wtorek, 30 listopada 2021

Bye, bye listopad!

Mła jest zła, napisała  post a on wziął i zniknął  bo mła przycisnęła gdzie  nie trza. To wszystko przez brak światła.  Mła jest niedoświetlona  jak te  roślinki i żadna żarówka, choćby  jak najbardziej zbliżone  widmo światła miała  do dziennej jasności, nie jest w stanie mła uszczęśliwić. Mła taka rozwalona brakiem światełka naszej gwiazdy działa na pół gwizdka i przyciska  nie te klawisze co cza. Ech... Pogoda  na dworze dodupna, nie pies ni wydra, znaczy ni  zima ni jesień. Jakieś tam placki śniegowe, dużo  błota i wilgotny ziąb w powietrzu. Deprymujące. Mła postanowiła walczyć  ze złym wpływem aury i wzięła  się za lekturę. Spoko, po ostatnich ambitnych ( zbyt ambitnych  jak dla mła ) pozyszyn to mła się rzuciła, oprócz na Muminki nieśmiertelne,  na opowieści kulinarne z Białorusi.  Tak, tak, opowieści  bo to cóś więcej niż taka zwykła książka  kucharska, to troszki o historii i takich tam obyczajówkach. Wicie rozumicie, mła czyta przepisy na draniki, bulbiszniki, cybryki, oładki i zwykłą babę ziemniaczaną ale okraszone . Wszystko to co tu zapodała z ziemniorów, mła ma wrażenie  że Rusini opanowali sztukę  obróbki ziemniora w stopniu niespotykanym gdzie indziej. 

Ta białorusińska  kuchnia nie jest jakoś szczególnie wykwintna, to raczej proste gotowanie, proste ale nie prostackie.  Doszłyśmy z Ciotką Elką do wniosku że należy wypróbować przepis na babkę ziemniaczaną nadziewaną grzybami. Wygląda smacznie: 10 ziemniaków ścieramy na papę, dodajemy łyżkę stołową mąki, sól i pieprz. Smarujemy bardzo grubo masełkiem głęboką patelnię i rozlewamy połowę masy ziemniaczanej. Na to kładziemy farsz przygotowany z  30 gram suszonych, namoczonych, ugotowanych i  posiekanych  grzybków przesmażonych na masełku z dwiema zeszklonymi cebulami i doprawionych solą i pieprzem. Zalewamy drugą porcją ziemniaczanego ciasta i  do piekarnika. Po dziesięciu minutach  smarujemy śmietaną ( około 4 łyżek ) i rumienimy w piekarniku. W sumie prościzna ale mła w tej prostocie dostrzega urok. Hym... w związku z nadchodzącymi ciężkimi czasami mła szczególną uwagę poświęciła rozdziałowi zatytułowanemu "Potrawy Głodowe", he, he, he.

Oprócz lekturowania to  mła się tyż ukurtularnia za pomocą nettu. Jako stara gospodarcza konserwa ogląda sobie program Wróbewskiego, co się nazywa "Wolność w Remoncie". Mła nie we wszystkim zgadza się z Wróblewskim  ale przynajmniej  może się dowiedzieć co można nowego poczytać. No i zawsze to lepsze niż te  występy politycznych i łopozycyjnych, którzy pieprzą przed siebie przekazy dnia. Oczywiście mła ogląda tyż  stare ale jare programy ogrodowe, trza mieć  jakąś przyjemność. Jak zwykle przy tym snuje ogrodowe gryplany, ostatnio pełne drzew i krzewów. Ogląda tyż sukinkulentowe ogrody, tzw. desert gardens. Gdyby mła kiedykolwiek miała przydomowy ogród zimowy to takie właśnie pustynne nasadzenia by miał. No cóż, na razie ma ogród zimowy na parapetach - tyż dobrze. W ogrodzie  niezimowym to mła powinna obsypać nowo posadzone w tym roku magnolki. Pod koniec tyźnia to zrobi, ma być bardziej sucho i nieco cieplej. Przed przyszłotygodniowym spadkiem temperatury mła zabezpieczy też niektóre insze  delikatesy. Mam nadzieję że spadnie  nieco więcej śniegu, kordełka oszczędziłaby  pracy mła i zrobiła dobrze jej kręgosłupu. A teraz mła szykuje  się na Andrzejki, wokół niej same  Andrzeje - Wujek Jo ( kiedyś chciał żeby rodzina nazywała go imieniem Andrzej ale rodzina zaprzestała bo na nie nie reagował ), Jądrzej , no i najważniejszy Andrzej dla mła - Tatuś. Mam nadzieję że Tatuś przeżył już zamkniętą Portugalię i najnowszego wirusa z kolcami, ogonem i rogami i nie będzie  się usiłował ze mła wykłócać i grozić jak to weźmie czepionki na wszystko. Przed wyjściem andrzejkowym mła musi jeszcze dopieścić koty, żundania są.

Dzisiejsze zdjątka to ten wygrzebek w towarzystwie. W muzyczniku nadal Wanda Warska.

poniedziałek, 29 listopada 2021

Groch z kapustą w różnych sosach

"Jakoś tak się składa, że w ostatnich czasach między teoriami spiskowymi a rzeczywistością istnieje coraz mniejszy interwał czasowy" 

Komentarz z netu 

Pomieszanie z poplątaniem, groch z kapustą i dysonanse poznawcze. Chaos, Panie tego, chaos po całości. Bańki i banieczki, wojny i wojenki ale jak się dobrze przyjrzeć to jest prosto. Klucz tylko znaleźć. Podziały w świecie biegną  cóś inaczej niż nam to mendia przedstawiajo. Narracja w mainstreamie jest  taka: zaszczepieni walczą z antyszepionkowcami. Taa... tylko jakim cudem  większość antyszczepionkowców jest zaszczepiona? Narracja wśród  przeciwników przymusu jest taka  że  albo walczą z faszyzmem  albo walczą z komuną, czasem walczą nawet z oboma  naraz i sami ze sobą. Wszystko to tylko pitulenie, jak odrzucić nazewnictwo to widać jasno że ścierają się ze sobą zwolennicy przymusu państwowego i jego przeciwnicy. Wyszło to  daleko za sprawę szczepionek, których skuteczności nie broni już nawet skorumpowana WHO.  Nie broni bo się bronić nie da, fakty można  bowiem różnie interpretować ale nie da się im ni cholery  zaprzeczyć ( szczepionki nie działają i trza znaleźć jakieś  wyjście  z sytuacji, wyjście nazywa się Omicron ).  To jest właściwa linia podziału - zamordyści kontra swobodziarze, żadnej innej tak naprawdę nie ma.  Oczywiście nie idzie to prosto i łatwo. Niedawno nasz przyłębski trybunał uznała że prawa człowieka  nie zawsze są zgodne z polską konstytucją, część zamordystów bardzo  źle  to przyjęła a część  wolnościowców hurra. Hym... mła  zdumiewa ta radość  wśród  tych  co niby za wolnościo. No bo wicie rozumicie, wolność  ale od czego? Jak na razie to mła wychodzi że w wielu przypadkach jest to wolność  od rozumu.

