sobota, 30 grudnia 2023

Przyszła sobie beznadzieja

Przepraszam że nie odpisałam  na komentarze pod poprzednim postem i wogle się nie udzielałam. Bujam się z ciotczynym Włodzimierzem, co nie jest zajęciem łatwym. Powolutku idziemy do przodu ale dobrze  nie jest. Jak nie damy rady wyciągnąć go z dołka to niestety trza  go będzie oddać na stałe pod opiekę profesjonalistów. Ma tendencję do uciekania  w Nibylandię, więc jak widzicie jest spory problem. No i niestety nie bardzo nam idzie jego rozwiązanie. Na szczęście Włodzimierzowi minęła płaczliwość, dobre choć to. Mła ochrypła od wrzasków, bo to one na Włodzimierza działają stymulująco i przywracają równowagę jego świata, wicie rozumicie, echo  corocznego opieprzu świątecznego w wykonie Ciotki Elki. Mój boszsz... powiedział mła że najlepsze z  tegorocznych świąt to nie  była ta proszona rodzinna wigilia tylko opiendrol młowy w  tematach dlaczego wanna nieumyta i jak ten stół wygląda.  Mła po tym jego oświadczeniu poczuła się smętnie i zrobiła bardzo zdołowana. Mła sobie uświadomiła że Włodzimierzowi nie jest potrzebna ludzka życzliwość tylko minione życie z Ciotką Elką, coś czego nie jesteśmy  mu w stanie załatwić. Stąd jego ucieczki w krainę fantazji, w  której Ciotka Elka ma się świetnie i jest w pełnej gotowości do zrobienia grandy o niewłaściwe potraktowanie odkurzaczem dywanu i nadal czyha z parasolką za drzwiami by wyciągnąć  konsekwencję za wycieczkę z ćwiarteczką do Pana Dzidka i wspólne z nim oglądanie piłki nożnej po nocy.  Mła czuje przez skórę że będą przeboje i tańce z gwiazdami, Włodzimierza nie będzie łatwo utrzymać w rzeczywistości.  Tym bardziej że za pomocą wódencji łatwo mu w samotności odpłynąć do Nibylandii. Na takie zwyczajne kuszenie ćwiarteczką z piłeczką jest totalnie obojętny, mimo tego że Pan Dzidek parokrotnie starał się go z domu wyrwać gadając o jakichś wykupionych superpakietach ze sportem i "tatarku pod kieliszeczek". Włodzimierz nie ogląda   swoich ulubionych programów, ba, on nic ogląda, jak pija to do lustra, choć na szczęście ćwiarteczka solo  go kładzie do wyra. Doszło do tego że  jego znajomki zaczepiają mła na ulicach, pytając  co się z nim dzieje bo Włodzimierza nie widują. Niby fizycznie nic mu nie jest, medyczne  przebadały go bardzo solidnie ale wygląda jak cień Włodzimierza, jest  mało podobny do siebie samego sprzed roku.  Gienia pilnuje jedzenia to znaczy  siedzi z Włodzimierzem i  nieustająco podgrzewa zupy, zjedzenie talerza rosołu zajmuje Włodzimierzowi  pół godziny.  Gdyby  nie to wciskanie jedzenia to nie wiem czy to by się nie skończyło zamorzeniem. Ech... Cały ten zjazd rozpoczął się w okolicy  pierwszego listopada, w święta nastąpiło apogeum, najgorsze że perspektywa wyjścia z tego stanu się jakoś nie rysuje. Cały ten mijający  rok był naznaczony odejściami,  mła cóś nie jest zdziwiona tym że końcówka roku też jest dla niej dobijająca.  Może jutro wykrzeszę z siebie więcej nadziei i zrobię jaki wpis  bardziej optymistyczny, dziś mogę tylko  podzielić się tym poczuciem beznadziei. Nie będzie ilustracji i muzyczki, nie mam do tego głowy.

środa, 27 grudnia 2023

Cud mniemany czyli PISowiacy i Demokrale

Święta dzięki politykom były niemal takie jak te w 1981, no przeświąteczne. Ech... Jak się powiedziało  A to teraz trzeba B. Zaraz będziemy przerabiali cały alfabet. Gotuje się  i zdaniem mła kucharz kombinuje potrawę, której  mła nie lubi  i słabo trawi. Chyba mła znów czas na  wyjść na grzyby jak  w tym skeczu Tyma pisanym dla STS a wystawianym przez "Dudka". Taa... na razie im bardziej się zmienia tym bardziej zostaje po staremu. Polakierowane na nowo, świeżością pachnie a spuszczele i kołatki konstrukcje wchrumkują. Lud ceni siłę więc na razie klaszcze, ludzie zazwyczaj klaszczą kiedy się na nich bata kręci. Mła tak do tego wszystkiego z dystansem i czeka na ten moment kiedy obecny zarzund się opatrzy i zmęczeni emocjami ludzie zaczną trzeźwieć i widzieć  świat bez nałożonych różowych okularów. No ale może się nie doczekać bo zdawa się tu nie idzie gra o telewizornie tylko o znacznie większą stawkę, zdaniem mła idzie o zmianę konstytucji i taką polaryzację społeczeństwa żeby większość była skłonna podzielić  wizję konstytucji, którą ma obecna władza. Znaczy konflikt nie będzie cichł i życie polityczne nie będzie spowalniać. Oczywiście to nie jest tak że mła całą winę na to co mamy  zwala na rządzących. Opozycja kiedy rzundziła zrobiła takie bordello i dokładnie taki chlew o jakim mła ćwierkała osiem lat temu że się pojawi i żuchwy nam opadną z wrażenia. Bałagan finansowy i instytucjonalny w świecie w stanie kryzysu. Taa... chyba powinnam dyplom z wróżkarstwa sobie załatwić.

Dla wszystkich rozsądnych jest jasne że PISdnięte władzy oddać nie chciały, ba, dalej nie chcą i się zabetonowały  w wielu miejscach wprowadzając  prawa zdziwne.  No i teraz ryms, bo tu oczekiwania i gupio przed wyborcami a  przewaga zwycięstwa wyborczego hym... tego... "sił demokratycznych", he, he, he, jest widoczna bez lupy.  PISdnięte w swej miłości do władzy przypominają  Ryżego z Hameryki, którego nawet wyrok Sądu Najwyższego USA, w którym jego nominaci mają większość,  nie przekonał, bo jego racja jest najmojejsza i wuj z państwem ( demokraci to swego czasu wg. tej logiki powinni przypuścić szturm na Kapitol  z powodu wyborów na Florydzie ). Polityka coraz bardziej nasycona postaciami z operetki! Konsekwencje wyboru parę lat temu operetkowej władzy mamy teraz w naszej Cebulandii na talerzu, sałatka z czego się da,  z majonezem szóstej świeżości. Niestety lubimy tylko  te dania, które już kiedyś tam jedliśmy, w związku z czym obecna władzunia działa wg. starego przepisu - "Teraz, kurwa, my!" a  małe żuczki mają  cieszyć się mstą. No to uprzejmie donoszę że ja się nie cieszę. Nie cieszę  się ze stylu zabierania szczekaczki, medium którejś tam ważności, zanikającego i oglądanego głównie przez emerytów. A to dopiero początek wyrywania struktur państwa z lepkich a nieudolnych łap PISdniętych. Czym to się może skończyć? Wszystkim. 

