poniedziałek, 8 maja 2017

Zima wiosną!

No strach się bać, złe się czai i ponoć zamierza uderzyć nocą ( jak to złe ). Kartonów mi nie starczy żeby przykryć wszystkie esdebięta  więc mam dylemat - co chronimy a co zostawiamy na łasce losu? W dodatku wzbiera we mnie złość  i  w nerwach mogę podjąć tzw. nieodpowiedzialną decyzję, znaczy olać sprawę i nic nie przykrywać. Ech, szlag by to trafił! Pieprzeni ogrodnicy o imionach dotychczas mi nieznanych ( np. dziś jest Heladiusza, natychmiast zionę uczuciem w kierunku Heladiuszy ). Do tej pory zimni  ogrodnicy nazywali się Pankracy, Serwacy i Bonifacy a teraz jest Heladiusz. Spadkowi temperatury patronowała niejaka Ewoodia. Czort z nią, wstrętne babsko, bardziej paskudne od zimnej Zochy. Z zimnymi ogrodnikami to jest niby tak - zjawisko klimatyczne, które jest charakterystyczne dla naszej, środkowej części Europy, kiedy w połowie maja, po okresie utrzymywania się wyżu barycznego ( jakiego wyżu ja się pytam?! ) nad Europą Środkowo - Wschodnią  następuje zmiana cyrkulacji atmosferycznej, wyż słabnie i napływa pierońsko zimne powietrze z obszarów polarnych. Po prawdzie zimni ogrodnicy mogą się pojawiać nieco wcześniej ale ich najczęstsze występowanie to czas pomiędzy 10  a 17 maja. No są ci zimni coroczni, naukowo potwierdzone zjawisko. Wyraźnie fluktuacja w nim z lubością występuje spędzając  sen z powiek ogrodującym w sporej części kontynentalnej Europy. Niby wiesz że będą ale oni tak z zaskoczki parę dni wcześniej Ewoodię i  Heladiusza namówią do działań ogrodom nieprzychylnych. W tym roku zimni wydają mi się szczególnie nieprzyjaźni, no po prostu winter is coming i w ogóle. Nie dość że wiosna zimna i  jak do tej pory przeciągle marcowa to jeszcze zimni ogrodnicy wcześniej zimnem potraktują ogrody. Pultanie we mnie wzbiera, ja się zapytowywuję Wielkiego Ogrodowego - co to jest  do cholery za wiosna bez wiosny?! Ja przestanę Zwierzchności zawierzać w sprawach podstawowych i przerzucę się na ateizm wojujący ( bardzo interesujące wyznanie! ). Proszę natychmiast włączyć farelkę! Włączyć nie włanczyć!

24 komentarze:

  1. trzeba ich teraz potraktować tak jak sie ro robi w Portugalii. Głową na dół/Piszę szyfrem, wiesz co mam na myśli/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tu Brzoza, tu Brzoza... Myślisz że Naczelną Zwierzchność absolutem w dół? Hym... jak ten badziew za oknem utrzyma się dłużej niż trzy dni to dialektyzm marksistowski we mnie się tak zalęgnie że nawet nocnikowanie niektórych mi straszne nie będzie!;-)

      Usuń
  2. Dziś przerażona prognozą okryłam powojnika na grubo włókniną, a resztę to niech szlag trafi, nie mam już sił walczyć z tą pogodą. Wróciłam w nocy z soboty na niedzielę z Islandii, przeżyłam loty, których nie cierpię i oto jestem w swoim rozbuchanym kolorami ogrodzie. A tu taka mroźna perspektywa. A na Islandii nie ma ani jednego listeczka na drzewach, raczej drzewkach. Ale trafiła mi się wyjątkowa pogoda - w dzień przylotu ( 2 maja) lało jak z cebra, a potem ciepło (12-13 stopni C) i bez deszczu i słońce piękne. Rany boskie, co za cudny półwysep Reykyanes !!!! Czarne skały i usypiska pyłu wulkanicznego, skołtuniona lawa porośnięta mchem i bazaltowe słupy wyłaniające się z oceanu. Cudo miód. Mimo, że nie lubię zimna, to jednak ta dzika Islandia zauroczyła mnie na całego. Natomiast Reykyavik jako miasto zupełnie nie tego. Z kolei chleb wypiekany w garnkach na geotermie - pycha.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Boszsz... jak ja Ci zazdraszczam. Nie tylko temperatur wyższych niż w Polsce, głównie to tego czym Twoje oczy się napasły. Chlebek piszesz pyszny... może powinnam zacząć myśleć o wyprawach północnych?;-)