Nie miejcie złudzeń, cały czas mła o tym pisze że większość ludzi jest w stanie poświęcić  wolność  dla bezpieczeństwa ( vide Szwajcarzy ), oczywiście  tylko  do tego momentu w którym się orientują że wraz z zabraniem wolności zabiera się im też prawo do bezpieczeństwa ( a to się zdarza zawsze, nieuniknione  jak obroty Ziemi ). O ile konotacja słowa  wolnościowiec jest u nas pozytywna ( jakoś nikt nie pamięta że  anarchizacja  życia wykończyła naszą państwowość w XVIII wieku )  o tyle nikt nie chce  być zamordystą bo to przeca be, więc  wymyśla sobie  alibi, zasłania te ciągoty wyrosłe na strachu  i pewnie stąd  to dość zajadłe  antyszepionkowanie, foliarzenie czy płaskoziemczość.  Ciężko się przed  sobą przyznać do tego że jest się zamordystą, zwłaszcza jak całe lata myślało się o sobie jako o demokracie. Wydaje  mi się też że trochę większa u covidian niż u drugiej strony  jest konieczność tworzenia stada. Stado zapewnia bezpieczeństwo, jest nas więcej mamy rację. Taa... Foliarze  tyż to majo ale się mła odnosi wrażenie że jednak jest to słabiej rozwinięte, foliarze z natury  bywajo mniej stadni. Oczywiście do tego wszystkiego czyli grochu z kapustą, zamieszania zamordystyczno - wolnościowego podaje  się różne sosy.  U nas lubią ten antysemicki ( szczególnie widoczny po stronie prawej sceny  politycznej ) więc mamy opowiastki o tym jak to spisek żydowski wytruwa szczepionkami  cały Izrael żeby nikt nie myślał że koszerni niewolący świat za tym stoją. 

Taa... Lewa strona zapodaje za to ubite prawa obywatelskie  grillowane w zaprawie "Liberté!", mamy mieć mniej  wolności żebyśmy  byli prawdziwie  wolni.  Jakoś jedni i drudzy mniej chętnie poruszają temat właściwy - problem nie jest koszerny ale na pewno jest wielkokapitałowy, a wbrew temu co małe Zyzie z prawicy sobie myślo to kapitał nie ma narodowości. Zyzie nie lubio o wielkim kapitale tak myśleć bo to by ich zmusiło do przyznania że lewica kiedyś tam w zamierzchłych czasach miała rację. Problemem jest nadmierna koncentracja kapitału. O dziwo lewica w ogóle o tym myśleć  nie chce  bo bardzo cwanie sobie  umościła gniazdko pieniążkami wielkiego kapitału ( fundacyje różne ) i zajmuje się głównie obyczajówką, znaczy walczy o prawo do wyrażania osobowości przez procent osób niebinarnych przy jednoczesnej chęci ograniczenia praw wszystkich do dysponowania własnym ciałem ( wyjątkiem jest  aborcja,  bo na niej można ugrać poparcie aż miło i nikt lewicy  nie pyta o durnoty typu prawa pracownicze i o to kto płaci jej rachunki, hym... lewica już  żyje w świecie dochodu podstawowego ).  Też żadna to nowość, mła się powtarza jak zacięta płyta.

Rzecz jasna jest sporo ludzi o prawicowych poglądach  i sporo  o poglądach  lewicowych, którzy  jak to się mawia  - myślą w poprzek. Nie mają judeoofobii czy zawierzeń w naukę.  Ale ci od banieczek nie bardzo chcą żeby to myślenie w poprzek było widoczne. Bo jeszcze się  upowszechni! Tylko że myślenie ma  to do siebie  że jak  już człowiek raz  zacznie to przestać nie może i  robi  mu się w bańce ciasno.  No i bańkę opuszcza przez co bańka maleje. Nie mieści się w niej taki   gej, który  ma prawicowe poglądy gospodarcze,  jest zwolennikiem legalizacji związków partnerskich,  przeciwnikiem państwowego przymusu i jakby  było mało to uważa że obecna sytuacja migracyjna to wplątywanie zwykłych ludzi w politykę mocarstw i napędzanie kasy przemytnikom. Jeszcze tylko do  szczęścia brakuje żeby był muslimem. I na kogo ten biedny gej ma głosować? Myślę że trza nam stworzyć nową platformę ( he, he, he ) porozumienia, trzeba przy tym  tworzeniu kierować  się logiką a nie  emocjami, które ją wyłączają i tworzą z inteligentnych ludzi histeryków podatnych na sterowanie  - dotyczy to zarówno tych bardziej prawych  jak i tych bardziej lewych.

Mła nie ma  się na ten przykład na kim oprzeć, nikt w parlamencie nie  wyraża jej poglądów.  Jest jak ten biedny gej narodowiec bo wszyscy w parlamencie obecni zamiast kierować  się  potrzebą stworzenia  spójnego, logicznego prawa, wykraczającego poza partyjne i prywatne widzimisie kompromisu,  którego większość  społeczeństwa jest w stanie uznać za prawną normę,  kierują się albo ideologicznym zacietrzewieniem albo cinżkim interesem własnym. Dla prawicy ciało  winno być wolne od przymusu państwowego ale z wyłączeniem  macicy, dla lewicy  macica może  sobie  być  wolna za to cała reszta nie.  Argumenty logiczne żadne - jedni bredzą o prawach osób nienarodzonych depcząc przy tym prawa osób narodzonych ( uwielbiam te teksty o reprezentacji tych nienarodzonych, mła ma  od razu ochotę spytać kto im ową reprezentację powierzył  bo raczej  nie opiekunki prawne embrionów ), drudzy  pieprzą o zdrowiu publicznym które  jest sumą dobrostanu jednostek a nie zalecaniem wszystkim jak leci  jednej  terapii bez względu na to czy ją zniosą czy nie ( medycyna ma leczyć  przede wszystkim ludzi a nie społeczeństwo ). Jedni  i drudzy są siebie warci zdaniem mła. Dupki żałosne.

Mła chyba ogłoszenie powinna do gazety dać - "Poszukiwa się  polityka ograniczającego rolę państwa do podstawowych zadań i gwarantującego prawa jednostki do samostanowienia o sobie.  Niechęć  do koncentracji  wielkiego  kapitału obowiązkowa ( żadnych fascynacji ludźmi typu Bezos  czy Musk ). Mile  widziana  chęć przywrócenia prymatu medycyny nad  farmacją. Niezbędna gotowość do   posadzenia poprzedników  za kratkami (  mła chętnie by też posadziła niektórych z KE gdyby to tylko było możliwe ). Preferowany wiek - od 30 do 60 lat. Wymagana wyłącznie potwierdzona   umową notarialną jednokadencyjność i odróbek po kadencji dziesięciu lat  w strukturach państwowych z wyłączeniem na lat pięć spółek skarbu państwa. Oczywizda z jednoczesnym zakazem nawiązywania inszych stosunków pracy ( znaczy żadnych Gazpromów )". Fajnie by było jakby się kto zgłosił. Do parlamentu UE taka sama zasada, mła by sobie jeszcze domarzyła że możliwe ma być  odwołanie KE w głosowaniu i rozpisanie nowych wyborów. Mła  w jednokadencyjności czyli możliwości załapania się do  samorządu czy parlamentów jeno  raz na powiedzmy 25 lat, upatruje narzędzie  uleczenia tego cuchnącego bagienka, którego najgorszym przykładem jest pani która obecnie szefuje rozwalaniu KE i kto wie czy nie UE ( po uprzednim starannym rozwaleniu dwóch resortów w rzundzie Makreli, przy czym sprawa Bundeswehry śmierdzi na kilometr  ) czy nasze zarzundowe kwiatuszki. Uff, dosyć tego grochowo - kapustnego  menu, z kiepskimi sosami na dokładkę. Dzisiejszy wpis ilustrują prace Hannah Willow, w muzyczniku Wanda Warska ( w towarzystwie zawodzącego Pana Czesia ).

P.S. Pilnie poszukiwany dom  dla  Jogiego. U Psicy jest za dużo  kotów i dochodzi do ekscesów typu lanie chromego Kapsla ( inna rzecz  że Kapsel zdrowieje i wiadomo że się stawia ). Jogi wyedukowany i w  ogóle sam miód i uroda. Potrzebny kochający domek.



Jakoś tak się składa, że w ostatnich czasach między teoriami spiskowymi a rzeczywistością istnieje coraz mniejszy interwał czasowy :-)

Czytaj więcej na https://wydarzenia.interia.pl/raporty/raport-koronawirus-chiny/aktualnosci/news-rzad-wielkiej-brytanii-oglasza-nowe-restrykcje-po-wykryciu-p,nId,5672293#utm_source=paste&utm_medium=paste&utm_campaign=firefoxm
zczatwiacza interesów  do pracy w parlamencie pilnie poszukuję. Wikt i opierunek  na czas kampanii wyborczej zapewniam. Kandydatki i kandydaci tylko  w przedziale wiekowym - 30 - 60 lat."

sobota, 27 listopada 2021

Śnieg nieduży ale wagi ciężkiej, cóś jak mła

Spadł  pierwszy śnieg. Wcześnie rano wyglądał jeszcze oszałamiająco, koło dziesiątej zachwyty minęły - cinżka, mokra breja i uczucie wilgotnego chłodu.  Przygniata gałęzie, paskudnie wodnieje pod  stopami, fuj, łobrzydliwość!  Jakby  było mało tej pluchy śnieżnej prognoza na pierwsze dni grudnia z tych mało  mła zachwycających, znaczy trza zamówić paliwo.  Mało, tylko tyle coby  solidnie mury przegrzać i  nie marznąć w nocy. Oczywiście ceny opału kosmiczne ale pan premier dobrotliwie zrezygnuje z części akcyzy. Za to równie dobrotliwie z nas zedrze w przyszłym roku dla zdrowotności naszej. Hym... mła spytała Wróżki Edny czym to się skończy  taka dobrotliwość a wieszcząca jej obwieściła że wysypem robótek na czarno i że gospodarczo to będzie partyzantka i podziemie bo  nikt o zdrowych zmysłach nie będzie bulił na stojący odłogiem szpital na Narodowym czy tym podobne inwestycje. A rachunków za "darmowe" czepionki to lepiej narodowi  tak nachalnie przed oczy nie pchać i o tym  to nawet nasz niemundry zarzund wie. Mła zatem  musi  być zdrowa bo jakby co to chyba tylko na poszeptuchę będzie ją stać. Zatem trza zainwestować w paliwo coby kotów i siebie nie przeziębić.  Cóż, życie z  rachunkami za opał to nie jest radość i wesele, mła się pociesza tym że zarzund  daje choć występy rozrywkowe za ten piniądz  co z nas  ściąga.  Marna to pociecha bo repertuar zarzundu kiepski i jakby nieświeży ale zawsze cóś.

Ponieważ ostatnio co sobotę  mła baluje z hydraulikami ( jak tak dalej  pójdzie to mła napisze książkę o wyższości zaworów gazowych nad tymi powszechnie używanymi w hydraulice ) to po południu postanowiła uciec z domu i udała się po kocie zakupy  i na  przegląd mikołajowy. Nawet się jej udało choć  ten cały Black Friday po polsku to niezła ściema jest. Do domu wróciłam ledwie żywa i dobrze że Małgoś okazała serce i prawdziwy hart ducha, znaczy wykonała obiadek pod tytułem kartofel i śledź w śmietanie, bo mła padła po tych wędrówkach sklepowych ( nie żeby były dzikie tłumy, mła by się w żadne  tłumy nie pchała choćby za darmo  towar dawali - mła ma uczulenie na tłum,  po prostu wiele miejsc mła musiała odwiedzić żeby dostać to co chciała ). Koty wystąpiły z pretensją  do śledzia  ale mła udawała że nie rozumie o co im chodzi. A teraz mła sobie odpocznie, kawy wieczornej się napije a po jej wychlaniu  obejrzy  łupy i zacznie je obrabiać. No chyba że znów niektórzy zaczną wabiąco mruczeć i mła będzie musiała ( musiała podkreślam ) łobowiązek madki kotów wypełnić czyli zalec wraz z nimi.

Na fotkach to cóś  białe, wilgne i  obciążające moje rośliny, w muzyczniku joik,  pieśń z kraju wiecznej zimy.

