czwartek, 25 września 2014

Z Krainy Tajojów - wstęp do zrozumienia Tajojszczyzny - wyznania chrześcijańskie


Oglądając zabytki sakralne tzw. ściany wschodniej człowiek pochodzący z centrum kraju czuje się nieco skołowany, nawet jeżeli pochodzi z miasta gdzie mnogo wyznań. W Centralno - Polszcze Kościoły różnych wyznań istnieją obok siebie, ich sakralne budynki rzadko zmieniają właściciela. Na Tajojszczyźnie wszystko jednak ma drugie, a czasem nawet trzecie i czwarte dno. Historia wyznań na Podlasiu to temat rzeka, szczerze pisząc aż strach to ruszać bo nigdy nie wiadomo czy nie rozbudzi się jakichś niby przyklepanych, uśpionych resentymentów czy nawet antagonizmów. Ale jak opisać np. historię Grabarki bez wspominania o unitach? No nie da się, taki numer to dla wycieczki japońskiej ( pstryk, pstryk ) ujdzie, ale ja tego sobie i "wiernym czytelnikom" he, he, nie zrobię. No więc przede wszystkim trzeba sobie uświadomić że na wschodnich terenach Polski mniej lub bardziej ukryty konflikt pomiędzy cerkwią, unitami i katolikami ciągnął się przez niemal cztery stulecia i nie jest wcale takie jasne że naprawdę się definiytywnie skończył bo stare rany ciągle bolą. Bez zrozumienia tych zawiłości historii, Tajojszczyzna jest jak książka z obrazkami w rękach analfabety - trochę da się wykumać po obrazkach ale w ogóle to o co kaman?

Trzeba zacząć od historii chrześcijaństwa - nie ma zmiłuj. Spoko, będzie krótko - kurs podstawowy łopatologiczny! U progu zeszłego tysiąclecia istniał sobie Kościół Powszechny ( jakieś tam małe schizmy i trochę heretyków się nie liczy,he, he ) a w nim różne obrządki czyli sprawowanie liturgii. Nas interesują trzy: obrządek łaciński związany z biskupami Rzymu zwanymi papieżami, obrządek bizantyjski w którym liturgia była sprawowana w języku greckim, związany z patriarchami czyli biskupami Konstantynopola ( patriarcha nie miał jednak takiej pozycji jak papież ) oraz obrządek słowiański ( liturgia sprawowana w języku starocerkiewno - słowiańskim ) związany z patriarchatem Konstantynopola. Ten ostatni obrządek zawdzięczamy Cyrylowi i Metodemu, apostołom Słowiańszczyzny, którzy przełożyli grecką liturgię na język Słowian. W roku 1054 "zapoczątkowała się" ( proces trwał coś ze dwa stulecia ) tzw. wielka schizma wschodnia czyli rozłam Kościoła na Kościoły wschodni ( prawosławni lub ortodoksi ) i zachodni ( katolicy ). Schizma nie jest jednoznaczna z herezją gdyż różnice w nauce obydwu wyznań są niewielkie i nie stanowią podstawy do zerwania interkomuni ( interkomunia w ścisłym znaczeniu, to przystępowanie chrześcijan do Stołu Pańskiego po porozumieniu się z hierarchią swoich Kościołów, interkomunia może istnieć tam, gdzie istnieją tak samo pojmowane sakramenty kapłaństwa i Eucharystii). Niby więc powinno być tolerancyjnie i miło, wszak wszystko to chrześcijanie. Historia jednak uczy że najkrwawsze wojny religijne mają miejsce wśród wyznawców tej samej religii ( podobnie jak najokrutniejsze są wojny domowe ). Zatem między wyznawcami dwóch Kościołów nie zawsze było miło a niekiedy robiło się krwawo. Jeżeli na konflikt religijny nakładał się konflikt narodowy to było bardzo krwawo.