Mła ma uczulenie na hipokryzję a teraz wyskoczyły jej czerwone bąble na skórze, która swędzi. Nie trzeba było w kampanii wyborczej tyle ćwierkać o demokracji i państwie prawa. Sztuczki z wpisami do KRS nie zmieniają pewnych spraw  co do istoty. Trzeba było  postawić sprawę uczciwie - tyle możemy w takim czasie zrobić a nie opowiadać kocopłów o cudownej instant przemianie. Ale mła nie podejrzewa Tuska o głupotę, myślę że jego działanie  jest przemyślane i hym... nie mam innego słowa, cyniczne. Przetniemy  węzeł gordyjski, idziemy na skróty i musimy w związku z tym olać prawo. I kajać się, qurna,  przed wyborcami bo nie na to głosowali, będziemy później o ile  do tego czasu władza nam  do głów nie uderzy. A ponieważ uderzy, bo zawsze uderza, to  wuj z wyborcami. Przyglądając się temu wzmożeniu elektoratu i przysłuchując aplauzowi jaki wzbudzają działania władzy,  mła sądzi że  to spoko właśnie przechodzi i mało osób gdyba że w stanach nadzwyczajnych siedzi demon nadużyć i że takie działanie władz to cóś nie najlepszy prognostyk  dla obywateli. Polityka to rodzona siostra hipokryzji i mła nie ma złudzeń że tu będą batalie sądowe odchodzić. Hym... tylko że to już jest kawa po obiadku, bowiem nie ma znaczenia kto zostanie uznany  przez sąd za uprawnionego. Jakbyście nie zauważyli - kto ma za sobą większość ten ma władzę a tym razem wypadło na Demokrali. Czy to jest jeszcze demokracja liberalna?  Nie. Większość rzundzi mając w dupie zdanie  mniejszości, znaczy nic się nie zmieniło. Nie o take Polskie itd.

O naszym prezydencie. Dość nierozważnie  Anżej Sebastian gra powyżej swojej wagi.  Trener czyli pan Mastalerek ma  ambicje dotyczące zawodnika. Tylko to nie trener może przerżnąć przez KO. Prezydent przynajmniej raz złamał w sposób oczywisty konstytucję, której jest strażnikiem i w dużej mierze jest twórcą obecnego bałaganu.  Suweren tak ochoczo daje się szczuć każdej władzy że Anżej Sebastian powinien solidnie rozważyć co robi. Na jego miejscu stosowałabym technikę, którą świetnie opanował - podpisywać jak leci wszystko czego chce większość, chyba że Wuj Sam tupnie nogą.  Można w takiej sytuacji jakoś dotrwać do końca kadencji i zaniknąć w okolicach słoika z konfiturami. Mła nie troszczy się o  ochronę osoby sprawującej urząd, mła się boi takiego uszargania urzędu że jeszcze przejdzie w nowej konstytucji brak urzędnika, którego wybieramy w sposób bezpośredni. W przypadku tego konkretnego  prezydenta obrzydzić  urząd to nic trudnego, wicie rozumicie, kiedy mła słyszy od prezydenta RP  że ten  ma w dupie wyrok prawomocny polskiego sądu,  to mła ma ochotę osobiście wykopać czym prędzej  prezydencki stołek spod tej dudy. Napiendrolił kocopołów typu ułaskawienie przed zakończeniem postępowań, prawny badziew naruszający prawa osób trzecich w postępowaniu i teraz będziemy się bujać  ze skazanymi z dostępem do tajemnic NATO, a prezydent  będzie udawał przed głupimi że jest władzą sądowniczą. Takich kfiotków Anżej Sebastian  nasadził sporo.  Ten zawodnik  nie dość  że cherlawy to jeszcze ma garba i nie mam złudzeń że Donald Wilcze Oczy jednak nie wymierzy ciosu. Po numerze z tym trzeciorzędnym medium, które właśnie dobija nam demografia, to żadnych złudzeń.

W naszym kraju namiętnie odmienia się słowo Polska przez wszystkie przypadki a państwo jako instytucję ma się głęboko w dupie! Polska  jest dla Polaków jakimś innym pojęciem niż państwo, to widać  w tym tzw. plemiennym podejściu, w opowieściach o szczerzepolskości i jedynie słusznych wielu sprzecznych koncepcjach. Jak się ma w dupie własne państwo to ono zanika, byłoby miło gdyby rodacy  o tym pamiętali jeszcze zanim Polska stanie się tylko jakimś pojęciem w ich główkach. A tak w ogóle to największa  demokracja świata czyli Indie, demokracja kulawa ale jakaś tam, właśnie zamieniają się autorytarne państwo, o czym nasze mendia ledwie napomykają. Dziś w ozdóbstwach karteczki okolicznościowe a w Muzyczniku "Dudek" i wyprawa na grzyby.

wtorek, 26 grudnia 2023

Świętujemy!

Świętowaliśmy! Bez napinki i musów. Bez bezwzględnie koniecznych rodzinnych zasiad i posiad  przy stole ( sporo osób gluci, inni są wymęczeni i marzy im się snucie w szlafrokach i piżamach po chałupie a  nie przyjmowanie gości karpiem, jeszcze inni, jak Mamelon, obżarli się jakimiś niesamowitymi ilościami sernika czy tam innego makowca i dogorywają ) czy świątecznych spacerów bo w mieście Odzi wieje tak że cud że  łba nie urywa. Mła oczywiście z  kotami w pieleszach dożerała wigilijne i robiła sobie gryplany na rok przyszły. Takie różne, ogrodowe i podróżne. Do mendiów mła raz zajrzała ale szybko uciekła bo tam krwawe jasełka. Wicie rozumicie - Cud Mniemany czyli PISowiacy i Demokrale.  Mła to woli jednak kryminały które nie są oparte na faktach, w związku z czym oblookała starą historyjkę o powojennym brytyjskim czarnym rynku "A Private Function". Mła ma słabość do opowieści dziejących się w  UK w pierwszej połowie XX wieku. Oczywiście mła do oglądania filmu uwaliła się w wyrku. Hym... nawet zwoływać nie musiałam, kotowskie pojawiły się natentychmiast i mła lookała na ekran należycie obłożona kocimi ciałkami. Niektóre ciałka to się tak rozespały że mła usłyszała pochrapywanie ( Pasiak ), inne kocie ciałka dopieszczały ciałko mła wbijając w nie pazurki. Tak delikatnie, ze słodkim mruczeniem, układaniem główek i zapluszczonymi powieczkami. Mła się przyzna że sama zapluszczyła na troszki powieki. Mła planowała świąteczną wieczorną sesję "upiększającą" co tłumaczone z  młowego na polski oznacza że mła miała ochotę pobyczyć się w wannie z ciepłą wodą pachnącą olejkami, posłuchać przy tym miłych jej uszom dźwięków gitary, wydobywanych z instrumentu przez mistrza Paco i pomarzyć o pomarańczowych gajach Al - Andalus. Zamiast tego mła  przywoływała ciotczynego Włodzimierza do rzeczywistości, pierwsze święta bez Ciotki Elki okazały się być dla niego zbyt ciężkie i drugiego dnia nam pękł.  Mła na tempo musi  wykombinować lekarza i to dobrego. W Muzyczniku dziś kolęda, którą mła lubi,  w wykonie Stanisława Soyki  a dla ozdóbstwa prace zdawa się rosyjskiego malarza.  Mła nie była w stanie odczytać  cyrylicy, za drobnym druczkiem jak na mła było napisane i dlatego prace są anonimowe.  Może któś cóś wie i malarz chujinki przestanie być anonimowy.

niedziela, 24 grudnia 2023

Najświąteczniejszego!

Wszystkiego Najświąteczniejszego, spróbujcie odetchnąć od igrzysk, które fundują nam wszystkim politycy. Nie dajcie się zwariować, dbajcie o zdrowie i nie szalejcie w te święta z dyskusjami przy wigilijnym stole, żeby żółć się nikomu nie ulewała. Korzystajcie ze świątecznych uciech z  rozsądkiem, po świętach też jest życie. Obudźcie w sobie jakieś choćby resztkowe ciepłe uczucia i promieniujcie. U wielu z nas,  czy kto wierzy "instytucjonalnie" czy nie wierzy nie ma  aż tak  dużego znaczenia jak to się powszechnie mniema,  gdzieś tam głęboko, w  pokładach wspomnień z dzieciństwa, leży przykryta cinżką kordłą racjonalizmu malutka nadzieja że istnieje cóś takiego jak magiczna noc w której dzieje się samo dobro. Spróbujmy się dogrzebać do tego malutkiego światełka dobroci. Niech się święci! Na wysokościach i na Ziemi. Gloooriaaa, gloooriaaa, gloooriaaa, in exceeelsis deeeooo!

czwartek, 21 grudnia 2023

Radości prowincji

Kolejny lejny dzień, mła z lekka zaglutana  po wczorajszym wawkowaniu. Powinnam mnóstwo spraw  załatwiać a zamiast tego się snuję i glucę. W kompie przezornie info nie szukam, wystarczyła mła aż nadto wysłuchana w samochodzie relacja o bojach w telewizorni, o tym że ubrał się diabeł w ornat i na mszę ogonem dzwoni i o tym że prezydent zajął się korespondencją. Wszyscy polityczni oskarżają się wzajemnie o brak poszanowania konstytucji i mła się z  nimi zgadza - oni wszyscy mają konstytucję w dupie. Głęboko. Mła czeka na szybciorowe zmiany w prawie, żeby stan faktyczny doprowadzić do zgodności z prawem, bo obecnie jesteśmy na tym etapie że jest bezprawie. Co  rzundzące nam z mediów zrobią nie wiem, wyjdzie w praniu. Szczerze pisząc uważam że w kraju są ważniejsze sprawy niż zabawy z mediami, mam nadzieję że w sprawie z sądownictwem nie będzie dróg na skróty. Tyle o politycznych występach. Teraz o jazdach wawkowych. Po stolicy jeździ się lepiej niż po  mieście Odzi ale wycieczka uświadomiła mła po raz kolejny że mła ma duszyczkę prowincjuszki. 