środa, 24 listopada 2021

Listopadzizm i wymóżdżenia mła podsumowujące "rozwijającą" lekturę


Mła sobie  szuka  zajęcia, szuka  bo się martwi. Kotowymi przypadłościami (  mała dropiatka Nikusia u Kocurro ), ludzkimi przypadłościami ( dzieci Izydora  chorujo i mła sobie wyobraziła jak Izydor się martwi i z tej wyobraźni  to sama zaczęła się martwić, nie  o te testy  pitupitu ale o to że naprawdę chore dziecko Izydora stało  na deszczu po ten durny test zamiast w wyrku leżeć i na medycznych oczekiwać - nóż się w kieszeni otwiera ), roślinnymi przypadłościami ( jeden z asparagusów  cóś mła się nie podobie ). Listopadowy humor mła ma od tego wszystkiego. Jak sobie jeszcze pomyślała  o tych wmuszaniach czepionki w ludzi którzy muszą podróżować, albo leczyć  się w szpitalu to też  jej się od tego lepiej nie zrobiło. Potem sobie  czarnowidzko   uświadomiła że   po austriackim przekroczeniu Rubikonu  i niemieckich awanturach  ( Niemce to lubio totalitarne ciągoty  z Austrii sprowadzać  ) czeka nas nie miękkie rozmontowywanie systemu a raczej prędzej czy później mało przyjemne załatwianie spraw z zarzundami ( oby bez patroszenia ).   Oj, będzie się działo! Tak po całości. Mła bardzo lubi swoje różowe  okulary i nie ma ochoty ich zdejmować ale rzeczywistość skrzeczy. Listopadzieje od tego w środku, kafkizm  się w niej zalągł i dziobie duszydło mła. Trza cóś, Panie tego, zacząć  robić  żeby człowieka  nie dogniotło, tylko problem jest taki że robota się w rękach nie pali. Snuj  się za to snuje. Niedobrze. Mła się zmusiła do dokończenia lektury, którą z miesiąc międliła.  Hym... to było cóś jakby bohaterstwo.

Mła oczywiście poddusza swoje koty, podduszanie robi jej dobrze na jestestwo, koty tyż wyraźnie zadowolnione - łebki się odchylajo, oczka zapluszczajo, moduł mruczący się włącza. Mła pucha  w miękkie futra, drapie po słodkich dupkach, ćwierka  im do uszek. Pomaga, mła izolowana od  zgniłości listopadowych zapada się w kotostwo. Wieczorkami  mła udawa się do Mamelona i to jej służy.  Mamelonu chyba tyż. Za to na pewno nie służy to naszym portfelom, oglądamy różniste stronki wypatrując  okazji, które po dokładnym przeliczeniu  okazują się nie być aż takimi okazjami. Kupujemy bardzo dużo, klikając radośnie w ikonki po czym starannie  nie realizujemy zakupów.  Hym... tzw. stosunek przerywany. Czasem niestety cóś nas  jednak podkusi żeby  zakupić i wówczas jedna strofuje drugą i walczymy wspólnymi siłami z chciejstwem i materializmem. Przy okazji mamy troszki zabawy bo oferty z netu tłumaczone translatorem są po prostu cudowne.  Gdyby nie to że mła absolutnie  nie pasuje wysoka cena,  rozmiary, coolor oraz materiał z którego został towar oferowany  wykonany,  to mła pewnie by się skusiła na zakup pościeli   bo posiadanie pościeli "w stylu duszpasterskim"  wydawa się mła odjazdowe. 

Albo posiadanie czegóś w  "czeski rzucik" czy  "nadziewane w sześć płatek ". Na szczęście sześćpłatek  jest okrutny, zarówno z nadzieniem jak i bez, a czeski rzucik przypomina  coolorowe womity, więc mła nie realizuje pokus napędzanych semantyką. Taa... kretyńskie te nasze radości, mła powinna czytać Mamelonu na głos Heideggera pitulenia o nicości  a  Mamelon grzebać w myślach coby jakie kawałki miłe dla naszych uszu wycyckać z tej smętnej filozoficznej pulpy ( np. ten stosowny na czas naszej zdziwnej odgórnie zarządzonej zarazy - "Pytanie jest pobożnością myślenia", staramy się być nabożne z całych sił bowiem wiemy że "Rezygnacja jest gotowością do wejścia w nowy układ" a my sobie dopiero układ układamy, znaczy zastanawiamy się jak podzielimy pieniądze Gates'a i Bezosa  między siebie i te siedem miliardów inszych ludziów). A zamiast tego rechoczemy  z wpadek sztucznej ćwierćinteligencji.
 
No bo my tak w sprawie transhumanistycznych ciągot niektórych technokratycznych to w zasadzie jakby oprotestowujemy. Nie będziemy się z ćwiarą  zbytnio fraternizować ( właściwie to siostrzyć ).  Po pierwsze sztuczna jest dupowata i prosto ją oszukać, po drugie ma tendencje do  pętlenia się jakby Alzheimera miała. Owszem możemy się ze sztuczną zabawiać ale żeby tak cóś na poważnie to jednak nie tego. Nie ten poziom, nie ta matryca. Problem  z uczeniem sztucznej zdaniem mła najlepiej oddaje takie zdanie Rozczochranego Alberta - " Nie możemy rozwiązywać problemów używając takiego samego schematu myślowego, jakim posługiwaliśmy się w trakcie ich pojawienia się."  To nie jest przeca kwestia jakichś  obliczeń a zmian mentalnych, cóś nie do przeskoczenia bowiem do tej pory nie wiemy które z wyładowań elektrycznych , zwanych przez nas myśleniem, stanowią o naszej świadomości. Szczerze pisząc to  nie za bardzo wiemy czym  w ogóle jest ta świadomość, znamy tylko objaw, który odczuwamy.  Nasz rozwój odbywa się przez negację, kreację i weryfikację, możemy maszyny nauczyć weryfikować, troszkę negować  ale jak z uczeniem negacji i kreacją? Te  kreacje maszyn  to nie są po bliższym się   im przyjrzeniu aż tak nadzwyczajne.  Jakoś nie rozwiązują za nas problemów matematycznych z wyższej półki ( prawidłowości w teorii liczb pierwszych  choćby ), krótko  pisząc wyżej procesora nie podskoczą.  To całe pitu - pitu, opowiastki nawiedzonych  o transhumanizmie, które mła podczytywała  to takie bajki dla fascynatów technologii ( oni uwielbiajo nie widzieć słabości wysoce złożonych systemów ). Mła  cóś się  wydawa że ta cała obecna pop gadka o transhumanizmie to zwykła pulpa, przykrywka do odhumanizowania, w dodatku tak jakoś kiepsko zapodawana że nawet taka matołecka jak mła się zorientowała że to lanie wody i lep na muchy.

