niedziela, 11 marca 2018

Ciemierniki - ciężki epizod zakupowy

Wraz z ociepleniem  pojawia się  wpis na wpół ogrodowy. Wpół bo rośliny jeszcze doma ale żadna z nich  domowizna, rzetelne ogrodowce nabyłam  drogą kupna. Odwiedziwszy przy okazji kocich zakupów ( karma ) znajdującego się w pobliżu kociego zakupowiska Leroja.  No a tam w dziale ogrodowym ciemiernicze szaleństwo. Ciemierników  niby  u mnie dostatek ale widok kwitnących  już  roślin zrobił swoje, pozwoliłam się skusić demonowi handlu i to w wigilię pierwszej niedzieli bez handlu ( niby bo  "oni" wyprodukowali  bubla prawnego jak  to majo w zwyczaju ). Ciemierniki nówki są z serii 'Double  Ellen' , której przedstawiciele rosną już sobie gromadnie na Ciemiernikowszczyźnie. Nowo  nabyte sadzone  będą jednak w innym miejscu, na Ciemiernikowszczyźnie 2 czyli półcienistej rabacie  budowanej  na części byłego Landryna. Majo tam robić za ciemiernicze rarytety, bo większość ciemierników które planuję w tym  miejscu posadzić to rośliny  o kwiatach z pojedynczym okółkiem płatków.  Przyznam że przy zakupach doszło do pewnego rozbestwienia, no ale czułam się ostatnio poszkodowana bo czytałam o zakupach różnistych na inszych  blogach i moja  dusza zakupoholika ucierpiawszy nieco. Puściłam się po tym dusznym ucierpieniu w te ciemierniki jak ogar w las,  wywołując popłoch wśród personelu tzw. ogrodu zewnętrznego. Przytargałam do domu sporo dobra, doniczuszki dwie tytki zajęły a portfel czyli  porpona cóś znacznie schudł. Tak się kończy zaleczanie ran po życiu w biegu, bez okazji na ogrodowanie bo brak czasu i pogoda nie sprzyjają.

 Namiastkę kosztowną ogrodowania człowiek robi  sobie w budowlanym markecie. Roślinki które kupiłam pochodzą z dwóch źródeł, jedno z nich produkuje rośliny w tym cholernym substracie co oznacza otrzepywanie z niego korzonków ( ciemierniki nie przepadają za tym zabiegiem, wolniej się adaptują  ),  drugie posadzono w porządnej ziemnej mieszance. Śliczne są natomiast wszystkie, sam cud, miód  i malina. Oczywiście  pomna paskudnego poczucia humoru Wielkiego Pogodowego nie będę sadzić pędzonych przeca roślin w gruncie. Zapowiadane  w trzeciej dekadzie marca ochłodzenie rzędu kilkunastu stopni  zniechęca mnie   skutecznie do takiego działania. Teraz trochę o serii - 'Double Ellen' to ciemierniki mające dobrą odporność na choroby, bardzo żywotne i dobrze kwitnące. Co ważne kwitną też solidnie jednolicie ( 95% podwójnych kwiatów i 70% w pierwszym roku uprawy ). Seria jest chroniona patentem, znaczy tak naprawdę to 'Double Ellen®', jej twórcami są szkółkarze z Holandii Ellen, Peter i Gerda Akerboom ( szkółka a właściwie szkoła Kwekerij de Nachtvlinder w Ter Aar, jakby to kogoś interesowało ). W serii występują prawie wszystkie rodzaje wybarwienia, są  czerwienie, różyki, "spotted" czyli kropkowania płatków o różnym  nasileniu, "picotee" czyli brzeg płatka w innym kolorze  niż cała reszta, pojawiają się już pierwsze  ślicznie użyłkowane  kwiaty. No jest w czym wybierać.






17 komentarzy:

  1. Straszna jesteś. Zazdroszczę tak, że aż jeszcze bardziej mi smarki lecą ( przeziębiłam się ostatnio i biję rekordy własne zużywania papieru toaletowego do wycierania gilów. Nosa też już prawie nie mam, bo go starłam.)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kuruj się Agniecha! Kuruj! I nie pacz, jak to Tabaśka niby NIC nie ogroduje, a wpędza nas tu w kompleksy ;)

      Usuń
  2. Ja jestem sobą przerażona, kasy popłynęło sporo całkiem niespodziewanie!
    Kuruj się i glutaj na zdrowie! :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kasę przyzwoicie zainwestowałaś :) Tobie się zieleni w doniczkach, a my zieleniejemy z zazdrości ;)

      Usuń
    2. Taa, tylko ja teraz tę kasę powinnam zupełnie w cóś innego inwestować.:-/ No nie prawilno zrobiwszy, nie prawilno. Ale to wszystko wina tej głupiej pogody, gdyby było prawdziwie przedwiosennie tobym w ogrodzie siedziała, zamiast szlajać się po Leroju tylko kotom żyr bym zakupiła i spędzała czas na nieco nieświeżym bo miejskim łonie natury.