Mój boszsz... jak mła źle się poczuwa w miastach rozlazłych, nie dla niej Nowe Yorki, Los Angelesy, Londyny czy Warszawy ( Rzymu to nie dotyczy, no bo Rzym to Rzym ). Pocieszająco sobie myślałam  że miasto  rozlazłe ale mogło być gorzej,  szczęśliwie nasza stolica nie jest megamiastem.  Ciężko mła sobie wyobrazić życie w Szanghaju czy Meksyku, ta zabudowa rozciągająca się po horyzont, horror! Najlepsze miasto dla mła to takie w którym mła jest w stanie przedeptać samodzielnie śródmieście i najbliższe okolice, ( taka Praga, niby duża ale XIX wiecznie zakonserwowana więc rozlazłości nie czuć,  czy Lizbona przepięknie położona i do ogarnięcia dla piechura  ) miło kiedy przy odpowiednich rozmiarach miasto jest wiekowe i urodne. Hym... Warszawa śródmiejska, ta wokół Alei Ujazdowskich, cóś dla mła jak Avenue de la Toison d'Or i Boulevard de Waterloo w Brukseli, miejsce w którym mła jakoś nie chce być. Za dużo, za głośno, za tego. Oczywiście że w Warszawie są i piękne miejsca, bardziej kameralne i wogle, ale mła męcząco kręciła się po wielkomiejskościach.

Hym... mła od razu się stosunek do własnego miasteczka wyprostował, jak dobrze mieszkać w mieście w którym przejście przez ulicę nie zajmuje kwadransa, he, he, he. Może mnóstwo ruinek stoi ale tak jakoś bardziej po  ludzku jest bez tych kanionów zrobionych z korpowieżowców. Troszki mniej  możliwości stworzenia prawdziwego bordello architektoniczno - urbanistycznego ( projektantów budynku The Tides nad Wisłą usadowionego należałoby stracić o świcie ). No wiecie, miasto Ódź to nie jest szczyt miastowej urody, oględnie pisząc he, he, he, ale  nasza stolica to tak na pierwszy rzut oka tyż urodą nie powala. Odsasowolasowa jest, co jest tym zdziwniejsze że przecież była planowo odbudowywana.  Hym... może warszawiakom socurbanistyka nosem wychodziła i postanowili nieco zamącić a może zwyczajnie  nikt  tym co w mieście budowano specjalnie się nie przejmował, byle kasa była.  Mła na wszelki wypadek postanowiła się pogapić na plany budowy  nowego centrum Odzi i jakby co to się nadzierać, wicie rozumicie, tacy od The Tides mogo czyhać z projektami a w mieście Odzi niektórzy to tylko czekajo aby jakie straszydło "po wielkomiejsku" zapuścić. Czuj duch, miasta Odzi strzeż


W ramach ozdobnika stare ódzkie fotki a  w Muzyczniku Wojciecha Kilara rytm miasta z filmu "Ziemia Obiecana". To tak na zgodę mła z miastem Odzią, najcudowniejszym najbrzydszym miastem w Polsce. Moja paskudko, ty! Brudasek nasz zaciszny, he, he, he. A kto jest taki niedobry z tymi rozkopami, no kto? Nasza mieścinka kompaktowa.

wtorek, 19 grudnia 2023

Prasówka krajowa na podstawie słuchowiska

Mła dziś włączyła kompa na info i teraz ostrzega - jak nie macie ochoty na okładanie się kłonicami z bezprawia to nie powtarzajcie jej błędu. Z jednej strony  pracownicy tej szczujni  z TVP zaraz będą schodzili kanałami do Śródmieścia, jak tylko broń ciężka zawiedzie, z drugiej strony obecna władza reaguje jak dziki zwierz w klatce po której prętach ktoś kijem przejechał. O co  im z tą telewizornią chodzi tego nie wiem, przeca i tak mało ludzi to oglądało a teraz z powodów technicznych pewnie jeszcze mniej ogląda. Nowe zarzundzające jakieś uchwały wypisują psu na budę zdatne, które z kolei ruszają tego... ten... strażnika konstytucji, he, he, he ( jest cholernie śmieszne kiedy ktoś taki jak nasz "prezydęt" wypisuje  - "cel polityczny nie może stanowić usprawiedliwienia dla łamania czy obchodzenia konstytucyjnych i ustawowych uregulowań" ).  

Naprawdę nie wiem o co kaman, w każdym razie mła nie oczekuje od nowej władzuni numerów w stylu starej, a odnosi wrażenie że nowe zarzundzające cóś przesiąknęły bezprawnym smrodkiem. Szczerze pisząc mam w dupie TVP i to dłużej niż osiem lat.  Jedyne co mła oburza to fakt wydawania na badziew  publicznej kasy w takim stopniu jak dotychczas. No ale przeca zdawa się to załatwiono, więc po co te dramaty?! No chyba że chodzi o to kto  bardziej sprawczy, hym... czyli piaskownica  i kto tu ma dłuższego kutasa, cóś jak w tym nowym serialu "1670".

Mła by bardzo chciała żeby zajęto się sprawami  naprawdę istotnymi dla państwa, jak komu przeszkadza nazywanie agentami państw różnych i insze inwektywy to przeca jest ścieżka cywilna, można dochodzić od konkretnych osób a nie od telewizji na któro ido tyż piniądze mła, zadośćuczynień, sprostowań i wogle. Mła nie ma nic przeciwko temu żeby z własnych piniędzy płacili tzw. dziennikarze z  TVP. Poza tym  TVP to tak gospodarna instytucja że tam nie zarzundzających wpierw wpuszczać tylko prokuratorów. Przeca to była,  jak w przypadku większości opanowanych przez PISdniętych instytucji,  olbrzymia pralnia pieniędzy. Mła to by chciała żeby tak bardziej prokuratorią i sądami się zająć, no bo wicie rozumicie, jeżeli kogoś rozliczać to nie jakieś tam płotki z TVP tylko sprawców tego bajzlu.

Nasz strażnik konstytucji tak stróżował że powinien tak po prawdzie pożegnać się z urzędem. Zważywszy na przewlekłość postępowań szybko to się nie stanie, pewnikiem dociągnie tę swoją prezydenturę do końca, co nie znaczy że trza mu odpuścić. Po mojemu Andrzej Sebastian parokrotnie pojechał po bandzie a raz ewidentnie złamał prawo. Odpowiedzieć za to co zrobiły powinna Beata Szydło, Elżbieta Witek. Tam można postawić zarzuty, podobnie jak ZZ za blokowanie postępowań w ich sprawie. Beknąć  przynajmniej za parę  rzeczy powinien Matołższesz. Mła o tym pisze nie dlatego że mła ich nie lubi, po prostu złamali prawo i tyle. Co do ZZ, mła uwierzy w chorobę jak potwierdzą ją biegli. Sorry, politycy mają mniej prawa do prywatności. Mła nie życzy ZZ by ubił go rak krtani, ale zważywszy na to co wyprawiał ( a zdaniem wszystkich cenionych przez mła prawników wizja pierdla dla ZZ jest jak najbardziej realna ) nie chciałaby żeby ZZ mógł też o niej powiedzieć fujara.

Ech... wiecie najbardziej to by chciała żeby Mikołaj przyniósł tym co rządzą i tym co rządzili troszki rozumu, bo emocji to u nich cóś nadmiar. One polityczne to pewnie piszą do  Mikołaja o rózgi dla "tych drugich", tak się mła cóś wydawa. Jakby do nikogo u nowych rzundzących nie docierało że spiendrolić cóś to łatwo i trymiga, odbudować to trza w mozole i czasu nieco to pochłania, a do starych że kopiąc się z koniem rzeczywistości zawsze się wyjdzie pokopanym. Mła za to mało świątecznie wkarwia że prawie wszystkie polityczne mają w dupie prawo, które jest o wiele bardziej dla państwa ważne niż jacykolwiek  politycy. To prawo jest tym co stanowi o państwie, nie polityczne widzimisię. Widzimisię to mła miała przez osiem ostatnich lat i rzygam już tym.

Dziś znów jako ozdóbstwo karteczki na prawie czasie a w Muzyczniku Sweet Georgia Brown, tym razem w wykonie Django Reinhardta. Mła wraca do ozdabiania pierniczków, smętnie stwierdzam że sączący się w tle jad zaszkodził ich urodzie. Mła widać podświadomie nasiąkała.

niedziela, 17 grudnia 2023

Zmęczenie różnościami

Było we wtorek oglądactwo info sejmowych w necie, żeby mła była na bieżąco. Oba premierowe exposé, to poniedziałkowe i to wtorkowe, były z tych wszystkoobiecujących, znaczy takie standardowe: demagogie, przeinaczenia i inne takie mające z zarzundów zdjąć odpowiedzialność. Show skradł jednak poseł Braun, próbą wszczęcia "debaty teologicznej".  Chyba ku uldze zarówno starych jak i nowych zarzundzających, bo publikę zajęto czym innym niż miałkość ich występów.  Mła się zastanawia czy poseł Braun, pierwszy strażak III RP,  protestując bardzo czynnie  przeciwko ładowania berbeluchy  dzieciom z domów dziecka,  czepionych w celu upchania  czepionek gdzie się da,  to aby właściwe pobudki miał. Wcześniej już się we mła  zalęgła wątpliwość lekka,  przy okazji wyraźnie prorosyjskich oświadczeń posła Brauna, czy to o co innego nie chodziło w tym słusznym jak najbardziej proteście przeciwko ładowaniu w dzieci berbeluchy, co do której już wtedy było sporo zapytowywań. Numer z pokonaniem chujinki w jego wykonie był już mocny ale numer z chanukiją jest tak grubymi nićmi szyty że mła skłonna się jest przychylić do zdania tych, którzy widzą u posła Brauna wyglądające z mankietów niteczki do poruszania marionetką.

Wicie rozumicie, po 17 latach  uroczystego zapalania w naszym parlamencie chanukowych świec ( które to zapalanie jakoś posła  Brauna dotychczas nie ruszało  ) ich gaszenie w takim zdziwnym momencie historii kiedy trza nam dobrego PRu jak powietrza,  jest wizerunkowym "szczałem w głowę". Mam nadzieję że sprawa będzie wyciszona tak szybko jak się da. Hym... coraz ciekawiej po prawej stronie.  Mła czasem odnosi takie wrażenie że tam u kuców aż się  roi od ludzi służb, różnistych i wydawa mła się że przede wszystkim naszych rodzimych. Taki Korwin na ten przykład, człowiek któremu nie można odmówić jakiejś tam inteligencji czy też pewnego rodzaju charyzmy, na którą łapią się głównie młode chłopaki i te późno dojrzewające. Korwin tak na dobrą sprawę to  od ponad trzydziestu lat jakby dbał o to żeby żadne mocno prawe ludzie nie dostały tylu mandatów które pozwoliłyby im  porzundzić. Krąży po tej prawicy  mocno na prawo położonej, zakłada te partyjki ściągające prawicowych mocno konserwowych  i kiedy tylko sondaże idą mocno w górę, znaczy powyżej 10% to Korwin występuje. Opowieści snuje o pedofilach, durnych babach, niepełnosprawnych, Wujka Adiego z popiołów wskrzesza i nagle z  z 10% robi się 2 do 3%  w podskokach. Ostatnio mu coś nie pykło bo Konfa dostała mimo występów  7%, no ale tu pomogli mu wszyscy inni  polityczni ochoczo wpierający ludziom covida złego i były zarzund, któremu polityka wschodnia wyraźnie nie szła, jak zresztą każda inna polityka  zagramaniczna. Korwinowi czas paputki emeryckie założyć, niezależnie od tego czy jest radosnym oszołomem czy człowiekiem służb. A tak wogle to może czas pomyśleć o rozdzieleniu tego co cesarskie i co boskie. Chanukije, krzyże, półksiężyce, no tylko durszlaka wyznawców Potwora Spaghetti w tym naszym parlamencie brakuje. Parlament to dom polityki, z zasady niezbyt czystej, miejsce religii, doznań duchowych jest gdzie indziej. Przynajmniej w  teorii.

Po tym całym upolitycznieniu i nowym starym rzundzie mła poczuła się bardzo, bardzo zmęczona i postanowiła ponownie pojechać do Cio Mary i jednak upiec jej ciasteczka, jakieś miękkie,  żeby  Cio Mary dała radę pogryźć tzw. zastępczą. Oddech taki po politycznych miał to być. No cóś słabo to wyszło. Droga na drugą stronę miasta Odzi poprzednim razem zajęła mła tyle że mła by do Warszawy Centralnej dojechała i zdążyła wrócić. Wszystko przez tę symfonię drogowej grozy, którą przeżywamy któryś tam rok z kolei. Te remonty to najpierw były tak adagio bo przetargi nie tak i inne takie, potem srandemia to largo a nawet grave, od końca zeszłego roku było vivace a obecnie to już jest vivacissimo. Rozkopane jest właściwie całe Śródmieście, Polesie, Bałuty, Widzew  w znacznej części, wykopy podchodzą też pod Retkinię i powoli zbliżają się do Teofilowa. 1/3 taboru  MPK stoi sobie po zajezdniach z różnych przyczyn, co wkarwia ódzki ludek, któren sądzi że 4.40 peelena za 20 minutowy przejazd, przedłużony na  kolejne 20 minut, to jednak zdzierstwo, szczególnie kiedy człek się przesiadać musi i w tych 40 minutach nie  mieści się w żaden sposób. Żeby przejechać miasto w prawie trzy godziny należy zapłacić tyle co za taksówkę, mła nauczona tym smętnym dojazdowym doświadczeniem postanowiła teraz w jedną stronę pojechać taksówką, Cio Mary zafundowała mła drogę powrotną.

Taa... niecała godzinka na jazdę w obie strony poza godzinami szczytu kosztowała ledwie dwa złocisze więcej  niż wyprawa robiona za pomocą MPK. Niezłe, co? No i czas zaoszczędzony i nerw z powodu dodupnej komunikacji mniejszy. Podróż w plusze, konieczność poruszania się w zwolnionym tempie, coby na mokrym glińsku się nie poślizgnąć i wykopu trzymetrowego nie zaliczyć,  mając świadomość że jakby co to najpewniej  pierwsze przyjedzie pogotowie techniczne do po raz enty uszkodzonej instalacji  ( podczas wykopków cały czas cóś uszkadzajo, w okolicach Cio Mary to tak z  raz na dziesięć dni awaria - jak nie brak wody to brak gazu, lekstryczność  tyż często  strzela ), bo oni te dojazdy z racji ich częstotliwości mają w małym palcu. To wszystko jakoś człeka nie uspokaja. Hym... mła to się w takich okolicznościach  po mózgu miota znany slogan reklamujący  uroki jej rodzimego grodu - "Jak się powiesić to tylko na Bałutach!"