Owszem, technologie rozwijają się w sposób dla nas przeciętniaków niemal niewyobrażalny ale zasadniczo to jak wspomniałam  podstawowych problemów jakoś nie rozwiązujo, np. z magazynowaniem energii lekstrycznej nadal jesteśmy w lesie baterii, jakby było mało to  ciągle słabo odporni na magnetyczne zawirowania a stopień naszego uzależnienia od nieodpornych na wiatr słoneczny technologii czyni sytuację o wiele  bardziej dla nas groźną niż sto lat temu.  Do tego jeszcze te problemy pozatechnologiczne, dotyczące działania wszechświata,  złośliwie napomknę że i owszem wiemy prawie od 400 lat że istnieje grawitacja ale nadal nie znamy jej natury.  Fizyka kwantowa daje nam już sto lat odpowiedzi  na pytania  jakim cudem ten  świat trzyma się kupy ale odpowiedzi na te najważniejsze  jeszcze nie udzieliła.  Cieniutko. Wdrożyliśmy sztuczną  do obliczeń i mamy różne nowe pomysły i zabawki  ale prawdziwego przełomu technicznego i technologicznego jakoś nie widać. Opowieści o zmianie  ludzkości za pomocą technologi w świadomy rój mają  w sobie ten sam czar co opowieść o potworze Frankensteina. I ten sam stopień realizmu. Za pomocą dostępnych technologii to można odczłowieczyć i odświadomić, to wszystko. Ludzie będący stale on line to żadna mentalność roju tylko cinżki nałóg. Tyle po lekturze ( ciężko mła szło, z przerwami, dużo mundrych wyrazów ), która miała mła rozwinąć i wogle jej otworzyć nowe horyzonty. Mła teraz powie polecającemu lekturę że nic z tego nie zrozumiała  bo stara jest i ma umysł sztywny jak galareta prosto z lodówki, zawsze to grzeczniej niż mu zapodać że on cinżko naiwny ( młodzi ludzie już tak majo, ostatnio tak się jakoś zrobiło że dla mła młodzi to ci  co są po trzydziestce, he, he, he, przejawiajo  taki stopień naiwności który za czasów młodości mła charakteryzował znacznie młodszych osobników  ). A mła weźmie się tradycyjnie listopadowo za  "Dolinę Mumunków w listopadzie", lekturę sam raz dala niej, taką do której chętnie wraca bo nie ma w niej żadnych cinżko mundrych wyrazów.

Dobra, teraz o ozdobnikach - to jesienne elfy i wiedźmy autorstwa Arthura Rackhama,  brytyjskiego ilustratora z przełomu wieków XIX i XX.  W muzyczniku możecie sobie odsłuchać co obecnie podśpiewuje sobie mła. Ryczę jak Florence, własny skrzek mnie na duchu podnosi. I aaaaaaaa, aaaaaaaa, aaa, aaa, aaejkheaaa, akhhaaa!

poniedziałek, 22 listopada 2021

Codziennik - jesienność późnolistopadowa

Prasóweczka - mła przeczytała artykuł pani K. z jej żądaniem segregacji sanitarnej skierowanym do zarzundu . No cóż było klasycznie, jak to cza segregować bo część społeczeństwa zawierzyła nauce i co z tego ma. Mła do tej pory sądziła że zawierzenia to głównie w "Gościu Niedzielnym" ale widać mła się robi otępiała na starość. Na pewno jednak mniej niż redaktory który taki kawałek puściły w gazecie, mającej w stopce redakcyjnej hasło "Nie ma wolności bez Solidarności". No i gdzie ta solidarność i ta wolność? Cóś jakby mentalność Kalego, solidarnie to jest tylko wtedy kiedy solidaryzujemy się z tymi wyczepionymi bo nam za to płacą? Co to w ogóle za nawoływanie do podziałów?! Pani K. mentalnie cóś blisko do pani G. działaczki na rzecz zwiększenia praw zygot i płodów kosztem życia praw ludzi urodzonych, zdaniem mła obie są ciężkostrawne. Do tego stopnia że mła ma ochotę tym paniom zaproponować udział w takim performance jaki widziała w filmie "La Grande Bellezza" - solidny rozbieg i przypieprzenie czółkiem w filar akweduktu.  Trzecia pani która jest dla mła denerwująca to pani Makrela, której cóś cinżko się rozstać z urzędem i co i raz jakiegoś byka gabarytów przewodnika stada ustrzeli.

Na szczęście udało jej się tym razem wkarwić nawet własny zarzund który wyczuł z kolei wkarw unijny. Na jedno szczęście nasze dupki poczuły że kryzys na granicy się zaraz będzie kończył i przynajmniej się podłączyły pod unijną politykę z groźbą odcięcia połączeń kolejowych. Mogli to zrobić w sierpniu ale słupki były ważne. U nas mendialne ogólne pianie jak to Polacy chcą lockdownu. Taa... proponuję tym razem zmienić taktykę, Biedronki i Lidle nie pracujo, urzędasy zapiendralajo - każdy chce odpocząć. Mła czyta te opowieści Szeherezady w mainstreamie informacyjnym  z obowiązku, są bowiem nużąco jednostajne, jednostronne i wykrzywiające obraz rzeczywistości. Dotyczy to nie tylko srandemii ale też wszelkich nowych wałków. Cóż, po tej lekturze politycznej wiem już jedno - o ile nie pojawi się któś mający cóś racjonalnego i realnego do zaproponowania to mła sobie darowuje wybory - szkoda jej głosu bo wszyscy teraz obecni w polityce nie majo jej nic do zaproponowania. W żaden sposób nie są przedstawicielami ani opinii mła ani jej interesów. Politycznie to mła jest obecnie na etapie spuszczania wody po obecnym zarzundzie i jego parlamentarnej opozycji. Dobra łobowiązek łodwalony, przejdźmy do spraw milszych. 

Ostatnie złoto jesienne chwile w ogrodzie, znaczy  u mła jeszcze resztki liści na berberysach i wytrwale na prawie zielono, w pełnym ulistnieniu  egzystuje  ambrowiec. Mła i Pan Darek dokonywali pospiesznych ogrodowych prac, bo  już lada chwila śnieg i przymrozki. W końcu mamy  końcówkę listopada, ma prawo śnieżyć. Mrozić będzie głównie w nocy, ale tak  bez przesadyzmu.  Mła ma wrażenie że śniegu raczej nie zobaczy prędzej  niż w grudniu.  Koty w porządku ale mła się  znów stresuje bo ten rok  u Kocurro cinżki, na zdrowiu zapadła  jedna z młodszych członkiń  rodziny,  prześliczna niebieskooka  popielato - dropiata  Nikusia.  Trzymamy mocno kciuki.   Poszukujemy też bardzo dobrego domu dla kota wyjątkowego umaszczenia i usposobienia, Jogurcik  się nazywa i jest ponoć prawego charakteru, metafizycznie wrażliwy ( usiłował ulokować  się w kościele ) a jednocześnie zaradny ( nawiązał stosunki z Panią Sklepową ). Z urody przypomina koty które  wyszły spod  pędzli z chińskich i japońskich artystów, normalnie czar  Orientu z tą jednolicie szarą częścią  okrywy. Koty mła zdrowe  ale tak mła skoncentrowana  na tym żeby nie upaść  Mrutka rozpasła niechcący  Pasiaka, któren  osiągnął  gabaryty Piesowej Łazanki. Teraz mła już pilnuje wszystkich z żarłem, nawet Szpagetki, która jak wiadomo  nie jest z tych łapczywych ( no chyba że wołek surowy albo wątróbka kurzęca ).


