sobota, 19 października 2024

Codziennik - weekendownik październiczy

Trwa słoneczny weekend, na szczęście mimo dobrej pogody Szpagutkowska odpuściła jęczenie na temat wyjścia. Pewnie dlatego że mła opchała kotę do wypęku. Mrutek z Okularią pilnują żeby Szpagetka nadmiernie nie korzystała  na dobrutkach z okazji choroby, Sztaflik lata po dworze razem z Lucasem a mła usiłuje sprzątać, mając jednocześnie oko na tych w domu i tych co łażą po ogrodzie. Mła postanowiła że jeszcze dzisiaj popilnuje rekonwalescentki w chałupie, jutro może na troszeczkę zabiorę ją do ogrodu. Będę musiała mieć oczy z tyłu głowy żeby nie było sprucia i łażenia z raną gdzie nie trzeba. Porządkując  kuchenny stół mła dojrzała że jej mała dynia  piżmowa chyba nie doczeka święta dyni. Ponieważ mła nie przepada za potrawami z dyni postanowiła upichcić  z niej dżem. Na razie dynia  się rozgotowuje a mła zaczyna przy herbatce z kubka  grzybowego popijanej, szukać przepisów.  Na wszelki wypadek kubek z liskiem naszykowany jako miara  do dyniowej pulpy, cukier trzcinowy i goździk tyż w pogotowiu. Mła myśli jeszcze o kandyzowanych orzechach włoskich i cytrynie. Teraz  tylko ile czego dodać żeby to się dało jeść.

Fotki domowe, zdziśki znaczy. W Muzyczniku nastrojowo Kalina i "Zmierzch".

Mła jednak nie zrobi mustarda mantovana ponieważ nie posiada - jeszcze - oleju musztardowego. Ten przepis dopiero wykona po nabyciu onego, czyli za jakiś czas. Teraz do przecieru gruszkowo dyniowego mła dodała dodała korzeń imbiru i musi pilnować żeby za ostro  się jej w garze nie zrobiło. Ma być posmaczek a nie  pieczenie. No i poszła polowa soku z cytryny, mła się zastanawia czy nie za mało. Wicie rozumicie, pulpa sama w sobie  jest bezpłciowa, mimo dodania łychy miodu gryczanego. Meldunek z frontu będzie wieczorkiem zapodany.

Kiedy mła się troszki obrobiła domowo to postanowiła rozpocząć tegoroczny grobing. Mła ma sporo starszych ciotek, które bardzo przywiązane do zwyczaju odwiedzania mogiłek, natomiast wiek już im nie pozwala na tzw. obrabianie. W związku ze związkiem mła doszła do wniosku że zastosuje działania wyprzedzające, znaczy polezie na te wszystkie cmentarze i co trza obrobi. Dzisiejsze popołudnie było w miarę ciepłe, więc mła spakowała sprzęt obróbkowy, cmoknęła chrapiące poobiadkowo koty i ruszyła na pierwszy z cmentarzy. Lazła na piechotkę, także mogła dobrze przyjrzeć   się naszej miejskiej, przykurzonej jesieni, która jest taka cóś mało jesienna. W okolicach naszej  river to i owszem, liście na drzewach i krzewach dorodne i pięknie przebarwione ale wystarczy popatrzeć na miejsca od  rzeczki odlegle i widać taką jesień jak na południu  Europy. Liście poschły i spadły, nie zdążywszy się przebarwić. Taki zaschły październik, oka nie ma na czym zawiesić.

Mła oczywiście trzymała się jak najbliżej wody, jesienny spacerek bez widoków to taka se przyjemność, spacerek  z widokami na coolorowe liście i jesienne owocki to insza inszość.Co prawda nie wszędzie jeszcze złoto, spore połacie olszyny porastającej brzeg river nadal zielone. Złociste są jak na razie liście lip drobnolistnych i dębów krótkoszypułkowych, powolutku nabierają cooloru liście klonów. Za to owocki dają po oczach. Na mła szczególne wrażenie zrobiła owocująca trzmielina Fortune'a Euonymus fortunei  odmiany 'Sunspot', wypełzła z jednego z ogródków na dziczyznę. Obsypana uroczymi różowo, pomarańczowymi owockami wyglądała przepięknie. Znacznie lepiej niż widziane po drodze owocujące krzewy ogników, które w tym roku prezentują podeschnięte owoce. Niedaleko  ogrodu z którego wypełzła trzmielina mła naszła ogrodowego strażnika a właściwie to strażniczkę. Na widok mła strażniczka rozpruła sznupę i mła od razu wiedziała że trza głaskać.