 Ech... nie jest prosto kochać miasto Ódź, jak to mawiał ś. p. Pan Bambusiowy - "To nie jest miasto dla  pindek i miękkochujków" i cóś w tym jest, choć swego czasu mła rechotała wyobrażając sobie ziomków w roli pionierów na prerii. Kocham obesrany klimat Boat City ale przemierzając z buta błocka jak w Serbinowie, bo z dnia na dzień komuś przyszło do głowy zmienić rozkład jazdy na całkiem inszy niż ten w internecie i człek zapieprzać musi  parę przystanków, odczuwam narastający wkarw, bo rzeczywiście zaczynam się czuć jak zdobywca Dzikiego Zachodu. I takie złośliwości wobec miasta Ódź się we mła lęgną.  No wiecie - "Najbrzydsze miasto w Polsce i jedno z najbrzydszych w Europie. Brzydsze są już tylko Bruksela i ten cały Paryż".  Polskie Detroit, karwa! Potem mła sobie zerka na  Akwarium, jak ochrzcili odzianie dworzec Łódź Fabryczna i tęskni za starym, zapyziałym dworcem. Co wy tam, karwa wyprawiacie z moim mile niemiłym prowincjonalnym miasteczkiem?! Proszę natychmiast przerwać to  uwarszawianie  miasta Ódź! Miasto  było piękne a jak się komu nie podobało to zawsze znaleźli się mili chłopcy, którzy byli gotowi wytłumaczyć w jakim  słabo oświetlonym zakątku potrzebę zmiany gustu. Zmęczona jestem tą polityką remontów wyłączającą na raz wiele dzielnic miasta, dystans do mojego miasta Ódź się u mła zaczyna zwiększać. A szkoda, bo chciałam Wam zapodać cóś poza Piotrkowską, starą Ódź ale nie tak turystycznie opatrzoną jak Manufuck czy Pietryna. Zamiast tego mła Wam tekst pisze typu  - "Na wygnaniu w mieście Łodzi, gdzie nawet bieganie psom szkodzi".  Co prawda miasto Ódź nie zupa pomidorowa, nie musi być przez wszystkich lubiane, ale dlaczego to się teraz  przydarza mła? Wkleję Wam przedświąteczne stare karteczki zamiast tych fotek miastowych. W Muzyczniku bardzo niezimowo, polska wersja amerykańskiej piosenki.

piątek, 8 grudnia 2023

Ekościemstwo

Mła rozpoczyna cykl pisanek o zjawiskach mła wkurzających, takich, które mogą nam wszystkim ściągnąć na głowy problemy. Czyni to, bowiem w przyszłym roku odbędą się wybory do parlamentu europejskiego, które będą naprawdę ważne, bo trza nam cóś zrobić z to Unio. Mła osobiście jest za solidno reformo  unijnych instytucji, np. chce z maszynki do głosowania zamienić parlament europejski w cóś bardziej parlamentarnego - wyposażyć go w prawo do wnoszenia ustaw, zmienić sposób wyboru Komisji Europejskiej, itp. Napiszecie że marzenie ściętej glowy? Hym... w  kupie siła, słowo ogrodującej, he, he, he.  Mła jest za integracjo, bo nikt nigdy nie krył że EU jest tworem zmierzającym do federacji. Nie chce jednakże integracji na siłę zabezpieczającej interesy dużych państw kosztem państw mniejszych, nie chce ucieczki w rozszerzenie, niekoniecznie sensowne i tym podobnych radości, którymi słabnące politycznie i gospodarczo duże państwa tzw. starej Unii usiłują powstrzymać spadek znaczenia. Hym... mła chce wincyj  wymarzonego Zachodu w Zachodzie a żeby tak było EU musi się przemeblować i to bardzo porządnie. Przede wszystkim konieczne jest odideologizowanie tego tworu, bo pod płaszczykiem ochrony wartości od jakiegoś czasu wciska nam się niesamowity ideologiczny kit. Teraz mła użyje brzydkich  słów, których używać nie lubi - ideologia ma lewacką proweniencję. Nie lewicową, lewacką. Przykro to stwierdzić ale konserwatyści określający politykę KE jako lewacką w  wielu aspektach, mają niestety rację, co mła specjalnej radości nie sprawia bo mła nie przepada za konserwą. Z góry przepraszam za chaotyczną pisaninę ale mła siedząc w słabo nagrzanej chałupie ma nerwa i ze złości średnio poukładane myśli.

Ten będzie wpis o tym jak mła się rozminęła ze współczesną ekologią. Wicie rozumicie, mła się zawsze uważała za zieloną, do białości wkurzała ją i nadal wkurza rabunkowa gospodarka leśna w Polszcze, wycinanie puszcz czy wycinanie masowe drzew po kretyńskiej Lex Szyszko, które to prawo tak naprawdę to Lex Deweloper i Lex Przemysł Drzewny. Mła nie rozumie potrzeby zabudowywania wszystkiego  w czasie gdy w Polszcze od cholery pustostanów, problemem nie jest brak mieszkań tylko brak kasy u ludzi na wynajem lokalu. Żadne ustawy zmierzające  do opodatkowania w stopniu wyższym niż dotychczas wynajmujących lokale, nie sprawią że najemcom się od tego polepszy. Po prostu mieszkania  będą jeszcze droższe i tyle. Podatki powinno się w szeroko pojętym  mieszkalnictwie raczej likwidować, żeby cena najmu, którą i tak już winduje cena tzw. metra odtworzeniowego, była dla najemców przystępna. Jak na razie deweloperka szaleje a fundusze  hedgingowe kupują hurtowo mieszkania  na wynajem licząc na niebotyczne zyski. Tymczasem u nas jak i w całej  Europie  i na inszych kontynentach poza Afryką społeczeństwo się starzeje, demografia kurczy i mieszkania wynajmują migranci, którzy sprawiają że w dużych miastach rynek wynajmu się jeszcze kręci. Miasta nam się rozrastają  niepotrzebnie, infrastrukturę drogową w kraju do suburbiów budujemy tak jak to drzewiej na Zachodzie budowali, grunty pod miastami tracimy, co jest głupotą. Popełniamy wszystkie błędy które ci bardziej rozwinięci popełnili przed nami. Obecnie na siłę zazieleniamy centrum miast, nie bacząc na to że np. place mają inną funkcję niż parki. Nie zachowujemy żadnego umiaru tylko tak od ściany do ściany, jak nie betonoza totalna to pieprzniem park gdzie się tylko da. Parki zamieniamy w siłownie a siłownie  usiłujemy uparczyć. Jest to idiotyczne i generujące problemy, jak wszystkie radykalne działania.

Oszczędzanie wody chce się wymusić jej ceną, bo tak jest najprościej dla zarzundzających a nie zmianą świadomości, nie  informuje się społeczeństwa że nawet w nowoczesnych oczyszczalniach nie oczyszczamy  ścieków w 100%. Wymaga się od obywateli sortowania śmieci ale nie interesuje zarzundzających co się z sortowanymi odpadami dzieje na wysypiskach i gdzieś zarzundzające majo  działania koncernów pakujących co się da w plastiki i sztucznidła. Wykonujemy wszyscy w związku z tymi kretynizmami  mnóstwo działań całkiem niepotrzebnych bo zarzundzające   tam gdzie zmiana jest naprawdę potrzebna odpuszczają. Ciężar zmian "eko" przewalany jest  na społeczeństwo, radośnie zapominają polityczne o największych trucicielach i śmieciarzach. Do tego ta kultura zakazu, mła pragnie przypomnieć że masową hodowlę zwierząt na futra załatwiono w świecie zachodnim nie zakazami tylko zmianą świadomości społeczeństwa. W podobny sposób można skończyć z hodowlą przemysłową zwierząt, z radościami związanymi z uprawą GMO. Nawet z dziurwami w ziemi typu kopalnia w Bełchatowie ( bez wody nie sposób  żyć, z ograniczoną ilością energii da się przeżyć ). Jednakże lepiej cóś zarzundzającym się udaje doduszanie słabych a odpuszczanie tym silniejszym, którzy mogą się w spór prawny wdać z państwami czy organizacjami. W końcu obudzą śpiącego olbrzyma, czyli masy, które nieźle pogonią politycznym kota. Ament! Jak wiecie  mła nie jest straszliwą konserwą, podobią się jej różne zieloniaste działania, permakultury i wogle. Mła tylko nie lubi opowiastek o tym że auta na prund nie trują, w sytuacji  kiedy trują cóś bardziej niż stare diesle i nie podobie mła się działania ozieleniałej i zmurszałej KE preferujące np. działanie jednego przedsiębiorcy  od elektrycznych autek i ustawiających pod niego prawo  ( szczęśliwie zadarł z najsilniejszymi związkami na świecie i od Skandynawii zacznie się w Europie rozpierdółka  Zielonego Ładu, tak jak zaczęła się tam rozpierdółka covidozy ), co dzielnie kopiują nasi co bardziej "postępowi" politycy.  Mła znaczy nie lubi radykalnych ideologii i korupcji, a zdaniem mła to właśnie stoi za cudownymi pomysłami obecnej KE, jej naśladowców  i działaniami różnych takich od zieloności.

