sobota, 30 listopada 2013

Dlaczego powstał blog czyli o anielskim charakterze blogującej


"Słuchajcie, słodkie siostry -
tak mówił stary opat: -
(Na dworze było wietrzno,
ponuro i listopad.)"


W taką pogodę jak dziś to tylko anielskie babeczki mogą człowieka uratować. Ewentualnie duża dawka ajerkoniaku, ostatecznie grzane wino z korzeniami. No dobra, pół litra na trzech,he, he! Żegnam listopad i pierwszy miesiąc blogowania. No cóż, starałam się, pisałam dużo ale mam nadzieję że jakoś specjalnie nie ględziłam. Chciałam żeby to moje pisanie to nie były tylko suche info o roślinach jakie możecie znaleźć na stronach wiki czy towarzystw ogrodniczych. Na blogu zresztą nie tylko roślinnie i ogrodowo się wyżywam ale też piszę okrutne historyjki rodzinne, zasypuję Was przyprawami i kuszę słodyczami. Byłoby to zdecydowanie paskudne takim wyżywaniem się pseudoliterackim obarczać modków moich ulubionych "forumów ogrodniczych" - Tabazy, Oazy i Rosy, przenajogrodowszej trójcy wiecznie zielonej i źródełkom wiedzy rabatkowej oraz przystani dla roślinniezakręconych ( wg. Dżizaasa roślinniepokręconych ). Tym bardziej że człowiek sam siebie do końca nie zna i nie jestem wcale pewna czy rzeczywiście w chwili szaleńtwa nie zdecyduję się na przykład na stworzenie wielkiego dzieła autobiograficznego pod tytułem "Przygody dobrej ( kiedyś ) dziewczynki" albo nie spróbuję napisać blogowej powieści w odcinkach "Ich dwoje i kanapa - krótki zarys historii stosunków ( spokojnie - własnościowych, o równym prawie do kanapy będzie ) na przełomie XX i XXI wieku na podstawie badań terenowych z uwzględnieniem prób wytrzymałościowych sprzętu". Kto wie, może nawet będę chciała zostać poważną pisarką histeryczną i sklecę thriller polityczny "Niewygodna ustawa" opisujący działania specjalnego komanda wyłonionego z wkurzonych działkowców załatwiającego naszych parlamentarzystów jednego po drugiej ( mam pomysł na morderstwo wykonane sadzarką do cebul ).
Takie ekscesy literackie to tylko na blogu, szczególnie jak się pomyśli że nasza zainteresowana głównie tym czym nie powinna władza ustawodawcza mogłaby się poczuć zhejterowana. Opis mordu dokonanego sadzarką do cebul jeszcze odczytany by został jako mowa nienawiści i wyżywanie się na grupie inteligentnych inaczej ( zawsze mnie zastanawiało jak to się dzieje że im większy kretyn tym bardziej przekonany o swojej mądrości - myślę że to jakieś sprzężenie biologiczno - socjalizacyjne z naciskiem na socjalizacyjne , to tak na marginesie ). Zgroza mogłaby się przez lube forumy przetoczyć za podżeganie ( choć co tu podżegać - koń jaki jest każdy widzi i nie moja wina że to kucyk ). Zapewne teraz rozumiecie że mimo "Aniołków Memlinga" ilustrujących ten wpis wcale nie jestem dobrą dziewczynką i jeszcze zamierzam brnąć dalej w "niedobroć". Aniołki zresztą też nie były dobrymi aniołkami, przynajmniej niektóre. Taka to prawda o aniołkach że to one zorganizowały Podziemie, zaraz potem jak były pretensje o to że nie słuchają i nie wykonują tylko się głupio pytają "po co?" i "dlaczego?". Żadne kierownictwo sobie na takie numery nie pozwoli, to by zachwiało tym.... ładem korporacyjnym. W świetle "tych faktów" to nie wiem czy określenie anielski charakter jest takie jednoznacznie zarzygliwie - pozytywne. Polemizowałabym z twierdzeniem że aniołki to tylko chodząca słodycz. Stróżuje niby taki ale jak się zagapi to buch i stróżowany załatwiony, sadzarką do cebul na przykład. Ja właściwie trochę jestem aniołom podobna - też się czasem zagapiam i straszliwości się dzieją, nawet mam epizod podziemny ( i to też nie moja wina że ulotki spadły na balkon poniżej ). No i czasem gram na cymbałach, choć niektóre melodie to są baaaaardzo trudne. Właściwie to mam kwalifikację na anioła drugiego stopnia ( wesoła chórzystka ). Lojalnie zatem ostrzegam czytające i czytających ten blog ( bo mimo "genderowskiej" części cytatu, sprawa dotyczy też braciszków )

"Ergo, siostry najsłodsze,
(Boże, módl się za nami!)
lepiej wam się przed nocą
nie wdawać z aniołami."

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz