piątek, 31 marca 2023

Baranek marcowy

Mądrość ludowa górą, marzec któren wszedł był wilkiem, rzeczywiście wyłazi barankiem. Rozlazłym i sennym z powodu niskiego ciśnienia, chmurami deszczowymi nasączonym do rozpęku.  Hym... nieco tchórzliwym bo baranek bawił się z wilkiem w berka zamiast się odwinąć i pogonić zimowego zwierza. Jednakże mła nie będzie narzekać zbyt mocno na baranka, najważniejsze że łagodnie zapuścił nam wiosnę i choć wilk po nocach kąsał to tak naprawdę niczego nie pożarł. W Alcatrazie Ciemiernikowszczyzna  wygląda całkiem poprawnie, powoli rozpełza się na byłe Zabukszpanie i ex Skarpkę Telekomunikacyjną. Mła jest zadowolniona z tegorocznych kwitnień, jest na czym oko zawiesić. Rozmawiała  już z sąsiadem Maciejem i po świętach zabierzemy się za przygotowanie rabat  pod ciemierknikowe siewki. Jutro, o ile nie będzie jakiejś straszliwej ulewy, starszy syn Małgoś, Stasiu,  podetnie na Podwórku co tam powinno być podcięte.  Mła jest troszki zestrachana, bowiem zobaczyła sprzęt do cięcia. Rany, kask, uprząż, normalnie strach się bać. Na szczęście przyjdzie też drugi syn Małgoś, będzie  pilnował żeby bratu się nic nie stało. Małgoś stwierdziła że nie uczestniczy w tych zabawach nawet mentalnie, mam ją zamknąć z kotami i Największym Przyjacielem Telewizorkiem.  Na szczęście Małgoś nie ogląda wiadomości tylko swoje ulubione programy o zwierzętach i robieniu żarła,  zatem koty się nie znarowią, znaczy nie upolitycznią. 

Mła nadal łazi po Alcatrazie w poszukiwaniu siewek, które pierwszy raz zakwitły. Naszła takiego ciemierniczka kwitnącego sfalbanionymi płatkami, mła nazwała go płomienistym, nie od barwy a od stylu architektury zwanego gotykiem płomienistym. Naszła też takiego, który kwitnie zdziwnie, znaczy płatki mają różny coloor. Roboczo roślinek otrzymał ksywkę Arlekin.  Mła myślała najsampierw że kwiat zmienia  tak nietypowo barwę płatków  w miarę wykwitania ale zauważyła że cechę dwubarwności mają kwiaty, które dopiero rozwijają się z pąków. "Coraz zdziwniej i zdziwniej" - jak  mówiła Alicja odwiedzając Krainę Czarów. Zauważyłam też nowe kwitnące siewki w typie daliowym. Nie jest to taki absolutnie prawilny i napuszony  wielokrotny okółek wokół pylników ale na pewno nie jest to "ciemiernik prosty". 

A co doma?  Mła przesadza sukinkulenty do doniczków z wysortów. Niektóre rośliny się rozrastają że hej, na dniach mła będzie oglądała kaktusy, mam nadzieje że nie będzie wielkich wypadnięć, a jak cóś nie tego to kaktusy nadrobią jak eszewerie czy aloesy. Koty robią co chcą, Okularia prowadza się z Krawatkiem, nie chadza już pod okno Kituchny. Pasiak i Sztaflik patrolują teren, tak na wszelki wypadek, jakby kto się chciał zaląc , Mrutek urządza mła sceny zazdrości a Szpagetka wytresowała synów Małgoś. Nie ma to jak snuć opowieści o "trzymaniu kota krótko" w chwili kiedy gwiazda trzymana na kolanach właśnie się częstuje nie swoim obiadem. Mła po prostu oczom nie wierzy, trwa rozpasanie typu wylegiwanie się na dokumentacji medycznej, wchodzenie do toreb, zrzucanie narzędzi , najlepiej na pochylonych ludzi i bezczelne wyżeranie z talerzy, kiedy tylko nadarzy się okazja.  Groza.

