sobota, 13 maja 2017

Przemrożony sezon irysów SDB

Wygląda na to że Wielki Ogrodowy się wziął i uwziął, znaczy  mam czuć  że zostało wypowiedziane na górze - "Nie lubię  Cię Tabazella". Żebym tak narcystycznie do sprawy nie podchodziła zostali wraz ze mną ukarani  inni ogrodnicy, he, he. Dobra, narcyzm narcyzmem ale ciężko się człowiekowi zdobyć na obiektywizm jak go coś tak dość osobiście uwiera. Już czekałam w ogródku, już witałam się z gąską, że sparafrazuję wieszcza, a tu zonk - cholerne przymrozki  poniszczyły kwiaty irysów SDB! Owszem, wyłażę rano z kawą i oglądam kfioty które się właśnie rozwinęły ale zamiast miodu zalewającego moje serducho naturalną i zdrową słodyczą jakieś jadowite zalewania z okolic woreczka żółciowego czuję. Przemrożone pąki wydają z siebie tragicznie zmutowane potwory! Stopień deformacji jest różny w zależności od tego jak dojrzałe były irysowe pąki ale ogólnie to wesoło nie jest. Z opisywania nowych odmian jak na razie nici, obabrazki z ogrodu nie nadają się do ilustrowania takiej "encyklopedycznej" story irysowej. Mogę co najwyżej zilustrować pościk o przemrożonym sezonie  SDB. Ech, życie, życie!







Te irysowe kwiaty z fotek powyżej wyglądają jeszcze jako tako ( dopóki im się bliżej nie przyjrzeć ), reszta która teraz wyłazi jest zdeformowana w sposób wręcz powalający. Nóż  mnie się w kieszeni otwiera i rani cud Tabazellowe ciało w miejscach szczególnie wrażliwych. Pocieszam się tym że może późniejsze odmiany lepiej zniosły  przymrozki, ich kłosy były w powijakach więc może  jest jeszcze nadzieja na mile wspominki z tegorocznego sezonu SDB. No a jeżeli karzełki zawiodą to może irysy wyższych kategorii osłodzą mi irysowy sezon. W końcu wiosenne przymrozki to nie zagłada nuklearna tylko występujące  przejściowo i tak naprawdę niezbyt natężone  zjawisko ( wszak nie spadło do minus dwudziestu ). Da się przeżyć choć człowiek brzydkie słowa mamrocze pod adresem Zwierzchności, która złośliwie zarządziła przymrażanie w tym a nie innym terminie, uprzednio katując nas zimnym kwietniem. Chyba zamiast kawy na wycieczki poranne  na Suchą - Żwirową będę zabierała kubeczek ze świeżo zaparzoną melisą, może spotworniałe kfioty zrobią się ciut ładniejsze a wydzielanie żółci zostanie uregulowane. Co tam, cieszyć się trzeba tym co jest i kwitnie, jedną rzecz będę mogła przeprowadzić mimo kiepskiego wyglądu kwiatów  - oznaczanie odmian i naniesienie ich na mapkę w zeszyciku ( ilość sztuk itp, bardziej wiarygodne niż posługiwanie się znacznikami, które interesują różnych takich nieupoważnionych ).




A teraz najważniejsze - brygada wspomagająca złożona ze Sztaflika i Szpagetki. Inspektorki nadzoru uczestniczą w porannym rytuale oglądania nowo rozwiniętych kwiatów. Poświęcają się biedne kociny odrywając się od śniadankowo  wypełnionych misek aby towarzyszyć  mi przy przeglądzie. Wąchają kfioty, o niektóre się  ocierają, na inne fumkają z niezadowoleniem - prawdziwe znawczynie irysowego tematu, he, he.


5 komentarzy:

  1. A weź przestań, przecudne masz te maluchy, nawet trochę przemrożone! To niebieskie na drugiej fotce bardzo trafia w moje upodobania, sępiłabym niechybnie, ale na szczęście ogród na glinie i brak miejsca już dawno ostudziły mój zapał do bródek, więc zachwycam się tylko teoretycznie. I mam spokój ;-)
    Kocice też urodne, zresztą :-)
    A u siebie jakoś po przymrozkach dużych strat nie widzę, może pomogło to obkładanie rarytetów czym popadło. Za to ślimaczki latoś obrodziły, dzisiejsza akcja eksterminacyjna z sekatorkiem przyniosła rezultat 500+, w tym tylko jeden duży, reszta to swieżutkie, tegoroczne maleństwa, takie ledwo widoczne. Tak, liczę wszystkie unieszkodliwione luzytany, takie hobby perwersyjne :]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A weź pod uwagę że tylko najlepsze kwiaty, najmniej uszkodzone, trafiły na foty! Te niebiewskie urodniaki to 'Snitch' Toma Johnsona, naprawdę widowiskowa odmiana. Tegoroczne kwitnienie SDB utwierdza mnie w przekonaniu że nawet najbardziej"książkowe" warunki stworzone bródkom wcale nie są gwarancją olśniewających kwitnień, wszak Wielki Ogrodowy czuwa!;-)
      Nie dziwię się Twoim polowankom, ja uprawiam zbieranie małych skorupek. Dzieciątka ślmacze żarłoczne a irysowe kwiaty mają w menu jako danie dnia. Paskudy! Także darz bór, znaczy darz ogród!
      Jasne że kokocice przepiąkne!:-) A jakie pracowite!

      Usuń
  2. Mnie też się podobają ale... ale... takim jak Ty antropologiem irysów nie jestem :D więc... chciałabym aby u mnie zakwitły takie jak u Ciebie ,,przemarznięte" :P o tak powiem :)))))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja widzę "irysologicznie" jak te kwiaty powinny wyglądać i dlatego uszkodzenia mrozowe tak strasznie mnie rażą. Jednak staram się cieszyć tym co jest, w końcu na bezrybiu i rak żaba.;-)

      Usuń
    2. Doskonale Cię rozumiem :)

      Usuń