Mła  się wzbogaciła kaktusowo o trzy malutkie ( wiadomo, cena ) kaktusiki. One takie  jakby prezentowe troszki bo kiedy Ciotka Elka  dowiedziała  się że  mła by chciała  to kasa prezentowa została mła przekazana. Ciotka  bowiem doszła do wniosku że  taki prezent to ona mła chętnie zasponsoruje  "Zamiast głupoty  kupować!". Wczoraj wieczorem mła została dumną posiadaczką sulcorebutii Sulcorebutia rauschii i echinocereusa Echinocereus pectinatus var. rubispinus. Wybarwienie rebutii, i kolor cierni echinocereusa bardzo mła się podobają. Sama już sobie dofundowałam malutkie gymnocalycium Gymnocalycium horstii. Gymnolek  jest nieco dziwny, miękkawy,  ale ten gatunek  ponoć tak ma. Pampiak, znaczy pochodzi z pamp Ameryki Południowej, naturalnie występuje w Urugwaju i Argentynie. Sulcorebutia pochodzi z kolei z Boliwii a nowy echinocereus to Meksykanin. Zdjęcia nówek nie są najlepsze ale pogoda  jest jaka jest, światła mało a przy sztucznym świetle robione  fotki nie pokazują prawdziwych coolorów. No a  w tym wypadku to coolorki przeca chodzi.  Pampiaka mła posadziła razem z krewnym z Argentyny, natomiast do coolorowych kaktusów dosadziła gymnolka zmieniającego coolor pod wpływem nasłonecznienia, Gymnocalycium mihanovicii.

Ponieważ mła nie może cieszyć się czymś  dużym, jakimś przełomem mentalnym większości społeczeństwa ( mła jest pewna  że on przełom się dzieje ale mła jest  z tych presto, presto a społeczeństwo jest z tych langsam, langsam, he, he, he ), który umożliwiłby mła spokojniejsze patrzenie w przyszłość to mła się cieszy tzw. małym. Wiecie,  takimi drobnymi przyjemnościami życia codziennego typu zasłonka zrobiona z olbrzymiego szala z indyjskiej bawełny wymacanego w lumperionku i nabytego za  trzy złote polskie ( uwielbiam kupować takie szmatki za cenę biletu MPK - sumienie mnie nie rusza, ba, nawet czuję się jakby lepiej  ze świadomością że przelezę się "nogami" dla zdrowotności ), jak i  prezentową poduszeczką w kocie fête galante. Ponieważ  sama cieszę  się prezentami postanowiłam w tym roku zatrudnić  św. Mikołaja.  Nie  że na umowę,  porobi u mła na zlecenie - kogo dzisiaj  stać na ZUS?! Albo ZUS albo działalność  czyli prezenty, he, he, he. Do niezłych absurdów dochodzimy.  Części składowe mikołajowego mła właśnie kompletuje ( czekolady wiadome na razie nabyła ) , nie chodzi o to żeby było drogo, chodzi o to żeby było przyjemnie.

Niektórzy dostano szpieniądze, bo akurat to im się przyda najbardziej ( nawet jak piniądz niewielki  to zawsze to coś ), insi dostano drobiazgi ale takie żeby ciepło się  człowieku zrobiło. Za drogo nie będzie ale jak sami  widzicie  nawet   trzy złote mogą sprawić  że jakoś tak lepiej na duszy się robi.  Mikołaj musi  mieć w tym roku sporo roboty  bo mła się wydawa że trza go w czas kryzysowy wesprzeć, niech nosi  choćby słoik  domowych  powideł, chodzi o to by jak najwięcej osób poczuło że są dla mła ważne. Taka własna wersja Orkiestry Świątecznej Pomocy, wspierająca głównie na duchu, żebyśmy poczuli się ważni. No i przede wszystkim żeby  mła poczuła się ważna, obdarowywanie  to czysty  egoizm, człowiek czuje się taki wspaniałomyślny, dobry  i wogle. Dzisiejszy wpis mła obkleiła  zdjątkami z listopadowego Podwórka i Alcatrazu,  fotkami kaktusowych  łupów i pokrzepiających dobrutek ( nie wszystkich, niektóre  musiała przed krążącą niczym sowa polująca na myszki Małgoś schować - ona ma jakiś radar nastawiony na pojawiające się w domu słodkości ).  W muzyczniku piosenka zapewniająca że nie ma na świecie takiej rury, której by nie można odetkać ( mła miała weekend hydrauliczny, Gieni udało się zalać Małgoś, wyobraźcie sobie  jaką rewie urządziły panie starsze - mła latała  z acardem i kropelkami a hydraulik rurował ).

czwartek, 18 listopada 2021

Ku pokrzepieniu serc - mła proponuje posurfować na fali czyli partyzantka netowa i ta w realu

Wiem, wiem , srandemia i wogle. Testy niewykrywające koronnego majo świadczyć o skuteczności lub też nieskuteczności czepionek ( jedyne o czym świadczą  to o dziwnej fali zachorowań albo i niezachorowań nie wiadomo po czym albo z czego albo na co ). Taa... ci którzy się chcą zaczepić nie mogą się doprosić żeby nasz GIS w końcu zaczął konkretne partie preparatu badać, bo w krajach które badają co jakiś czas któraś z partii jest wstrzymywana. Ci którzy preparatu sobie nie życzą powinni czym prędzej zacząć trenować życie w alternatywnym społeczeństwie bo rzundzące głupiejo ( któś zabiera maszynkę do robienia słupków  poparcia ze wschodniej granicy i pewnie gdzieś indziej te słupki trza będzie robić ). Nadal żadne państwo nie wprowadza przymusu bezpośredniego w czepionkarstwie , chyba asekuracja na wypadek  jakby się mleko rozlało. Zadowalają się przymusem pośrednim i  tu jest rola sądów, do bólu zapychanych sprawami obywatel kontra zarzund ( bo to nawet nie państwo, we wszystkich krajach Europy jakieś  dziwne akty prawne  krążą.) Obecnie  społecznie pielęgnujemy stan paranoi, ryczymy jak lwy że GMO  do ust nie weźmiemy ale manipulacja genetyczna ( wprowadzenie czepionek wymagało zawieszenia europejskiego prawa dotyczącego GMO w obrocie ) wstrzykiwana domięśniowo jest cacy. Śmiejemy się z 5G i nanochipów  Gatesa ale spoko łykamy jak pelikany opowieści o stymulacji genetycznej tworzącej w naszym ciele odpowiedź na białko  kolca, nie do końca rozumiejąc w jakim procesie ona się tworzy ( bądźmy szczerzy, sprawę z owieczką Dolly tyż nie do końca  czaimy a co dopiero modyfikacje komórek  nerwowych z pomocą wirusów, wielu ludziom wydawa się że  ten żel przed ultrasonografem to po to żeby ta gugla się lepiej ślizgała, he, he, he ). Rzeczy takich jak olbrzymie nadużycia  władzy i systemowe zniewolenie obywateli wolimy nie widzieć bo jeżeli przestaniemy zawierzać w szalejąco pandemię to będzie  to wymagało od nas przynajmniej przyznania że jest mocno nie halo. Wszystkim świadomym  że cóś jest panie  nie tak z tym wokół nas  i zmęczonym tymi smętami i groźnościami,  mła napisze tylko jedno - rozwiązanie proste jak drut acz wymagające pracy, sami sobie  zróbmy Wielki Reset o którym tak ćwierkajo  polityczni i który powoli przestaje być teorią spiskową.