Strażniczka tak ryczała aż zaniepokojona kocimadka wyszła. Potwierdziło się to co mła sobie pomyślała na widok drącej sznupę, kocimadka zapodała że kota wychodzi i żąda hołdów. W związku z  tym że ludzie są różne, kocimadka musi stale kotę monitorować. Cóż, nie tylko mła ma kocie łobowiązki. Po miłym spacerku mła wzięła się za obróbek  grobowy, po czym via Mamelon podreptała do domu. Hym... dzisiejsza niedzierla to był dzień czynnego odpoczynku. Mła jest troszki zmęczona, zamierza obłożyć się teraz kotami, puścić sobie jakiś miły kryminałek i przymknąć oko. Koło dwudziestej czwartej muszę jeszcze Szpagetce zapodać co trza a potem to już wizyta w krainie Morfeusza. Może się w końcu wyśpię, ostatnimi czasy było ze snem krucho. Po pierwsze Szpagetka, która nie chce spać w kołnierzu i której nie sposób zaufać w sprawie zostawienie w spokoju ranki, po drugie pełnia cud urody. No i to by było na tyle.  Fotki to tradycyjne zdziśki a w Muzyczniku Magda Umer i "Koncert  jesienny".

piątek, 18 października 2024

Sprawa tajemniczego pazura

No dobra, wypolityczniłyśmy się przez  trzy dni a teraz do domowizny. Nie pisałam wcześniej  bo nie chciałam zapeszyć, no i po tej sprawie z przygodą Miszki Kocurrkowej podczas operacji, to obciążać niepokojącymi wieściami. Teraz sytuejszyn w miarę opanowana to mła się uleje. Szpagetka wylądowała u Pana Doktora od nóżki z potężnym ropniem na szramce pooperacyjnej. Pan Doktor  ropniu się przyjrzał i oświadczył mła że to nie jest taki zwykły wrzód i w tym momencie mła nieomal zemdlała z nerwów.  Na szczęście  szybko zostało wyjaśnione na czym ta niezwykłość ropnia polega. Z morza wyciśniętej ropy wyłonił się wraży pazur, który został wbity w Szpagetkę. Tak, wraży pazur, najprawdopodobniej koci. Jesteśmy na  antybiotyku i płukankach ( oczywiście tak długo sobie powtarzałam że mam kupić balsam Szostakowa a nie Szostakowicza  że w aptece poprosiłam o balsam Rimskiego - Korsakowa, sama nie wiem czemu ), po pierwszej kontroli już jest i jak na razie leczenie idzie zgodnie z planem a mła troszki odetchnęła. Szpagetka ma zakaz wychodzenia na dwór, w związku z czym  jest upierdliwa i rzundząca. Mła ledwie wyrabia! Siedzę teraz nad wpisami podróżniczymi, tak se mi idzie. Jutro mam prackę na dworze,  więc pewnie oberwie  mła się  od Cesarzowej  po powrocie.  Jak i za to że śledztwo w sprawie  pazurowania zbrodniczego idzie opieszale, Szpagetka tajemniczo milczy, tylko Gieni coś się wyrwało o zamordowanym gołębiu. Zdawa się że podczas nieobecności mła w domu miała miejsce grubsza akcja. Fotki dzisiejsze w dzisiejszym wpisie a w Muzyczniku Björk.