      Usuń
    2. Islandia mon amour, niespełniona jak do tej pory ale kocham platonicznie od zarania, jeszcze w czasach gdy wypasem były Złote Piaski a taka Jugosławia to ho, ho, ho. oglądam namiętnie wszystkie seriale kręcone na Islandii, zazdraszczam do bólu kumpeli, która była już tam kilka razy.
      i nadejdzie taki dzień, ze ucałuję wulkaniczne piaski :P
      a wracając do merituma, zimni ogrodnicy to nie tylko wymysł środkowoeuropejski, wszystko co na północ od Loary sadzi pomidory i fasolkę po 15 maja, après Saints de glace, saint Mamert, saint Pancrace et saint Servais. dziś kolejny dzień pizga z północnego-wschodu lodowatym wiatrem, mimo oślepiającego słońca mam ochotę założyć czapkę, w nocy lodownia.

      Usuń
    3. po raz pierwszy oglądam tu zwarzone, młode orlice, zmarznięte liście ziemniaków czy wykluwające się po kwiatostanach liście glicynii, właśnie wróciłam z miasteczka gdzie zazwyczaj cieplej niż u mnie a tam wszystkie glicynie z obsychającymi, młodymi liśćmi. moja do przodu bo jeszcze nie zdążyła wypuścić.

      Usuń
    4. No u nas ogrodnicy jakby nieco późniejsi, zamiast Mamerta mamy Bonifacego, he, he. Dżizuuu, dziś jest Hioba a w nocy ma być -3, przeżywam!;-) U Was tak powarzone bo wystartowało parę tygodni wcześniej i się z anomalią spotkało. Spotkania z anomalią na ogół źle się kończą. Nie bój żaby, odwiedzisz Wyspę Lodu. Jak sobie człowiek mocno marzy i cóś w wiadomym "kerunku" działa to mu się prawie zawsze uda. :-)

      Usuń
    5. nic nie wystartowało wcześniej, wszystko było jak buk przykazał i partia, tylko rzadko kiedy temperatury zjeżdżały w okolice zera kilka nocy pod rzad a szronu nad ranem to nawet najstarsi tubylczy górale nie pamiętali.

      Usuń
    6. Mnie chodziło o to że u Was tam we Francyji to wszystko wcześniej zaczyna a pogodę macie taką środkowoeuropejską w tym roku, w ramach wymiany międzynarodowej rzecz jasna.;-)

      Usuń
    7. za karę :P
      z moich obserwacji wynika, ze ta różnica to maksymalnie dwa tygodnie. wprawdzie pierwsze, wiosenne kwiaty potrafią pokazać się w styczniu ale potem luty skutecznie hamuje wegetacje. jeśli tu pada śnieg to właśnie w końcu lutego. potem marzec i kwiecień się kitwasi.

      Usuń
    8. piękny dialog opublikowały Facecje, na temat :D
      https://scontent-cdg2-1.xx.fbcdn.net/v/t1.0-9/18403159_1127795173993489_4794944758646887227_n.png?oh=31cf691bfe2b6e5828685eddbdcb0f68&oe=59B02931

      Usuń
    9. Jakie dwa tygodnie, z miesiąc a w tym roku dwa!;-)

      Usuń
  3. Niczego nie okrywam, mam gdzieś, chce, niech zamarza, niech robi co chce. Tak mam od lat - co się obroni, to będzie, a reszta niech się wynosi, jak się nie podoba. Właśnie wyniosła się część wrzosów, trudno.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z musu zastosowałam te metodę na większej powierzchni nasadzeń. Jestem jeszcze przed inspekcją, nie wiem co zastanę w ogrodzie.:-/

      Usuń
  4. Kasiu, szmaty polecam. Jakieś podpórki wetknięte w ziemię, druty, patyki, widelce, cokolwiek, byle trochę wyższe od osłanianych roślin - i na to narzucone koce, zasłony, prześcieradła, ręczniki. To mój sposób na duże powierzchnie. Prać potem trzeba, ale czego się nie robi dla ukochanych rarytetów ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Strategiczne miejsca" są w pudełkach, wiaderkach, petach poobcinanych itd. . Całość nasadzeń wymagałaby poświęcenia wszystkich koców + bielizny pościelowej. Nie mam siły na takie patyczenie, trudno! Będzie co będzie Ewik. Chlusnę sobie uspokajającą herbatkę przed wizytką w ogrodzie.:-/