Mła powyciągała swoje zeszłoroczne zakupy postświąteczne, wicie rozumicie, boski urok przecen. Moj boszsz... w zeszłym roku mła kręciła nosem że przeceny wcale nie są tak duże jak się spodziewała, w tym roku zero zakupów przecenionych się szykuje. Mła  zatykają ceny żarła, a co dopiero mówić o rzeczach miłych ale tak naprawdę wcale niekoniecznych człowiekowi do przeżycia. Jeszcze jakby było mało mła wyjeżdża na trochę w kwietniu. Nie że mła planowała, po prostu wyskoczyło i mła  wie że trza jej jechać. No czuja ma. Dobre choć to że bez przesiadków i cudów wianków. Jednakże mła musi teraz solidnie popracować nad logistyką, bo mimo że wyjazd krótki, to mła nie chce żeby Małgoś z tego tytułu odczuwała jakiś dyskomfort. Na pewno przyjdzie do nas pomieszkać Cio Mary, dobrze bo Ciotka Elka się z Cio Mary liczy i nie będzie terroryzowała Włodzimierza i  reszty rodziny. Małgoś za Cio Mary przepada i będzie happy, znaczy synowie nie  zostaną zapoznani z kaprysami primadonny czy inną działalnością, jaką panie starsze urozmaicają sobie tzw. nudę egzystencji. Małgoś nie robi  takich numerów ale mła wie że Małgoś będzie za mła tęskniła i gdyby nie obecność Cio Mary moglaby posunąć się  do znalezienia jakiej niecnej rozrywki, no wiecie, żeby któś wykonał ten telefoon do mła i ryczał "Wróć bo mamusia, babcia, Małgoś, jest okropna z tej tęsknicy".  Mła się na wyjazd jakoś nie cieszy, zmęczona jest i okoliczności nie układają sie tak jak sobie planowała.  No ale co robić, trza jej jechać bo mła potrzebują.

Fotki to ogrodowo - domowe zdziśki. W Muzyczniku stosowna pieśń o barankach. Mła zasiędzie  teraz do drugiej serii "Slow Horses", należy mła się po tym tyźniu.

wtorek, 28 marca 2023

Radości mainstreamu

Na zbliżająco się trzecio rocznicę wejścia srovida złego i zamykania lasów mainstream zaczął produkować info półprawdziwe, troszki prawdy, tam gdzie już bujać nie można, brnięcie tam gdzie się jeszcze da. Mła powinna chyba salon wróżbiarski otworzyć i piniądz zacząć pobierać? Albo może jako sygnalistko zostać bo smród czuła zanim się rozlało na dobre i ćwierkania na temat tego wałka rozpoczęła w lutym 2020. Wszystkie  ludzie wyznające najświętszego covida śmiertelnego niech się przygotują na to że to dopiero początek pokrętnych tłumaczeń, za parę miesięcy "naukowce" zaczną się wić w sprawie berbeluchy i skutków ubocznych u olbrzymiego odsetka zaczepionych.  Jedno co mła niepokoi to info że jeszcze 1/3 społeczeństwa zawierzająca, powinno się wymyślić jako czepionkę na cinżką i uporczywą naiwność. No to specjalnie dla Was mainstreamowe tłumaczonko. Szczególnie polecam trumny z Bergamo. Pucio - pucio.

P.S. Mainstreamu ciąg dalszy

niedziela, 26 marca 2023

Pierwszy wiosenny weekend

Przestawiliśmy znów czas, tym razem do przodu czyli wstajemy o godzinkę wcześniej. Mła jest to w stanie znieść bo woli kiedy dłużej jest jasno. Inna bajka że mła  ma dość ciągłego przestawiania zegarka, mła od lat pisze że zmienianie czasu dwa razy do roku to w XXI wieku w Europie durnota. Ani z tego oszczędności, ani dla ludzi to dobre, trwa bo biurokracja się uparła podpisawszy rzecz jasna wcześniej kontrakty związane z obsługą infrastruktury związanej ze zmianą czasu. Gdyby nie to spokojnie by ten czas można było zmieniać, gdzieś mając opowiastki unijne o wspólnych ustaleniach bo wszelakie ustalenia można zmieniać, chyba że w ślad za tym idą kary finansowe dla tych z którymi  się umówiono na kaskę za obsługę zmiany czasu. Takim sposobem mła  dwa razy do roku ma prawo czuć się ofiarą biurokracji. Nie lubię tych zmian, ani tej w wyniku której  mogę pospać o godzinę dłużej, ani tej w wyniku której muszę wstać godzinę wcześniej. No niestety, jeszcze przynajmniej przez lat parę człek skazany na  te radości, jedyne co mogę zrobić to wentylek otworzyć i jad w stanie lotnym spuścić. Teraz przez tydzień będę łazić na rzęsach a akurat to nie jest tydzień odpoczynkowy. Jutro wyniki Małgoś do odbioru i lekarz do umówienia, Coco do zaniesienia na przedzabiegowe badania  krwi i ocenę ogólną, Sławencjusz na rehab szpitalny, pojutrze sprawy Cio Mary, popojutrze Ciotka Elka i jej sprawki zdrowotne, w czwartek Pan Dzidek i jego medyczni, oraz Coco o ile dobrze pójdzie  to zabieg. W piątek chyba padnę.

Szczęśliwie nie będzie mła żal ogrodowania, pracy w ogrodzie nie będzie na pewno  sprzyjać  pogoda. Zapowiadają powrót zimy, no, takiej ćwierć zimy. Temperatura ma być poniżej dziesięciu stopni, to nie jest to przyjemne ciepełko w którym człowiek przycina i wkopuje, trawki wyrywa, które rosną  gdzie nie trza. Gdy tyłek marznie to żadna radocha ogrodować, no i tak po prawdzie dla mła to nie tego bo mła nie może sobie pozwalać teraz na przeziębienie, glutowanie vel glucenie, chyrchanie i zaplucie, mła musi być zdrowa bo ma koty na utrzymaniu i ludzi pod opieką. Mła musi być okazem zdrowia i mieć siłę wołu albo choć takiego upartego krówska. Mła ogrodowaniem cieszyła się w tym tyźniu, który właśnie mija. Było miło i cieplutko, motylki fruwały, widziane były biedronki, pojawiły się trzmiele choć ich mniej  niż w latach ubiegłych. Mła widziała już też wybudzone pająki kwietniki i niestety słyszała komarze brzęczenie. Szczerze pisząc to zamiast tego ostatniego chętniej by usłyszała pszczele brzęczenia w kielichach krokusowych kfiotków, ale pszczół w tym roku jeszcze mniej  niż trzmieli tzn. mła nie widziała jeszcze żadnej.  Co prawda mła nie zaglądała do ogrodu w południe, kiedy owady są najbardziej aktywne,  no ale w  zeszłym roku  pszczoły i trzmiele widywała też popołudniami. Pozostaje mła mieć nadzieje że się owady zwiedziały o  ochłodzeniu i przylecą do ogrodu dopiero po nim.

W ogrodzie powoli dokwitają najwcześniejsze cebulaczki i bulwiaczki, zaraz będzie po śnieżyczkach, szafranach zwanych krokusami  i cyklamenach. Nastanie czas  cebulic i śnieżników, pojawią się pąki hiacyntów. Teraz troszki ta zmiana warty zwolni ze względu na chłodniejszą  aurę, może i dobrze bo mła chciałaby się nacieszyć tą fazą wiosny a jak pisała, tydzień ma zapchany. No i dłużej będzie też trwało kwitnienie ciemierników, które w tym roku całkiem dobrze kwitną, mimo wchodzenia marca wilkiem. Tak w ogóle to wygląda na to że marzec wyjdzie jak już to barankiem z lekka wściekłym, he, he, he. W każdym razie marcowy wilk na jakość ciemierniczych  kwiatów nie wpłynął straszliwie, większość ciemierników uniknęła uszkodzeń mrozowych,  tych egzemplarzy, które w  wyniku mrozu oberwały jest niedużo a i uszkodzenia nie są z tych bijących po oczach.  Bardzo dobrze kwitną w tym roku ciemierniki pełnokwiatowe, mła zastanawia się nad zostawieniem paru kwiatów takich odmian i poczekaniu aż wyprodukują nasiona. Oczywiście mła nie ma gwarancji że rośliny z takich nasion powtórzą cechy rośliny matecznej, jakaś tam część roślin z siewu może mieć zwielokrotnioną liczbę płatków ale nie ma co liczyć żeby te cechę powtórzyły wszystkie rośliny z siewu. Jednakże zdaniem mła te lerojowe ciemierniki sprzed paru lat dojrzały do rozmnóżki, skoro udało się z ciemiernikiem daliowym, może uda się i z nimi.