Teraz o unitach - po upadku Konstantynopola część wiernych przyłączała się do Kościoła katolickiego na podstawie wzajemnej umowy wyznań i zachowując własny ryt liturgiczny, przyjmując jednocześnie prymat papieża. Inni poszli swoją własną drogą. Moskwa w roku 1589 stała się siedzibą patriarchatu, który zamierzał rozciągnąć swoją zwierzchność na teren Rzeczypospolitej. Politycznie było to nie do przyjęcia. W związku z tym pertraktowano z wyznawcami prawosławia w Polsce a wynikiem tych pertraktacji było ogłoszenie w 1596 roku w Brześciu na synodzie krajowym przyłączenia się wiernych prawosławnych z terenu Rzeczypospolitej do Kościoła katolickiego. Unię poparła większość biskupów prawosławnych ( w tym metropolita kijowski ) ale nie wszyscy. Ci którym unia nie była w smak - wierni zgromadzeni  wokół magnata kniazia Konstantego Ostrogskiego oraz biskupa przemyskiego Michała Kopysteńskiego i biskupa lwowskiego Gedeona Bałabana, pozostali przy prawosławiu ( postanowienia synodu z 1596 roku ). Konflikt pomiędzy unitami a ich oponentami ( dyzunitami ) pchnął tych ostatnich w objęcia rosyjskiej cerkwi a ponieważ w kościołach wschodnich stosunek pomiędzy władzą duchowną a świecką był nieco inny niż w przypadku kościoła katolickiego, to tak naprawdę pchnął ich w objęcia cara. Faktycznie W XVII wieku Cerkiew prawosławna na terenie Rzeczypospolitej była nielegalna ( co nie znaczy że nie działała ). W 1686 roku Cerkiew prawosławna Rzeczypospolitej została podporządkowana patriarchatowi moskiewskiemu.

Teraz trochę bardziej szczegółowo o unitach - unici czyli dawni wyznawcy prawosławia nie mieli lekko podczas zaboru rosyjskiego. Rosja bowiem postanowiła zlikwidować Kościół unicki przez ponowne włączenie jego wiernych do Cerkwi prawosławnej. Następowały masowe konwersje duszpasterzy na prawosławie, kapłanów unickich niechcących podpisywać aktu konwersji nie dopuszczano do odprawiania obrzędów a w końcu sięgnięto po broń i zaczęto strzelać do wyznawców Kościoła unickiego. Unici zeszli do tzw. podziemia, liturgię sprawowano po lasach. Większość dawnych unitów wchłonęło prawosławie, wszak narodzenia i zgony nie czekały na niepewne przybycie unickiego kapłana. W zaborze austriackim unitom działo się o wiele lepiej. W 1774 roku cesarzowa Maria Teresa zmieniła nazwę kościoła z unickiego na greckokatolicki, ponownie zrównała prawa duchowieństwa unickiego z duchowieństwem katolickim. Jednak na terenach tego zaboru,  w czasie I Wojny Światowej nastąpiły masowe konwersje na prawosławie, takie oddolne. Moim zdaniem miało  to związek z próbą samookreślenia się Ukraińców. W czasie II Rzeczypospolitej nastąpiło odrodzenie Kościoła unickiego. Ale nie jest to hop i siup tylko sprawa bardziej złożona. Czyli teraz będzie kolejna zagwozdka żeby za prosto nie było. Powstaje Kościół neounicki i nie jest on tożsamy z Kościołem greckokatolickim. W czasie dwudziestolecia międzywojennego następuje ukrainizacja Kościoła greckokatolickiego i dzisiaj Kościół ten jest przedewszystkim narodowym Kościołem Ukrainy ( grekokatolicy nie mieli wesoło za komuny - w 1945 wszyscy biskupi ukraińskiej Cerkwi greckokatolickiej zostali aresztowani i skazani na długie wyroki więzienia, a potem w roku 1946 we Lwowie odbył się pseudosynod, w którym udział wzięło całę 214 z 1270 duchownych greckokatolickich pod nadzorem tajnej policji politycznej, i ten synod zjednoczył grekokatolików z - jakże by inaczej - Rosyjską Cerkwią Prawosławną ). Kościól neounicki zupełnie inna bajka - to inaczej Kościół katolicki obrządku bizantyjsko-słowiańskiego. Powstał w 1924 roku na skutek próśb wiernych unickich z terenów dawnego zaboru rosyjskiego. Nie ma co ukrywać że chciano też by prowadził on działalność misyjną na terenach gdzie przeważała ludność prawosławna. Dlaczego neounici nie zjednoczyli się z grekokatolikami? Polityka - bano się możliwości ukrainizacji młodego kościoła i związania go "ze sprawą ukraińską"- wrażliwym tematem polityki II Rzeczypospolitej. I tak mamy dziś dwa Kościoły unickie w Polsce - Kościól neounicki i Ukraińską Cerkiew greckokatolicką, niezależną od zwierzchnika Cerkwi na Ukrainie i podległą bezpośrednio Stolicy Apostolskiej. Proste i jasne, nie?