Wiecie  co najbardziej mła by ucieszyło gdyby mogła nami zarzundzać sztuczna inteligencja? Pozbycie się zarzundców i operatorów danych. Walić zawód lekarza czy tam prawnika, pierwszym zawodem który powinien zaniknąć  powinien  być zawód polityka. Cóś mła  mówi że mało kto by żałował. Podobnie jak dobroczyńców  ludzkości, zarabiających na fundacjach aż miło. No i tych  co stoją za nimi w cieniu, ekspertów różnej maści z nadania  bądź urodzenia. Zaraz potem wylatują ci od zarządzania danymi, ci od sortowania i wklepki danych  mieliby ograniczenie kompetencji, zbiór danych tak podzielony że do ogarnięcia jedynie przez system sterowany sam przez się ( jak się bawić  to się bawić ). Mła ma jeszcze takie fajne pomysły jak: żadnego dziedziczenia własności intelektualnej, patent na dziesięć lat i Pamelo żegnaj, ta mania opatentowywania na dwa pokolenia blokuje kreatywność. W ogóle  baaardzo dużo  trzeba przemyśleć  jeśli chodzi o patenty. Określenie maksymalnej ilości ziemi uprawnej w rękach jednego przedsiębiorstwa i zakaz tworzenia holdingów w dziedzinie wytwarzania żywności, leków a także energii. W ogóle fajnie jakby istniała docelowa wielkość biznesu. Majątek własny - może być olbrzymi ale powyżej pewnego progu kasy pewnych rzeczy ci po prostu nie wolno. W czasie  kryzysu lecisz sobie na wycieczkę w kosmos to ta wycieczka ma kosztować tyle żebyś wiedział  że się nie opłaca. Mła  nie rozumie zresztą dlaczego ważni i bogaci mogą sobie  bez przeszkód  i certyfikatów latać na durne  szczyty a mła ma siedzieć na dupie. Politycy w ogóle nie powinni latać ani się ruszać, telefun jest , net, więc po co i gdzie? W robocie  siedzieć i zapiendralać za nasze cinżkie  piniądze! W okresie przejściowym, zanim się zawodu nie zlikwiduje mogo wyjechać na dwa tyźnie urlopu pod warunkiem że na rowerze! Żadnego latania!  Prawdziwe wmuszanie czepień zacząć od politycznych którzy tak za nimi są i tych co się ukrywają za chłopcem do bicia czyli GAFA, w  stowarzyszeniach, forach i fundacjach działających  dla dobra ludzkości i oferujących czepienia  ( najbardziej podobałoby się mła publiczne losowanie partii czepionki i jej rodzaju tuż  przed komisyjnym społecznym  wstrzyknięciem - raz na zawsze by załatwiło tych paskudnych  antyszczepionkowców, he, he, he ).  Tak nawiasem pisząc  to tam w światku politycznym w ogóle  ciekawie - jedni się  nie szczepią oficjalnie choć prywatnie to tak, a insi odwrotnie,   bardzo  za czepieniami  tylko sami szprycy cóś niechętni.


Jak osiągnąć to cóś zbliżone  do nirwany? Mła sobie pomyśliwała małym rozumkiem aż wymyśliła. Bierny opór ( po co tracić energię na zabawy  uliczne, lepiej tworzyć państwo podziemne znaczy silne sieci społeczne ) i przejmowanie  pomysłów zarzundów i takie  ich przerabianie żeby na dzień dobry te pomysły w pierwszej  kolejności dotknęły zarzundzających. Nas jest więcej a nasi przywódcy, póki  nimi jeszcze so,  powinni dawać świetlany przykład, a szczególnie ci od wielkich pieniędzy. Czwarta rewolucja przemysłowa powinna się zacząć od określenia kto z wielkich powinien  zapłacić za bajzel tym sztucznym  piniądzem drukowanym,  w nadmiarze . I nie tylko że  GAFA bo na oczach i wszyscy , Panie tego, widzo te ekscesy. Kiedy już się okaże  że piniądz bezwartościowy to podatki zawsze można ściągnąć w naturze. Rewolucja przeca od zawsze polegała na tym że to raz na jakiś czas  bogaci musieli płacić  wyższe podatki niż bida ( to wszystko ekonomiczne nie kręci się na świecie dlatego że bogaci płaco podatki tylko że  ta masa bidoty je płaci, może po prostu biedni, tacy którzy nie mają majątku  o wartości powiedzmy dzisiejszych 10 , no może 20 milionów dolarów, w ogóle nie powinni  ich płacić? ). Czysty komunizm czyż nie, chyba nawet Chińczycy byliby szczęśliwi  jakby cesarza zastąpił zwyczajny system ściągający podatki z molochów?

Niech płaco Ci  co zarabiajo na człowieku baaardzo, baardzo duże sumy,  a jak już się podzielo na drobne, to niech płaco już razem ze wszystkimi małymi firmami. Podatkami się powinno wymusić podział molochów. Trza by jeszcze ograniczyć ilość rad nadzorczych w których mogą zasiadać ci sami ludzie i ludzie powiązani  z nimi rodzinnie . Taa... kiedy fala się wznosi może po prostu trza się na nią rzucić z dechą i popłynąć jak ten surfer. Zabrać im te nowe i zielone łady  "na partyzanta" czyli tak wykonywać żeby było niewykonane i niech się bujają. Swoje własne łady robić, "na Kuronia" się wciskać ( pamiętacie "Nie palcie komitetów, budujcie własne!" ). W Wiedniu w polizei  już jest wkarw, wiecie ile to roboty z pilnowaniem ludzi? Jak nie będzie można ludziów  lekstronicznie namierzyć to co? Przeca okienko czasowe dla zmian coraz węższe, a jak w przeciągu szyba czaśnie to strach co będzie. Nie smućcie się zatem i nie podupadajcie na duszydłach, pomyślcie o tym ile z nas, czepów i nieczepów,  chętnie strząśnie ten balast zarzundów. Rząd światowy? Jaki rząd, wypad! Mła guziczek chce mnieć referendalny jak każden obywatel, na wuj jej jakiś zarzund! System jest wtedy dobry gdy służy największej  liczbie ludzi, gdy jak największa ilość  ludzi nim zarządza. W tej chwili większość  ruchu  w necie  nam wcale nie służy, mamy problem z centralizacją. 