Mła chciałaby szczególnie mnożyć te najciemniej kwitnące, wyglądają wspaniale. Jeśli chodzi  o ciemierniki  HGC to mnożenie z nasion odpada, bo to hybrydy ale zostaje opcja podziału. Tylko jest ten problem ze ciemierniki mają wrażliwe korzenie i nie za bardzo lubią grzebania w ich okolicach a co dopiero znosić takie akcje jak dzielenie bryły korzeniowej. Mła zanim podejmie decyzje o mnożeniu rośliny przez podział to się porządnie zastanowi, usiędzie na rączkach zastanowi się raz jeszcze i wcale nie jest powiedziane że się na takie mnożenie roślin zdecyduje. Co prawda za podziałem rośliny przemawia cena odmiany HGC, kształtująca się w przedziale 39  - 80 złociszy za kępę. Mła oczka wyszły z orbit kiedy Mamelon zdawała  przed mła sprawozdanko z wizyty w OBI. Mamelon już trzymała doniczuszkę w łapie ale po zobaczeniu ceny natentychmiast odłożyła roślinne dobro.

Jak na razie mła ma do zagospodarowania stadko zeszłorocznych siewek i takich sprzed dwóch lat. Niestety do dobrego zagospodarowanie konieczne jest  zabranie szpadla i wyjście na poszukiwania szpadlowego. Mła sama nie da rady skopać takiej ilości gleby jak by chciała, trza jej pomocy. Co prawda mła ma takiego co się do pomocy rwie, jeden z synów Małgoś już się do szpadla przymierzał, jednakże mła jest temu przeciwna, groziła nawet przyklejeniem tyłka do krzesła butaprenem, ponieważ przyszły szpadlowy jest po operacji ortopedycznej i po moim trupie będzie kopał w gliniastych kawałkach Alcatrazu. Czym prędzej doniosłam mamusi i małżonce  o tych deklaracjach pomocy, bo zmasowany atak na męskie przekonanie o własnej sile bardziej skuteczny  niż działania w pojedynkę. Obecnie śledzę poczynania sąsiada Macieja, zamierzam wyciągnąć macki w jego stronę,  bo Maciek kumaty i z  ogrodem obyty.

Dopiero po przekopaniu przyszłej  rabaty i rozluźnieniu gleby kompostem i piochem, mła będzie mogla sadzić ciemiernikowe siewki na  nowe stanowiska. Oczywiście kompozycja będzie taka bardziej losowa, mła nie ma pojęcia jakie kwiaty będą miały te ciemierniki. Sama nie wiem co lepsze, czy to że kwiaty roślin  się nie będą za bardzo różniły czy eksplozja różnorodności. Na rozwiązanie problemu kwitnień poczekam przynajmniej ze dwa lata od momentu przesadzenia na stałe miejsca i to pod warunkiem dobrej opieki. Na razie snuje gryplany i chadzam po ogrodzie odkrywając co i raz nowe ciemiernikowe siewki w różnych miejscach. Wypatruje też  pojawiających się nowych liści cyklamenów, zanim bowiem cyklamenowe siewki zakwitną, bulwki pokazują liście. Robię w tym moim Alcatrazie za psa tropiącego.

Teraz z zupełnie innej beczki. Mla była z Mamelonem na wysortach, pierwszy raz w tym roku, i została dumną posiadaczką lampy stołowej.  Mła od dwóch lat łaziła za różnymi lampkami ale mła nie widziała nic  coby ucieszyło jej oczy i serce. Wróć, widziała ale to kosztowało 1200 złociszy i mła uznała że są granice cieszenia się. Teraz za mniej niż za setkę mła nabyła na pchlim targu odpowiednią dla się lampę, warto było mła czekać i starzyzny przeglądać.  Jasne że mła musiała lampę wyczyścić i to tak gruntownie, z klosikiem i wogle.  Z drugiej strony mła  uważała żeby jej nie przeczyścić, nie chciała efektu lśniącego mosiądzu. Teraz mła będzie poszukiwać żeliwnej misy  na poidełko dla ptoków, ma już dwa ptoszki dla ozdoby, jednego od się a drugiego od Cio Mary. Jaściurka tyż jest. Ciekawe ile lat mła zajmą te poszukiwania?  Za cierpliwość mła została wynagrodzona  pojawieniem się podwójnej tęczy. W Muzyczniku dziś tęczowa muzyczka.