      Usuń
    2. No, ja mam "nieco" mniejszy areał, to jednak jest łatwiej. Wiadomo, że wszystkiego się nie osłoni, tylko strategiczne. Zwłaszcza teraz, kiedy już większość zielska jest mocno podrośnięta.
      U mnie "strategiczne" są języczniki, te na szczęście są na tyle małe, że nakrycie doniczką powinno wystarczyć. W końcu nie po to wysiewam, noszę przez 3 lata tam i z powrotem na trasie dom-ogród-dom, cień-półcień itd, żeby teraz miał mi moje dokonania zniweczyć byle "umiarkowany" klimacik. Tym bardziej, że wygląda na to, że dochowałam się kilku ciekawych form (m.in. crispowatej o bardzo szerokich liściach), a to będę w stanie zweryfikować dopiero jak rozwiną się tegoroczne pastorały. A wiesz, jaki mam cel dalekosiężny, bo kiedyś pisałam ;-)
      Więc zaciskam kły i okrywam, nie ma zmiłuj.

      Usuń
    3. Jestem po przebieżce ogrodowej. W nocy było 0 stopni i jakoś uszło ( no, ale magnolie! :-( ). Dziś w nocy ma być -3 więc może być gorzej. Trzymam kciuki za Twoje języczniki, moje maluchy rodem z Sylwikowego ogrodu zakartonowane, część kłoszących się irysów takoż. Klnę na "umiarkowany" w tym roku jak rzadko mi się zdarza. Oby do czwartku, oby...

      Usuń
  5. Z powodu takiego "sorry - klimatu" pomału zrezygnowałam z wielu roślin i przeszłam na rośliny PPZ (posadzić-podlać-zapomnieć). Jeśli teraz szukam jakichś, to z Syberii, Kanady albo Skandynawii. O ile mniej stresu! A ogród ciągle jakoś wygląda.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to uważaj! Rośliny z Syberii potrafią dać ciała w Polsce aż niemiło. :-( Wiem z autopsji a wielu ogrodników wierzących w twardość sybiraczą czy kanadyjską to potwierdzi. Nic tak nie załatwia roślin jak kapryśna polska wiosenka. Ciepełko sprawi ze rośliny z północy zaczynają wegetację a tu siurprajz - minus pięć przez parę nocy i żegnaj różeńcu na ten przykład. Przyuważyłam że bardziej na naszą wiosnę są odporne rośliny z północnych Chin niż te z Syberii. :-/

      Usuń
  6. Zobaczcie, drogie miłośniczki Islandii, w necie fotki pt. Valahnjukul - to miejsce na Reykjanesie, które położyło mnie i moich kompanionów z wyjazdu na łopatki. Cudo, czarne skały, krajobraz kosmiczny, dymiąca ziemia, porośnięte niską murawą bardzo strome zbocze, poprzetykane małymi kamykami, miękkie i dobrze się chodzi - jak po lesie. Do tego proszę dodać wrzask morskich ptaków gniazdujących na półkach skalnych na tej skalnej ostrodze wrzynającej się w ocean, wiatr pachnący czymś, ale nie morzem i rybami, turkusowy kolor wody uderzającej o brzeg, bardzo mało ludzi, widok aż po poszarpany, drapieżny, romantyczny horyzont, i do tego, latarnia morska na pagórku - taka wisienka na torcie - pocztówkowa, biała i zgrabna. Ostre słońce podkolorowało nam nosy i poliki na mocny róż, włosy rozwiane, romantyczne miny niczym Heathcliff z Wichrowych Wzgórz, woreczki strunowe pełne odłamków lawy dla bliskich w kraju. Jak przed wyjazdem nie byłam zbyt przychylnie nastawiona do Islandii i marudziłam, że zimno, tak dziś już tęsknię za tymi krajobrazami i jedną chwilą spakowałabym walizkę i jazda.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to jest już szczucie!;-) W czerwcu pewnie temperatury w sam raz do zwiedzania a ja tu kasę muszę liczyć na ruły i inne dachy.:-(

      Usuń
  7. U mnie wczoraj i dziś było -3. Chyba wszystko żyje, tylko parę płacht włókniny narzuciłam na kwitnące różaneczniki i młode funkie. Ale nie ma tak dobrze! Rozsadzone do donic funkie wstawiłam do garażu, pod koła samochodu (jakaś pomroczność mnie dopadła) i dziś rano ruszając jak zawsze z impetem i w pośpiechu zmroził mnie szczęk miażdżonej kołami solidnej ceramiki

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No tak, roślinkom i sobie uczyniłaś zaprawdę dobrze. Nie ma to jak zostać ofiarą wypadku samochodowego, znacznie mniej banalne niż zwyczajne przymrożenie.;-)

      Usuń