czwartek, 1 marca 2018

Moje domowe paprocie

Paprocie jakoś się tam  u mnie trzymają, głównie dlatego że nie stoją na parapetach czyli  miejscach przynależnych kotom  i że kotom nie smakują.  Paprocie owszem, bywają nawiedzane ( "Leżę w tym nefrolepisie, do  sznupy mi w zielonym" ), ale nie są obgryzane czy maltretowane w inny sposób. Postanowiłam rozszerzyć uprawę i  zapuścić paprociumy w szkle. Taki szklano - vivaryjny  sposób uprawy jest dla niektórych gatunków tym najwłaściwszym sposobem. Do tej pory w domu rosły trzy paprocie - wiekowy nefrolepis wyniosły vel nerczyłusk wyniosły Nephrolepis exaltata ( pilnie wymagający odmłodzenia ) i paprotnik sierpowaty Crytomium falcatum, który został zakupiony niby do Alcatrazu ale którego bałam się wsadzić do gruntu przeczytawszy że w naturalnym stanie porasta nie tylko  przyjazne paprociom rejony Chin,  Korei i Japonii ale i wyspy Polinezji ( taa, Honolulu w Odzi ).  Od niedawna uprawiam też pochodzące z cieplejszych stron obu  Ameryk flebodium złociste Phlebodium aureum w odmianie  'Blue Star'. Uprawa tej błękitnej paproci idzie mi  średnio, może lepiej  będzie w cieplejszych porach roku.  No a teraz to zaszalawszy, kupiwszy cóś o okropnej nazwie niekropień klinowaty pod którą  ukrywa się adiantum klinowate czyli Adiantum raddianum. Trafiła mi się odmiana 'Fragrans' vel 'Fragrantissimum', zdaje się że od gatunku różni się ona liśćmi w barwie jasnej limonki. Pędy są ciemne, niemal czarne. No wali po oczach, że się tak wypiszę.  Udało mi się dociec jakie to ma rozmiary ta odmiana w wieku dojrzałym - 'Fragrans' dorasta po dziesięciu latach do wysokości 75 cm i osiąga rozpiętość  około 100 cm. Uchodzi za najłatwiejszego w  uprawie domowej  przedstawiciela gatunku.  Hym...pożyjemy, zobaczymy -  coś mi się wydaje że u mnie takowych osiągów jeśli chodzi  o rozmiar to nie będzie. W każdym razie paprocium  idzie  od razu do szkiełka. Zero przeciągów, nie ma takich problemów z utrzymaniem wilgotności i jeszcze wygląda w szkiełku  ekscytująco egzotycznie. W końcu pochodzi z Indii Zachodnich czyli z  wysp "bardzo tropikalnych" pomiędzy obiema  Amerykami.  Nazwę gatunkową ( raddianum ) roślina  otrzymała na cześć Giuseppe Raddi, włoskiego botanika  żyjącego na przełomie wieków XVIII i XIX.

 Prawdziwy egzot ale  przy  kolejnej paproci przeznaczonej do uprawy w szkle adiantum nie wydaje się aż tak bardzo egzotyczne. Nagółka jarzębolistna Hemionitis arifolia to jest dopiero egzot! Zachodni botanicy poznali tę paproć w szczycie pterydowej gorączki na Wyspach  Brytyjskich, opisano ją po raz pierwszy w 1859 roku. Hemionitis arifolia pochodzi z obszaru Azji Południowo-Wschodniej. W naturze jej stanowiska spotyka się w Laosie, Sri Lance, Wietnamie, południowych Chinach i na Tajwanie. Preferuje jeszcze bardziej mokre  ciepełko niż ciepłolubne  adiantum, natentychmiast idzie do szkła! I nie ma że nie ma  bo w tzw. pokojowych warunkach to weźmie i padnie! O ile podsuszone  adiantum można przywrócić do  życia ( skądś się ta nazwa paproć Łazarza wzięła ) o tyle z nagółką nie jest to taka prosta sprawa - lepiej nie ryzykować. Moja trzecia nowa paproć to paprocium nieznany, znaczy opisana jako paproć mix. Nic  o niej  nie wiem, frond zidentyfikować nie umiem, pracownicy działu roślinnego w markecie poinformowali mnie tylko niezwykle profesjonalnie że  na pewno jest to paproć ( uprzednio przeczytali naklejkę na doniczce ) i tyle.


 No a teraz o wykonaniu szklanej paprociarni - miało być pięknie a wyszło jak zawsze. Paprocie okazały się zbyt  krowiaste do słojów, mimo tego że one słoje duże. Hym... muszę złożyć wizytę szklarzowi z okazji szkła do biblioteczki udającej serwantkę i  szkła  na blat stołu, zgadnijcie na jakie jeszcze  szklane zamówienie  mnie kusi ? No nie ma  że nie  ma, nabywszy delikutaśne paprociumy więc wypadałoby zapewnić im cóś na kształt większego  inspekta ( ciekawe jak szybko  zastanę w nim  Felicjana? ). Tak sobie tłumaczę tę chęć posiadania domowego inspektu . Nawet wymyśliłam już jak  powinno to to wyglądać - takie większe akwarium ale z uchylną szybą i wyższe niż przeciętne akwaria. Rozmiar w sam raz na mebelek niedaleko  mojego wyra ( obserwacje  czynione na leżąco, rozproszone światło, klasyczny inspektowy wygląd, tak  miły dla oka ogrodnika - no są plusiki ). Mogłabym  zamszyć, zapaprocić, stworzyć sobie  mini las ( znacie mnie , upieprzę brzozowe  paciory gdzie się da ). Pomysł wydaje mi się na tyle dobry  że na rozruch przeznaczyłam w ciężkim finansowo marcu cóś kole stówy.  W kwietniu dozbieram więcej i może uda mi się ruszyć z tym pomysłem, znaczy negocjacje  poprowadzę ze szklarzem i zobaczę jak to się finansowo kształtuje. Szklarenki domowe to był hicior XIX wieku, chciałabym odgrzać tradycję! Mamelon przerażona moim pomysłem ale ona ma traumę postakwarystyczną ( znaczy Sławencjusz miał akwaria a Mamelon robiła za oprzątającą i nasadzającą roślinki, wszystkie bzdety techniczne oraz rybiarstwo Sławencjusz zarezerwował dla naczelnego  technologa i ichtiologa ). U mła akwarium raczej  wykluczone z przyczyn oczywistych, szklarence i słojom  koty jak na razie darowują.

 

4 komentarze:

  1. Zainspirowałaś mnie tymi paprociami w słojach. I u mnie taki wielki plącze się od dawna i nie miałam pomysłu, co z nim zrobić. Nieużywany tylko obrastał kurzem :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mamelon mnie uświadomiła że słoikowe uprawy są ponoć teraz tryndne. Ja oczywiście sto lat za najbardziej nieuświadomionymi chyba musiałam wyczułam szklane fluidy w powietrzu i glebie,he, he. Tak po prawdzie to słoikowanie czy szklarenkowanie wynika w moim wypadku z konieczności - Samo Zło czyha! Może i dobrze że czyha, uroki zaszklonej zieleni dzięki temu poznaję.;-)

      Usuń
  2. A mogę wiedzieć, gdzie dostałaś Adiantum? Właśnie na nie zachorowałam :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Adianta można dostać w Leroyu i w OBI. Trza zapolować no nie zawsze się trafiają. :-)

      Usuń