wtorek, 15 października 2024

Izrael niewymawialny

Mła przeczytawszy wpis Oli, w którym Ola zastanawiała  się nad  moralną stroną odpowiedzi izraelskiej na atak Hamasu. Ola zdecydowała się usunąć wpis bo poczuła że tak to określę - nadmierne zainteresowanie a nie zamierza tracić nerwów na kolejne kopanie się z koniem. Mła natomiast ciągnie wręcz do kopania się z rumakiem.  Dlaczego?  Bo mła już od dawna nie prowadzi bloga wyłącznie  wypoczynkowego, rzeczywistość zaczęła bowiem skręcać w takie brzydkości, które zdaniem mła robią się dla niej groźne. Najgorszym rodzajem cenzury jest autocenzura, to charakterystyczna cecha wszystkich społeczeństw żyjących w autorytarnej opresji. Jeżeli nie można  o czymś pisać swobodnie bo zaczynamy bać się konsekwencji takiego pisania,  to znaczy że jest już z nami niedobrze. A ja już jeden ustrój totalitarny przeżyłam i nie mam ochoty na powtórkę z rozrywki. Mła pisała nie raz i nie dwa że nadpoprawność polityczna to nic dobrego, że będą z tego ciężkie kłopoty. No i właśnie są. Żyjemy w społeczeństwie w którym chronienie uczuć stało się bardziej istotne niż prawda, opinie przedstawiane są jako fakty, emocje zastępują logikę. Zdaniem mła  to już czas na sprzątanie, trza to wszystko wokół nas poukładać i wyznaczyć co komu wolno - ludziom jak najwięcej swobody wypowiedzi i działań, politykom tyle o ile, korpo zaś solidną smyczkę żeby korporacjonizm znów zamienić na normalny kapitalizm. Tak to sobie układam. A teraz  mła wróci do tematyki wpisu Oli, bez rękawiczek. 

Mła się zastanawia  czy to "nadmierne zainteresowanie" wpisem  Oli nie pojawiło się z tego powodu że Ola zalinkowała wykładzik Piekielnika, którego mła w przeciwieństwie do Oli nie ceni. Piekielnik jest piekielnie kontrowersyjny, jak dla mła jest on jak  popsuty zegar, dwa razy na dobę pokazuje prawdę, przez  kolejne 23 godziny i 59 minut fałszuje rzeczywistość. Przykład - jeżeli ktoś uważa że zmiana reżimu w Teheranie może zostać zrobiona  bez pomocy Irańczyków kochających ajatollahów jak psy dziada w ciasnej ulicy to opowiada  bzdury. Mła między innymi na podstawie relacji własnej sister bywałej w Iranie wie że gdyby wraży Izraelczycy wymienili ajatollahów na zarzund składający się z grupy sterowanych zdalnie półgłówków to i tak wdzięczność skłoniłaby Irańczyków  do tańców na ulicy. Rzadko który reżim jest tak znienawidzony we własnym państwie jak ten teokratyczny zarzund Iranu. Inna sprawa że w Izraelu spora grupa ludzi władzy skręca w kierunku podobnego odjazdu religijnego jaki ma miejsce w Iranie.  Nie jest dla nikogo tajemnicą że wzmożenie  religijne i tzw. mesjanistyczne ciągoty są związane z falami emigracji do Izraela rosyjskich  Żydów, lub też ludzi za Żydów się podających. Jednakże jako całość społeczeństwo izraelskie jest swoim zarzudem tak zachwycone że tylko nieustająca "wojna o przetrwanie" jest w stanie chronić ten zarzund przed rozliczeniami a premiera tego kraju przed prokuratorem. W Izraelu mimo tej wojny stale bulgocze pod pokrywką, dowodem są demonstracje, liczne jak na tak niewielkie społeczeństwo.  Zarówno w Iranie jak i Izraelu wróg zewnętrzny jest konieczny politykom do utrzymania się przy władzy i zapewnienia sobie pełnej   bezkarności. W przypadku Izraela bezkarność władzy właśnie rozwala struktury państwa, Izrael toczy silny proces gnilny i nie jest to stwierdzenie oparte na propagandzie Al Jazeery,  dla której np. celowe umieszczanie przez Hamas kwatery dowódczych i składów broni pod  szpitalami nie jest dowodem na narażanie życia cywili przez tę organizację, tylko na tym co wielu ludzi w Izraelu i poza Izraelem widzi. W przypadku Iranu mamy do czynienia z czystą dyktaturą, wszystko co mogło już tam dawno zgniło. Piekielnik jakby tych faktów nie ogarniał, zastępuje wszystko prostą teorią spiskową, która jasno tłumaczy kto i dlaczego, z konkretnym wskazaniem winnego. Zachód be  bo skręca w podstępny korpoautorytaryzm a czyste  totalitaryzmy za to cacy. No sorry, ta narracja  śmierdzi chińskimi pieniędzmi.

Wracając  do tematu usuniętego wpisu  to jednakże bajdurzenie Piekielnika to  tylko link, Ola pisała o czymś bardzo istotnym, o tym że media mainstreamowe ucinają temat izraelskiej przemocy na terenach Gazy. Jest to powszechnie znana praktyka, doszło do tego że zaczęto wymyślać synonimy nazwy państwa Izrael by uniknąć cenzury w necie. Sytuacja wygląda tak że coraz więcej komentatorów politycznych szuka zamienników słów oszukujących algorytmy. To jest chore, to nie jest żadna walka z mową nienawiści tylko zwyczajny kaganiec. Jest znacznie gorzej niż w przypadku informacji dotyczących wojny na Ukrainie. Nasze zabawy słowem, te wszystkie "państwo  na i" czy "wiadome państwo" to nic innego tylko autocenzura, to nie jest zabawa w oszukiwanie algorytmów. Może czas na procesy sądowe z platformami społeczniaków i ustalenie granic, tym razem nie dla użytkowników a platform i jednoczesną ich ochronę przed wpływem polityków na treści umieszczanych  na platformach przekazów, których to wpływów przykładem  jest choćby usuwanie  wpisów, filmów i zamilczanie konsekwencji różnych głupot w wykonie politycznych  z okazji Covid - 19. Mła rozumie że wolność słowa jak każda wolność ma pewne ograniczenia, jednakże wie też  że te ograniczenia nie mogą iść zbyt daleko. Moim zdaniem przy wprowadzeniu cenzury związanej z Covid  - 19 i metod ograniczenia  pandemii przekroczono Rubikon. Jeśli któś myślał że to nie będzie miało konsekwencji dla netowego biznesu to już wie  że się mylił, znaczy pozdrawiamy szczęśliwych posiadaczy akcji Alphabetu i Mety. I nie ma co tu też wyjeżdżać z opowieściami o mowie nienawiści, bo to że wprowadzana jest cenzura widać, słychać i czuć. Tak jak i to że na propagandowy bełkot jednej strony politycznej odpowiedzią jest propagandowy bełkot i cenzura z drugiej. Każdy cóś tu usiłuje ugrać, państwa, grupy wpływów itd a ludzie coraz bardziej zgłuptani i coraz  bardziej odcięci od informacji. To straszliwy paradoks że  żyjąc w świecie w którym info jest na wyciągnięcie ręki, jesteśmy pozbawiani prawa do rzetelnej informacji. Natłok bzdur nas przytłacza.

Mła jest stara i wie  że wojny nie obywają się bez zbrodni wojennych popełnianych przez każdą ze stron konfliktu, zamilczanie odpowiedzialności jednej ze stron to nic innego jak tworzenie narracji propagandowej. Nie myślcie że mła jest aż tak tępą  dzidą że nie widzi że Hamas  to sprowokowałby najchętniej jeszcze większą hekatombę palestyńskich cywilów żeby jak najmniej żywych się ostało. Ta formacja "bojowników o wolność" prowadzi taki biznes w którym cywilni Palestyńczycy robią za podmiot służący do utrzymywania wpływów i wyłudzania kasy, im więcej ich ginie tym Hamas bogatszy. No ale to że hamasowcy to ciężkie gnoje nie znaczy że Izraelczycy to aniołowie bez skazy - serafiny, cherubiny, trony. Nic z tych rzeczy, nawet gdyby przyjąć tu tezę o prowokacji i odwecie  to winą sprowokowanego jest to że dał się sprowokować. Mła napisze Wam tyle - nikt tu nie jest bez winy i każdy ma za uszami a  przemilczenia zbrodni jednych żeby uwypuklić zbrodnie drugich  to już jest  kłamstwo medialne. Milczenie w sprawie tego jakie są realia izraelskiej interwencji wojskowej w Gazie niesie więcej szkody niż pożytku dla wszystkich, z państwem Izrael na czele. No i bajanie mendialnych  o antysemityzmie podnoszącym głowę i potrzebie jego ujarzmienia jest jakby cóś głupie, zważywszy że zarówno  Izraelczycy jak i  Palestyńczycy są Semitami. Niby, bo w te zabawy w geny przynależne do ludów to tak jakoś ostatnio w akademickim światku się nie bawią. Taa... Pisanie o antysyjonizmie zaś  cóś źle się kojarzy, bo ustawiałoby to przeciwników polityki  Izraela jak i samego państwa Izrael na dawnych komuszych pozycjach i jeszcze by im dało do myślenia. No a myślenie zwykłych ludzi to jest to, czego media sterowane przez korpo i podpiętych polityków  nie chcą. Mamy przyjmować  gotową narrację a nie myśleć. 