Nie jest żadną tajemnicą że polityczne Zielone są jak te arbuzy, z zewnątrz zielone w środku czerwone jak ten robotniczy sztandar z dawnych czasów. Żebyż Zielone jeszcze pamiętały że sztandar był  czerwony "bo na nim robotnicza krew".  Niestety Zielone cierpią na wybiórczą sklerozę i  po komunie w pamięci im się ostały jeno zamordystyczne metody a zieleń kojarzy im się raczej z barwą dolarów niż z lasami czy stepami. Jak każda władzuchna Zielone wytworzyły  wokół siebie sieć pieczeniarzy, aktywistów, którzy walczą z problemami. Powielają tym samym klasyczną dla czerwonych ścieżkę walki socjalizmu w drodze do komunizmu, z problemami, które ten socjalizm w drodze do komunizmu stworzył. Stare zielone aktywisty paczą i nie mogą się nadziwić, co bardziej krewkie gromy miotajo na nowych zielonych, zwlaszcza tych politycznych Zielonych, którzy są jak te nowe ruskie, znaczy umiaru nie majo. No i wychodzi z tego że zieloność nie jedno ma imię, ruch jest bardzo podzielony. Mnóstwo ludzi zasłużonych dla propagowania idei zrównoważonej gospodarki, ochrony przyrody, czystości wód i powietrza oczy w słup stawia na widok działań przyklejaczy czy opowiastek o tym jak to zabieranie ziemi rolnej pod  wiatraki jest cacy. No ale młode walczo, jak niegdyś ZMPowce walczyły o socjalizm w drodze do komunizmu dla ludu miast i wsi,  co mła raczej nie dziwi, bo młode bardziej lubio walczyć niż porządnie pomyśleć. Hormony  wyraźnie przeszkadzajo, stąd te walki i radykalizmy.

Młode oczywiście jeszcze słabo świadome że ich durny zapał pozwala cwaniakom na wygodne urządzanie się w życiu, kosztem wszystkich innych. Cóż, każda epoka ma swoje Hitlerjugend, dlatego mła nie reaguje oburzeniem na durnoty wypowiadane przez nawiedzono młodzież. Mła wie że za jakiś czas, te zielone dojrzejo i często będo się wstydzić wygadywanych wcześniej głupot, czy działań. Część oczywiście nawet po osiągnięciu dojrzałości będzie brnąć, bo zdaniem  mła tak zawsze jest, szczególnie jak z brnięcia można jakąś kasę wyrwać. Kiedy idea się już całkiem zdewaluuje to takie zielone zostają konserwatystami, bo one słowo konserwatyzm utożsamiajo z ukochanym zamordyzmem. Mła to przerobiła z okazji upadku komuny, się napaczyła że ho, ho i jeszcze raz ho. Mła uspokaja tych krewkich starych zielonych, po okresie "rewolucyjnym" czy też "ekstremalnym"  zawsze następuje ruch w kierunku centrum, prawidłowość taka. 

Tak jak Máo zhǔxí yǔlù były Biblią hunwejbinów tak dla Zielonych i zielonopodobnych biblią jest hipoteza o antropogenicznym pochodzeniu globalnych zmian klimatycznych, w skrócie AGO a w narzeczu podobnych mła ludziów zwana  Globalnym Ocipieniem. Tak, hipoteza bo do teorii to tu jeszcze sporo brakuje. Do tzw. konsensu naukowego ( dla mła to pojęcie bzdurne, nauka to nieustanny proces  falsyfikacji, jakiekolwiek umawianie się na to jak nam świat wygląda to czysty akademizm a nie nauka ) jest tak samo daleko jak w przypadku nazywania przez niektórych naukowców covidozy pandemią choroby w wysokim stopniu śmiertelnej. Szczerze pisząc to  parareligia pod tytułem klimatyzm ściera się obecnie z parareligią pod tytułem antyklimatyzm, nikt nic nie wie więc sobie ludziska tworzą w łebkach wyobrażenia a naukowcy głównie modelują, co i raz występując z rewelacjami, które wstrząsają wyznawcami obu parareligii. Mła przypomina jak to było z modelowaniem przebiegu srandemii, całe stadiony chorych i chłodnie na pełnych obrotach ( no raz się przydały, kiedy na skutek durnego zakazu pogrzebów trzeba było urządzać masowy pochówek zwłok coby fałszywa groza sandemii nie przerodziła się w prawdziwą epidemię w Bergamo ), no i gdzie tak było? Nigdzie tak nie było. Podobnie jest zdaniem mła z palcem na wodzie pisanym Globalnym Ocipieniem. Pamiętacie jeszcze słynną dziurę ozonową, która wyparła freon z lodówek? Wszystko wskazuje na to że jest zjawiskiem cyklicznym, jak najbardziej naturalnym i gówno mającym wspólnego z jakąkolwiek działalnością  ludzkości, taa... Pojawia się i znika a wzrastająca ilość nowotworów skóry w krajach Zachodu ma więcej wspólnego z tym że od stu lat trwa moda na wystawianie odkrytego ciała na wielogodzinną słoneczną ekspozycję niż z wiadomą dziurwą. Doszliśmy nawet do opiekania się w "sztucznych" promieniach UV ale lepiej wyhodowanego nowotwora było zwalić na dziurwę niż na własną głupotę.

Niedawno odbył się kolejny zlot wyznawców Globalnego Ocipienia, gospodarzem był Dubaj. Tak, nie przewidzieliście się, szczyt klimatyczny odbył się w ZEA, mła czeka kiedy Coca - Cola i Heineken zasponsorują jaki kongres diabetologiczny a Jack Daniels serię spotkań klubów AA. Wyglądało to cóś jak krucjata dziecięca i było równie skuteczne jak zdobywanie Ziemi Świętej przez nieletnich. Księciostwo  a właściwie  szejkostwo ZEA wykorzystało jak należy spęd do handelku paliwkiem kopalnym, zielone się przeleciały mało ekologicznym środkiem transportu pod tytułem samolot ( a powinny pięć miesięcy temu wsiąść na rowery ) do tzw. atrakcyjnej destynacji, w której to robiły sobie zdjęcia we wdzięcznych pozach z rozmaitymi politykami, nic nikomu to nie dało poza kontraktującymi ropę, politykami nabijającymi sobie punkty wyborcze i młodymi zielonymi zażywającymi słoneczka na koszt różnych fundacji i naiwnych wpłacających na konta netowych zbiórek.  Pośmiewisko nie mające nic wspólnego z rzeczywiście zmieniającymi status quo protestami eko z lat dziewięćdziesiątych  XX  wieku, żenada wymieszana z hucpą.