Rzućcie fejsdzbuki i insze serwisy w których wymaga się od Was lakoniczności, zwięzłość  przekazu jest tam po coś - nawet nie wiecie  z iloma botami się tam spotykacie. Te boty są skonstruowane   nie tyle dla Was co na Was. Niech Wam się nie wydawa że problem z takimi serwisami leży tylko w tym że sprzedaje Wasze dane ( jedno z najczęściej słyszanych i czytanych przez mła zdań  na temat portali typu fejdzbuk i przepraszam ale też jedno z najgłupszych - "A czegóż oni mogą się tam o mnie dowiedzieć, przecież ja nie mam żadnych tajemnic?"  - każdy ma tajemnice, a czego nie dowiedzą się od Ciebie, dowiedzą się  o Tobie  od  innych i to wcale nie są sprawy którymi chcesz się dzielić - lekarce łatwo jest napisać że dziś zarżnięta  bo miała  onkologicznego pacjenta a system zaczyna  łączyć kropki a za tym systemem  stoją ludzie którzy na nim zarabiają i nagle w Twoich reklamach zaczynają się wyświetlać specyfiki wzmacniające immunologię ). Amazon, taka fajna platforma handlowa. Cud maszyna  do przejmowania klientów. Masz sklep na Amazon, taa...jeszcze masz.  Jednym z głównych zadań firmy jest zbieranie i tworzenie baz klientów, to nawet nie jest tajemnica. Uzależnianie ludzi od kontaktu z bazą czyli potrzeba ciągłego bycia w sieci. Srajfon robi za strzykawkę do heroiny, za jego pomocą możesz pogadać zarówno z kimś  żywym jak też  z maszyną wyznaczoną do obsługi takiego targetu jak  Ty.  Mła od wielu lat obserwuje wmuszanie w ludzi posiadania mobilnego sprzętu do telekomunikacji  ( słynne nie możemy wysłać SMS a to potrzebne  do przesłania kodu ), technologia która powinna być wyborem staje się obowiązkiem ( sprawdzanie zakwarantannowanych na początku pandemii, od zeszłego roku  olewają tych którzy są bezkomórkowi i czasowo beztelefoniczni ). Wiem, nie wyobrażacie sobie życia bez komórki ale żyjecie za pan brat ze szpiegiem, technologia która miała Wam pomóc już dawno Wam nie pomaga tylko dostarcza informacji na Wasz temat zarówno pieniężnym jak i służbom bez nazw, dla których już jesteście tylko numerami.

Mła z komórki korzysta sporadycznie, raz na rok i jakoś od tego nie umiera. Uwaga, mła funkcjonuje! Załatwia co ma do załatwienia.  Kupa inszych ludzi tyż funkcjonuje ograniczając się  do tego co konieczne i nie korzystając z "darmowych minut" ( sorry, nie ma niczego za darmo ) czy zniżek w sklepach ( za tę zniżkę Wasze dane  są obrabiane przez tzw. partnerów biznesowych ) .  Przez uzależnienie od kontaktu z bazą tracimy zdolność rozróżniania co jest konieczne ( pomoc ) a co nie ( łatwość ).  Google powinno nazywać się moderatorem myślenia, zdaniem mła piszącej na googlanej  platformie to jest  pierwsza z firm do rozwałki. Oby jak najszybszej! Miejcie zawsze  parę przeglądarek, różnych  rzeczy szukajcie różnymi, zawsze to jakieś  utrudnienie  dla systemu. Kochajcie gotówkę, ciężej ją wyłączyć z obiegu niż elektroniczną walutę. Nie  eliminujcie z grona znajomych  ludzi bo zaczepieni lub niezaczepieni, problematyczni  nie są  bowiem ci co wybierają tak  czy siak, problematyczni to są tacy którzy chcą żeby było po ichniemu, za wszelką cenę. Zwolennicy zamordyzmu,  oczadziali strachem albo po prostu głupi i wygodni upatrujący w możliwości poniżenia  innych  możliwej drogi awansu społecznego ( wiecie. tzw ciecizm, znaczy cieć wie najlepiej co można a co nie ). Nie bójcie się, pandemia srandemia, świat  się  toczy a my i tak prędzej czy później wszyscy kipniemy.  Pewnie że każdy chciałby później ale im mła starsza tym jakoś tak bardziej świadoma że z pewnymi rzeczami nie tylko nic zrobić  się nie da, ale że one są wręcz konieczne.  Nie traktujcie pisaniny inszych, mundrzejszych od mła, jak i samej mła,  jako recepty czy remedium,   to tylko wskazówki. Nie budujcie cokołów bo każdy autorytet kiedyś upada, myślcie. Co chcecie ale myślcie. Nie uciekajcie w domowizny od problemów bo źle Wam bardzo,   bo będzie  jeszcze gorzej i możecie już  zawsze uciekać. Łączcie się, w kupie siła! Bądźcie dla siebie i zwykłych ludzi dobrzy. Bo jak Wy nie będziecie to kto będzie?

W ramach podświadomie świadomego tworzenia podziemnej sieci dobroci mła wczoraj dostała paczkę pokrzepiającą. Wiecie, paczki pokrzepiające, czułe maile, wspierające wirtualne głaski, żywcowe odwiedzania sąsiadów, nawiedzanie przyjaciół, szukanie ludzi z którymi nas cóś może łączyć - w tym nasza siła. W stadzie! Wiem że oczywista oczywistość ale jakbyśmy ciągle jej nieświadomi byli. W ramach ozdóbstw dziś po raz drugi w blogim prace Aleksandra Sigova (  dobrutki paczkowe mła zaprezentuje niedługo ). W muzyczniku Warszawska Orkiestra Sentymentalna - "Abram ja ci zagram" i "Panama".

Mła właśnie wyczytawszy  u Koccuro że był Dzień Czarnego Kota ( dobrze że wołka miałam dla kotów ) więc zapodaję Wam też z tej okazji muzyczkę odpowiednią w wykonaniu Warszawskiego Combo Tanecznego.