A teraz mła napisze cóś o stosunkach arabsko - izraelskich, co może niektórych z Was zaskoczyć. Ogólnie stosunki arabsko - izraelskie są dobre, większość krajów arabskich ma raczej ochotę na biznesy z Izraelem  niż na wojnę. Tak naprawdę Palestyńczyków popiera jedynie państwo niearabskie - Iran. Złośliwie można by rzec - Aryjczycy. Dodam tu od razu - nie ludzie w Iranie a władza. To poparcie wychodzi Palestyńczykom bokiem, bowiem zarządzają nimi w sposób ewidentnie autorytarny dwie wspierane przez Iran organizacje - Hamas i Hezbollah. Jakby było mało Fatah rządzący na Zachodnim Brzegu jest  tylko odrobinę mniej autorytarny, za to jeszcze bardziej złodziejski. Nikt nie obrobił tak narodu palestyńskiego jak zmarły pan Arafat. Sąsiedzi od czasu rozwalenia przez bojówki palestyńskie  Libanu marzą w cichości o jednym - żeby Izrael wziął na siebie ten ciężar i zrobił "coś" z Palestyńczykami. To "coś"  mogłoby być nawet gorsze od tego co wykonał swego czasu król Jordanii, po czym Palestyńczycy przestali w Jordanii fikać. Tak wygląda  polityka ale Izrael do tej pory poza wojną w latach 60 nigdy nie szedł na całość. Sytuacja geopolityczna na to nie pozwalała. Teraz ma głośne przyzwolenie Zachodu i ciche państw arabskich, w których zresztą nasze pojęcie praw człowieka nadal budzi zdumienie. Jest też cichutka zgoda Chin, którym każde "grzanie" na Bliskim Wschodzie psuje biznes.  Rozwalanie Hamasu i Hezbollahu bez oglądania się na straty wśród cywilów zostało usankcjonowane, to pierwszy krok kadryla w usuwaniu irańskich wpływów destabilizujących region.  Po wyborach amerykańskich, bez względu na to kto wygra, prędzej niż później dojdzie do wojny Izraela z Iranem lub rewolucji w Iranie. Dla wszystkich lepsze byłoby to drugie, dla palestyńskich cywilów też, bowiem syryjski reżim Asada sam jest zbyt słaby a zauroczenie Wujkiem Wową przywódców niektórych zdestabilizowanych państw arabskich typu Jemen,  zmalało wraz z ciągnącą się przez trzy lata specjalną trzydniową operacją wojskową i zabrakłoby narzędzi by wykorzystywać Palestyńczyków w proxy war. Pytanie tylko czy zwykli Palestyńczycy dotrwają do tego czasu? No i czy Izrael nie pogrąży się doszczętnie w religijnie motywowanym autorytaryzmie? Z życiem  palestyńskich cywilów nikt się nie liczy poza zindoktrynowanymi propalestyńsko dzieciakami w typie  małej Grety, stadkiem żydożerców i zwyczajnymi ludźmi zszokowanymi docierającymi spoza mainstreamu relacjami o realiach tej "wojny z terrorem". Medialny mainstream zamilczając te realia właśnie zapisuje swoją wielką czarną kartę.