A mła  sobie egzystuje w kraju cholernego smogu,  mając z jednej strony stracha że prędzej czy później wypluje płuca a z drugiej boi się przeziębień, bo siedzi w niedogrzanej chałupie bowiem zalicza się do takich cierpiących z powodu tzw. ubóstwa energetycznego. Jakość wungla spalanego w chałupach, któren to wungiel jest i tak drogi,  między innymi z powodu ingerencji w rynek w imię Globalnego Ocipienia, jest dodupna a sieć nasza prundowa jest a jakoby jej nie było. Rachunki za sieciowy prund  jeszcze wyższe niż za wungiel, więc lud pali wunglem. Fotowoltaika włączana do naszej sieci podnosi ponoć napięcie czy coś, ci mający  OZE znaczy źle tej sieci robio za to z siecio nic nie robio ci co za modernizacje sieci  odpowiadajo.  Tani prund z domowych  OZE po bliższym przyjrzeniu okazuje się bynajmniej nie tani a jeszcze resztkom naszej starej sieci szkodzi, no dupanda. Ech... Węgiel jest dobry jak jest dobrej jakości, jak mamy odpowiedni piece i jak palimy w nich zgodnie z instrukcją. Prund z wungla jest  jeszcze lepszy  bo kominy elektrowni mają znacznie lepsze  filtry niż kotły dla indywidualnych. Prund z inszych źrodeł jest jeszcze lepsiejszy. Tymczasem prund drożeje, sieć się sypie a my brniemy w jakieś ideologiczne majaczenia, niczym rzetelnym tak naprawdę niepoparte. Koszta rosną. Wiadomo że u nas przez długi czas będzie miks energetyczny, inaczej się po prostu nie da, choćby się polityczne i te Zielone posrały ze chcenia. Jak chcemy mieć czyste powietrze to budujmy elektrownie, może tylko nie takie  na węgiel brunatny. No i byłoby miło gdyby elektrownie nie inwestowały w kopalnie, których złoża są na wyczerpaniu. Jak już wiatraki to stawiajmy  je w takich miejscach gdzie wiówa, np. na morzu.

Może więcej  mniejszych elektrowni wodnych, nie wiem, qurna, nie znam się na tym. Co gorsza zaczynam podejrzewać że tzw.  eksperci tyż się gówno znajo. Zamiast kombinować z tanim prundem, bronić miksu i przyjąć jakąś rozsądną ścieżkę odchodzenia od paliw  kopalnych,  polityczne bredzo że powinniśmy złomować sprawne samochody po to żeby kupić nowe, niby bardziej ekologiczne. Niebawem będziemy płacić nowy podatek od aut spalinowych, co jest niczym innym tylko wyciąganie kasy od ludzi, niczym nieuzasadnionym. To jest chore. W EU nasi politycy powinni szukać sprzymierzeńców pozwalających na obronę interesu naszych obywateli przed ubożeniem, które wymusza najtańszy sposób ogrzewania,  a nie dopieprzać zwyczajnym ludziom  w imię lewackich ciągot bogatego przeca establishmentu. Może do naszych politycznych dotrze jak prezydent  Warszawy  przerżnie wybory, na razie robi wszystko w tym kierunku by nawet Warszawka nie zdzierżyła jego zieloności. Mła siedzi w chłodku i tak sobie myśli że przetrwa ten Sybir jak białe niedźwiedzie Globalne Ocipienie. Nie wiem czy wiecie że wbrew narracji mendialnej populacja  niedźwiedzi polarnych  od lat sześćdziesiątych XX wieku rośnie. Hym... wbrew modelowaniu czy cóś. Klimat i niektóre gatunki zdawa się majo jedynie słuszny ekologiczny pogląd na stan  świata głęboko w dupie, wygląda na to że tak w  dolnej części okrężnicy, jak nie głębiej. 

Dziś w ramach ozdobnika  tradycyjne grudniowo kartki świąteczne a  w Muzyczniku Marylka.


środa, 6 grudnia 2023

Mikołajki planowajki

Taa... a w schronisku bal, disco na sto par czyli koty majo roszczenia. Mła ledwie nadąża za niemożebnymi żądaniami, rozporządzeniami w sprawie i takimi zwyczajnymi obowiązkami niewolnika. One kotowskie w ramach wdzięczności skargi na samopoczucie wnoszą: uszko boli, śloza w  oczku, strzyka w ten łapce co to jej nie ma. No różności są, ale nic co by wpływało na obniżenie apetytu. Ten jest świetny i dochodzi nawet do scen  gorszących jak: siostrzany napad na talerz z kanapkami ( żegnaj rolado ustrzycka zniknięta w zębiastej paszczy Sztaflika i bezzębnej paszczy Szpagetki, która rzecz jasna oficjalnie to tylko paszteciki i inne przemielone ), kręcenie się  Mrutka  koło zupy z której wkładka "wyszła" w tajemniczych okolicznościach  ( bardzo tajemniczych  bo  pokrywka nadal siedziała na garnku ), nieustanna szpera w lodówce w wykonie Okularii i Pasiaka, namolnie pchających się na lodówkowe półki jakby pragnęli silnego schłodzenia. Jednym słowem rozpasanie! Oczywiście koty są grube co cud: Mrutek przekroczył  sześć kilo żywca a Pasiak go dzielnie goni zyskując ksywkę Beczkochód,  Okularia przoduje panienkom z wagą zbliżoną do chłopaków,  Sztaflik ma podwójnego prezesa na karku, nawet moja modelkowato wieszakowata Szpagetka zapuściła sobie małego prezesika i okrągły brzuszek. Wyglądają dobrze i gdyby nie uszne narzekania i oczkowo - ślozowe problemy, które  zdaniem mła wynikają z namiętnego wietrzenia tyłków, to byłoby OK.

W domu przed mła sprzątanie. Żadne tam przedświąteczne porządki tylko uczciwe odgruzowanie chałupy. No bo wicie rozumicie, mła musi zrobić  miejsce na te swoje dekory i po prostu wywalić co zbędne. Nie tak że od razu do śmieci, co  bardziej lepszego to do ludziów, którym się przyda. Trza zatem zrobić przegląd  i pomyśleć nad tym co zostaje w chałupie a co wychodzi. Czasochłonne te przeglądy ale konieczne, nie ma że nie ma bo inaczej mła będzie się poruszać jak w labiryncie pomiędzy workami ze spakowanymi rzeczami, które mła już nie są potrzebne. Mła się tego strasznie nie chce robić ale wie że trza. Mamelon tak ma z ciuchami, są rzeczy z których człek wyrósł ale któś pochodzi, takie w których lepiej się publicznie nie pokazywać ale w ogrodzie czy w domu jeszcze ujdą  ( tzw. przydasie ), no i takie co to w sam raz do podłóg ścierania się nadadzą. Przy tych porządkach odchodzi tyż gotowanie świąteczne, w tym roku ograniczone u mła do kapusty z grzybami, kapusty z  grochem, kapusty bigosowej. To na specjalne życzenie Cio Mary. Do tego zupa grzybowa z grzankami  i kompot z suszu będą zapodane. Mła te kapusty ugotuje wcześniej i pomrozi, dla Cio Mary to będzie radosna odmiana po żarle typu zupka bobovita. Mamelon pomna sukcesu Sławencjusza z sandaczem liczy na ocieplenie i wędkarskie ciągoty małża. Ciastkowanie w tym roku słabiutkie, nie bardzo będzie kto miał jeść i mła sobie odpuszcza. Cio Mary ma problem z makiem, keks w  ogóle odpada z  przyczyn oczywistych a mła jakoś nie bardzo ma ochotę na sernikowanie. O ile Cio Mary wyrazi chęć to mła zasernikuje ale Cio Mary jak na razie zafiksowana na kapustach. Mła ma nadzieję że do świąt szczęka Cio Mary na tyle do siebie dojdzie że mła zapoda kapusty bez blendowania.