      Usuń
    3. Ja zawsze kasę gdzieś "nie tu" pakuję, ale gdzie bym nie wpakowała zawsze będzie nie tu, albo przydałoby się gdzie indziej. Po prostu kołdra za krótka
      :(

      Usuń
    4. No, kordła jest zdecydowanie za krótka!;-)

      Usuń
  3. Tabs, dogrzebałam się w poczcie Twojego adresu mailowego na wp i wysłałam Ci zapytanie w temacie alergicznym, bo nie chcę na forumach roztrząsać moich tuśkowych rozterek :) Zajrzyj proszę :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Do dziś mam w oczach las ciemierników na Gardenii. Dobrze, że Cię tam nie było, bo musiałabyś zaciągać kredyty - cel przeznaczenia - ciemierniki.
    A wiosny ni ma...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiosny nie ma i chodzo słuchy że w najbliższym czasie nie będzie. Nie bo nie! Wielki pogodowy się wziął i zawziął. A ciemierniki - oj, dobrze że do Poznania daleko a czasu mało, bardzo mocno ciemierniczo mnie nosi.;-)

      Usuń
  5. Ja mam jednego pięknego ogrodowego ciemiernika białego, który rośnie sobie powoli, rozrasta się, sieje nasionami i w ten sposób mam maluśkie sadzonki, które rozdaję rodzinie i sąsiedztwu. Bardzo go lubię bo wygląda pięknie tak na przedwiośniu, biała kula widoczna z daleka i kwitnie i kwitnie przez 3 miesiące - to rozumiem. Siedzi jak ten grzyb w jednym miejscu od początku w bliskości orzecha i chyba mu tam dobrze. To jedna z niewielu bylin, którą zostawiłam w spokoju i nie poddawałam ustawicznym przenosinom po ogrodzie, kiedy przeczytałam, że nie lubi tego.
    Moja Kocia wprawia mnie w zdumienie, bo zachowuje się bardziej jak pies, niż kot - łazi za mną krok w krok po ogrodzie i po domu, łasi się i domaga pieszczot, jest bardzo przymilna i całuśna. Wszystko ok, ale dlaczego koniecznie musi kłaść mi się w nocy na głowie i puszczać bąki?

    OdpowiedzUsuń
  6. Fakt, nie lubią przesadzania, dlatego miejscówki trza wybierać im bardzo starannie. Ja jestem od paru lat na ciemierniczej fazie, właśnie ze względu na długość kwitnienia i samoobsługiwalność rośliny, że się tak wypiszę.
    Co do Koci, miłość wyznawana przez puszczanie bąków nadal jest miłością, he, he. ;-)

    OdpowiedzUsuń
  7. Tak, oprócz puszczania bąków, jak wiesz koty, w tym także Kocia, objawia swoją miłość poprzez puszczanie pawia. Ma tą swobodną zdolność z racji bycia kotem, co uskutecznia co jakiś czas, a ostatnio o godzinie 5.12 (rano!!!) na listwę prądową podpiętą do komputra. Paw aż skwierczał, jak wpadł do dziurki, ale na szczęście mąż się obudził, odłączył od gniazdka, kota przegnał na dwór i spaliśmy do 6.30.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Coś może być na rzeczy z karmą, tak jak pisze Fafik pod spodem. Może paw co to miał być z fajerwerkami ale dzięki czujności małża nie wyszedł jak trzeba, to była próba powiedzenia że w karmie za dużo czegoś czego kot nie lubi ( najczęściej jakichś zbożowych - więcej miącha i powinno się uspokoić ). Ja dziś po pobudce czwarta z minutami - koledzy pod oknem czekali! Wrrrrr!

      Usuń
  8. Ło Matko Polko, jakie wypasione zakupy. Mam jednego z serii Doble Ellen, zakupionego w ubiegłym roku kontrolnie w celach poznawczych odporności gadziny. I jak do tej pory nie zawodzi. Właśnie ma mnóstwo pączków, które profilaktycznie przykryłam jedliną na te parę najbliższych mroźnych nocy. Dobrze, że wszelkie Liroye i Obi mam daleko, bo już bym ostatni grosz wygrzebywała z portfela na strawę ogrodową.
    Tabi, Ty poddajesz próbie moją wstrzemięźliwość zakupową, którą tak pieczołowicie ćwiczę, a potem jest jak zwykle.:)
    Bjork, nie wierz nikomu, że zaleganie kota na głowie to przejaw miłości (podobnie jak ocieranie się w celu oznaczenia swojego człowieczego terytorium). To działanie z premedytacją mające na celu wpływ na Twój ośrodek decyzyjny, który po przebudzeniu ma funkcjonować zgodnie z życzeniami kota. Czyli marsz do miski i nieustanne otwieranie drzwi. Jeszcze ta broń chemiczna w postaci bąków - to już ewidentnie atak na Twoją niezależność.:)
    A tak poważnie, wzmożona fermentacja jelitowa, to coś z karmą nie tak.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zakupy zrobiwszy raz ale wyrzuty sumienia mam ciągłe. Przewrotnie napiszę że na szczęście jestem mocno zalatana ( zazwyczaj na to narzekam ) i nie bardzo mam czas na dogłębne rozpamiętywanie grzychów, nawet tych ciężkich. Jednak lekkie ćmienie sumienia u mnie występuje. Nawet zdobywszy się na przypuszczenie że ten nadłażący mróz to kara za zakupowa rozpustę.;-)
      Mój ośrodek decyzyjny został poddany kontroli reptilian dla niepoznaki obrośniętych futrem, he, he.;-)

      Usuń