poniedziałek, 18 stycznia 2016

Glauca znaczy szara - przewrotna opowieść o prawdziwie niebiesko - szarej róży

Opowieść jest naprawdę przewrotna bo wszyscy którzy liczą na kwietne różane objawienie w błękicie się natną! Nazwa polska opisywanego dziś przeze mnie  gatunku róży to róża czerwonawa, sądzę że wywodzi się od starej nazwy łacińskiej Rosa rubrifolia. Jednak obecnie ten gatunek nosi nazwę Rosa glauca, która jest chyba bardziej adekwatna do rzeczywistego wyglądu rośliny. Liście tej ślicznej róży rzeczywiście mają szaro - błękitny odcień. Rosa glauca pochodzi z gór południowej i centralnej Europy. Zasięg jej występowania na południu to Pireneje, granica wschodnia naturalnych stanowisk przebiega w Bułgarii, naturalne stanowiska najdalej wysunięte na północ to tereny Niemiec i Polski.  Na terenie Skandynawii i Finlandii Rosa glauca występuje jako gatunek wprowadzony, jej stanowiska sięgają daleko na północ. Do ogrodów ta róża zawędrowała stosunkowo późno, zaczęto ją uprawiać dopiero pod koniec XIX wieku ( choć pierwsze próby hodowlane z jej udziałem ponoć podjęto  już  koło 1830 roku ). To był czas kiedy odkrywano na nowo urok gatunków. Ogrodników zmęczonych ulubionymi różami epoki wiktoriańskiej,  hybrydami o kwiatach wypełnionych płatkami tak solidnie jak karnecik królowej balu nazwiskami kawalerów, urzekły wdzięk i prostota. Różę czerwonawą sadzi się nie tyle z powodu kwiatów, co raczej z powodu urody jej liści. Kwiaty ma stosunkowo niewielkie, maksymalnie mają około 4 cm średnicy, bardzo delikatne ( szybko gubią płatki ). Zebrane są w nieduże klastry, od dwóch do pięciu kwiatów, czyli kwitnienie nie jest oszałamiające. Zapach praktycznie żaden, znaczy ledwie wyczuwalny jak zbliżyć nos do pylników. Róża kwitnie tylko raz, potem za ozdobę oprócz liści robią niewielkie, kuliste owocki późnym latem przybierające czerwoną barwę. Owocki są piękne, choć to krótkotrwała uroda i nie walenie po oczach kolorem ( jak w przypadku Rosa rugosa ) i bardzo lubiane  przez ptaki. Chyba żadna inna moja róża nie cieszy się takim ptasim zainteresowaniem.

Jednak, jak pisałam wcześniej, to liście stanowią powód dla którego sadzi się tę różę w ogrodzie. Liście Rosa glauca z wierzchu są pokryte jakby woskiem, szaro - niebieskawe, a od spodu czerwonawe ( pewnie stąd stara nazwa łacińska gatunku ). Ja pierwsze egzemplarze tego gatunku zobaczyłam w łódzkim OB i z miejsca się w tych prześlicznych liściach zakochałam. Czym prędzej nabyłam i zasadziłam! Krzew dorasta do trzech  metrów, ma dość luźny pokrój, więc wyobraźcie sobie jakie wrażenie robi z tymi delikatnymi jak na różę, niebieskawymi liśćmi i fioletowo -czerwono nabiegłymi młodymi pędami ( starsze pędy mają kolor czerwono - brunatny ). Gatunek jest całkowicie mrozoodporny w naszych warunkach, mój egzemplarz bezproblemowo odbił po tej mrozowej hekatombie z roślin, jaka miała miejsce w 2012 roku ( "o roku ów pamiętny" - co i raz ten cholerny 2012  wspominam ). Rosa glauca jest mało wymagająca jeśli chodzi o warunki glebowe i świetlne, bezproblemowo rośnie  na gorszych glebach i na niezbyt nasłonecznionych stanowiskach. Jak każdy prawdziwy "dzikun" ma wielkie zdolności rozrodcze, znamy wiele tzw. samoistnych krzyżówek tej róży, najczęściej z innymi "dzikunami". Ten gatunek wykorzystywany jest też do krzyżowań celowych. Niektóre z tych hybryd awansowały do rangi odmiany, np. mieszaniec Rosa glauca z Rosa rugosa o wdzięcznej nazwie 'Carmenetta', wprowadzony w 1923 roku przez Kanadyjkę, Isabell Preston. Krzyżówka ta ma bardzo wiele  z "mamusi". Mamy też hybrydkę o nieustalonym "ojcostwie",  sadzonka została znaleziona w partii siewek Rosa glauca przez Sir Cedrica Morrisa z Hadleigh, która kwitnie białymi kwiatami. 'Sir Cedric Morris' ( dostała imię po odkrywcy ) jest niestety dość ciepłolubny, a szkoda bo to wspaniały rambler,  ma  klastry złożone z wielu kwiatów, więc jest z tych powalających. Znacznie twardsza jest kanadyjska odmiana hodowcy o polsko brzmiącym nazwisku Zubrowski. Wprowadzona w  1996 roku 'Louis Riel', krzyżówka Rosa glauca z Rosa spinosissima var. altaica zachowała kolorek liści po Rosa glauca lecz jej kwiaty początkowo jasno różowe szybko bieleją. Ponoć jest bardziej kolczasta niż róża czerwonawa.

2 komentarze:

  1. Bardzo lubię netypowe róże. Mam taką starą odmianę, wielką z drobnymi kwiatami, prawdopodobnie to odmiana do konfitur, jest mało efektowna podług innych szlachetnych odmian ogrodowych i mąż ciągle łupie na nią okiem aby ją wyciąć, ale dzielnie ją bronię bo mam do niej ogromny sentyment, a poza tym jak kwitnie to rozsiewa swój zapach na pół działki :)))

    OdpowiedzUsuń
  2. Broń Agatku jak niepodległości tej różycy! Jak piszesz o swoich ulubionych parkowych klimatach, brzozach sąsiedzkich to tak sobie myślę że Twojej osobowości chyba najbardziej odpowiada ogród naturalistyczny. To nie jest tak że naturalistyczny znaczy że dzicz puszczona samopas ale to taki ogród, który tworzy wrażenie zjednoczonego z naturą. Jest mnóstwo naprawdę pięknych róż pasujących do takiego ogrodu ( a mężowi zawsze można zrobić "dziecięcą" rabatkę he, he,;-) albo zainteresować go stanem trawnika, nie wiadomo dlaczego tak jest ale większość facetów lubi trawnikować ). Sorry że tak się szarogęszę ogrodowo u Ciebie, ale ja już tak z ogrodami znajomymi mam. Wiem że wstyd.

    OdpowiedzUsuń