Mła powinna cóś o świecie matrixowym  czyli mendialnej wersji rzeczywistości napisać ale tak szczerze pisząc to jej się nie chce. U nas się wałkuje do tego stopnia że mła ma odruch wymiotny jak tylko buźki politycznych widzi, na świecie to daleko od naszej scenki kabaretowej, dla niepoznaki zwanej polityczną, nie jest. Głupota nie zna granic państwowych, idioci wszystkich krajów  łączą się, znaczy polityczne wszędzie so głupawe i kombinujące a wdzięczne społeczeństwa wyszukują ratunkowo bardzo zdziwnych ludzi jako remedium na dotychczasowe rozpasanie politycznych. Ech... macki opadajo  i człek się zniechęca. Mła coraz bardziej podoba się pomysł z apką zamiast politycznych ale co robić z tzw. aktywistami, którzy w zasadzie są politykami bowiem z aktywizmu żyją jak politycy z polityki. Problematycznie cóś się tegoten. Przed nami kolejne wybory, w tym te do europarlamentu i w Europie powolutku zaczyna się grillowanie europolitycznych, np. rozliczanie euromerkelizmu, covidianizmu i tym podobne działania. Odnoszę wrażenie że to w ramach różnych kampanii przedwyborczych. Mła sądzi że za około półtora roku tzw. Zielony Ład stanie się w takim stopniu nieładem, że padnie niewdzięcznie a sromotnie a na jaw wyjdą całkiem nieekologiczne interesy korpo i całkiem duża pojemność kieszonek niektórych członków KE. Cuda, cuda nas czekają, że tak sobie kolędowo polecę. Oczywiście to jest wróżkoednizm ale coś mła w mózgu swędzi że tak to będzie. Do wpisu polytycznego się zbiorę ale  będzie on miał mało wspólnego z bieżączką, mła się raczej rozwojowi pewnego zjawiska przyjrzy.

Kurtularnie to jest tak że mła oglądała tzw. filmy oskarowe i jakoś żadnemu z oglądanych by tej nagrody nie przyznała. Aktorsko OK ale hym... poeci za dużo mieli na myśli. Mła razem z kotami przerzuciła się na stare seriale, koty oczywiście faworyzują te przy których im się najlepiej chrapie. Mła zaczyna siebie  podejrzewać o to że podobają się jej te piosenki, które już kiedyś słyszała. Staruchostwo znaczy ją dopada. Taa... Jeśli chodzi o czytelnictwo to mła właśnie zalicza dno, beletrystyka nuży a dość ma lektury, którą określa mianem  naukowizny. Chyba przejdę na poezję, krótko a o najważniejszościach. Muzycznie to mła wróciła do Bacha i włoskich kompozytorów doby baroku, taka odtrutka na handlowe jingle bellsy, którymi katują nawet w Żabkach. Zaraz wychyną żebrzące aniołki i sklepowe Mikołaje, strach się bać. Mła się marzy handlowa strefa wolna od świąteczności, jakoś tak by jej przyjemniej było w domu z dekorami własnymi, przesytu by nie czuła. No ale handlowe nie odpuszczą, skutecznie obrzydzą człekowi święta nadmiarem świąteczności w imię nieświętej trójcy - obrotowi, wpływowi i zyskowi, ament. Koncerty Sebastiana koją nerwy zmęczone handlową świątecznością. Was muzycznie napasę inszością, w Muzyczniku stare piosenki. Niektóre to nawet w dwóch wersjach. Zdjątka to dekory świąteczne mła i dekor drzwiowy Mamelona, wspominki po piernikach, jest też Pasiak z  mikołajkowym prezentem od Cio Mary. Na sam koniec to nabytki  mła same wiecie skąd.





niedziela, 3 grudnia 2023

"Łuki w juki a łupy wziąć w troki"

Jak wiecie plany były ambitne, szafa i ramki, udało się zrealizować je w połowie, znaczy mła nabyła ramki a z nabycia szafy nic nie wyszło. Szafy i owszem były ale raczej takie XIX wieczne historyzujące kobyły, z ukłonami w stronę flamandzkiego baroku albo w zestawach meblościankowych, niemiłym dla nas wspomnieniu lat siedemdziesiątych XX wieku. Już po pierwszych wizytach w starociarniach stało się jasne że na spotkanie wymarzonej i to w cenie która nie będzie wymagała kredytu spłacanego przez lat dziesięć szanse są znikome. Natomiast owalne ramki z drewna insza inszość. Mła nawet dorwała takie z wypukłym szkiełkiem, umożliwiające umieszczanie trójwymiarowych przedmiotów w ramce. Oczywiście wszystkie ramki wymagają sporo pracy, trzeba je potraktować nożykiem, papierem ściernym, szpachlówką i farbą. No nie ma lekko, ramki to raczej możliwości, nie gotowce, które już można używać. Dlatego mła pokaże je  już po ulepszeniach własnych.

Oczywiście ramki to nie wszystko co mła w ręce wpadło, mła naszła różne drobiazgi, które zapragnęła posiadać. W oko wpadły jej  takie skarby do przewożenia których nie potrzeba tira ale zezwoleń różnistych, jakby to EU nie była jednym wielkim rynkiem wewnętrznym. Mła nie będzie tu zeznań w sprawie składać bo choć handel odchodzi na terenie EU na całego to oficjalnie ten handel starociami sprzed epoki zakazów wwozu do Europy nie ma prawa istnieć. Sytuacja  jest cóś taka jak z przemytem ludzi - wszystkie europejskie państwa udają że nad procederem panują a busy krążą, pontony wpływają, na emerytury któś pracować musi. No ale wprowadzić zakaz to się nieźle politycznie ustawić, ucywilizować sprawę migracji znacznie trudniej i zrozumienia cóś mniej. Wyborczych punktów się nie nabije. Hym... podobnie  jest z przemytem inszych dóbr. Kultura zakazu  kwitnie w najlepsze a czarny rynek ma się świetnie, porażka amerykańskiej prohibicji i narodziny mafii nie dały tępomózgim politykom nic do myślenia.

Mła brzydko myśląc o ustawodawcach całkiem legalnie wwiozła urocze stare krówsko z mosiądzu, takie z garbkiem tłuszczowym. Krówka wygląda stareńko, odlew zdążył z lekka popękać. Mła nabywszy też szkiełko, szklaną kulkę millefiori. Kulka miała na sobie nawet kartkę że jest millefiori Murano ale mła cóś nie dowierza. Po pierwsze  karteluszek zachwalający był napisany w języku Goethego, po drugie mła za ten drobiazg dała dwa euro. Co prawda kulka była z kartonu a sprzedający był wyraźnie zafiksowany na przedmiotach z metalu, za które żądał jakichś absurdalnych cen, ale zważywszy na cenę szkiełek z Murano cóś mła się nie chce wierzyć że jest ślepą kurą, której na skutek braku rozeznania sprzedawcy trafiło się ziarno. Albo kartonowy był początkujący albo mła kupiwszy rzecz w stajlu i mła  bardziej prawdopodobne wydawa się to drugie. Mła tak sobie mniema że krówka jest autentyczna, bitwa o cenę była wyczerpująca, targowanie millefiori cóś za łatwo poszło.

Mamelon po niepowodzeniach z szafą pocieszyła się starą wazą firmy Bosch, którą mła dzielnie wynalazła w jednym z kartonów. Bitwa o cenę toczyła się za pomocą argumentów: jest sygnatura ( sprzedawca ), nie ma pokrywy ( Mamelon ). Waza poszła za pięć euro! Mamelon już ma plany związane z wazą i dekoracją świąteczną. Potem Mamelon dopadła dzbanek z liśćmi winorośli, tyż pięć euro,  a na samym końcu współczesny półmisek Tiffany Boutique Italy, który bohatersko utargowałyśmy na osiem euro, sumę poniżej ceny sklepowej. Zdaniem  mła przepłaciłyśmy o trzy euro, ale niech sprzedawcy będzie za te uśmiechy i "jolie madame". Potem Mamelon wpadła w szklany szał, dzięki czemu w domu są dwie nowe solniczki, słoiczek z dokupioną osobno "srebłną" pokrywką mogący robić za musztardówkę oraz wiekowy słoiczek niewiadomego przeznaczenia. Słoiczki niestety były trudnotargowalne, chyba tylko jeden poszedł w ludzkiej cenie czyli poniżej pięciu euro ( mła swoje ramki bezczelnie targowała na dwa, trzy euro i jeszcze robiła miny ). Po fazie szklanej nastąpiło u Mamelona przygarnianie okutych korków, mła  w tym nie uczestniczyła uznając od początku ceny korków za zbyt wygórowane, jednakże Mamelona "w ciągu" trudno było do koreczków zniechęcić. Więc  odchodziły namiętne  targi w których korki osiągały cenę wazy, tej sygnowanej i bez pokrywy.  No bo wicie rozumicie dla mła okazja to olbrzymi lniany obrus pięknie tkany, taki w sam raz na Mamelonowy stół, szmatuchna świeża zakupiona za  dwa eurosy. No i to by było na tyle.