A tymczasem  jak dupa z pokrzywy wychodzą na jaw fakty związane z działaniem izraelskiej armii, które są cóś niepokojąco bliskie określeniu ich jako ludobójstwa. Dla Izraelczyków oskarżenie o ludobójstwo na podstawie przepisów prawa wprowadzonych międzynarodową umową, która była konsekwencją  Holokaustu, jest czymś z czym będą musieli się zmierzyć o ile ich państwo ma przetrwać nie jako wschodnia satrapia tylko twór w miarę demokratyczny. Jak na razie  to poziom emocji w tej sprawie jest w tym państwie tak wielki że uniemożliwia  rozsądną debatę. Trzeba spokoju żeby zacząć racjonalnie  myśleć a tego spokoju nie ma, bo ani władzom Izraela ani władzom Iranu na nim nie zależy. Nie zależy też Rosji, dla której konflikt izraelsko - palestyński jest odciążeniem. Rolą wspólnoty międzynarodowej jest niedopuszczanie do ludobójstwa i ograniczanie  nacjonalistycznych ekscesów do minimum. O ONZ w obecnym kształcie nie chce mła się nawet pisać, niestety zgadzam się tu w wielu punktach z diagnozą prawackiego prezydenta Argentyny, jeżeli ta organizacja ma mieć rzeczywistą sprawczość a nie być  tworem bez  znaczenia,   to trzeba ją reformować i to natychmiast. Na to zdawa się ciężko mieć wpływ. Może cóś po zakończeniu konfliktu w Europie się zmieni. Nie mogę jakoś odpuścić mendiom, tu wydawa się mła że jakiś tam wpływ mieć może. Mendia robią nam syf, całemu społeczeństwu. Kasa, misie, kasa, ponad wszystko. Patusy promowane na całego, bo klikalne, za to kręgosłupy względem rzundzących giętkie jak u chińskich gimnastyczek i Izrael stał się niewymawialny.  Wolność słowa pozwala promować jako wyzwoloną z ograniczeń kobietę sutenerkę,  zlecającą gwałty na prostytutkach chcących porzucić pracę a już napisanie że w Gazie celowo mordowano cywilów to wolność słowa przekracza? Oj,  chyba najwyższy czas nałożyć smyczkę mediom a ludziom zdjąć kaganiec, bo źle będzie. Dla osłodzenia tematu ciężkiego ślubne obrazy  Chagalla i troszki arabskiej muzyki.


niedziela, 13 października 2024

Las muchomorzasty

Mła wczoraj pojechała w odwiedziny do lasu, takie bezczelne jak u babci która skarmia odwiedzające ją wnuki obiadkiem. Znaczy mła pojechała na grzybobranie. Hym... zawsze kiedy mła wyrusza na grzybki czuje jak jej organizm produkuje duże ilości adrenaliny, wicie rozumicie - łowczyni. Nie wiem dlaczego grzybowe zbieractwo wywołuje u mla takie emocje, żadne insze pozyskiwanie dóbr Natury nie powoduje u mła takich sensacji. Może to dlatego że grzybobranie przypomina hazard a mła ma rodzinną żyłkę hazardzisty ( byli w mojej familii tacy, którzy majątki przeżynali w karty i tacy, którzy dzięki karcianym zwycięstwom mogli dosłownie przeżyć ). Faktem jest że na dźwięk słowa "grzybobranie" mła stawia uszy w odpowiedniej pozycji, włos się jej na grzbiecie jeży i zaczyna przebierać nogami. No wiecie - ogar, któren zaraz pójdzie w las!

W lesie mła się jednocześnie wycisza i skupia ale nie na poszukiwaniach grzybów, co raczej na chłonięciu lasu. Grzyby mła znajduje jakby przypadkiem, włażąc w jakieś podejrzane młodniki. Oczywiście najście grzyba bardzo mła cieszy ale to nie jest tak że grzybobranie nieudane zostawia mła nieusatysfakcjonowaną. To cóś takiego jakby mła przerżnęła w pokerka cudzy piniądz zamiast własnego, wiecie, mła w lesie zawsze jest wygrana. Przyniesie z lasu jakiego kapelusza to jest OK, nie przyniesie to jest tak samo. Mła po prostu lubi las, nie tylko jesienią . Atawizm jaki albo cóś. W tym roku pojechaliśmy na tereny prawdziwkonośne, które podczas naszych wakacji eksplorowali Sławencjusz z Piotrusiem. Ich zbiory wyglądały zachęcająco i postanowiliśmy kontynuować polowanko na prawdziwki.

Grzybobranie było bardzo udane, prawdziwki trafiały się jak marzenie - zdrowe, nienaruszone przez robaczki. Mła miała ich dużo w koszyku. Do tego, o szczęście Frania, mła naszła swoje ulubione grzybki - cud urody krawce a właściwie krawczyki, bo grzyby młode.  W koszyku znalazło się też sporo koźlarków, maślaków a nawet zdrowych, o dziwo,  zajączków. Niespecjalnie las obrodził w podgrzybki, za to  było całkiem całkiem kań. Też takich w fazie wzrostu. Mła czuje się jak zdobywca skarbów, koszyk był dość ciężki, znaczy łupy znaczne.Teraz w całym domu pachnie grzybami, mła suszy i obgotowuje, dziś na obiad grzyby w śmietanie.  Przed oczami nadal mam las  najpiękniej  przybrany muchomorami, był ich taki wysyp że mła zamiast szukać prawdziwków co i raz przystawała i fociła kropkowane skubańce.