A jak to jest teraz z Cerkwią prawosławną. W II Rzeczypospolitej "odpłacano jak umiano", często nie tym co trzeba, w myśl zasady że najgorzej ma zawsze ten co najmniej zasłużył. Cerkiew kojarzyła się z zaborcą i nie było zmiłuj. Nie względy religijne grały tu pierwsze skrzypce a polityka. Wyznawcy prawosławia może nie byli tak słabo legalni jak po unii brzeskiej ale na początku lat dwudziestych XX wieku w salonach politycznych Warszawy uważano że lepiej by było gdyby jednak zostali unitami. Cerkiew miała spore problemy wewnętrzne, usiłowała uzyskać autokefalię czyli niezależność od Cerkwi Rosyjskiej ( co wcale się moskiewskim patriarchom nie podobało). Z inicjatywy polskiego rządu Cerkiew prawosławna w Polsce rozpoczęła starania o autokefalię w Konstantynopolu. Uzyskała ją w 1924 roku. Zgrzytnęło się zębami duchownym ( a może i nie tylko duchownym ) w Moskwie i zrobiło się naprawdę brzydko. Było morderstwo metropolity przez przeciwnika autokefalii a potem retorsje ze strony władz ( rozbieranie cerkwi ). Za lata zaborów, kiedy świątynie "z ukazu" zmieniały właściciela przyszło Cerkwi zapłacić słoną cenę. Kościoły unickie czy katolickie wracały do wyznawców - OK. ale płonęły czy rozbierane były też cerkwie "od zawsze należące" do wyznawców prawosławia. Po II Wojnie Światowej problem religii rozwiązał się sam. Była jedna Bozia i był nią Józef Wissarionowicz. Wyznawców prawosławia ubyło wraz z ziemiami na wschodzie i nagle polska Cerkiew mogła dostać autokefalię z Rosji ( 1948 rok ). Trzeba było zwrócić tylko tę konstantynopolitańską. Kochane słonko Józef S. był za uprawnieniem wszelkich religii dlatego zamknął zarówno katolickiego prymasa Polski jak i polskiego prawosławnego metropolitę ( pewnie dlatego religijni Polacy wszelkich wyznań zgodnie nie cierpią Józefa S. ). Trzeba było poczekać aż Józef zamknął oczka i powoli, małymi kroczkami dochodzić do siebie.

Kościołowi katolickiemu, jako wyznaniu o największej liczbie wiernych przyszło to bez trudności, Cerkiew prawosławna posiadająca paruset tysięczną liczbę wiernych też szybko przyszła do siebie, natomiast grekokatolicy i neounici są wyznaniami porządnie poturbowanymi przez historię. Akcja "Wisła" rozproszyła wspólnoty wyznawców Ukraińskiej Cerkwi greckokatolickiej w Polsce, dopiero od niedawna, wraz z emigracją "za pracą" ludzi z Ukrainy zwiększa się liczba wyznawców. Natomiast neounitów jest w Polsce maleńko - została jedna parafia w Kostomłotach, około 300 osób jest ochrzczonych w tym obrządku.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz