małe pierwiosnki, które lata temu dostałam od sąsiadki to pierwiosnki gruzińskie lub pruhonickie - a które konkretnie to chyba nie dojdę, bo zbyt podobne. Na swój własny użytek nazwałam je "pierwiosnek najwcześniejszy", bo pierwszy zakwita. U mnie rośnie bezproblemowo, podobnie jak marketowe bezłodygowe, a w przeciwieństwie do ząbkowanego, który wypadł po jednym sezonie. Razem z gruzińskimi/pruhonickimi dostałam też wielokwiatowe, takie ciemno purpurowe, jak na Twoim zdjęciu, z żółtym środkiem. To znaczy dopiero teraz wiem, że to wielokwiatowy, ja nazywałam go "pierwiosnek wczesny", bo kwitł jako drugi :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rany, jak ta reszta rośnie bezproblemowo to już temu ząbkowanemu można darować. W niektórych ogrodach pierwiosnki się krzyżują i sieją, kiedyś znałam takowy sadek i ogród w jednym. Mój Wielki Ogrodowy, jak tam pięknie wiosną się kwieciło - i na drzewach i pod drzewami.

      Usuń
  3. Uwielbiam pierwiosnki, mało powiedziane, że je uwielbiam :P Gdybym tylko mogła to obsadziłabym nimi całą działkę, uwielbiam!!! A Ty masz tak dużo... :)))))))))))))))))))))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dużo?! O rany Agatku ja się nie mogę doczekać kiedy one się porządnie porozrastają! Boję się dzielić na strasznie małe piciumy, bo nie wszystkie takie małe rozetki przeżywają, też mi się łany marzą a tu czekać trzeba!

      Usuń
  4. przeczytałam bez emocji, bo pierwiosnki, z wyjątkiem Primula elatior i P. veris emocji we mnie nie budzą. U nas kluczykami nazywało się te wielokwiatowe. Dziwne, że nie rosno w Alcatrazie, dziwne. Powinny były. Idę dokładniej przeczytać poprzedni post.

    OdpowiedzUsuń
  5. Powinny a nie rosno, bo wredne ( no albo one albo Alcatraz ).:-)

    OdpowiedzUsuń
  6. Z ząbkowanymi mam podobne doświadczenia. Przez parę lat ładnie rosły i rozmnażały się. I nagle zaczęły ginąć. Ciekawe...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ha, okazuje się że tak było u całkiem sporej gromadki ogrodników, zeszły rok był kiepski dla ząbkowanych prawie wszędzie w Polszcze.

      Usuń